Dyscyplina
Moderatorzy: admin, marcelus, filip
Re: Dyscyplina
Myślę że pasuje do tego ten cytat, nawiązując do koncentracji i łucznictwa:
"Kiedy łucznik nie strzela dla nagrody, dysponuje pełnią swoich umiejętności. Kiedy strzela, by wygrać mosiężną klamrę, już jest nerwowy,
a kiedy strzela by wygrać nagrodę ze złota jest już ślepy. Widzi tarczę podwójnie i traci zmysły. Jego umiejętności się nie zmieniły, to nagroda go rozdwoiła.
Zależy mu. Intensywniej myśli o nagrodzie, niż o strzelaniu, a potrzeba wygranej pozbawia go siły..."
"Kiedy łucznik nie strzela dla nagrody, dysponuje pełnią swoich umiejętności. Kiedy strzela, by wygrać mosiężną klamrę, już jest nerwowy,
a kiedy strzela by wygrać nagrodę ze złota jest już ślepy. Widzi tarczę podwójnie i traci zmysły. Jego umiejętności się nie zmieniły, to nagroda go rozdwoiła.
Zależy mu. Intensywniej myśli o nagrodzie, niż o strzelaniu, a potrzeba wygranej pozbawia go siły..."
"Jeśli nie masz wroga wewnątrz, to żaden zewnętrzny przeciwnik nie jest wstanie uczynić Ci krzywdy"
Re: Dyscyplina
Jak opisana w ten sposób codzienna dyscyplina ma się do poziomu ważności?
Jeżeli postanowisz postrzegać pozornie negatywną zmianę w scenariuszu jak pozytywną, to wszystko takim właśnie się okaże. …
Każde zdarzenie witasz jako pozytywne i tym samym zawsze trafiasz na korzystne odgałęzienie ...
Każde zdarzenie witasz jako pozytywne i tym samym zawsze trafiasz na korzystne odgałęzienie ...
- Prometeusz
- Posty: 1848
- Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Dyscyplina
Myślę, że dyscyplina to tak jakby element ZAMIARu, albo składnik mu towarzyszący.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.
Re: Dyscyplina
Tam chodzi o ukierunkowanie a nie poziom ważności, jak na mój gust.
"Jeśli nie masz wroga wewnątrz, to żaden zewnętrzny przeciwnik nie jest wstanie uczynić Ci krzywdy"
Re: Dyscyplina
Jak na mój gust to jest tu jedno i drugie. Przy całodniowej dyscyplinie jako sposobie na życie można chyba trochę "odjechać". Szczypta "luzu" jest ok.
Trzymam się jednak zasady, że każdy ma prawo do bycia sobą
Trzymam się jednak zasady, że każdy ma prawo do bycia sobą
Jeżeli postanowisz postrzegać pozornie negatywną zmianę w scenariuszu jak pozytywną, to wszystko takim właśnie się okaże. …
Każde zdarzenie witasz jako pozytywne i tym samym zawsze trafiasz na korzystne odgałęzienie ...
Każde zdarzenie witasz jako pozytywne i tym samym zawsze trafiasz na korzystne odgałęzienie ...
Re: Dyscyplina
Ja również wróciłam do pracy nad dyscypliną, bo ostatnimi czasy zapuściłam się, jak nie wiem co.
Ale w moim przypadku to idzie w innym kierunku - mniej czytam i mniej rozmyślam niż zwykle. Płynę sobie przez różne codzienne sytuacje, te błahe rozmowy, czynności, i na tyle, na ile mogę, nie przysypiam - "pilnuję" myśli, reakcji, tego, co mi wtedy przychodzi do głowy. Trzymam się też nastroju - tego, z którym mi się najlepiej żyje.
Ale w moim przypadku to idzie w innym kierunku - mniej czytam i mniej rozmyślam niż zwykle. Płynę sobie przez różne codzienne sytuacje, te błahe rozmowy, czynności, i na tyle, na ile mogę, nie przysypiam - "pilnuję" myśli, reakcji, tego, co mi wtedy przychodzi do głowy. Trzymam się też nastroju - tego, z którym mi się najlepiej żyje.
- Prometeusz
- Posty: 1848
- Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Dyscyplina
Do trzymania dyscypliny też potrzebna jest energia psychiczna. Człowiek zaprogramowany jest od początku na oszczędzanie energii, stąd też i lenistwo. Dyscyplina jest walką zdrowego rozsądku z naturalnymi uwarunkowaniami. Wydaję mi się, że jak zaczniemy robić dyscyplinę dla samej dyscypliny to wtedy może powstać nadmierna ważność i nadmierny potencjał. Wg. mnie najlepiej dyscyplinę łączyć od razu bezpośrednio z zamiarem, bo wtedy to ma sens. Jak ktoś jest całkowicie pozbawiony samodyscypliny to można zacząć od wprowadzenia pewnych korzystnych poprawek w plan dnia, aby ta nasza warstwa świata zrobiła się trochę przejrzystsza i mieć punkt dobrego startu z zamiarem.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.
Re: Dyscyplina
Ale to jest właśnie sztuka lenistwa. Zamiast myśleć, że Prometeusz jest głupi, nie będę go czytać, reagować irytacją na jego posty, albo myśleć, że Prometeusz jest mądry i w ogóle, chcieć mu się przypodobać wypowiedzią w jego stylu, przyciągnąć jego uwagę ( ), itp., itd...Prometeusz pisze:Do trzymania dyscypliny też potrzebna jest energia psychiczna. Człowiek zaprogramowany jest od początku na oszczędzanie energii, stąd też i lenistwo. Dyscyplina jest walką zdrowego rozsądku z naturalnymi uwarunkowaniami. Tylko mi się wydaję, że jak zaczniemy robić dyscyplinę dla samej dyscypliny to wtedy może powstać nadmierna ważność i potencjał. Wg. mnie najlepiej dyscyplinę łączyć od razu bezpośrednio z zamiarem, bo wtedy to ma sens. Jak ktoś jest całkowicie pozbawiony samodyscypliny to można zacząć od wprowadzenia pewnych korzystnych poprawek w plan dnia, aby ta nasza warstwa świata zrobiła się trochę przejrzystsza i mieć punkt dobrego startu z zamiarem.
Jeśli coś jest mi nie po drodze z zamiarem, albo lubianym przeze mnie klimatem, to nie przekieruje nie tam energii, żeby tworzyć historię, a potem ją utrzymywać. A jeśli to zrobię, to prędzej czy później to sobie uświadomię i dam temu spokój. Ja bym to bardziej nazwała dyscypliną dla ogólnego zamiaru, dla stworzenia warunków dla różnych zamiarów, a nie dyscypliną dla samej dyscypliny.
Nie wiem, czy dobrze to wyjaśniłam na przykładzie "Prometeusza", ale chodziło o to, żeby się m.in. nie wkręcać w reakcje/interpretacje.
Re: Dyscyplina
.
Ostatnio zmieniony wt lis 03, 2015 8:28 pm przez marcel, łącznie zmieniany 4 razy.
.
- Prometeusz
- Posty: 1848
- Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Dyscyplina
Już się wyjaśniło
Ostatnio zmieniony pn mar 30, 2015 12:46 am przez Prometeusz, łącznie zmieniany 1 raz.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.
Re: Dyscyplina
.
Ostatnio zmieniony wt lis 03, 2015 8:29 pm przez marcel, łącznie zmieniany 1 raz.
.
Re: Dyscyplina
Nie masz złego dnia – ja tak tłumaczę.
Chciałam przekazać to, że ciągle sobie tworzymy historie (reakcje/interpretacje) w których lubimy, skoro już są, trochę pomieszkać. Gdyby to były te świadomie przez nas wybierane i kreowane to ok. Ale my w nie wpadamy z automatu i inwestujemy naszą energię. Historie obronne (odcinanie się, uciekanie) to też historie, więc wbrew pozorom od tamtych się nie różnią i też ciągną energię. Ot, choćby takie, jak ten dawny, miły forumowy zwyczaj, żeby blokować użytkowników. Ktoś napisał, że „Zeland jest głupi i ma świerzb”, albo „Zeland podgląda własną matkę w kąpieli”, i już pojawiał się strach przed „złymi” treściami (bo wątpliwości, bo herezja, bo dusza strzeliła focha) i blokowało się innych użytkowników tak, żeby ich posty się nie wyświetlały. Innym "pożeraczem prądu" jest skłonność do nadawniqa ważności tym naszym teoriom i modelom rzeczywistości. Ach te sensy życia, no i takie tam.
To, co napisałam wcześniej, nie jest to według mnie dyscypliną dla samej dyscypliny, tylko bardzo praktyczną i uniwersalną umiejętnoścą. Jeśli ktoś ma już bardziej konkretny zamiar, wszystko jedno jaki, to dzięki wyrobieniu sobie tej umiejętności, nie będzie za bardzo kombinował, tworzył ważności, dorabiał do różnych modeli etosu-patosu-sratosu. A jeśli ktoś bardziej szczegółowego zamiaru nie ma, to może wtedy, lub w międzyczasie, jeśli ma, praktykować to oszczędzanie energii, czyli ten rodzaj dyscypliny o którym wspomniałam.
Miało być mniej opisowym językiem, wiec opisałam to jeszcze bardziej. No tak wyszło i już.
Bo gdybym napisała, że cała dyscyplina (wg. mnie) to „leniwy mały reset (co jakiś czas), żeby wyjść (uwagą, emocjami) jak z książki lub filmu – tak dla samej sztuki, albo żeby regularnie korygować/wybierać rodzaj lektury/filmu” to też chyba nie byłoby zrozumiałe jako post.
Nie wiem, czy dobrze przyobserwowałam i czy wyciągnęłam dobre wnioski, ale to właśnie myśli pomyślane w takich chwilach (i w takich warunkach) mi się materializują, niekiedy bardzo szybko.
Chciałam przekazać to, że ciągle sobie tworzymy historie (reakcje/interpretacje) w których lubimy, skoro już są, trochę pomieszkać. Gdyby to były te świadomie przez nas wybierane i kreowane to ok. Ale my w nie wpadamy z automatu i inwestujemy naszą energię. Historie obronne (odcinanie się, uciekanie) to też historie, więc wbrew pozorom od tamtych się nie różnią i też ciągną energię. Ot, choćby takie, jak ten dawny, miły forumowy zwyczaj, żeby blokować użytkowników. Ktoś napisał, że „Zeland jest głupi i ma świerzb”, albo „Zeland podgląda własną matkę w kąpieli”, i już pojawiał się strach przed „złymi” treściami (bo wątpliwości, bo herezja, bo dusza strzeliła focha) i blokowało się innych użytkowników tak, żeby ich posty się nie wyświetlały. Innym "pożeraczem prądu" jest skłonność do nadawniqa ważności tym naszym teoriom i modelom rzeczywistości. Ach te sensy życia, no i takie tam.
To, co napisałam wcześniej, nie jest to według mnie dyscypliną dla samej dyscypliny, tylko bardzo praktyczną i uniwersalną umiejętnoścą. Jeśli ktoś ma już bardziej konkretny zamiar, wszystko jedno jaki, to dzięki wyrobieniu sobie tej umiejętności, nie będzie za bardzo kombinował, tworzył ważności, dorabiał do różnych modeli etosu-patosu-sratosu. A jeśli ktoś bardziej szczegółowego zamiaru nie ma, to może wtedy, lub w międzyczasie, jeśli ma, praktykować to oszczędzanie energii, czyli ten rodzaj dyscypliny o którym wspomniałam.
Miało być mniej opisowym językiem, wiec opisałam to jeszcze bardziej. No tak wyszło i już.
Bo gdybym napisała, że cała dyscyplina (wg. mnie) to „leniwy mały reset (co jakiś czas), żeby wyjść (uwagą, emocjami) jak z książki lub filmu – tak dla samej sztuki, albo żeby regularnie korygować/wybierać rodzaj lektury/filmu” to też chyba nie byłoby zrozumiałe jako post.
Nie wiem, czy dobrze przyobserwowałam i czy wyciągnęłam dobre wnioski, ale to właśnie myśli pomyślane w takich chwilach (i w takich warunkach) mi się materializują, niekiedy bardzo szybko.
- Prometeusz
- Posty: 1848
- Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Dyscyplina
W sumie to o tym miał być jeden z moich artykułów, więc znów się powstrzymam od komentarza.
Ostatnio zmieniony pn mar 30, 2015 12:47 am przez Prometeusz, łącznie zmieniany 2 razy.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.
Re: Dyscyplina
Czyli że co, kobieca dyscyplina to panowanie nad tym bałaganem emocjonalnym i konsekwencjami połączenia wszystkiego ze wszystkim? Udało mi się pewne rzeczy wyjaśnić koleżance, ale tak, żeby nie wyskoczyć z transerfingiem czy innym rozwojem duchowo-jakimś tam. No i ciągle jestem zaskoczona, że można było swoje życie odmienić tak bardzo i tak szybko jak ona. Ale wychodzenie z limbicznego chyba nie ma płci.Prometeusz pisze:Czyli podsumujmy:Dylla pisze:Miało być mniej opisowym językiem, wiec opisałam to jeszcze bardziej. No tak wyszło i już.
Ja w tym widzę możliwość, że samodyscyplina u kobiet i mężczyzn może się różnić. W sumie to o tym miał być jeden z moich artykułów, więc znów się powstrzymam od komentarza.
Twoje przemyślenia i poglądy są dla mnie często tą sztuką dla sztuki, czymś, o czym można podyskutować, bo nawet i ciekawe, ale jeśli to jest model, to mógłbyś podać jakiekolwiek przykłady wykorzystania praktycznego, a nie rzucać mądrości jak Coelho. Czyżbym łapała różnice damsko-męskie?
Ja jeszcze to podsumowanie uzupełnię korzyścią praktyczną tejże samodyscypliny - synchroniczności przestały się mnie czepiać, czyż to nie wspaniale?
- Prometeusz
- Posty: 1848
- Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Dyscyplina
Czyli że co, kobieca dyscyplina to panowanie nad tym bałaganem emocjonalnym i konsekwencjami połączenia wszystkiego ze wszystkim
Zważywszy różną budowę i różne funkcjonowanie układu limbicznego, to chyba jednak ma. Chociaż mogę się mylić.Ale wychodzenie z limbicznego chyba nie ma płci.
A pamiętasz co wcześniej pisałem Ci na ten temat?Ja jeszcze to podsumowanie uzupełnię korzyścią praktyczną tejże samodyscypliny - synchroniczności przestały się mnie czepiać, czyż to nie wspaniale?
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.
Re: Dyscyplina
Nie wiedziałam, że nawet i to mamy inne oraz inaczej funkcjonujące.Prometeusz pisze: Zważywszy różną budowę i różne funkcjonowanie układu limbicznego, to chyba jednak ma. Chociaż mogę się mylić.
Mieliśmy kiedyś te dyskusje skypowe w gronie koedukacyjnym na temat transerfingu, tych różnych technik i teorii, ale jakoś nie zauważyłam, żeby to z nas uczyniło transerferów. No to przy kolejnej okazji (z tą dziewczyną) poprzestałam tylko na tym, co można od razu wykorzystać praktycznie. Łącznie z tą babską odmianą samodyscypliny. No ale na podstawie jednego przypadku raczej nie powinnam doszukiwać się ogólnych reguł.
Na ten temat było sporo napisane i powiedziane, więc nie wiem, co teraz konkretnie masz na myśli.A pamiętasz co wcześniej pisałem Ci na ten temat?
Jak zaczęłam ignorować cuda wianki typu spotkania z Gandalfem (starałam się nawet nie myśleć, że "o, synchroniczność"), to się trochę uspokoiło.
- Prometeusz
- Posty: 1848
- Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Dyscyplina
Dylla pisze:Ja również wróciłam do pracy nad dyscypliną, bo ostatnimi czasy zapuściłam się, jak nie wiem co.
Ale w moim przypadku to idzie w innym kierunku - mniej czytam i mniej rozmyślam niż zwykle. Płynę sobie przez różne codzienne sytuacje, te błahe rozmowy, czynności, i na tyle, na ile mogę, nie przysypiam - "pilnuję" myśli, reakcji, tego, co mi wtedy przychodzi do głowy. Trzymam się też nastroju - tego, z którym mi się najlepiej żyje.
Dylla pisze:Nie masz złego dnia – ja tak tłumaczę.
Chciałam przekazać to, że ciągle sobie tworzymy historie (reakcje/interpretacje) w których lubimy, skoro już są, trochę pomieszkać. Gdyby to były te świadomie przez nas wybierane i kreowane to ok. Ale my w nie wpadamy z automatu i inwestujemy naszą energię. Historie obronne (odcinanie się, uciekanie) to też historie, więc wbrew pozorom od tamtych się nie różnią i też ciągną energię. Ot, choćby takie, jak ten dawny, miły forumowy zwyczaj, żeby blokować użytkowników. Ktoś napisał, że „Zeland jest głupi i ma świerzb”, albo „Zeland podgląda własną matkę w kąpieli”, i już pojawiał się strach przed „złymi” treściami (bo wątpliwości, bo herezja, bo dusza strzeliła focha) i blokowało się innych użytkowników tak, żeby ich posty się nie wyświetlały. Innym "pożeraczem prądu" jest skłonność do nadawniqa ważności tym naszym teoriom i modelom rzeczywistości. Ach te sensy życia, no i takie tam.
To, co napisałam wcześniej, nie jest to według mnie dyscypliną dla samej dyscypliny, tylko bardzo praktyczną i uniwersalną umiejętnoścą. Jeśli ktoś ma już bardziej konkretny zamiar, wszystko jedno jaki, to dzięki wyrobieniu sobie tej umiejętności, nie będzie za bardzo kombinował, tworzył ważności, dorabiał do różnych modeli etosu-patosu-sratosu. A jeśli ktoś bardziej szczegółowego zamiaru nie ma, to może wtedy, lub w międzyczasie, jeśli ma, praktykować to oszczędzanie energii, czyli ten rodzaj dyscypliny o którym wspomniałam.
Miało być mniej opisowym językiem, wiec opisałam to jeszcze bardziej. No tak wyszło i już.
Bo gdybym napisała, że cała dyscyplina (wg. mnie) to „leniwy mały reset (co jakiś czas), żeby wyjść (uwagą, emocjami) jak z książki lub filmu – tak dla samej sztuki, albo żeby regularnie korygować/wybierać rodzaj lektury/filmu” to też chyba nie byłoby zrozumiałe jako post.
Nie wiem, czy dobrze przyobserwowałam i czy wyciągnęłam dobre wnioski, ale to właśnie myśli pomyślane w takich chwilach (i w takich warunkach) mi się materializują, niekiedy bardzo szybko.
viewtopic.php?f=7&t=45212&start=60#p53044Dylla pisze:Na ten temat było sporo napisane i powiedziane, więc nie wiem, co teraz konkretnie masz na myśli.
Jak zaczęłam ignorować cuda wianki typu spotkania z Gandalfem (starałam się nawet nie myśleć, że "o, synchroniczność"), to się trochę uspokoiło.
Praktyczna rzecz i działa. Pozostanie jednak w sferze "ciekawostek", "sztuki dla sztuki" jeśli tego się nie wprowadzi konkretnie w życie. A kto za to odpowiada, ten kto mówi, czy ten kto słucha?Prometeusz pisze:Skoro wiemy, że zależą od stanów psychicznych to możemy nimi sterować poprzez nie.
Należy obniżyć delikatnie wystawienie na bodźce. To ma na celu zmniejszenie poziomu dopaminy. Należy zrobić to delikatnie i o nieduży procent i to utrzymać.
Duża stymulacja na bodźce i szalejąca dopamina będzie zwiększać synchroniczności.
Nie mówię, że to główna przyczyna, ale te rzeczy ze sobą współegzystują.
Synchroniczność ma też związek z analizowaniem schematów. Dla kogoś kto robił to cały czas może to być podświadome, więc raczej ciężko będzie na to wpłynąć. Lecz można ograniczyć chociaż tą czynność na świadomym poziomie. Dla równowagi zamiast wgłębiania się można zastosować wczuwanie się, tak by popłynąć z treścią. To jest tylko hipoteza, ale wydaje mi się, że "odmóżdżenie się" od czasu do czasu może pomóc.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.
Re: Dyscyplina
O, dzięki za przypomnienie tamtej rozmowy.Prometeusz pisze: Praktyczna rzecz i działa. Pozostanie jednak w sferze "ciekawostek", "sztuki dla sztuki" jeśli tego się nie wprowadzi konkretnie w życie. A kto za to odpowiada, ten kto mówi, czy ten kto słucha?
Tak, są różne praktyczne rady. Mogę np. powiedzieć komuś, kto nie umie pływać, że należy wejść do wody, a następnie wykonywać takie, a takie ruchy rękami i nogami. I po takiej radzie, niech osoba, która nigdy nie pływała, wejdzie do wody i popłynie.
Pływanie ma to do siebie, że od razu pływający może stwierdzić , czy płynie, czy też nie. Widzi też, jak wyglądają inni pływający, więc łatwo może sobie wyobrazić pożądany efekt.
Nieco gorzej jest z regulacją dopaminy, czy w ogóle eksperymentowaniem z różnymi aktywnościami mózgu – np. medytacją. Tego się nie da zobaczyć u kogoś, nie można sobie tego nawet wyobrazić, jeśli się tego wcześniej nie doświadczyło. Nikt nam też nie da „c” jak w przypadku strojenia instrumentów. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby okazało się, że już samo zwolnienie gonitwy myśli i wyregulowanie oddechu, niektórzy biorą za stan medytacyjny (innego nie znają, nie mają porównania), mechanizmy obronne za „odklejenie się od zwierciadła”, itp. Itd. Zatem praktycznie rady mogą być dla kogoś kolejną definicją, wyobrażeniem, czyli teorią. Przy czym ta osoba nie jest tego świadoma.
Nie wiem, kto jest odpowiedzialny. Pewnie nikt. Moja uniwersalna rada na problemy i niechciane stany emocjonalne to „wrzuć reseta”, a zobaczysz, że tego nie ma, było tylko chwilowym zdarzeniem neuronowym w twojej głowie. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że dla innych to jest teoretyczna, a więc bezużyteczna rada. Może na tej samej zasadzie, twoje teorie są dla mnie teoretyczne, bo nie umiem ich zastosować w praktyce.
A z koleżanką było tak, że jak natrafiłam na okazję (lukę), to ją trochę hakowałam. Po jakimś czasie powiedziała, że nie umiałaby tego nikomu wytłumaczyć/przekazać, oraz że po czasie widzi, co i po co robiłam, jak również, że kiedyś nie potrafiłaby sobie pewnych rzeczy nawet wyobrazić.
No to sobie przeczesałam myśli w tej sprawie.
Re: Dyscyplina
Nie jestem zdyscyplinowana. To co muszę bezwzględnie wykonać, to wykonuję. A reszta dzieje się sama przez się.marcel pisze: Jak należy uprawiać dyscyplinę? Uregulowanie trybu życia i wprowadzenia prostych czynności wydaje się być zarazem najlepszym rozwiązaniem.
- wstawać regularnie o tej samej porze
- nie pozwalać sobie na niepotrzebny, infantylny zbytek
- regularnie poświęcać czas na rozmyślania, czytanie, uczenie się, słuchanie muzyki, spacer czy też sport
Nie czytać powieścideł które nic nie wnoszą do naszego życia, nie oglądać błahych filmów, nie przejadać się, nie pić za wiele - najlepiej wcale.
Dyscyplina powinna stać się przejawem własnej woli, by odczuwać ją jako coś przyjemnego, by dojść do takiego stanu ducha, że brak dyscypliny będziemy odczuwać jako stan nieprzyjemny.
To co dla człowieka dobre - musi też być dla niego przyjemne, nawet gdy początkowo trzeba będzie przezwyciężyć pewne opory.
Czasem oglądam błahy film, a w nim wyłuskuję 1 ważne zdanie. Przyjmuję, że dlatego go właśnie obejrzałam. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Czy ma sens wszystko sobie tłumaczyć? To życie będzie strasznie przemyślane.
Jedyny przejaw dyscypliny w moim życiu to świadomość obudzenia się. Od roku nie śpię, widzę rzeczy inaczej niż kiedyś. Czasem mi to przeszkadza w życiu codziennym, ale nie ma już powrotu, nie mogę zasnąć i tego nie widzieć. To wychodzi mi naturalnie i bez problemu.
Może to kolejny etap, ale jest jeszcze przede mną.