Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Zespół redakcyjny Transerfingu chętnie udzieli informacji na pytania dotyczące zagadnień związanych z Transerfingiem

Moderatorzy: admin, filip

Shantelle
Posty: 28
Rejestracja: sob cze 27, 2015 4:57 pm
Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Shantelle » sob cze 27, 2015 5:23 pm

Witam wszystkich,

Nie wiem czy poprawnie wybrałam grupę tematów, ale mam nadzieję, że jako nowy członek Waszej społeczności mogę liczyć na pomoc...
Postaram się opisać moją sytuację w skrócie.
Kilka lat temu, kiedy moje małżeństwo chyliło się ku ostatecznemu upadkowi, spotkałam na swej drodze mężczyznę z mojej przeszłości. Można powiedzieć, że moją dawną miłość ze szkolnych lat. W związku z tym, że w jego małżeństwie działo się równie źle jak w moim, nawiązaliśmy romans. Po jakimś czasie wiedzieliśmy, że to coś o wiele bardziej poważnego. Pasujemy do siebie idealnie. W trakcie tych lat ja się rozwiodłam i mój ukochany deklaruje to samo, ale upiera się przy tym, żeby najpierw załatwić sprawy majątkowe, mieszkaniowe itp., które niestety mogą się ciągnąć latami...On przez ten czas utrzymuje żonę w nieświadomości, żeby uniknąć kłopotów jakie ona może mu robić w załatwianiu tychże spraw. Przeprowadziliśmy wiele rozmów na ten temat i próbowałam wyperswadować mu przedłużanie tego podwójnego życia. On nie chce odpuścić...Chciałam już zrezygnować, odejść, ale bardzo go kocham i on też tego nie chce. Chce, żebym czekała i wspierała go. Nie wiem jak mam do niego dotrzeć...Kiedy próbuję forsować swoje zdanie, to wynika z tego kłótnia. On uważa, że nie może wszystkiego zostawić i zostać z niczym. Że musi zapewnić byt dzieciom i sobie zanim zacznie normalne życie ze mną. Zapewniam go, że sobie poradzimy, że pieniądze nie mają dla mnie znaczenia i że póki co możemy mieszkać u mnie. Tłumaczę, że kłamanie żony nie jest dobrym rozwiązaniem, ale to jak rzucanie grochem o ścianę. Nie spodziewałam się, że to wszystko będzie się tak przedłużać, bo wcześniej okoliczności były inne, a potem brak pracy, pieniędzy spowodował lawinę kłopotów i opóźnił wszystko.
Około miesiąca temu trafiłam przypadkiem na książki Zelanda o Transerfingu i staram się wprowadzać te zasady w życie. Potrzebuję jednak wskazówek doświadczonych Transerferów, czyli Was...Jak mogę sprawić by mój mężczyzna przejrzał na oczy i wydostał się z tego nieszczęśliwego małżeństwa nie bacząc na względy majątkowe? Chcę być jego prawowitą partnerką, a nie wiecznie ukrywającą się kochanką...Ta sytuacja dręczy moją duszę i odbiera mi radość życia. Transerfing dał mi jakiś promyk nadziei, ale nie wiem czy w moim przypadku to zadziała, bo w grę wchodzi drugi człowiek. Jednak on jest nierozerwalnie związany z moim życiem i to on jest pierwszym mężczyzną, który obudził we mnie wszystkie najlepsze uczucia: miłość, wierność, oddanie, radość życia we dwoje...Przy nim moja dusza śpiewa i jest szczęśliwa...Co w ogóle sądzicie o mojej sytuacji?

Będę bardzo wdzięczna za pomoc...

Pozdrawiam...

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Prometeusz » ndz cze 28, 2015 8:08 pm

Poczekaj na Zamek, jak ona tu wpadnie, to Ci co nie co powie.

Ja Ci nie pomogę, bo raz nie lubię się w sprawach między ludźmi wypowiadać. Dwa kwestia "kochanków" jest dla mnie wątpliwa etycznie. Nie potępiam, ale też nie popieram.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Shantelle
Posty: 28
Rejestracja: sob cze 27, 2015 4:57 pm
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Shantelle » pn cze 29, 2015 5:51 am

Dziękuję za odzew :) Rozumiem,że temat jest dla Ciebie "drażliwy",ale mimo wszystko żałuję,że nie poznam Twojej opinii.Poczytałam co nieco i wiem,że masz spore doświadczenie...Czekam w takim razie z niecierpliwością na Zamek :) A swoją drogą,to jestem ciekawa,czy Zamek sprawdziła interesujące mnie kwestie "na własnej skórze"? ;) Oczywiście liczę również na pomoc innych Transerferów.Każda opinia jest dla mnie cenna...

marcel
Posty: 487
Rejestracja: pn lip 01, 2013 5:01 pm
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: marcel » pn cze 29, 2015 12:42 pm

.
Ostatnio zmieniony wt lis 03, 2015 9:47 pm przez marcel, łącznie zmieniany 1 raz.
.

Shantelle
Posty: 28
Rejestracja: sob cze 27, 2015 4:57 pm
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Shantelle » pn cze 29, 2015 2:00 pm

Definicja miłości według mojego mężczyzny brzmi nieco inaczej. W ostatniej rozmowie usłyszałam coś takiego: " Dojrzała miłość trwa pomimo wszystko, nie stara się zmienić partnera ani zmuszać go do niczego. Pozwól mi wyjść z długów i stanąć na nogi tak, abym mógł zadbać o Ciebie, o nas...Męską powinnością jest stanąć na wysokości zadania i zapewnić byt rodzinie. Chcę być Twoim partnerem, a nie ciężarem. Bądźmy cierpliwi. Damy radę, bo się kochamy..."
Myślę, że w większości zgadzam się z nim, ale kwestia męskiej dumy nie jest dla mnie sprawą aż tak priorytetową. Partnerstwo to dla mnie wspólne radzenie sobie z kłopotami, niezależnie od tego komu w danej sytuacji się gorzej wiedzie. Nie oczekuję od mężczyzny aby rozwiązywał za mnie wszystkie problemy związane z materialną stroną życia. Jednak dla niego to ważne...Transerfing mówi, żeby być sobą i pozwolić innym być innymi...Staram się wprowadzać to w nasze życie, ale nie jestem pewna czy to dobra droga akurat w tym konkretnym temacie, bo nie popieram taktyki mojego mężczyzny...Wszystko inne odpowiada mi w nim bez cienia wątpliwości, ale ta jedna rzecz powoduje, że brakuje mi cierpliwości...Chciałabym w jakiś sposób sprawić aby wybrał inną metodę. Nie chcę naciskać, chcę aby niejako sam do tego doszedł...Czy istnieje jakiś sposób, by go do tego zmotywować, zainspirować...? Wypuścić sytuację i czekać na działanie zewnętrznych sił? Wciąż szukam pomocy w książkach, wracając do niektórych fragmentów. Czytam też Wasze rozmowy na forum...Nie mogę znaleźć rozwiązania...

marcel
Posty: 487
Rejestracja: pn lip 01, 2013 5:01 pm
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: marcel » pn cze 29, 2015 2:11 pm

.
Ostatnio zmieniony wt lis 03, 2015 9:50 pm przez marcel, łącznie zmieniany 1 raz.
.

Shantelle
Posty: 28
Rejestracja: sob cze 27, 2015 4:57 pm
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Shantelle » pn cze 29, 2015 2:38 pm

Kiedy wsłuchuję się w siebie, wiem jedno: chcę być z tym człowiekiem...I nie jest to mrzonka zakochanej ślepą miłością nastolatki. Można powiedzieć, że przeszłam już jakąś drogę i wciąż staram się doskonalić siebie, nie ulegać stereotypom, nie poddawać się ogólnym trendom. Transerfing "przyszedł do mnie" zupełnie niespodziewanie, kiedy bardzo potrzebowałam wsparcia. Odebrałam to jako znak. Pomógł mi w dużej mierze wyciszyć się, stłumić pretensje i postarać się zrozumieć punkt widzenia mojego mężczyzny. Ale przede wszystkim dał mi nadzieję...Jednak w związku z tym, że jestem początkująca w temacie, w Was szukam potwierdzenia, czy dobrze rozumiem, czy to zadziała...Wątpliwości wynikają z faktu, że sprawa dotyczy drugiego człowieka i niejako chęci wpływania na jego sposób myślenia...Gdyby nie to jedno jedyne "ale", to jestem gotowa sięgnąć po swoje...Ale może masz rację Marcel, że powinnam po prostu działać tak jak czuję, bez oporów...

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Prometeusz » pn cze 29, 2015 7:30 pm

Nie tędy droga IMHO, no ale ciekawe co inni powiedzą, ja mówię POMIDOR B-)
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Shantelle
Posty: 28
Rejestracja: sob cze 27, 2015 4:57 pm
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Shantelle » pn cze 29, 2015 7:35 pm

Chciałabym poznać także Twoją opinię...Jaka według Ciebie byłaby najlepsza droga? :)

Shantelle
Posty: 28
Rejestracja: sob cze 27, 2015 4:57 pm
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Shantelle » pn cze 29, 2015 7:38 pm

Prometeusz, napisz na priv...Nikt nie będzie się sugerował, a ja poznam Twój punkt widzenia :)

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Prometeusz » czw lip 02, 2015 11:56 am

Relacje między ludzkie są proste i dobre, jeśli idzie się za ciosem. We szystkich innych sytuacjach każda akcja nawet najbardziej przemyślania może spowodować rozpiernicz. Chcesz przejść z romansu do związku, ale problemem jest, że Twój Misio ma już związek. xD Tłumaczy się kwestiami materialnym i poniekąd ma słuszność. Jednak jeśli byłoby naprawdę tak źle w jego związku, to by nie baczył na nic i się by wyprowadził, nawet jeśli nie byłoby Ciebie.

Po za tym jest cały aspekt motywacyjny zarówno po jego stronie jak i po twojej. Nie działa to na Twoją korzyść. Ja nie jestem dobry w manipulowaniu ludźmi więc doradzać ci nie będę.

Tutaj masz, Transerfing a on radzi zająć się sobą i swoją warstwą świata. Są też konkretne techniki. Trzeba czasu aby weszły w krew. Powiem tylko, że transerfing to nie jest czarodziejska różdżka, to nie działa jak na filmach z Harrym Potterem. Owszem niekiedy doświadcza się nieprawdopodobnych koincydencji, które nieraz bardzo ułatwiają życie, ale TR to w pierwszej kolejności droga na około. Czytaj tomy, forum, rozwijaj się. Może coś z tego będzie ;)
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

marcel
Posty: 487
Rejestracja: pn lip 01, 2013 5:01 pm
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: marcel » czw lip 02, 2015 12:33 pm

.
Ostatnio zmieniony wt lis 03, 2015 9:50 pm przez marcel, łącznie zmieniany 1 raz.
.

Shantelle
Posty: 28
Rejestracja: sob cze 27, 2015 4:57 pm
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Shantelle » czw lip 02, 2015 5:28 pm

Dziękuję Wam za odpowiedzi :)
Skłamałabym, gdybym napisała, że nie zastanawiałam się nad tym, czy jemu nie jest wygodnie w tej sytuacji...Wtedy, w trakcie rozmów i moich wątpliwości wyrażanych wprost, deklarowałam, że możemy to zakończyć. Jest atrakcyjnym facetem i w zasadzie kobiet chętnych na romans nie brakuje, a pomimo tego walczył o to, żebym została i dała mu czas...Mówi, że czuje się ze mną związany, że jestem kobietą, z którą chce spędzić życie, że mnie kocha...Może patrzę bardziej z kobiecego punktu widzenia i wydaje mi się, że na jego miejscu byłoby dla mnie bez sensu tkwić w długoletnim związku z kobietą, która źle się czuje w roli kochanki i z tego powodu są kłótnie. Mówiąc wprost, na miejscu faceta walnęłabym tym i poszukała sobie mężatki, której odpowiada tkwienie w dwóch relacjach - z mężem i z kochankiem. Przecież tak byłoby znacznie łatwiej...Od początku wiedział, że planuję rozwód i deklarował to samo. Nie uciekł w popłochu, pomimo, że na początku tego właśnie się spodziewałam w pewnym sensie... Może błędnie myślę, ale to, że jestem dla niego atrakcyjną kobietą nie oznacza, że nie mógłby znaleźć innej, równie interesującej. Po co się szarpać, obiecywać? On postrzega uczucia bardzo logicznie: dla niego to nie tylko uniesienia ale też dbanie o byt kobiety. Nie jest człowiekiem, który stawia wszystko na jedną kartę, nie bacząc na okoliczności. Wszystkie życiowe zakręty rozważa cierpliwie i na chłodno. Według niego na tym właśnie polega dojrzałość i tylko w ten sposób podejmuje się właściwe decyzje. Co nagle, to po diable - tak bym ujęła jego charakter...
Cenię sobie to, że jako mężczyźni wypowiedzieliście się w moim wątku. Brakuje mi tak na prawdę męskiego spojrzenia z dystansu.
Nie wiem jak mogę jeszcze inaczej upewnić się, że mój facet myśli o mnie poważnie. Odejść próbowałam, rozmawiać szczerze również...Może coś podpowiecie...Przeżyliśmy ze sobą kilka lat i pomimo ciężkich chwil to ciągle trwa...A odkąd postanowiłam uszanować jego decyzję i staram się nie naciskać, to sam więcej mówi na temat sposobów załatwienia wszystkich koniecznych spraw. Mimochodem, w luźnych rozmowach wspomina o naszym przyszłym życiu razem, tak jakby to było postanowione i nie ulegało wątpliwości...Momentami jestem skołowana. Chciałabym wierzyć bez zastrzeżeń, ale zawsze czai się jakaś wątpliwość...Wiem, że TR mówi o zmianach swojej warstwy, ale on jest mocno zakorzeniony w tej mojej warstwie! Trudno to rozgraniczyć...

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Prometeusz » ndz lip 05, 2015 3:18 pm

Dlatego nie próbujemy Cię przekonać do żadnej interpretacji, tylko byś spojrzała na sprawę przez pryzmat Transerfingu. A jaki jest podstawowy model TR? - wielowariantowość. Nie chodzi o to co jest prawdą a co nie jest, tylko o to jak się umieścić w scenariuszu wygrywającym. Żeby wiedzieć jak działać musisz rozważyć kilka głównych możliwości i tak kierować działaniem by mieć odpowiedź na każdą z tych możliwości, czyli to jak wprowadzić się w najlepszy wariant i jak ominąć ten najgorszy. Jednocześnie jeśli istnieje taka droga - czyli jego zamiar / linia życia, przecina się z Twoim zamiarem i twoją linią to takie działanie będzie najskuteczniejsze i może przyciągać lepsze warianty.

Tutaj dochodzi do tego czym różni się TR od np. takiego Secretu. Nie chodzi tu o życzeniowe wizualizacje (chociaź odpowiednio stosowane mają swoją rolę), a raczej o inteligentne działanie, króre to oczyszcza naszą wartwę, w której następnie mogą się pojawić (bez bezpośredniego wysiłku) pozytywne rzeczy.

Tutaj jest wiele paradoksów. Jeśli chcesz mieć go przy sobie, to bądź gotowa go opuścić. Wtedy nie będzie potencjałów, które mieszają w waszej relacji. Tylko wyczuj różnicę, być gotową do opuszczenia, a kierowanie związkiem w stronę rozstania to dwie różne rzeczy. Gotowość oznacza umiejętność zachowania harmonii zarówno z nim jak i bez niego. Jesteś jednością sama ze sobą, realizującą się i spełnioną.

Z drugiej strony możesz spróbować mu jakoś ułatwić zakończenie tych swoich spraw i przejście do Ciebie, delikatnie bez ciśnień, drobne działania w kierunku celu. No i takie podstawowe sprawy związkowe... by jego emocje się przypadkiem nie zmieniły. Lecz w tym już nie będę Ci doradzał, są kompetentniejsze osoby od tego ;)
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

marcel
Posty: 487
Rejestracja: pn lip 01, 2013 5:01 pm
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: marcel » ndz lip 05, 2015 6:43 pm

.
Ostatnio zmieniony wt lis 03, 2015 9:51 pm przez marcel, łącznie zmieniany 1 raz.
.

Awatar użytkownika
purple_elephant
Posty: 237
Rejestracja: wt lis 05, 2013 8:13 am
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: purple_elephant » ndz lip 05, 2015 9:21 pm

Marcel, w transerfingu nie krytykujemy. :D Chociaz bardzo by sie chcialo. Powstrzymanie sie od krytyki to bardzo dobre cwiczenie jak nie dac sie zaczepic wahadlu.

marcel
Posty: 487
Rejestracja: pn lip 01, 2013 5:01 pm
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: marcel » ndz lip 05, 2015 9:24 pm

.
Ostatnio zmieniony wt lis 03, 2015 9:52 pm przez marcel, łącznie zmieniany 1 raz.
.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Prometeusz » pn lip 06, 2015 11:16 am

Konstruktywna krytyka nie jest zła. ;)

Choć w tym wypadku wywnioskowałem, że sytuacja ciągnie się od jakiegoś dłuższego czasu. Więc nie bardzo widzę sensu robić przestoju dla samego robienia przestoju. W "zakochaniu" nie chodzi też do końca o przemyśliwanie wszystkiego, więc po co Marcel koleżanka miałaby sobie w ten sposób przemyśliwać?

O ile wiem, niektórzy panowie też nie kończą jednej znajomości, a prowadzą poszukiwania już nowej znajomości. ;] Więc tym puchem są nie tylko kobiety :-) Chociaż sobie to różnie tłumaczą.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Shantelle
Posty: 28
Rejestracja: sob cze 27, 2015 4:57 pm
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: Shantelle » pn lip 06, 2015 1:59 pm

Widzę, że dyskusja w moim wątku się rozwinęła! Bardzo się cieszę i dziękuję za zwrócenie uwagi na mój problem.
Zacznę może od tematu przeskakiwania z jednego związku w drugi. Otóż jak słusznie wywnioskował Prometeusz, mój "nowy" związek trwa już kilka lat. Zaczął się zupełnie spontanicznie, ale ponieważ moje małżeństwo już od długiego czasu przechodziło kryzys, byłam podświadomie otwarta na nowe znajomości. Jednak nic na siłę. Po prostu miałam nadzieję, że w końcu spotkam na swojej drodze mężczyznę, z którym będę szczęśliwa. W moim małżeństwie od tak dawna byłam samotna, że w zasadzie czułam się tak, jakbym w nowy związek wchodziła jako singielka. Dlatego nie czuję potrzeby "odreagowania". Tym bardziej, że po wielu życiowych doświadczeniach jestem przekonana, że spotkałam kogoś z kim widzę szansę na zbudowanie wspólnej przyszłości.

Co do praktykowania Transerfingu, to najtrudniej przychodzi mi właśnie "odpuszczenie" tematu. Czyli to, o czym pisze Prometeusz...Powinnam być gotowa utracić mojego partnera, żeby paradoksalnie zatrzymać go przy sobie...Bardzo trudno jest osiągnąć taki stan, jeśli ta osoba tak wiele dla mnie znaczy i patrząc w przeszłość wiem jak trudno spotkać kogoś, z kim na prawdę lubi się przebywać. To szczególne dopasowanie, jak to mówią "nadawanie na tych samych falach"...Wiem, że jest wiele wariantów, że można spotkać na swej drodze inne osoby. Ale mam poczucie, że znalazłam ten właściwy i powinnam dać mu szansę na rozwinięcie się według możliwie najlepszego scenariusza. Nie jestem typem osoby, która rezygnuje przy pierwszych trudnościach - stąd moje poszukiwania rozwiązania...Do tego dochodzą jeszcze uczucia: miłość, przywiązanie...To wszystko powoduje, że porzucenie złudnej kontroli nad sytuacją kosztuje mnie najwięcej pracy. Trudno wychwycić tę granicę: odpuścić, ale dbać o relację; być gotowym na odejście, ale dążyć do wspólnego życia...Paradoksy...I nawet nie chodzi o to, że nie umiem być sama, bo żyłam tak wcześniej przez jakiś czas jeszcze przed moim małżeństwem, kiedy np. zakończyła się jakaś moje znajomość. Jestem samodzielna, nie potrzebuję też mężczyzny do potwierdzania mojej kobiecości, atrakcyjności itd. Ja po prostu lubię mieć u swojego boku partnera, z którym mogę dzielić radość życia. Towarzysza, który jest jednocześnie moim partnerem, przyjacielem i kochankiem. To mój świadomy wybór i wiem, że takie życie daje mi więcej radości niż życie w pojedynkę. Poza tym dla mnie związek z mężczyzną nie oznacza, że rezygnuję z mojej indywidualności (czego między innymi nie mógł zaakceptować mój były mąż). Czuję radość, kiedy mogę wkładać w relację swoje zaangażowanie, emocje...Nie jest to dla mnie poświęcenie. Tak samo odnoszę się do indywidualnych potrzeb partnera. Pozostając odrębnymi jednostkami tworzymy wspólne "terytorium", na którym realizujemy swoje "partnerskie" potrzeby. Problem zaczyna się wtedy, gdy oczekiwania stron są zupełnie rozbieżne. W przypadku podobnego spojrzenia na świat wszystko wychodzi zupełnie naturalnie, bez zgrzytów - czyli tak jak w naszym przypadku.

Odkąd przeczytałam TR, jak do tej pory, udaje mi się podczas naszych spotkań powstrzymać przed poruszaniem drażliwego tematu, cieszyć z każdej wspólnie spędzonej chwili. Staram się pogodzić z tym, że mój facet myśli inaczej i nie krytykować go. W międzyczasie wyobrażam sobie naszą przyszłość razem i staram się myśleć, że cokolwiek by się teraz nie działo, to w efekcie będzie dobrze. Jednak gdzieś w głębi mojej podświadomości, jakiś niecierpliwy głosik wypatruje efektów...Koryguję go, że jeszcze za wcześnie na rezultaty, że trzeba przetrwać ten zastój...Gdybym znała sposób na całkowite wyluzowanie, wypuszczenie sytuacji, wyłączenie tego głosu....Mój mózg walczy ostro, podrzuca wątpliwości...Jak Wy sobie radzicie z takimi dołującymi myślami?

Awatar użytkownika
purple_elephant
Posty: 237
Rejestracja: wt lis 05, 2013 8:13 am
Re: Jestem kochanką, choć tego nie chcę...

Post autor: purple_elephant » pn lip 06, 2015 4:57 pm

marcel pisze:w którym moim poście widzisz krytykę Elephant'cie?
w tym:
marcel pisze:Kobieto puchu marny jesteś w związku i od razu go koncząc chcesz wejść w drugi?
Nie dasz nawet szansy swojej stopie żeby stanęła na "suchym lądzie" , tak z jednej rzeki wskakujesz od razu do drugiej?


ODPOWIEDZ