Dziwnie wygląda ten wątek. Chyba ktoś coś usunął.
TR działa i to jak. Wystarczy trzymać się zasad i płynąć w kierunku celu, jakiegokolwiek.
Gdy człowiek zdecyduje się na transerfing to nie ma odwrotu. Od razu wiem kiedy zasypiam i budzę się. Świat wygląda zupełnie inaczej. Niestety człowiek staje się samotny, bo nikt wokół tego nie widzi i nic nie dociera. Tłumaczenie nic nie pomaga. Teraz nawet nie usiłuję tego robić, bo to strata czasu. Gdy byłam początkująca TR wydawał mi się idealnym rozwiązaniem dla ludzkości. Patetycznie, cóż
.
Im dalej w las tym bardziej utwierdzałam się, że to nie dla każdego, a nawet są ludzie, którzy nigdy nie powinni poznać tej techniki.
Już nie usiłuję wytłumaczyć techniki nikomu, ale mam dużo pracy z namówieniem kogokolwiek na formułowanie celów. Ludzie niby czegoś chcą, są nieszczęśliwi, ale jak zapytać o cel to nie wiedzą. Najlepiej, żeby mieć dużo pieniędzy, a potem wszystko samo się rozwiąże. To takie dziecinne, jak wiara w królewicza na białym koniu.
Wszystko co nas spotyka musimy sami przepracować, a znając TR można życie troszkę podkręcić i sprawić, że będzie się łatwiej żuło, nic nie zmieniając. Wiecie o co mi chodzi.
Podstawa udanego życia jest przeczytanie przynajmniej 5 tomów zestawu, a najlepiej przekartkować wszystkie. Trafiłam kiedyś na stronę pewnej pani (nie podam adresu żeby jej nie robić ruchu), która po przeczytaniu 3 części stwierdziła, że po swojemu, karty i numerologia na tym samym poziomie. Zwisa mi, że szerzy nieprawdziwe wiadomości. Najwyżej ktoś się natnie.
Na początku wkurzało mnie, że Zeland ciągle pisze o wahadłach. Praktycznie na początku ciągle to powtarza w każdej książce. Gdy zrozumie się ich działanie to klucz do szczęścia.
Na początku było zabawnie, bo w każdym widziałam wahadło, potem zauważyłam, że ludzie są zamuleni (śpią) i wahadła im nie przeszkadzają. Bujają się tam i z powrotem nie żyjąc własnym życiem – im życie się przytrafia. Gdy nabyłam umiejętności kierowania uwagą, weszło mi to w nawyk, wtedy łatwo kieruje się swoim życiem. Gdy w życiu coś idzie nie tak to rozejrzyj się wokół, znajdź wahadło i pozwól, żeby przez ciebie przeszło. Jesteś niewidzialny. Potem skieruj swoją uwagę na zadania, a zaczniesz zarządzać swoim życiem. To się nie uda gdy wahadła będą tobą bujać. Jak panujesz nad wahadłami to masz więcej energii, gdy masz więcej energii to cele realizujesz natychmiast metodą mówisz – masz. Ja już nawet się nie zastanawiam, tylko obmyślam cel i patrzę jak się sam realizuje. Zawsze w najlepszy możliwy sposób. Często śmiać mi się chce, jak to wszystko się realizuje.
Nie boję się wahadeł, ani wampirów energetycznych. Mam osobiste wahadło – moją mamę. Wtrąca się we wszystko, dużo chce wiedzieć, a potem sama nie może spać w nocy jak mi się coś wymsknie. Nie kłócę się z nią, zgadzam się i robię po swojemu. W ubiegłym roku namawiała mnie na coś, w końcu zrobiłam jak chciała. Po pół roku widzę, że dobrze, że jej uległam.
Wszystkie moje przyjaciółki są wampirami, niektórzy klienci też. Przecież ich nie zmienię. Dbam o siebie, a właściwie o swoją energię. Jak się wychwytuje istnienie wahadeł i przepuszcza się je przez siebie, to nie zabierają energii. Pozwalam, żeby się bujały, ale mnie nie zahaczały. Coraz dłużej nie śpię na jawie i coraz lepszy mam sen w nocy. Teraz rozumiem dlaczego Zeland tyle czasu poświęcił na to. To jest podstawa. Nawet jak dopracujesz cel, a nie masz energii to nic się nie wydarzy.
Wahadła to podstawa. Czytaj wiele razy aż zrozumiesz. Warto. To klucz.
Jeżeli nic ci się nie chce, nie masz celu to sprawdź co się wokół ciebie dzieje, opanuj wahadła, usuń się im z drogi i zacznij magazynować energię. A potem tylko cel - pal. Masz co chcesz, jeśli wiesz co chcesz.