Pogoda dla bogaczy
Moderatorzy: admin, marcelus, filip
- Prometeusz
- Posty: 1848
- Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Pogoda dla bogaczy
a Ty?Dylla pisze:Normalnie. Nigdy nic nie smażyłeś na oleju do silników rakietowych?
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.
Re: Pogoda dla bogaczy
Prometeusz pisze:a Ty?Dylla pisze:Normalnie. Nigdy nic nie smażyłeś na oleju do silników rakietowych?
Nie, ale próbuję wysmażyć odpowiedź na pytanie o to, czym mogłaby być wersja demo.
Re: Pogoda dla bogaczy
Ludzie którym "wszystko się udaje" - i są zawsze w odpowiednim czasie i miejscu, są bardziej zrelaksowani, nie skupiają się na jednym zadaniu, przez to lepiej wychwytują dogodne dla siebie informacje, potrafią sami sobie zapewnić "fale szczęścia". Na to "płynięcie na fali" wpływa w dużej mierze nastawienie psychiczne i postępowanie, aktywność, życiowa otwartość.
Ludzie "pechowi" są zbyt skupieni na sobie, zalęknieni światem, nie wykorzystują większości szans jakie im stawia życie na drodze.
Coś niecoś mówi o tym chronopsychologia. Istnieje żależność między datą urodzenia a ciekawością świata bo ludzie sukcesu są go ciekawi a przez to wykorzystują nadarzające się okazje i nie chodzi tu o idiotyczne horoskopy czy ogólniej pseudonaukę - astrologię.
Oczywiście jest to bardzo ogólnikowe, dodać tutaj należałoby nawyki, opłacalność w dziedzinie w której się specjalizujemy tzn ile ludzie są gotowi zapłacić za naszą wiedzę lub umiejętności, stopień satysfakcji z pracy i kompetencje społeczne w rozumieniu potocznym które ładnie zamykają klamrą w całość.
I mamy gotowy przepis na "pogodę dla bogaczy".
Ludzie "pechowi" są zbyt skupieni na sobie, zalęknieni światem, nie wykorzystują większości szans jakie im stawia życie na drodze.
Coś niecoś mówi o tym chronopsychologia. Istnieje żależność między datą urodzenia a ciekawością świata bo ludzie sukcesu są go ciekawi a przez to wykorzystują nadarzające się okazje i nie chodzi tu o idiotyczne horoskopy czy ogólniej pseudonaukę - astrologię.
Oczywiście jest to bardzo ogólnikowe, dodać tutaj należałoby nawyki, opłacalność w dziedzinie w której się specjalizujemy tzn ile ludzie są gotowi zapłacić za naszą wiedzę lub umiejętności, stopień satysfakcji z pracy i kompetencje społeczne w rozumieniu potocznym które ładnie zamykają klamrą w całość.
I mamy gotowy przepis na "pogodę dla bogaczy".
Re: Pogoda dla bogaczy
Zgadzam się, że w tym szaleństwie jest metoda. Dla mnie skupić się na czymś jednym (jednej teorii, jednym sposobie postrzegania rzeczywistości), oznacza tyle, co widzieć różne aspekty rzeczywistości wyrwane z kontekstu, bez ogarniania całości.Widar pisze:Ludzie którym "wszystko się udaje" - i są zawsze w odpowiednim czasie i miejscu, są bardziej zrelaksowani, nie skupiają się na jednym zadaniu, przez to lepiej wychwytują dogodne dla siebie informacje, potrafią sami sobie zapewnić "fale szczęścia". Na to "płynięcie na fali" wpływa w dużej mierze nastawienie psychiczne i postępowanie, aktywność, życiowa otwartość.
Ludzie "pechowi" są zbyt skupieni na sobie, zalęknieni światem, nie wykorzystują większości szans jakie im stawia życie na drodze. (...)
Oczywiście jest to bardzo ogólnikowe, dodać tutaj należałoby nawyki, opłacalność w dziedzinie w której się specjalizujemy tzn ile ludzie są gotowi zapłacić za naszą wiedzę lub umiejętności, stopień satysfakcji z pracy i kompetencje społeczne w rozumieniu potocznym które ładnie zamykają klamrą w całość.
I mamy gotowy przepis na "pogodę dla bogaczy".
Ale zdarza mi się też, że nie muszę wyłapywać okazji, wychwytywać czegoś i przebierać nogami, bo pojawia się samo, jakby znikąd. Np. pomyślałam o czymś, że chciałbym, dobrze by było, gdyby... A kilka dni później dzwoni do mnie ktoś, z kim nie widziałam i nie słyszałam się od dawna, i pyta, czy nie byłabym zainteresowana dokładnie tym, o czym wcześniej myślałam. To samo zdarza mi się z przedmiotami, które chciałbym mieć. I wchodzę w ich posiadanie nie na zasadzie wyszukiwania okazji, opowiadania o tym innym, bo może ktoś ma, a mu nie potrzebne, więc odda lub tanio sprzeda, tylko tak, jak było z tym telewizorem.
Mój, jak dotąd ulubiony przykład takiego zdarzenia: W zeszłym roku o mniej więcej tej same porze, myślałam o tym, że chcę się napić coca-coli. Nie piję takich napojów, ale mnie naszło, i nawet miałam zamiar wyjść do sklepu, jak tylko skończę prace domowe. W trakcie ich wykonywania, usłyszałam pukanie do drzwi. Dziewczyna przebrana za śnieżynkę wręczyła mi butelkę tego napoju i powiedziała: "Wesołych Świąt życzy coca-cola".
Tego nie da się wyjaśnić nawykami, wyszukiwaniem okazji i przebieraniem nogami.
Re: Pogoda dla bogaczy
@ Dylla
Cudna historia, po prostu cudna - dzięki Oczywiście niektórzy mogą mówić o intuicji, podprogowym poziomie percepcji (usłyszałaś, że do sąsiada Śnieżynka pukała i oferowała colę i to i Tobie się zachcialo ) Ale dla mnie to jest opis takiej chwili, w której człowiek po prostu staje wbity w ziemię, a równocześnie - wie, że to jest co się dzieje jest zupełnie naturalne, że tak to właśnie działa. A cały wszechświat się zatrzymuje, uśmiecha i mówi: - o proszę bardzo, przecież złożyła Pani zamówienie - oto dostawa
Cudna historia, po prostu cudna - dzięki Oczywiście niektórzy mogą mówić o intuicji, podprogowym poziomie percepcji (usłyszałaś, że do sąsiada Śnieżynka pukała i oferowała colę i to i Tobie się zachcialo ) Ale dla mnie to jest opis takiej chwili, w której człowiek po prostu staje wbity w ziemię, a równocześnie - wie, że to jest co się dzieje jest zupełnie naturalne, że tak to właśnie działa. A cały wszechświat się zatrzymuje, uśmiecha i mówi: - o proszę bardzo, przecież złożyła Pani zamówienie - oto dostawa
Re: Pogoda dla bogaczy
@Anya, nie słyszałam, żeby sąsiadowi wręczała prezent i użyła słów "coca-cola", bo go nie było w domu. Wiem to stąd, bo go później pytałam, czy też się załapał na promocję.
Jeśli lubisz takie historie, to mam dla Ciebie drugą. Byłam "na fali", spotkało mnie kilka synchroniczności, co nakierowało moje myśli na rozważania transerfingowe. Zaczęłam się zastanawiać, czemu mi nie pasuje określenie "świat się o mnie troszczy". I wtedy usłyszałam rozmowę dwóch dziewczyn idących obok mnie. Jedna drugiej się żaliła, że ma dosyć troski matki, bo jest dorosła, a matka ciągle się o nią boi, we wszystkim doszukuje się zagrożenia.
O tak, pomyślałam, troszczyć się, to trochę jak martwić się - takie mam skojarzenie, więc dlatego to słowo mi nie pasowało. No to zamienię na "mój świat jest we mnie zakochany", żeby było uchylanie nieba, ale ze spontanem i fantazją, a nie rozsądkiem i obawą o bezpieczeństwo.
Kilka minut później zobaczyłam na niebie dwa samoloty akrobacyjne. Samo to nie było aż tak dziwne, bo mieszkam blisko zabytkowego lotniska, na którym raz w roku odbywają się pokazy lotnicze, a kilka razy w roku można zobaczyć te samoloty na niebie bez okazji. Ale tym razem piloci narysowali smugami serce. Jeden z nich wrócił i dorysował strzałę, a właściwie linię przecinającą serce, bo nie było grotu strzały. Do końca dnia przytrafiło mi się jeszcze kilka innych rzeczy, jakby coś czytało w moich myślach.
Rozumiem, że transerfing, jak wszystko inne też, to jakaś droga, praca, bycie w odpowiednim miejscu i czasie, przebieranie nogami. Zdarzenia, które opisuję, spotykają mnie tylko co jakiś czas, nie są więc moim chlebem powszednim. Ale ich dziwność, jak i seryjność przekonały mnie, że jest coś takiego, jak opisany w transerfingu zamiar zewnętrzny. I że jest jakiś sposób, żeby z tego korzystać. Stąd te moje poszukiwania "stanu" w którym to coś się uruchamia.
Jeśli lubisz takie historie, to mam dla Ciebie drugą. Byłam "na fali", spotkało mnie kilka synchroniczności, co nakierowało moje myśli na rozważania transerfingowe. Zaczęłam się zastanawiać, czemu mi nie pasuje określenie "świat się o mnie troszczy". I wtedy usłyszałam rozmowę dwóch dziewczyn idących obok mnie. Jedna drugiej się żaliła, że ma dosyć troski matki, bo jest dorosła, a matka ciągle się o nią boi, we wszystkim doszukuje się zagrożenia.
O tak, pomyślałam, troszczyć się, to trochę jak martwić się - takie mam skojarzenie, więc dlatego to słowo mi nie pasowało. No to zamienię na "mój świat jest we mnie zakochany", żeby było uchylanie nieba, ale ze spontanem i fantazją, a nie rozsądkiem i obawą o bezpieczeństwo.
Kilka minut później zobaczyłam na niebie dwa samoloty akrobacyjne. Samo to nie było aż tak dziwne, bo mieszkam blisko zabytkowego lotniska, na którym raz w roku odbywają się pokazy lotnicze, a kilka razy w roku można zobaczyć te samoloty na niebie bez okazji. Ale tym razem piloci narysowali smugami serce. Jeden z nich wrócił i dorysował strzałę, a właściwie linię przecinającą serce, bo nie było grotu strzały. Do końca dnia przytrafiło mi się jeszcze kilka innych rzeczy, jakby coś czytało w moich myślach.
Rozumiem, że transerfing, jak wszystko inne też, to jakaś droga, praca, bycie w odpowiednim miejscu i czasie, przebieranie nogami. Zdarzenia, które opisuję, spotykają mnie tylko co jakiś czas, nie są więc moim chlebem powszednim. Ale ich dziwność, jak i seryjność przekonały mnie, że jest coś takiego, jak opisany w transerfingu zamiar zewnętrzny. I że jest jakiś sposób, żeby z tego korzystać. Stąd te moje poszukiwania "stanu" w którym to coś się uruchamia.
Re: Pogoda dla bogaczy
Zeland pisze "troszcz się nie martwiąc", a Twoje historyjki są urocze, jak sceny z filmów romantycznych (czym w istocie są Można by je dołączać w sekcji "świadectwa" na końcu książek Zelanda
Re: Pogoda dla bogaczy
A techniki, które Zeland podaje służą do tego, żeby nauczyć się m.in. takiego odbierania i doświadczania rzeczywistości. Są tylko przykładem, jak to można zrobić (zanim nie stanie się to częścią nas), a nie rytuałem, który trzeba wykonywać dla samego wykonywania, bo tak jest napisane w książce. Łatwo zapomnieć, że to są tylko narzędzia, a nie jakiś oddzielne byty (Nadzorca, dusza) lub moce, które kreują rzeczywistość (slajdy, troszczące się światy).Anya pisze:Zeland pisze "troszcz się nie martwiąc"
- Prometeusz
- Posty: 1848
- Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Pogoda dla bogaczy
No to czekam na wersję demo. Może z tego powstać całkiem przyjemna koncepcja. Coś w stylu "resetu".
Czy to jest kwestia tylko pamiętania? Czy każdy to postrzega jako narzędzia - dla sterowania percepcją/stanem umysłu?Dylla pisze:Łatwo zapomnieć, że to są tylko narzędzia, a nie jakiś oddzielne byty (Nadzorca, dusza) lub moce, które kreują rzeczywistość (slajdy, troszczące się światy).
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.
Re: Pogoda dla bogaczy
W trakcie układania myśli zaczęłam rozumieć o co Ci chodzi z tymi metodami, oraz dlaczego tego nie mogłam zrozumieć.Prometeusz pisze:No to czekam na wersję demo. Może z tego powstać całkiem przyjemna koncepcja. Coś w stylu "resetu".
Gdy po raz pierwszy dowiedziałeś się o medytacji, zainteresowałeś się nią, postanowiłeś spróbować to:Prometeusz pisze:Czy to jest kwestia tylko pamiętania? Czy każdy to postrzega jako narzędzia - dla sterowania percepcją/stanem umysłu?Dylla pisze:Łatwo zapomnieć, że to są tylko narzędzia, a nie jakiś oddzielne byty (Nadzorca, dusza) lub moce, które kreują rzeczywistość (slajdy, troszczące się światy).
- zdobywałeś wiedzę, wgryzałeś się w nią, zaczynałeś jakoś tam rozumieć czym jest ta medytacja,
- miałeś do pomocy techniki (narzędzia) - są różne, nie wiem, z jakich korzystałeś.
Dzisiaj twierdzisz, że to jest kwestia tylko tego, żeby przez chwilę oddychać w kontrolowany sposób. I tak zredukowałeś narzędzia do jednego prostego. I zdajesz sobie sprawę z tego, że to wszystko, to tylko techniki/narzędzia.
Jeśli jednak ktoś podchodzi do medytacji, kontemplacji (czy co tam można jeszcze praktykować) ezoterycznie, religijnie, to będzie wierzył, że jakieś energie kosmiczne spływają, następuje połączenie z jakimś bóstwem, więc trzeba wykonywać techniki wg. receptury tego bóstwa itd. Tutaj nie ma o czym pamiętać, bo taki ktoś ma inne przekonania i nie wierzy, że to są tylko narzędzia, techniki, które z czasem mogą nie być potrzebne.
Ale jeśli ktos korzysta z tych metod, bo potrzebuje na początek trzymać się jakiegoś bardziej obrazowego, działającego na wyobraźnię i emocje sposobu (jak na początku przy medytacji i relaksacji), to pamiętanie jest przydatne. Choćby po to, żeby nie oddawać mocy technikom, a w odpowiedniej chwili działać bez nich - automatycznie.
Wyobraziłam sobie jeszcze reakcję dawnych ludzi, którzy dowiedzieli się, że istnieje coś takiego jak pismo. Może przyszli wędrowcy ze zwojami i zademonstrowali nową sztukę? Część tubylców pewnie nie uwierzyła, bo to musi być ściema. Potem, że może to jakaś niebezpieczna, diabelska sztuczka, albo dar od magów, bogów tylko dla wybranych? Pierwsi uczniowie pewnie byli mocno przejęci.
A dzisiaj czytamy bez refleksji o tym, że w ogóle czytamy. Umiejętność ta jest tak oczywista, że o tym nie myślimy.
Może to nie był najlepszy przykład, ale widzę analogię do transerfingu - takie przyswajanie czegoś, co jest zupełnie nowe i nie porównywalne (zamiar zewnętrzny) z niczym, co znaliśmy wcześniej.
Gdzieś czytałam, że mózg nie był przystosowany ewolucyjnie do takiej formy komunikacji jak pismo i podpiął to pod jakąś część odpowiedzialną za coś innego. Pismo, podobnie jak medytacja, zmienia nasze funkcjonowanie, postrzeganie/doświadczanie rzeczywistości.
- Prometeusz
- Posty: 1848
- Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Pogoda dla bogaczy
Nieźle to wszystko przedstawiłaś widzę w tym sens i w doświadczeniu swoim znalazłbym odpowiadające temu scenariusze. Choć z tego wypłynąć może też inny wniosek. Jednym pamiętanie nie potrzebne, bo i tak niewiele to zmieni, a drugim pamiętanie też nie jest potrzebne, bo ciężko i niewygodnie bym im było myśleć inaczej, jest to dla nich tak jakby oczywiste.Dylla pisze:W trakcie układania myśli zaczęłam rozumieć o co Ci chodzi z tymi metodami, oraz dlaczego tego nie mogłam zrozumieć.Prometeusz pisze:No to czekam na wersję demo. Może z tego powstać całkiem przyjemna koncepcja. Coś w stylu "resetu".
Gdy po raz pierwszy dowiedziałeś się o medytacji, zainteresowałeś się nią, postanowiłeś spróbować to:Prometeusz pisze:Czy to jest kwestia tylko pamiętania? Czy każdy to postrzega jako narzędzia - dla sterowania percepcją/stanem umysłu?Dylla pisze:Łatwo zapomnieć, że to są tylko narzędzia, a nie jakiś oddzielne byty (Nadzorca, dusza) lub moce, które kreują rzeczywistość (slajdy, troszczące się światy).
- zdobywałeś wiedzę, wgryzałeś się w nią, zaczynałeś jakoś tam rozumieć czym jest ta medytacja,
- miałeś do pomocy techniki (narzędzia) - są różne, nie wiem, z jakich korzystałeś.
Dzisiaj twierdzisz, że to jest kwestia tylko tego, żeby przez chwilę oddychać w kontrolowany sposób. I tak zredukowałeś narzędzia do jednego prostego. I zdajesz sobie sprawę z tego, że to wszystko, to tylko techniki/narzędzia.
Jeśli jednak ktoś podchodzi do medytacji, kontemplacji (czy co tam można jeszcze praktykować) ezoterycznie, religijnie, to będzie wierzył, że jakieś energie kosmiczne spływają, następuje połączenie z jakimś bóstwem, więc trzeba wykonywać techniki wg. receptury tego bóstwa itd. Tutaj nie ma o czym pamiętać, bo taki ktoś ma inne przekonania i nie wierzy, że to są tylko narzędzia, techniki, które z czasem mogą nie być potrzebne.
Ale jeśli ktos korzysta z tych metod, bo potrzebuje na początek trzymać się jakiegoś bardziej obrazowego, działającego na wyobraźnię i emocje sposobu (jak na początku przy medytacji i relaksacji), to pamiętanie jest przydatne. Choćby po to, żeby nie oddawać mocy technikom, a w odpowiedniej chwili działać bez nich - automatycznie.
Wyobraziłam sobie jeszcze reakcję dawnych ludzi, którzy dowiedzieli się, że istnieje coś takiego jak pismo. Może przyszli wędrowcy ze zwojami i zademonstrowali nową sztukę? Część tubylców pewnie nie uwierzyła, bo to musi być ściema. Potem, że może to jakaś niebezpieczna, diabelska sztuczka, albo dar od magów, bogów tylko dla wybranych? Pierwsi uczniowie pewnie byli mocno przejęci.
A dzisiaj czytamy bez refleksji o tym, że w ogóle czytamy. Umiejętność ta jest tak oczywista, że o tym nie myślimy.
Może to nie był najlepszy przykład, ale widzę analogię do transerfingu - takie przyswajanie czegoś, co jest zupełnie nowe i nie porównywalne (zamiar zewnętrzny) z niczym, co znaliśmy wcześniej.
Gdzieś czytałam, że mózg nie był przystosowany ewolucyjnie do takiej formy komunikacji jak pismo i podpiął to pod jakąś część odpowiedzialną za coś innego. Pismo, podobnie jak medytacja, zmienia nasze funkcjonowanie, postrzeganie/doświadczanie rzeczywistości.
Tak, rzeczywiście tak można to odebrać.Maco pisze:To już wygląda jak Secret - wystarczy pomyśleć...
Dylematy są zrozumiałe. Lecz podobnie tylko w bardziej kompaktowej formie jest właśnie ze świadomym snem. Najpierw człowiek się o tym naczyta, a potem ma jakieś oczekiwania i po technikach LD i po samym LD. Praktyka weryfikuje co i jak. Bez praktyki i bez doświadczenia się tego nie ogarnie. Tzn. jest coś takiego jak wstępne zrozumienie, to będzie i tak co innego niż przepracowanie tego w doświadczeniu, lub praktyczne połączenie idei z doświadczeniem.Maco pisze:To jest jeden z moich dylematów:
- jak bardzo "przebieranie nogami" jest potrzebne lub nie... w/g Dylli nie jest.
pozostałe dylematy:
- mam obawy i myśli o problemach ale na 100% niewiele się z nich spełnia...
- slajdy z oczekiwanymi rozwiązaniami też się nie realizują tak jak projektuję.
Tak. Ta wersja ma dokładnie oznaczenie TR 2.0 made by Maco. Każdy ma własną indywidualną wersje.Maco pisze:Całość skłania do refleksji, że może jest coś jak TR+ czyli jakaś wersja 2 TR z bardziej doprecyzowanymi zasadami ?
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.
Re: Pogoda dla bogaczy
@Maco, ja bym nie mnożyła wersji transerfingu, tylko pozostała przy jednym, który może okazać się mniej lub bardziej skuteczny.Maco pisze:To już wygląda jak Secret - wystarczy pomyśleć...
(...)Całość skłania do refleksji, że może jest coś jak TR+ czyli jakaś wersja 2 TR z bardziej doprecyzowanymi zasadami ?
Przebieranie nogami jest na tyle potrzebne, na ile jest komuś... potrzebne. Sekretowcy, transeserferzy, oraz inni zarządzający rzeczywistością na początku zachłystują się nową ideą. A potem, o ile nie zarzucą tematu, to mają skłonność do lekceważenia przebierania nogami, bo przecież po co się wysilać, skoro dowiedzieli się o cudownej metodzie. Fantazjują o kreacjach, lepszej przyszłości, która nadejdzie, ale jakoś nie chcą zauważyć, że mijają miesiące, lata, a oni dalej czekają na cud. I w drobnych, codziennych zdarzeniach, oraz synchronicznościach, doszukuja się skuteczności swojej mocy, mniej dbają o finanse, rozwój zawodowy, relacje z ludźmi - bo oni tacy nieoświeceni, żyją w matrixie, nie rozumieją "sekretu". Nie twierdzę, że wszyscy tak robią, ale wg. mnie w tę pułapkę często wpadają adepci sztuk "magicznych".
Pierwszy raz spotkałam sie z kimś, kto sprawdził na sobie, że ogranicza nas tylko zamiar, tutaj na forum tr. Nasz nieobecny już kolega twierdził, że robi rzeczy, które nie tylko nie śniły sie filozofom, ale nawet fizjologom. Nie miałam powodu, żeby mu wierzyć, ale też, żeby mu nie wierzyć. Przyjęłam do wiadomości, że i to być może jest mozliwe, a potem żyłam, jak dawniej w świecie w którym przebieranie nogami jest koniecznie. Aż do momentu, w którym mnie też zaczęły czasem spotykać rzeczy wyglądające na zamiarowo-zewnętrzne. I teraz, jak już czytałeś, podchodzę do tematu zamiaru zewnętrznego, jak do czegoś bardziej wiarygodnego.
Przy czymś nowym poszukujemy też reprezentacji zjawiska, czegoś starego, co jest spośród wszystkich innych najbardziej podobne do nowego. A jeśli nowego nie ma do czego porównać, to co na początku zrozumiemy?Maco pisze:To mi się podoba i gdzieś intuicyjnie czuję, że tak właśnie jest - otaczamy nieufnością coś co za jakiś czas będzie tak powszednie jak dzisiaj czytanie pisma...
Prometeusz napisał dziewczynie ze złamanym serduszkiem o historyjkach, które tworzy naszego ego, bo ich potrzebuje do życia. Musi być ciekawie, epicko, emocjonalnie, bo to ma być WAŻNE.
Gdy przy kimś spotykała mnie synchroniczność po raz drugi, albo trzeci, to mówiłam "o, przy tobie spotykają mnie dziwne rzeczy". Moim celem było tylko to, żeby odwróć uwagę od siebie i nie kojarzyć się z synchronicznościami. Ale zauważyłam przy okazji, że ludzie, chociaż się krygują, rzucą żartem, to są mile podłechtani. Możliwość sprawczości spodobała się osobie, która jest religijno-przesądna, jak i komuś, kto jest racjonalny i nie wierzy w takie rzeczy.
Nie ma co się nakręcać na cuda, bo to tworzy ważność. A otoczka, która powstaje w naszej głowie jest jak te historyjki zakochanych.
Może wypłynąć inny wniosek, nawet wcześniej pisałam, że każdemu w transerfingu może służyć inna metoda, inne narzędzie. A że teraz myślę o tych różnych teoriach i praktykach bardziej intensywnie, a jak wiesz myślenie mnie męczy, to mi wychodzi misz-masz koncepcyjny - to, co wcześniej sobie poukładałam mieszam z myślami bieżącymi i namolnymi.Prometeusz pisze: Nieźle to wszystko przedstawiłaś widzę w tym sens i w doświadczeniu swoim znalazłbym odpowiadające temu scenariusze. Choć z tego wypłynąć może też inny wniosek. Jednym pamiętanie nie potrzebne, bo i tak niewiele to zmieni, a drugim pamiętanie też nie jest potrzebne, bo ciężko i niewygodnie bym im było myśleć inaczej, jest to dla nich tak jakby oczywiste.
Re: Pogoda dla bogaczy
@ Dylla, naukowcy próbują uporządkować ten "misz-masz" (to przecież podstawowy cel nauki - wyjaśnić jak coś działa, potem jasno to opisać [zwykle w języku danej dyscypliny, stąd "jasne" jest to zwykle tylko dla specjalistów zajmujących się tematem], wreszcie móc PRZEWIDYWAĆ, prognozować dalszy bieg wydarzeń (zmianę pogody, rozwój choroby, zachowania rynków finansowych, itd.itp.). Spróbuj zerknąć na tzw. ukryte teorie osobowości (dział: psychologia społeczna - oto fragment z Wiki :Ukryta teoria osobowości to właściwe dla danej osoby wyobrażenie o związkach między cechami przewijające się w tworzeniu obrazów o innych ludziach. Teorię, bo związki między cechami przypominają teorię naukową, na podstawie jednych cech można przewidzieć inne. Osobowości, bo dotyczą naszej osobistej teorii [korekta Anya]. Ukryte, bo stosujący tę teorię ludzie nie zdają sobie sprawy, że to robią, że oceniają. Teorie te można zbadać i ujawnić/ ukazać osobie badanej."... Następnie napisano, że są tu co najmniej 2 warstwy, np. kulturowa (wierzenia, religie, itd.) oraz indywidualna (własne doświadczenia).
Mnie zawsze fascynuje jednak to, jak wielce "prawdziwe" dla różnych osobników (włączając mnie samą oczywiście) są ich ukryte podstawowe teorie dotyczące świata, siebie, innych ludzi. Na przykład dość dobrze zbadano "optymizm" i "pesymizm". Pomijając czym się różnią, warto przyjrzeć się ludziom stosującym te podejścia. I co? I optymiści zwykle mają rację, bo wychodzi na ich, a pesymiści? A pesymistom jeszcze bardziej wychodzi he he Lubię to obserwować i dobrze wiem, że o wartościach czy światopoglądach trudno jest dyskutować, a niemal niemożliwym jest przekonwertować kogoś na przeciwny sposób myślenia (ateistę żeby uwierzył w Boga, racjonalistę, żeby oddał się odczuciom i emocjom bardziej niż rozumowi, wegetarianom, żeby zjedli mięso, mięsożercom, że nie umrą bez mięsa, pesymiście żeby był dobrej myśli, a optymiście, żeby zszedł na ziemię i przyjrzał się realnym zagrożeniom). Cóż, przestrzeń wariantów jest różnobarwna i przebogata, być może nawet nieskończona
Mnie zawsze fascynuje jednak to, jak wielce "prawdziwe" dla różnych osobników (włączając mnie samą oczywiście) są ich ukryte podstawowe teorie dotyczące świata, siebie, innych ludzi. Na przykład dość dobrze zbadano "optymizm" i "pesymizm". Pomijając czym się różnią, warto przyjrzeć się ludziom stosującym te podejścia. I co? I optymiści zwykle mają rację, bo wychodzi na ich, a pesymiści? A pesymistom jeszcze bardziej wychodzi he he Lubię to obserwować i dobrze wiem, że o wartościach czy światopoglądach trudno jest dyskutować, a niemal niemożliwym jest przekonwertować kogoś na przeciwny sposób myślenia (ateistę żeby uwierzył w Boga, racjonalistę, żeby oddał się odczuciom i emocjom bardziej niż rozumowi, wegetarianom, żeby zjedli mięso, mięsożercom, że nie umrą bez mięsa, pesymiście żeby był dobrej myśli, a optymiście, żeby zszedł na ziemię i przyjrzał się realnym zagrożeniom). Cóż, przestrzeń wariantów jest różnobarwna i przebogata, być może nawet nieskończona
- Prometeusz
- Posty: 1848
- Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Pogoda dla bogaczy
Te ukryte podstawowe teorie często swoje podstawy mają nie w nabytych, czy przypadkowo ukształtowanych ideach, a samej biologi. Czyli ktoś może być z góry predysponowany do posiadania określonych poglądów. W ogóle jest dużo zaskakujących odkryć na tym obszarze wiedzy.Anya pisze:Mnie zawsze fascynuje jednak to, jak wielce "prawdziwe" dla różnych osobników (włączając mnie samą oczywiście) są ich ukryte podstawowe teorie dotyczące świata, siebie, innych ludzi.
Cechą tych ukrytych teorii jest jednak to, że można je wyciągnąć na światło dzienne i zastanowić się jak one właściwie na nas wpływają.
W zasadzie to już jest możliwe i czasem realizowane, choć sposoby te nie maja jeszcze wymiaru precyzyjnego i praktycznego (a przynajmniej łatwego).Anya pisze:niemal niemożliwym jest przekonwertować kogoś na przeciwny sposób myślenia (ateistę żeby uwierzył w Boga, racjonalistę, żeby oddał się odczuciom i emocjom bardziej niż rozumowi, wegetarianom, żeby zjedli mięso, mięsożercom, że nie umrą bez mięsa, pesymiście żeby był dobrej myśli, a optymiście, żeby zszedł na ziemię i przyjrzał się realnym zagrożeniom).
Fajne są też przypadki, kiedy ludzie po lobotomii mają tak, że jedna ich strona np. wierzy w boga, a druga nie.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.
Re: Pogoda dla bogaczy
@Anya, jaki temat. Lemowski.
https://www.youtube.com/watch?v=cPLKooiicXA
Odkrycia może i są zaskakujące, ale ludzie mniej, jakby jacyś byli, i już. Niech nawet będzie, że mam tę teorię o gonieniu własnego ogona, ale jak się próbujemy zmieniać, to bardziej wyglądamy, jakbyśmy założyli cudzą maskę i wychodzi tak:Prometeusz pisze:Te ukryte podstawowe teorie często swoje podstawy mają nie w nabytych, czy przypadkowo ukształtowanych ideach, a samej biologi. Czyli ktoś może być z góry predysponowany do posiadania określonych poglądów. W ogóle jest dużo zaskakujących odkryć na tym obszarze wiedzy.
https://www.youtube.com/watch?v=cPLKooiicXA
- Prometeusz
- Posty: 1848
- Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Pogoda dla bogaczy
Mówi się, że jedyne co w życiu pewne to śmierć i podatki. Lecz niektóre filozofie dostrzegły jeszcze jedną niezmienność. Niezmiennym jest to, że wszystko się zmienia. my też się zmieniamy, tylko te zmiany - prawdziwe, a nie udawane na potrzebę chwili zachodzą niezauważalnie. Czy Ty Dyllo jesteś tą samą osobą co byłaś w wieku przedszkolnym? W zasadzie to jest tak, że większość z nas wkłada dużo energii każdego dnia by pozostać takimi samymi. A im silniejszy obraz mamy tym zacieklej go bronimy.Dylla pisze:Odkrycia może i są zaskakujące, ale ludzie mniej, jakby jacyś byli, i już. Niech nawet będzie, że mam tę teorię o gonieniu własnego ogona, ale jak się próbujemy zmieniać, to bardziej wyglądamy, jakbyśmy założyli cudzą maskę i wychodzi tak: https://www.youtube.com/watch?v=cPLKooiicXAPrometeusz pisze:Te ukryte podstawowe teorie często swoje podstawy mają nie w nabytych, czy przypadkowo ukształtowanych ideach, a samej biologi. Czyli ktoś może być z góry predysponowany do posiadania określonych poglądów. W ogóle jest dużo zaskakujących odkryć na tym obszarze wiedzy.
Są pewne wzorce i schematy, ale nawet w ich obrębie jest mnóstwo możliwości.
Ostatnio ruszyła mnie historia zaczerpnięta z książki "człowiek w poszukiwaniu sensu" V. Frankla gdzie autor wspomina jednego człowieka, który był urzędnikiem w faszystowskiej maszynie, gdzie wyszukiwał ludzi mających jechać do obozów zagłady na śmierć. Był w tym bardzo skrupulatny, pedantyczny, nie zamierzał nikogo przeoczyć. Wydawałoby się człowiek niemoralny, chłodny do szpiku kości. Wiele lat po wojnie autor spotkał człowieka, który razem z tym urzędnikiem był zesłany na Sybir czy do jakiś innych kołchozów, a tam z kolei jak o nim opowiadał (o tym urzędniku) okazał się świetnym, empatycznych, niezastąpionym towarzyszem niedoli, który pomógł temu człowiekowi przetrwać najgorsze, nieludzkie chwile. Czyli wyłaniają się dwa skrajnie różne obrazy jednego człowieka.
Chociaż nie twierdzę, że w każdym odkryjemy drugą stronę to są to fakty jak wiele może ulec zmianie w życiu jednego człowieka.
Faktem jest jednak też to, że uczenie się nowych wyrazów, sposobu wyrażania się, zapamiętywanie pewnych mądrości samo w sobie rozwojem nie możemy nazwać. A nawet jak nauczymy się czegoś praktycznego, to to jeszcze ciężko nazwać rozwojem. Rozwój jest wtedy kiedy na lepsze zmienia się w nas coś fundamentalnego, otwiera się nam nowy sposób rozumowania, rzeczy wcześniej niedostępne stają się naszą powszedniością, co składa się na jakościową zmianę.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.
Re: Pogoda dla bogaczy
Przecież wiesz, dlaczego wątpię - bo widzę, że ludzie się nie zmieniają. Albo nie trafiam na takie przypadki, albo nie potrafię dostrzec zmiany, poza takimi drobiazgami jak to, że ktoś zdobył trochę obycia, słownictwa, albo zamiast krzyczeć na ludzi, staje się ironiczny i uszczypliwy.
Człowiek, który chce na kimś zrobić wrażenie, może przez jakiś czas być kimś innym. Oznacza to, że nie tylko potrafi skutecznie wejść w inną role, ale też wie, jaki by chciał być. Jednak na dłuższą metę to nie działa. W sytuacji nietypowej, stresującej, lub pod wpływem zmęczenia udawaniem, zaczyna być dawnym sobą.
I tu się zastanawiam, jak to jest pod kątem transerfingu, bo jednym z założeń jest to, że mamy inaczej reagować praktycznie na wszystko - ta zmiana myśli, emocji, przekonań.
Zmieniłam się, ale niewiele. Na podstawie anegdodek i innych wspomnień rodzinnych stwierdzam, że moja osobowość była już "przesądzona", a potem się tylko rozwijała do postaci dojrzalszej.Prometeusz pisze: Czy Ty Dyllo jesteś tą samą osobą co byłaś w wieku przedszkolnym?
Miałam okazję poznać kilka małżeństw Polek z muzułmaninem. Związki te były partnerskie, a każdy z tych panów sprawiał wrażenie, że jest feministkiem. Słyszałam jednak historie o Arabach, którzy po udaniu się na wakacje z żoną do swojego kraju, nagle stawali się tradycyjni i muzułmańscy, jakby coś ich odmieniło z dnia na dzień. To podobno działa tak, jak w eksperymentach z psychologii społecznej.Prometeusz pisze:Ostatnio ruszyła mnie historia zaczerpnięta z książki "człowiek w poszukiwaniu sensu" V. Frankla gdzie autor wspomina jednego człowieka, który był urzędnikiem w faszystowskiej maszynie, gdzie wyszukiwał ludzi mających jechać do obozów zagłady na śmierć. Był w tym bardzo skrupulatny, pedantyczny, nie zamierzał nikogo przeoczyć. Wydawałoby się człowiek niemoralny, chłodny do szpiku kości. Wiele lat po wojnie autor spotkał człowieka, który razem z tym urzędnikiem był zesłany na Sybir czy do jakiś innych kołchozów, a tam z kolei jak o nim opowiadał (o tym urzędniku) okazał się świetnym, empatycznych, niezastąpionym towarzyszem niedoli, który pomógł temu człowiekowi przetrwać najgorsze, nieludzkie chwile. Czyli wyłaniają się dwa skrajnie różne obrazy jednego człowieka.
Ale jak to zrobić? Zeznawaj szybciutko.Prometeusz pisze: Rozwój jest wtedy kiedy na lepsze zmienia się w nas coś fundamentalnego, otwiera się nam nowy sposób rozumowania, rzeczy wcześniej niedostępne stają się naszą powszedniością, co składa się na jakościową zmianę.
Człowiek, który chce na kimś zrobić wrażenie, może przez jakiś czas być kimś innym. Oznacza to, że nie tylko potrafi skutecznie wejść w inną role, ale też wie, jaki by chciał być. Jednak na dłuższą metę to nie działa. W sytuacji nietypowej, stresującej, lub pod wpływem zmęczenia udawaniem, zaczyna być dawnym sobą.
I tu się zastanawiam, jak to jest pod kątem transerfingu, bo jednym z założeń jest to, że mamy inaczej reagować praktycznie na wszystko - ta zmiana myśli, emocji, przekonań.
Re: Pogoda dla bogaczy
@Dyllo droga, Zeland pisze (t.III., str. 99): "Jeśli pamiętasz, stanowczo zalecałem nie myśleć o środkach osiągnięcia celu..."
Re: Pogoda dla bogaczy
c.d.
Czytam sobie znowu Zelanda, to podzielę się, bo mi się "napatoczyło" coś, co chyba silnie nawiązuje do ostatnich rozważań w tym wątku - otóż (t.III, str. 171):
"Umysł ne jest zdolny do opracowania algorytmu sukcesu. Czasem Czytelnicy pytają mnie, jak powinni postępować w jakimś konkretnym wypadku. A skąd miałbym wiedzieć? Nie wierz nikomu, kto będzie twierdzić, że zna receptę sukcesu na każdą okazję. Nikomu nie jest dane tego wiedzieć.
W takim razie kto wie i gdzie znaleźć odpowiedź? Twój świat, który jest Twoim zwierciadłem, wie! [.......] Oto na czym polega cały paradoks: człowiek nie musi dokładnie wiedzieć, w jaki sposób należy odnosić sukces. A ściślej rzecz ujmując, nawet lepiej wcale nie wiedzieć. A Ty co, myślałeś, że Transerfing da Ci kolejną receptę na sukces? Umysł nie jest w stanie wynaleźć takiej recepty. Cały urok Transerfingu polega na tym, że ona sama się znajdzie!"
Dodam, że znajdzie się jak ta Coca-cola pod drzwiami Dylli
Czytam sobie znowu Zelanda, to podzielę się, bo mi się "napatoczyło" coś, co chyba silnie nawiązuje do ostatnich rozważań w tym wątku - otóż (t.III, str. 171):
"Umysł ne jest zdolny do opracowania algorytmu sukcesu. Czasem Czytelnicy pytają mnie, jak powinni postępować w jakimś konkretnym wypadku. A skąd miałbym wiedzieć? Nie wierz nikomu, kto będzie twierdzić, że zna receptę sukcesu na każdą okazję. Nikomu nie jest dane tego wiedzieć.
W takim razie kto wie i gdzie znaleźć odpowiedź? Twój świat, który jest Twoim zwierciadłem, wie! [.......] Oto na czym polega cały paradoks: człowiek nie musi dokładnie wiedzieć, w jaki sposób należy odnosić sukces. A ściślej rzecz ujmując, nawet lepiej wcale nie wiedzieć. A Ty co, myślałeś, że Transerfing da Ci kolejną receptę na sukces? Umysł nie jest w stanie wynaleźć takiej recepty. Cały urok Transerfingu polega na tym, że ona sama się znajdzie!"
Dodam, że znajdzie się jak ta Coca-cola pod drzwiami Dylli
- Prometeusz
- Posty: 1848
- Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am