Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Miejsce na Twoje spostrzeżenia, relacje o tym, co udało Ci się zastosować i jaki wpływ na Twoje życie wywarł Transerfing

Moderatorzy: admin, marcelus, filip

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » śr paź 25, 2017 7:33 pm

@Prometeusz, kobiety tak samo reagują, jeśli jacyś mężczyźni twierdzą, że nie są tacy sami, jak wszyscy. I też sobie żartują, że historie o normalnych facetach należy miedzy bajki włożyć. :D

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » śr paź 25, 2017 7:38 pm

Prometeusz pisze:
lady_Godiva pisze:No ale wiesz, Prometeusz, z babą raczej nic /fajnego :crazy: / nie ugrasz, jak będziesz taki.....wprost. :crazy:

[a, no jak już jesteśmy przy "Seksmisji", to przecież ostatecznie to chłopy wyszły na swoje, więc opłacało się trochę poudawać :wink: ]
Przeboleję tą zniżkę na pomidory u pani z warzywniaka. Jeśli chodzi o związki to takiej baby kijem przez szmatę bym nie ruszył, niech się trzymają z daleka.
Akurat :crazy:

Jak by Cię odpowiednio zręczna i dostatecznie zmyślna i bystra /oraz należycie atrakcyjna :crazy: / manipulantka zmanipulowała, to byś odrzucił z miejsca wszelkie szmaty i kije, a nawet dał się obłożyć pomidorami :lol:

Nie doceniasz kobiet, Prometeusz. :ninja:

I jeszcze tak dodam /zastrzegam, że to tylko intuicja/, że mi się zdaje, że Ty wbrew wszelkich znakom i przyrodzonym Ci właściwościom oraz deklaracjom, jakie generujesz w kontekście swojego podejścia do kobiet , to chciałbyś być zmanipulowany. :razz: No ale jak rzekłam: to tylko moje przeczucie :wink:




Prometeusz pisze: Szukam kobiety ze skillem słuchania ze zrozumieniem, a jeśli takiej nie będzie to chociaż samego słuchania. :-P Choć może nie jest mi pisane... trudno. 8-)


Oh, dżisas........I znów mi się jakoś intuicyjnie chce Was dzieciaczki pożenić, w sensie, że Dyllę z Kotem....Bo czy Dylla właśnie nie ma takiego skilla? [No ale przecież nie biorę pod uwagę faktu, że to może Kot nie w typie Dylli? :crazy: ]. Dobra, nieważne, już się odczepiam od tematu [no ale co ja zrobię, że mi się jakoś kojarzycie, ten teges :crazy: ]


A zupełnie serio, to wątpię, Prometeuszu, by ów "skill słuchania ze zrozumieniem" był jedynym warunkiem. Nie zrozum mnie źle, nie próbuję zgrywać znawcy ludzkich natur, ale to zawsze jest raczej tak, że szukamy w innych rezonansu na różnych płaszczyznach i jeden warunek nie wystarczy, by "zagrało". Już nie mówiąc o tym, że chyba naprawdę nie da się w pełni zracjonalizować, dlaczego z kimś jednym nam "zagra", a z innym, z pozoru spełniającym wszelkie warunki, nie.


Prometeusz pisze:

lady_Godiva pisze:
No proszę.

Zeby łączyć Kamasutrę z plasteliną, to bym nie wpadła. :crazy:
To mówisz, że dajesz korepetycje :twisted:

No nie.


Ale może to jakiś pomysł na biznes? Hmmmm. :crazy:

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » śr paź 25, 2017 7:49 pm

lady_Godiva pisze: A zupełnie serio, to wątpię, Prometeuszu, by ów "skill słuchania ze zrozumieniem" był jedynym warunkiem.
Raczej jednym z warunków. :wink:

Pozostałe, jeśli się dobrze domyślam, to m.in. to, żeby nie była od niego starsza i nie miała męża, więc moja kandydatura odpada przynajmniej z dwóch powodów. A może nawet i trzech, bo nie wiem, czy uważa mnie za kobietę, które umie słuchać ze zrozumieniem. No to sobie pewną kwestię wyjaśniłyśmy. :cool:

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » śr paź 25, 2017 8:08 pm

Dylla pisze:
lady_Godiva pisze: A zupełnie serio, to wątpię, Prometeuszu, by ów "skill słuchania ze zrozumieniem" był jedynym warunkiem.
Raczej jednym z warunków. :wink:

Pozostałe, jeśli się dobrze domyślam, to m.in. to, żeby nie była od niego starsza i nie miała męża, więc moja kandydatura odpada przynajmniej z dwóch powodów. A może nawet i trzech, bo nie wiem, czy uważa mnie za kobietę, które umie słuchać ze zrozumieniem. No to sobie pewną kwestię wyjaśniłyśmy. :cool:
Nie no spoks.


Ja tam żadnych wyjaśnień nie oczekiwałam, serio, bo aż mi głupio, że z Was jakoś to nieopatrznie wyciągam, czy coś, a to zupełnie nie tak.

Ja mam po prostu naturę , hmmm, niekiedy bezceremonialną /jak poczuję, że z kimś mogę ;)/ , to jakoś musiałam to powiedzieć, co mi się narzucało :wink:


A ja tam jestem idealistka, jeśli chodzi o uczucia i mimo wszystko uważam, że jak kogoś pierun Amora naprawdę mocno trzepnie, to warunki idą w odstawkę :wink:

No wiem, wiem, że dopiero co napłodziliście mnóstwo wniosków o tym między innymi, że najlepsze związki to takie, gdzie fundamenty stawiane są racjonalnie, no ale mimo wszystko ja uważam ciut inaczej :wink: I nic na to nie poradzę. ;)

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » śr paź 25, 2017 8:10 pm

To jak w tym kabarecie, zatrudnię tłumacza.

- "no nie"
Tłumacz: - tak, ale to będzie kosztowało.

:grin:

a tak serio...
lady_Godiva pisze:Nie doceniasz kobiet, Prometeusz.
Wręcz przeciwnie. ;)

I nie wiem co Ty masz z tym swataniem. Mi się podoba obecny układ. Nie mam jakiegoś typu, ale na pewno musi być komunikacja i kobieta musi mieć wartości na swoim miejscu. Cielesność też odgrywa olbrzymią rolę oczywiście. Tylko właśnie jeśli nie ma tego czegoś to większość kobiet nawet obiektywnie ładnych nie wzbudza we mnie emocji.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » śr paź 25, 2017 8:14 pm

To jeszcze mi się coś takiego narzuciło, bo Kot napisał takie coś, że oczekiwałby od kobiety słuchania ze zrozumieniem, albo chociaż samej umiejętności słuchania, no i tak zaczęłam się zastanawiać, w jaki sposób Kot weryfikowałby, że jest słuchany w ogóle? Bo wiadomo: słuchanie ze zrozumieniem można weryfikować analizując feedback, jaki do nas płynie. Ale samo słuchanie?


Hmmm. To mi się przypomniała taka scena. To był chyba finał "Ośmiu kobiet" Ozona [ale głowy nie dam, bo oglądałam ten film sto lat temu].

I tam jest taka scena, gdzie na fotelu siedzi mężczyzna, a po pokoju przechadza się kobieta, jego żona i coś energicznie peroruje.

Mężczyzna siedzi z leciutkim, dobrotliwym uśmiechem i potakuje głową.

Kamera podjeżdża do uszu mężczyzny.

Tkwią tam stopery.

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » śr paź 25, 2017 8:16 pm

Prometeusz pisze:To jak w tym kabarecie, zatrudnię tłumacza.

- "no nie"
Tłumacz: - tak, ale to będzie kosztowało.

:grin:

a tak serio...
lady_Godiva pisze:Nie doceniasz kobiet, Prometeusz.
Wręcz przeciwnie. ;)

I nie wiem co Ty masz z tym swataniem.

Czemu od razu swatanie?

Dopiero co to zauważyłam, czy też odważyłam się zauważyć.

Swataniem bym tego nie nazwała.



Po prostu poczułam się z Wami swobodnie, to powiedziałam :wink:

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » śr paź 25, 2017 8:33 pm

@Lady, spoko, ja na Twoim miejscu być może też bym tak pomyślała. Znamy się długo, fajnie się gada, mamy sporo podobnych poglądów, a do tego nic nie wiesz o mnie prywatnie. :wink:

A co do idealizmu i racjonalizmu to nie potrafiłabym stwierdzić kto z kim będzie dobraną parą, ani na podstawie naukowych przesłanek, ani tych pioruńsko-amorowych. Zbyt wiele razy pomyliłam się w ocenie sytuacji.

Jak już zauważyłaś, ja idealistką nie jestem, emocje i uczucia uważam za zmienne, przejściowe, wiem, że do jakiegoś stopnia mam na nie wpływ, więc bardziej jestem nastawiona na świadome budowanie relacji wszelkiego rodzaju, niż oczekiwanie, że spadnie grom z jasnego nieba.
Rozróżniam też wiele odcieni nie tylko szminek, ale i tych uczuć. U mnie nie ma tak, że albo wszystko, albo nic.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » śr paź 25, 2017 8:36 pm

Z Dyllą łączy nas szczególny związek. Rozpoznaliśmy w sobie błysk nondualizmu, że się tak wyrażę. To jest coś wyjątkowego. :oops1: ;)
lady_Godiva pisze:Kamera podjeżdża do uszu mężczyzny.

Tkwią tam stopery.
To mi się przypomniało jak na święta gościliśmy w domu takiego młodego francuza. Po polsku nie umiał mówić i też nic nie rozumiał. Znał tylko podstawowe zwroty. Był jednak bardzo przyjacielski i kogokolwiek nie spotkał to się uśmiechał i potakiwał, cały czas... Zostawiliśmy go razem z babcią, która na co dzień na trudny charakter. Po jakimś czasie wróciliśmy i widzimy jak babcia rozmawia z nim. To znaczy ona mówi, on potakuje. Już dawno nie widziałem babci tak rozpromienionej. Podejrzewał, że to była jedna z lepszych jej rozmów w ciągu dekady lub dwóch, choć nie wymienili pewnie ani jednej informacji. hehe :grin:
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » śr paź 25, 2017 8:38 pm

Dylla pisze:A co do idealizmu i racjonalizmu to nie potrafiłabym stwierdzić kto z kim będzie dobraną parą, ani na podstawie naukowych przesłanek, ani tych pioruńsko-amorowych. Zbyt wiele razy pomyliłam się w ocenie sytuacji.

Jak już zauważyłaś, ja idealistką nie jestem, emocje i uczucia uważam za zmienne, przejściowe, wiem, że do jakiegoś stopnia mam na nie wpływ, więc bardziej jestem nastawiona na świadome budowanie relacji wszelkiego rodzaju, niż oczekiwanie, że spadnie grom z jasnego nieba.
Rozróżniam też wiele odcieni nie tylko szminek, ale i tych uczuć. U mnie nie ma tak, że albo wszystko, albo nic.
W tym wypadku - the same here :)
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » śr paź 25, 2017 8:48 pm

Dylla pisze:@Lady, spoko, ja na Twoim miejscu być może też bym tak pomyślała. Znamy się długo, fajnie się gada, mamy sporo podobnych poglądów, a do tego nic nie wiesz o mnie prywatnie. :wink:

A co do idealizmu i racjonalizmu to nie potrafiłabym stwierdzić kto z kim będzie dobraną parą, ani na podstawie naukowych przesłanek, ani tych pioruńsko-amorowych. Zbyt wiele razy pomyliłam się w ocenie sytuacji.
Oj tam, nie ma takiej osoby, która by była w stanie takie rzeczy wyczuć, czyli całkiem zrozumieć jak to się dokładnie dzieje, że akurat tacy a nie inni ludzie dobierają się w dobrane pary :wink:

Dylla pisze: Jak już zauważyłaś, ja idealistką nie jestem, emocje i uczucia uważam za zmienne, przejściowe, wiem, że do jakiegoś stopnia mam na nie wpływ, więc bardziej jestem nastawiona na świadome budowanie relacji wszelkiego rodzaju, niż oczekiwanie, że spadnie grom z jasnego nieba.

Hmm....czy ja wiem? To, że ktoś świadomie chce pracować nad takimi narowistymi zjawiskami, jak emocje i uczucia, nie znaczy od razu, że nie nosi w sobie znamion idealizmu.......

Widzisz, ja uważam siebie za totalnego idealistę, jakkolwiek też bliskie mi są takie ideały, jak świadoma praca nad relacjami i cierpliwe ich rozwijanie.

Jednak w moim odczuciu, by w ogóle taka relacja zaistniała , to właśnie musi być coś , co zwykło się tradycyjnie określać "gromem z jasnego nieba". Czyli ta "iskra inicjująca" nie jest, w moim odczuciu, w żaden sposób zależna od woli. [Tak zupełnie potocznie na to patrząc, bo jeśli już wchodzić w definicje woli w kontekście TR, czy też np. koncepcji Schopenhauera odnośnie tego, czym jest "wola", to można by już rzec, że to, jaka osoba nas zachwyci, jest jednak zależne od naszej woli....no ale to już temat na większe rozwinięcie].

Dylla pisze: Rozróżniam też wiele odcieni nie tylko szminek, ale i tych uczuć. U mnie nie ma tak, że albo wszystko, albo nic.

No ale nie masz jednak tak, że musi Cię najpierw "niewytłumaczalnie trzepnąć", by była w ogóle mowa o budowaniu czegokolwiek i rozwijaniu czegokolwiek?

Czy może potrafisz tak "zupełnie z niczego"? Hę? :wink:

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » śr paź 25, 2017 8:51 pm

Prometeusz pisze:
To mi się przypomniało jak na święta gościliśmy w domu takiego młodego francuza. Po polsku nie umiał mówić i też nic nie rozumiał. Znał tylko podstawowe zwroty. Był jednak bardzo przyjacielski i kogokolwiek nie spotkał to się uśmiechał i potakiwał, cały czas... Zostawiliśmy go razem z babcią, która na co dzień na trudny charakter. Po jakimś czasie wróciliśmy i widzimy jak babcia rozmawia z nim. To znaczy ona mówi, on potakuje. Już dawno nie widziałem babci tak rozpromienionej. Podejrzewał, że to była jedna z lepszych jej rozmów w ciągu dekady lub dwóch, choć nie wymienili pewnie ani jednej informacji. hehe :grin:


Czyli mówisz, że na kapryśne babcie dobry jest Francuzik?


:lol:

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » śr paź 25, 2017 9:19 pm

lady_Godiva pisze: Jednak w moim odczuciu, by w ogóle taka relacja zaistniała , to właśnie musi być coś , co zwykło się tradycyjnie określać "gromem z jasnego nieba". Czyli ta "iskra inicjująca" nie jest, w moim odczuciu, w żaden sposób zależna od woli. [Tak zupełnie potocznie na to patrząc, bo jeśli już wchodzić w definicje woli w kontekście TR, czy też np. koncepcji Schopenhauera odnośnie tego, czym jest "wola", to można by już rzec, że to, jaka osoba nas zachwyci, jest jednak zależne od naszej woli....no ale to już temat na większe rozwinięcie].
Pracowałam kiedyś w jednym pokoju z kobietą, która była typem matki Polki katoliczki. Czasem sobie z kimś miłośnie gruchała przez telefon i przez moment zastanawiałam się, czy ona aby nie ma kochanka, choć mi to nie pasowało do jej wizerunku. Ale któregoś dnia zorientowałam się, że rozmawia z mężem, bo powiedziała jakoś tak: "to ty odbierzesz dzieci ze szkoły, a ja po drodze zrobię zakupy".
Po bliższym poznaniu miałam okazję wysłuchać historii jej małżeństwa. Jej mąż, jak jeszcze był kolegą ze studiów, robił podchody, ale ona nic do niego nie czuła. Po studiach, pod wpływem matki, wyszła za niego za mąż - a bo dziewczyna musi mieć męża, a on taki porządny, z dobrej rodziny, bla, bla, bla.
W pierwszym roku małżeństwa pojawiło się u niej uczucie, które stopniowo rosło. Po jakimś czasie stwierdziła, że nawet sobie nie wyobrażała, że można kogoś tak bardzo kochać i być tak szczęśliwą żoną, matką i kochanką, jak ona.
Nie wiem, czy uczucie wywołała siłą woli, ale na pewno nie było gromu z jasnego nieba.

lady_Godiva pisze: Czy może potrafisz tak "zupełnie z niczego"? Hę? :wink:
Z niczego to tylko wszechświat mógł powstać, albo Bóg coś stworzyć, w zależności od tego, jakie kto ma poglądy. :razz:

Ja z niczego nic nie stworzę, bo to jest tak, jak z tym stanem nieuwarunkowania - wcześniej musiało być coś, co pozwoliłoby mi stworzyć.
Hipotetycznie: myślę, że potrafiłabym nauczyć się kochać mężczyznę, który podoba mi się fizycznie, albo chociaż nie nie podoba mi się, jest inteligentny, ma sporą samoświadomość, kulturę osobistą, potrafi mnie czymś ująć - np. wiedza, prostolinijność. Nie jestem idealistką, osobą emocjonalną też nie, ale trochę uczuciową już tak. Moje serce by sobie z tym poradziło. :wink:

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » czw paź 26, 2017 4:27 am

Dylla pisze:
lady_Godiva pisze: Jednak w moim odczuciu, by w ogóle taka relacja zaistniała , to właśnie musi być coś , co zwykło się tradycyjnie określać "gromem z jasnego nieba". Czyli ta "iskra inicjująca" nie jest, w moim odczuciu, w żaden sposób zależna od woli. [Tak zupełnie potocznie na to patrząc, bo jeśli już wchodzić w definicje woli w kontekście TR, czy też np. koncepcji Schopenhauera odnośnie tego, czym jest "wola", to można by już rzec, że to, jaka osoba nas zachwyci, jest jednak zależne od naszej woli....no ale to już temat na większe rozwinięcie].
Pracowałam kiedyś w jednym pokoju z kobietą, która była typem matki Polki katoliczki. Czasem sobie z kimś miłośnie gruchała przez telefon i przez moment zastanawiałam się, czy ona aby nie ma kochanka, choć mi to nie pasowało do jej wizerunku. Ale któregoś dnia zorientowałam się, że rozmawia z mężem, bo powiedziała jakoś tak: "to ty odbierzesz dzieci ze szkoły, a ja po drodze zrobię zakupy".
Po bliższym poznaniu miałam okazję wysłuchać historii jej małżeństwa. Jej mąż, jak jeszcze był kolegą ze studiów, robił podchody, ale ona nic do niego nie czuła. Po studiach, pod wpływem matki, wyszła za niego za mąż - a bo dziewczyna musi mieć męża, a on taki porządny, z dobrej rodziny, bla, bla, bla.
W pierwszym roku małżeństwa pojawiło się u niej uczucie, które stopniowo rosło. Po jakimś czasie stwierdziła, że nawet sobie nie wyobrażała, że można kogoś tak bardzo kochać i być tak szczęśliwą żoną, matką i kochanką, jak ona.
Nie wiem, czy uczucie wywołała siłą woli, ale na pewno nie było gromu z jasnego nieba.


Hmm.

Bardzo ładna, krzepiąca historia.

Siła woli to może nie miała tu aż tak wiele do rzeczy [no chyba, że koleżanka sobie jakieś slajdy codziennie robiła na "pokochanie" :wink: ], jakkowlwiek takie historie faktycznie się zdarzają.

Mimo wszystko czuję, że jakaś taka, hmmm, kompatybilność pewna, musiała między nimi być. Czyli jakaś tam zgodność wyznawanych wartości, ale też kompatybilnosć w sensie fizycznym. Mam teraz na myśli taką kwestię, że ktoś nas "nie odrzuca". No nie wiem, jak to ładniej ująć teraz, ale wiecie przecież, o co chodzi. To takie mocno zwierzęce, biologiczne, ale jednak istotne: bo są przecież osoby, które niejako odrzucają nas chemicznie, że tak to specyficznie ujmę.....Nie wiem, nie znam żadnych badań w tym temacie [o ile takie w ogóle przeprowadzano? :crazy: ], czy można przeskoczyć [bez pomocy alkoholu i innych środków odurzających :crazy: ] tzw. biologię, ale mi się jednak zdaje, że to może być spory problem dla trwałości, czy raczej w ogóle zaistnienia związku, mimo wszystko.....

Choć słyszałam, że jak odpowiednio długo patrzeć sobie w oczy, [tak literalnie: że siadasz naprzeciw faceta i się sobie wgapiacie w ślepia ile wlezie], to w końcu każdy poleci, ekhm, na każdego.......


Miałam kiedyś fajnego kolegę, który, hmm, próbował wejść ze mną w bliższe relacje. Tzn. bardzo subtelnie, do tego sam był przekochanym, dobrym człowiekiem i z wyglądu też nie był pokraką. [ :wink: ]. Lubiłam go strasznie, włóczyliśmy się razem, no ale......ilekroć próbował w naprawdę nieznaczny sposób jakoś przełamać dystans, to ja miałam, absolutnie automatycznie, odrzut. Sama siebie próbowałam racjonalnie przekonywać, że jestem głupia, bo to świetny, fajny i dobry facet, no ale.......nie przekonałam siebie.

Ale kto wie? Może powinniśmy byli siąść i sobie patrzeć w oczy? Do oporu? Czy tam raczej: do skutku? :crazy:




Dylla pisze:
lady_Godiva pisze: Czy może potrafisz tak "zupełnie z niczego"? Hę? :wink:
Z niczego to tylko wszechświat mógł powstać, albo Bóg coś stworzyć, w zależności od tego, jakie kto ma poglądy. :razz:

:)

Dylla pisze: Ja z niczego nic nie stworzę, bo to jest tak, jak z tym stanem nieuwarunkowania - wcześniej musiało być coś, co pozwoliłoby mi stworzyć.
Hipotetycznie: myślę, że potrafiłabym nauczyć się kochać mężczyznę, który podoba mi się fizycznie, albo chociaż nie nie podoba mi się, jest inteligentny, ma sporą samoświadomość, kulturę osobistą, potrafi mnie czymś ująć - np. wiedza, prostolinijność. Nie jestem idealistką, osobą emocjonalną też nie, ale trochę uczuciową już tak. Moje serce by sobie z tym poradziło. :wink:


Aż westchnę.

Samoświadomość i kultura osobista to cechy jak te jednorożce :wink:

To i mnie pewnie [odsuńmy już na chwilę na bok chemię, bo może te "oczy" by pomogły :crazy: Wypróbuję kiedyś może :crazy: ] można by "kupić" na takie cechy i nawet moje, kapryśne, narowiste i nieprzewidywalne serce by sobie też z czymś takim poradziło :wink:

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » czw paź 26, 2017 8:54 am

lady_Godiva pisze: Hmm.

Bardzo ładna, krzepiąca historia.

Siła woli to może nie miała tu aż tak wiele do rzeczy [no chyba, że koleżanka sobie jakieś slajdy codziennie robiła na "pokochanie" ], jakkowlwiek takie historie faktycznie się zdarzają.

Mimo wszystko czuję, że jakaś taka, hmmm, kompatybilność pewna, musiała między nimi być. Czyli jakaś tam zgodność wyznawanych wartości, ale też kompatybilnosć w sensie fizycznym. Mam teraz na myśli taką kwestię, że ktoś nas "nie odrzuca". No nie wiem, jak to ładniej ująć teraz, ale wiecie przecież, o co chodzi. To takie mocno zwierzęce, biologiczne, ale jednak istotne: bo są przecież osoby, które niejako odrzucają nas chemicznie, że tak to specyficznie ujmę.....Nie wiem, nie znam żadnych badań w tym temacie [o ile takie w ogóle przeprowadzano? ], czy można przeskoczyć [bez pomocy alkoholu i innych środków odurzających ] tzw. biologię, ale mi się jednak zdaje, że to może być spory problem dla trwałości, czy raczej w ogóle zaistnienia związku, mimo wszystko.....

Choć słyszałam, że jak odpowiednio długo patrzeć sobie w oczy, [tak literalnie: że siadasz naprzeciw faceta i się sobie wgapiacie w ślepia ile wlezie], to w końcu każdy poleci, ekhm, na każdego.......


Miałam kiedyś fajnego kolegę, który, hmm, próbował wejść ze mną w bliższe relacje. Tzn. bardzo subtelnie, do tego sam był przekochanym, dobrym człowiekiem i z wyglądu też nie był pokraką. [ ]. Lubiłam go strasznie, włóczyliśmy się razem, no ale......ilekroć próbował w naprawdę nieznaczny sposób jakoś przełamać dystans, to ja miałam, absolutnie automatycznie, odrzut. Sama siebie próbowałam racjonalnie przekonywać, że jestem głupia, bo to świetny, fajny i dobry facet, no ale.......nie przekonałam siebie.

Ale kto wie? Może powinniśmy byli siąść i sobie patrzeć w oczy? Do oporu? Czy tam raczej: do skutku?
Jakiś konkretnych badań co do rozkochiwania kogoś nie widziałem. Lecz znam, czy też wiem o istnieniu kilku mechanizmów, które tu mogą mieć miejsce. Większość z nich ma zwykłe uzasadnienie ewolucyjne, a przynajmniej zdaje się, że to dobre tłumaczenie. Jednak najciekawszy i zarazem najbardziej kontrowersyjny przypadek to chyba ten syndrom sztokholmski. :yes:
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » czw paź 26, 2017 9:37 am

Prometeusz pisze:
Jakiś konkretnych badań co do rozkochiwania kogoś nie widziałem. Lecz znam, czy też wiem o istnieniu kilku mechanizmów, które tu mogą mieć miejsce. Większość z nich ma zwykłe uzasadnienie ewolucyjne, a przynajmniej zdaje się, że to dobre tłumaczenie. Jednak najciekawszy i zarazem najbardziej kontrowersyjny przypadek to chyba ten syndrom sztokholmski. :yes:

Co do syndromu sztokholmskiego, to chyba jest tak, że ofiara uzależnia się od oprawcy przede wszystkim dlatego, że kat daje ofierze coś na kształt - paradoksalnie! - poczucia bezpieczeństwa, bo znęcając się nad nią w pewnym sensie daje pewną przewidywalność. No i coś na kształt [patologicznego i pokrętnego] poczucia, że katu "zależy" na ofierze, bo nawet znęcajac się nad nią, w pewnym sensie poświęca jej swój czas, uwagę i energię.

A w pewnym sensie w relacjach międzyludzkich najbardziej dojmująca bywa obojętność, więc niektórzy /osoby jakoś tam predestynowane do wchodzenia w rolę ofiary i jakoś tam podatne na poddanie się owemu wzorcowi, wg którego działa syndrom sztokholmski/ już wolą, by się nad nimi znęcać, niż ich nie zauważać.


To mi się jeszcze w tym kontekście skojarzyło, że wiele par, zwłaszcza takich z duuużym stażem, trwa ze sobą na zasadzie "psa z kotem". I po prostu nie mogą żyć bez codziennej, psychicznej [a niekiedy i fizycznej...], wzajemnej napierdalanki.....


Tak jakby nie mogąc [nie umiejąc?] dostać miłości i przyjaźni, czuli chociaż jakieś emocje nienawidząc się wzajemnie.

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » czw paź 26, 2017 2:01 pm

lady_Godiva pisze:

Aż westchnę.

Samoświadomość i kultura osobista to cechy jak te jednorożce :wink:


Zabrzmiało jak przystojny milioner? :D

Z kulturą osobistą nie jest aż tak źle i takowe osobniki występują. Można się tylko naciąć, bo ludzie mający osobowość narcystyczną, socjopatyczną, psychopatyczną, potrafią ująć swoim urokiem i kulturą, a jak wiadomo, to tylko gra. Dlatego też wydawało mi się podejrzane, jeśli osobnik płci męskiej robił na mnie zbyt duże wrażenie swoją czarującą osobowością i zapalała mi się lampka kontrolna.

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » czw paź 26, 2017 2:11 pm

Dylla pisze:
lady_Godiva pisze:

Aż westchnę.

Samoświadomość i kultura osobista to cechy jak te jednorożce :wink:


Zabrzmiało jak przystojny milioner? :D

Przystojny milioner z samoświadomością i kulturą osobistą? :o

Szybciutko mów, gdzie na takiego wpaść, a już lecę roztaczać nad nim swój zniewalający urok :wink:
Dylla pisze: Z kulturą osobistą nie jest aż tak źle i takowe osobniki występują. Można się tylko naciąć, bo ludzie mający osobowość narcystyczną, socjopatyczną, psychopatyczną, potrafią ująć swoim urokiem i kulturą, a jak wiadomo, to tylko gra.

A widzisz.

Znów prywatą jadę, ale ja się na taką osobowościową miszkulancyję nieoczywistego narcyzmu z lekką polewą psychopatyczną, z elegancką obwolutą rzekomej kultury i uroku osobistego, natknęłam.


Brrrrrrr.





Dylla pisze: Dlatego też wydawało mi się podejrzane, jeśli osobnik płci męskiej robił na mnie zbyt duże wrażenie swoją czarującą osobowością i zapalała mi się lampka kontrolna.

A widzisz. Ja naiwna byłam i prostolinijna aż do bólu [albo prosta :crazy: ] i jakoś nie zakumałam, że takie osobniki naprawdę istnieją i że ja mogę też mieć z kimś takim do czynienia.

Żeby moja lampka kontrolna zaczęła działać bez zarzutu, to musiałam ostro dostać po dupie.

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » czw paź 26, 2017 2:25 pm

lady_Godiva pisze:
A widzisz. Ja naiwna byłam i prostolinijna aż do bólu [albo prosta :crazy: ] i jakoś nie zakumałam, że takie osobniki naprawdę istnieją i że ja mogę też mieć z kimś takim do czynienia.

Żeby moja lampka kontrolna zaczęła działać bez zarzutu, to musiałam ostro dostać po dupie.
Byłaś ofiarą drapieżników? :D

Na mnie oni nie działali, ale było nieco gorzej z pasożytami. I ustawiłam sobie lampkę kontrolną tak, żeby zaświeciła się, gdy tylko zacznę wchodzić w tryb Matki Teresy. No wiesz, taki dobry chłopak, inteligentny, wrażliwy, ale matka była gejem, ojciec prostytutką, trochę się zagubił, a ja mu pomogę... ;)

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » czw paź 26, 2017 2:42 pm

Dylla pisze:
lady_Godiva pisze:
A widzisz. Ja naiwna byłam i prostolinijna aż do bólu [albo prosta :crazy: ] i jakoś nie zakumałam, że takie osobniki naprawdę istnieją i że ja mogę też mieć z kimś takim do czynienia.

Żeby moja lampka kontrolna zaczęła działać bez zarzutu, to musiałam ostro dostać po dupie.
Byłaś ofiarą drapieżników? :D

Na to wygląda. Choć właśnie bardziej mi się z pasożytem ów mój "nauczyciel" kojarzy.

Zresztą tu granica [nazewnictwa] jest chyba płynna i każdy nieco inaczej może ją rozumieć pewnie.....

Wiesz, ja niby nigdy nie byłam specjalnie łasa na jakiekolwiek "błyskotki" i ściemnianie oraz tanie chwyty czarusiów i ten mój drapieżco/pasożyt, to był niezły ćwik, bo jeszcze niby wyznawał ideały skromności i takie tam i bynajmniej nie epatował owym urokiem osobistym w jakiś oczywisty, otwarty sposób.To wszystko było takie.....subtelne i nieoczywiste.....Nawet teraz tak to widzę i aż tak się sobie nie dziwię, że tak długo trzeźwiałam ...........lecz fakt to niewątpliwy: w efekcie nabrałam się jak ostatnia dziunia. No ale to też pewnie głównie dlatego, że dla mnie nie istniały nigdy takie kategorie jak jakaś piętrowa manipulacja emocjonalna drugą osobą.

Dylla pisze: Na mnie oni nie działali, ale było nieco gorzej z pasożytami. I ustawiłam sobie lampkę kontrolną tak, żeby zaświeciła się, gdy tylko zacznę wchodzić w tryb Matki Teresy. No wiesz, taki dobry chłopak, inteligentny, wrażliwy, ale matka była gejem, ojciec prostytutką, trochę się zagubił, a ja mu pomogę... ;)

A widzisz, bo Ty uczuciowa dziewczyna jesteś, to się Ciebie czepiali na litość ;)

Jam tyż niby uczuciowa, ale tacy mnie się z kolei nie czepiali, bo ja prędzej byłam z tych feimn, co mną się [tj. kiedyś tak było :wink: ] można zaopiekować [tzn. sama tyż dawałam radę, no ale wiesz: umiałam wejść w tryb, przy odpowiednim rezonansie, hmmm, kobietki ;)] Więc tacy delikwenci ze mną w ogóle nie próbowali , którymi to ja miałabym się opiekować ;)

Dylla pisze: ....ale matka była gejem, ojciec prostytutką, trochę się zagubił, a ja mu pomogę... ;)

:lol:


ODPOWIEDZ