Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Zespół redakcyjny Transerfingu chętnie udzieli informacji na pytania dotyczące zagadnień związanych z Transerfingiem

Moderatorzy: admin, filip

Awatar użytkownika
Skyelar
Posty: 58
Rejestracja: śr kwie 01, 2015 6:12 pm
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Skyelar » wt sie 18, 2015 4:17 pm

Shantelle pisze:Gdybym wtedy wiedziała, że istnieje coś takiego jak TR, pewnie bez najmniejszych wątpliwości stwierdziłabym, że zmierzam do swojego celu, wchodzę przez swoje drzwi i czeka mnie wspaniała przyszłość...Niestety stało się zupełnie inaczej...
Sprzyjające i niesprzyjające okoliczności to ściema. Godzimy się na opcję A, dostajemy okoliczności sprzyjające opcji A. Niekoniecznie dobrą dla nas. Potem przestajemy się godzić na opcję A, PUFF, okoliczności się zmieniają. O matko, ile razy tak było. Referat mogłabym tu napisać. No i nie wszystkie okoliczności my sobie tworzymy. Gdy przyśniemy to wystarczy, że będziemy w okolicy i już stajemy się sprzyjającą okolicznością dla czyjegoś celu. Który wcale nie musi być zgodny z naszym. True story again. To tylko synchroniczność, pokazuje na ile jesteśmy zgrani z obecnym wariantem, ale nie niesie ze sobą żadnego głębszego znaczenia. Można tym bardzo, bardzo, bardzo łatwo manipulować.
Prometeusz pisze: Nie chcę nic mówić, ale początek tego schematu już gdzieś widziałem w tym temacie :D

Chciałbym tu połączyć dwa styki. Przed ślubem było idealnie - po ślubie lipa. Nie boisz się Shanelle, że Twoje obecne uczucia też nie zmienią się kiedy z romansu przejdziesz w regularny związek? Ludzie się nie zmieniają ot tak, to raczej ich ekspresja się zmienia w miarę zmiany układu. Twój obecny partner też może okazać się inny, kiedy zmieni się Wasza sytuacja.
Nie wiem czemu, ale ja wyobrażam sobie tego faceta raczej jako jednostkę totalnie bierną. Typ, za który trzeba podejmować decyzje, który potrzebuje przy sobie kobiety, która na niego huknie, będzie go rozstawiać po kątach i tak dalej. Niby chce czegoś innego, ale zrobi wszystko, żeby nie podejmować konkretnych, stanowczych decyzji. Ryzyko, że ktoś taki okaże się zaborczy jest praktycznie zerowe. Pytanie brzmi natomiast, czy ktoś taki będzie potrafił się odnaleźć w związku o innym klimacie. I jakim będzie partnerem.
90%.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Prometeusz » wt sie 18, 2015 7:06 pm

Nie chcę przysparzać Shanelle wątpliwości. Tak tylko podsycam rozmowę. :wink: Ja przyjmuję stanowisko ewolucjonistyczne, z pewnymi szczególnymi choć rzadkimi odstępstwami 8-) Po prostu obie płcie mają swoje tendencję. Lecz to co często je łączy to chęć by zjeść ciastko i mieć ciastko. Albo by partner/ka był/a jednocześnie A i B. Ostatnio wyczytałem taką perełkę z relacji z wykładów pewnego profesora. Jak się okazuje od zwierząt prawie niczym się nie różnimy, pod względem biologi i zachowań, wszystkie rzeczy, które nas zachwycają lub wydają się typowo ludzkie można znaleźć w świecie przyrody w różnych kombinacjach. Jednak jest pewna mała rzecz, jedna z kilku, która czyni nasz gatunek najspecjalniejszym z całego świata zwierząt:

The ability to deal with contradictions. “The less it is possible that something can be, the more it must be.”

:wink:

W każdym razie życzę Wam Shanelle i Kasico wszystkiego najlepszego w dalszej podróży. :giverose:
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

kasica
Posty: 91
Rejestracja: pt sie 30, 2013 7:37 pm
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: kasica » śr sie 19, 2015 12:09 pm

.
Ostatnio zmieniony pt gru 02, 2016 3:01 pm przez kasica, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Prometeusz » śr sie 19, 2015 3:24 pm

W koncu ogarnelam też temat uczuc i jak robić ,żeby tu wszytsko szło po mojemu :)
To spoko :) To może podzielisz się z nami jak tego dokonałaś? Mówiłaś o tym, że miałaś wcześniej z tym małe problemy. Jestem ciekaw jakie myśli i jakie działania ostatecznie okazały się rozwiązaniem kwestii uczuciowych. Rozumiem, że ma to związek z narzeczonym, ale wydaje się, że nie tylko.
Pozdrawiam Wszystkich i znikam na długieee wakacje :)
Dzięki, szerokiej drogi! :kiss:
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Awatar użytkownika
Skyelar
Posty: 58
Rejestracja: śr kwie 01, 2015 6:12 pm
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Skyelar » śr sie 19, 2015 4:21 pm

Naprawdę ludzie mają aż taki problem ze znalezieniem sobie kogoś? :oops:
90%.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Prometeusz » śr sie 19, 2015 4:30 pm

Nie wiem. Nie interesują mnie dzikie podboje. :P Przynajmniej na razie. :D

Społecznie się utarło, że to kobiety wybierają, po za tym mają szereg sposobów by się wkraść w łaski mężczyzny. :gamer:

Nie to, żeby mężczyzn to jakoś ograniczało, lecz mają trochę pod górkę i przy obecnych warunkach, nie kalkuluje im się wchodzenie w związki. Dla mężczyzny to więcej minusów. Poczytaj sobie o filozofii MGTOW. ;)
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Awatar użytkownika
Skyelar
Posty: 58
Rejestracja: śr kwie 01, 2015 6:12 pm
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Skyelar » śr sie 19, 2015 5:13 pm

Prometeusz pisze:Nie wiem. Nie interesują mnie dzikie podboje. :P Przynajmniej na razie. :D
A kto mówi o dzikich podbojach? xD
Prometeusz pisze:Nie to, żeby mężczyzn to jakoś ograniczało, lecz mają trochę pod górkę i przy obecnych warunkach, nie kalkuluje im się wchodzenie w związki. Dla mężczyzny to więcej minusów.
GDZIE ONI SIĘ CHOWAJĄ? :lol: to by rozwiązało mój odwieczny problem zakochujących się we mnie kumpli.
Czyli jak zwykle wychodzi na to, że każdy ma swój świat, w którym panują inne reguły :)
90%.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Prometeusz » śr sie 19, 2015 5:44 pm

Skyelar pisze:GDZIE ONI SIĘ CHOWAJĄ? :lol: to by rozwiązało mój odwieczny problem zakochujących się we mnie kumpli.
Nie powiem, tajna lokalizacja :shutup: :D
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Awatar użytkownika
Skyelar
Posty: 58
Rejestracja: śr kwie 01, 2015 6:12 pm
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Skyelar » śr sie 19, 2015 7:56 pm

Taka sytuacja z mojego podwórka, która całkiem nieźle wpisuje się w temat.
Kiedyś byłam z takim facetem... Nazwijmy go antysystemowcem xD Ślubu nie chciał, dzieci - nigdy w życiu. Większość kobiet pukała się w czoło, dziewczyno, co Ty robisz z takim człowiekiem. No cóż, za szczęśliwy związek to ogólnie nie był, ale to jedno mi akurat pasowało. Kwestia ślubu jest mi zupełnie obojętna, a dzieci nienawidzę. W tych kwestiach poglądowych byliśmy perfekcyjnie zgodni... przez 1,5 roku. Bo potem, kiedy dosłownie wszystkie moje koleżanki przynudzały, że ich faceci w ogóle nie myślą o ich wspólnej przyszłości, mieszkaniu, założeniu rodziny i szukały bardziej "dojrzałych i odpowiedzialnych" partnerów, mój anarchista, z którym żadna z nich by się nie związała, zmienił się w jakiegoś miśka i zaczął bredzić o... wspólnym mieszkaniu, ślubie i dzieciach :-( Więc jak widać ludzie są w stanie się zmienić nie do poznania... kiedy się na nich nie naciska :razz:
90%.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Prometeusz » śr sie 19, 2015 9:47 pm

Taka sytuacja. B-)
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Prometeusz » ndz sie 23, 2015 11:30 am

Wnieśmy trochę światła do tematu:
https://youtu.be/uf7g7oriuXM

:giveheart:
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Shantelle
Posty: 28
Rejestracja: sob cze 27, 2015 4:57 pm
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Shantelle » pn sie 24, 2015 6:58 pm

Skyelar pisze:Taka sytuacja z mojego podwórka, która całkiem nieźle wpisuje się w temat.
Kiedyś byłam z takim facetem... Nazwijmy go antysystemowcem xD Ślubu nie chciał, dzieci - nigdy w życiu. Większość kobiet pukała się w czoło, dziewczyno, co Ty robisz z takim człowiekiem. No cóż, za szczęśliwy związek to ogólnie nie był, ale to jedno mi akurat pasowało. Kwestia ślubu jest mi zupełnie obojętna, a dzieci nienawidzę. W tych kwestiach poglądowych byliśmy perfekcyjnie zgodni... przez 1,5 roku. Bo potem, kiedy dosłownie wszystkie moje koleżanki przynudzały, że ich faceci w ogóle nie myślą o ich wspólnej przyszłości, mieszkaniu, założeniu rodziny i szukały bardziej "dojrzałych i odpowiedzialnych" partnerów, mój anarchista, z którym żadna z nich by się nie związała, zmienił się w jakiegoś miśka i zaczął bredzić o... wspólnym mieszkaniu, ślubie i dzieciach :-( Więc jak widać ludzie są w stanie się zmienić nie do poznania... kiedy się na nich nie naciska :razz:
Taktyka, którą już niejednokrotnie próbowałam wdrożyć...Jak zrobić, żeby mi nie zależało, skoro mi zależy??? :???: Wiem, że nacisk wiele psuje, ale jak człowiek ma już dość czekania, to w końcu puszczają hamulce... :wink:
Prometeusz pisze:Wnieśmy trochę światła do tematu:
https://youtu.be/uf7g7oriuXM

:giveheart:
Prometeusz, dzięki :) Podobało mi się...Wiedziałam co nieco na temat "chemii miłości", ale tutaj zostało to przedstawione bardzo obrazowo. W przeszłości nieraz już stwierdzałam, że miłość to narkotyk i że każdy trans kiedyś się kończy, ale tym razem nawet po 4 latach mi nie przeszło... :wink: I nie mówię tu tylko o platonicznych odczuciach przywiązania, oddania itd. Nie sposób pominąć aspektu seksu, który teoretycznie, według wszelkich założeń i statystyk, po tylu latach z jednym partnerem powinien być przyziemny i przewidywalny. Tak to właśnie było...Kiedyś...Dawno...A tu zaskoczenie, bo teraz jest prawdziwy szał! Taka zagadka...To się nieźle uzewnętrzniłam :D Chciałabym zajrzeć teraz do mojego mózgu i sprawdzić, co się tam dzieje! Jakie cuda tam wyczynia ten mój facet... :D Oczywiście wolałabym uniknąć losu chomików, o których była mowa na wykładzie :lol:
Skyelar pisze:Naprawdę ludzie mają aż taki problem ze znalezieniem sobie kogoś? :oops:
Tak, mają problem ze znalezieniem sobie kogoś dopasowanego do swojego charakteru. Nie ze znalezieniem kogokolwiek, ale kogoś, kto poruszy te wszystkie emocjonalne struny i po okresie wstępnego szaleństwa, relacja przekształci się w coś wyjątkowego, jeszcze lepszego...Nie godzę się z teorią, że każdy związek kończy się tak samo i przychodzi szara rzeczywistość. Chcę kogoś, z kim zwyciężę tę szarość i powrót do wspólnego domu zawsze będzie mnie cieszył, niezależnie od tego, ile minie lat...W moim obecnym związku widzę ogromne szanse na taki scenariusz. Zbyt idealistyczne? Możliwe. Ale mimo wszystko wierzę, że ma szansę się spełnić :)

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Prometeusz » pn sie 24, 2015 7:57 pm

To trzeba się cieszyć póki konar jeszcze płonie. :D
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Awatar użytkownika
Skyelar
Posty: 58
Rejestracja: śr kwie 01, 2015 6:12 pm
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Skyelar » wt sie 25, 2015 3:07 pm

Shantelle pisze:Taktyka, którą już niejednokrotnie próbowałam wdrożyć...Jak zrobić, żeby mi nie zależało, skoro mi zależy??? :???: Wiem, że nacisk wiele psuje, ale jak człowiek ma już dość czekania, to w końcu puszczają hamulce... :wink:
Na początek przestań idealizować ludzi, bo Cię siły równoważące (znowu) zmiotą ;)
Shantelle pisze:Tak, mają problem ze znalezieniem sobie kogoś dopasowanego do swojego charakteru. Nie ze znalezieniem kogokolwiek, ale kogoś, kto poruszy te wszystkie emocjonalne struny i po okresie wstępnego szaleństwa, relacja przekształci się w coś wyjątkowego, jeszcze lepszego...Nie godzę się z teorią, że każdy związek kończy się tak samo i przychodzi szara rzeczywistość. Chcę kogoś, z kim zwyciężę tę szarość i powrót do wspólnego domu zawsze będzie mnie cieszył, niezależnie od tego, ile minie lat...W moim obecnym związku widzę ogromne szanse na taki scenariusz. Zbyt idealistyczne? Możliwe. Ale mimo wszystko wierzę, że ma szansę się spełnić :)
Jak tak patrzę na świat to większość ludzi jest jednak bardzo mało wybredna i po prostu bierze co się nawinie. Ludzie potrafią być niesamowitymi hipokrytami w tej kwestii. Potrafią się zakochiwać do szaleństwa w tym, co 5 dni wcześniej krytykowali i zupełnie zauważają problemu. A potem jest płacz.

Sęk w tym, że jeżeli nie nauczysz się "nosić święta w sercu" to z kim byś się nie związała cała magia prędzej czy później zniknie i będzie jak zawsze. Przyzwyczaisz się i wszystko spowszednieje. Mogę Ci to obiecać. Wiadomo że z jednym partnerem łatwiej będzie coś stworzyć niż z innym, ale koniec końców to i tak głównie kwestia percepcji.

Kto wie, może właśnie dostałaś to, o czym marzysz, tylko w innym opakowaniu. Romans to przecież wieczne święto. Nikt nie pisze książek ani piosenek o szczęśliwych małżeństwach z 20-letnim stażem.
90%.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Prometeusz » śr sie 26, 2015 11:46 am

Dorzućmy jeszcze trochę do pieca. ;-)

https://portal.abczdrowie.pl/poznaj-sek ... go-zwiazku

https://portal.abczdrowie.pl/dlaczego-k ... ca-rozwodu

Moim zdaniem w 2 artykule trochę źle interpretują wyniki, ale z wnioskiem się zgadzam, lepiej bez małżeństwa - zarówno dla kobiety jak i mężczyzny. :roll:
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Shantelle
Posty: 28
Rejestracja: sob cze 27, 2015 4:57 pm
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Shantelle » pn sie 31, 2015 6:15 pm

Skyelar pisze:Kto wie, może właśnie dostałaś to, o czym marzysz, tylko w innym opakowaniu. Romans to przecież wieczne święto. Nikt nie pisze książek ani piosenek o szczęśliwych małżeństwach z 20-letnim stażem.
Tylko dlaczego ciągle czuję, że coś jest nie tak? Gdy mam to, czego chcę, z reguły odczuwam zadowolenie i spełnienie...A tu brakuje mi tego elementu wyłączności...Zdecydowanie chcę być jedyną kobietą w życiu mojego faceta. Może faktycznie romans uważany jest za coś ekscytującego, ale tak na prawdę to ciężka droga...Ukrywanie się, kombinowanie, upokorzenie...Ja jestem tym zmęczona. To jak dla mnie jedyna wada tego związku, nie widzę innych...Wiem, że jestem osobą, która potrafi się cieszyć z dobrych rzeczy. Mam pracę, z której jestem zadowolona i nie narzekam. Mam rodzinę, sprawdzonych przyjaciół i też bardzo to doceniam. Na pewno nie jestem marudą, która jak już coś osiągnie, to musi na siłę znaleźć jakieś negatywne strony. W większości przypadków wiem czego chcę i kiedy to dostaję, to potrafię się tym cieszyć...
Prometeusz pisze:Dorzućmy jeszcze trochę do pieca. ;-)

https://portal.abczdrowie.pl/poznaj-sek ... go-zwiazku

https://portal.abczdrowie.pl/dlaczego-k ... ca-rozwodu

Moim zdaniem w 2 artykule trochę źle interpretują wyniki, ale z wnioskiem się zgadzam, lepiej bez małżeństwa - zarówno dla kobiety jak i mężczyzny. :roll:
Dla mnie papier niczego nie zmienia, bo wiem, że można się rozwieść. Nie dążę do związku dla samego jego statusu, ale dla czerpania obustronnej radości z niego. Mogę mieć papier i nie muszę. Ludzie traktują małżeństwo jako coś, co nagle przeobraża relację. Tak jakby po podpisaniu papierka można było już wszystko zepsuć i dopiero wtedy pokazać kim się jest na prawdę. Zupełnie tego nie rozumiem, jak na własne życzenie można się unieszczęśliwić! To celowe działanie którejś ze stron. Albo obu. Jakaś ogłupiająca siła, która powoduje, że ludzie postrzegają ślub jako przełom. Do tej pory byli szczęśliwi w długoletnim związku, mieszkali razem, dbali o siebie nawzajem. Nagle biorą ślub i ta sama relacja zmienia się nie do poznania! Niestety w większości przypadków na gorsze...Ludzie nagle postanawiają, że teraz mają wszystko gdzieś i będą się od tej pory unieszczęśliwiać. Pytanie brzmi dlaczego tak się dzieje, skoro ślub też nie jest gwarancją? I po co w ogóle wchodzić w związki, skoro ktoś z góry wie, że wcześniej czy później odpuści sobie wszelkie starania i w efekcie i tak będzie nieszczęśliwy?

marcel
Posty: 487
Rejestracja: pn lip 01, 2013 5:01 pm
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: marcel » wt wrz 01, 2015 8:29 pm

.
Ostatnio zmieniony wt lis 03, 2015 10:04 pm przez marcel, łącznie zmieniany 1 raz.
.

Shantelle
Posty: 28
Rejestracja: sob cze 27, 2015 4:57 pm
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Shantelle » śr wrz 02, 2015 3:39 pm

marcel pisze:A czy możne kobieta bzykać się bez całej tej kobieco-romantycznej filozofii? Czy zawsze jest obecna w głowach kobiet? :ninja:
Może, ale wtedy ma z tego 90 procent mniej przyjemności...Przynajmniej ja...To wtedy robi się nudne po kilku razach. Takie mechaniczne zaspakajanie fizycznych popędów... Nie ma to jak seks z kimś, przy kim czuję ten emocjonalny dreszczyk :) Nie chodzi o jakieś romantyczne zapewnienia, wiersze, świeczki przy łóżku itp. :D Chodzi o świadomość, że jesteśmy dla siebie nawzajem wyjątkowi, że mogę liczyć na tego faceta i że czuję się przy nim bezpiecznie. O poczucie, że jest moim partnerem i przyjacielem. To powoduje, że staje się on dla mnie bardzo atrakcyjny i męski. A wtedy cały czas mam ochotę na seks właśnie z nim :D I to w moim odczuciu jest bardzo romantyczne :) Ludzie często kojarzą romantyzm z serduszkami, kwiatkami, górnolotnymi wyznaniami. Dla mnie to codzienna troska o siebie nawzajem, bliskość emocjonalna i pewność, że starzejąc się razem będziemy się jeszcze bardziej do siebie zbliżać...
A u facetów jak to jest z tym romantyzmem i seksem bez "otoczki"? ;)

marcel
Posty: 487
Rejestracja: pn lip 01, 2013 5:01 pm
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: marcel » śr wrz 02, 2015 8:31 pm

.
Ostatnio zmieniony wt lis 03, 2015 10:05 pm przez marcel, łącznie zmieniany 1 raz.
.

Shantelle
Posty: 28
Rejestracja: sob cze 27, 2015 4:57 pm
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Shantelle » ndz wrz 13, 2015 7:39 pm

marcel pisze: Mnie z romantycznych uniesień uleczyły same kobiety, swoimi jazdami emocjonalnymi bez ładu i składu, a seks, mając już swoje lata jest dla mnie przereklamowanym zjawiskiem, nie chce mi się.

"doświadczenie ciekawe ale ruchy niegodne filozofa" - czasami mam ochotę tak spuentować 8-)
Pierwsze pytanie jakie mi się nasunęło kiedy przeczytałam Twoją wypowiedź, to ile Ty masz lat??? Nie chce Ci się??? Przereklamowane zjawisko??? Jestem na prawdę zaskoczona, że pisze to facet! Oczywiście nie musisz odpowiadać na pytanie, ale w sumie nie jesteś kobietą, więc... :lol:
Rozumiem, że dla większości mężczyzn emocjonalność kobiet jest nie do ogarnięcia, ale nie słyszałam, żeby któryś stwierdził, że seks jest nudny...

A co do tych kobiecych emocjonalnych jazd, to owszem, są takie damy, którym nie dogodzi. Ale jeżeli normalna, rozsądnie działająca kobieta ma gorsze dni, to potrafi facetowi wytłumaczyć, że to przejściowe i żeby nie brał tego do siebie. Dużo też zależy od mężczyzny. Jeżeli doleje oliwy do ognia i swoim rozdrażnieniem niejako nie da pozwolenia kobiecie na "wykrzyczenie" swojej emocjonalności, to sytuacja się nakręca, bo kobieta tłumi to w sobie i potem wszystko wybucha ze zdwojoną siłą. Ja zawsze mówię, co mnie "boli" i znam siebie na tyle, że wiem jakie zachowanie faceta wyzwala we mnie najgorsze instynkty. Jeżeli facet wykaże odrobinę dobrej woli i pójdzie na kompromis, to już sam jego spokój i ugodowa postawa sprawia, że zrezygnuję z dużej części mojej prośby do niego. Albo nawet całkiem odpuszczę, bo spokojnie ze mną rozmawia i widzę, że chce się porozumieć, a nie zrobić mi na złość. Czuję się wtedy wysłuchana. Bo czasem właśnie tego potrzebuje kobieta, żeby okiełznać te swoje wewnętrzne jazdy. Jestem wtedy bardziej otwarta na zrozumienie faceta, że czegoś nie da rady zrobić czy że nie jest mu łatwo jako mężczyźnie, ale się bardzo stara. Wiele takich typowych różnic płci rozwiązaliśmy w moim obecnym związku. Staramy się spotykać w połowie drogi i taki sposób pozwala mi na ograniczenie emocjonalnych wahań prawie w stu procentach. Zdaję sobie sprawę z tego, że ja w ogóle nie jestem typem histerycznym, ale mimo to jest kilka rzeczy, które potrafią mnie doprowadzić do wrzenia i odebrać większą część rozsądku...;) Tylko dzięki szczerej rozmowie i chęci mojego partnera do wyjścia mi na przeciw, udaje mi się w tych kwestiach panować nad emocjonalnością...Czasem na prawdę niewiele potrzeba...
Ale zdaję sobie sprawę z tego, że nie we wszystkich relacjach da się osiągnąć coś takiego. Czasem któraś strona po prostu odrzuca dialog i nie chce pracować nad kompromisem...A w pojedynkę nic się nie osiągnie, bo zawsze akcja jednej strony będzie wyzwalać reakcję tej drugiej. Spiralę da się zatrzymać tylko wtedy, gdy obydwoje zapanują nad sobą na tyle, żeby znaleźć rozsądne rozwiązanie.


ODPOWIEDZ