wizerunek swojego ciała
wizerunek swojego ciała
Namaste:)
Mam 21 lat, interesuję się rozwojem duchowym. Z książek Zelanda przeczytałam siedem tomów..jednakże chciałabym Was prosić o radę, czy na pewno dobrze myślę:
Dopiero od niedawna zdałam sobie sprawę, że mam w sobie ogromny głód emocjonalny, jedzenie zastępuje mi pustkę w sercu..
Nie jestem anorektyczką, ani bulimiczką, jem od dwóch lat zdrowe rzeczy, ale co z tego? Skoro myśli krążą przede wszystkim wokół jedzenia, które sprawia,
że chociaż przez chwilę czuję "błogostan?" Zasypiam, myśląc, co zjem na śniadanie, potem odliczam tylko do obiadu...to strasznie męczące.
Boję się "niezdrowych" potraw, kcal itd.
Jedząc tak samo, jak podczas diety (rok temu) przytyłam parę kg, trochę się tym zdziwiłam, początkowo się nieco załamałam, ale teraz bardzo się tym teraz nie przejmuję (a przynajmniej nie tak, jak kiedyś, ścieżka duchowa bardzo podniosła moją samoocenę), ale jednak....
_moje pytanie do Was brzmi: co powinnam robić, aby przestawić się mentalnie na schudnięcie? Nie myśleć o tym, żartować ze swoich "policzków", nie przejmować się, wmawiać sobie, że wszystko co jem, jest zdrowe i dla mnie dobre?
WIem, jak ten post może wyglądać..jak akt desperacki nastolatki, dla której figura jest priorytetem...wierzcie mi, że tak nie jest... A przynajmniej nie TERAZ.
Wiele się nauczyłam na duchowej ścieżce, zaakceptowałam swoją niepełnosprawność itd...w sumie dziwię się sobie, że aż tak przeszkadza mi czasem odbicie w lustrze. Co o tym myślicie?
Mam 21 lat, interesuję się rozwojem duchowym. Z książek Zelanda przeczytałam siedem tomów..jednakże chciałabym Was prosić o radę, czy na pewno dobrze myślę:
Dopiero od niedawna zdałam sobie sprawę, że mam w sobie ogromny głód emocjonalny, jedzenie zastępuje mi pustkę w sercu..
Nie jestem anorektyczką, ani bulimiczką, jem od dwóch lat zdrowe rzeczy, ale co z tego? Skoro myśli krążą przede wszystkim wokół jedzenia, które sprawia,
że chociaż przez chwilę czuję "błogostan?" Zasypiam, myśląc, co zjem na śniadanie, potem odliczam tylko do obiadu...to strasznie męczące.
Boję się "niezdrowych" potraw, kcal itd.
Jedząc tak samo, jak podczas diety (rok temu) przytyłam parę kg, trochę się tym zdziwiłam, początkowo się nieco załamałam, ale teraz bardzo się tym teraz nie przejmuję (a przynajmniej nie tak, jak kiedyś, ścieżka duchowa bardzo podniosła moją samoocenę), ale jednak....
_moje pytanie do Was brzmi: co powinnam robić, aby przestawić się mentalnie na schudnięcie? Nie myśleć o tym, żartować ze swoich "policzków", nie przejmować się, wmawiać sobie, że wszystko co jem, jest zdrowe i dla mnie dobre?
WIem, jak ten post może wyglądać..jak akt desperacki nastolatki, dla której figura jest priorytetem...wierzcie mi, że tak nie jest... A przynajmniej nie TERAZ.
Wiele się nauczyłam na duchowej ścieżce, zaakceptowałam swoją niepełnosprawność itd...w sumie dziwię się sobie, że aż tak przeszkadza mi czasem odbicie w lustrze. Co o tym myślicie?
Re: wizerunek swojego ciała
Witaj Carlota
Przede wszystkim, z tego co piszesz to jedzenie jest Twoim wrogiem. Cały czas o nim myślisz, ale się go boisz, bo liczysz cały czas kalorie. Jedzenie nie powinno być terrorystą, nie powinno Cię stresować. I nie powinnaś sobie wmawiać, że to co jesz jest dla Ciebie dobre, bo i tak sobie nie uwierzysz. "Nie należy tłumić emocji, należy zmienić stosunek". Wmawiając sobie, będziesz się tylko na siebie złościć, szczególnie jeśli nie przyjdą pożądane rezultaty.
Zamiast cały czas liczyć kalorie, na Twoim miejscu zaczęłabym słuchać swojego organizmy na co na prawdę masz ochotę i czy na pewno jesteś głodna. Sama też często się łapie na tym, że idę do kuchni coś przegryźć i nagle robię sobie takie "Stop". Pytam siebie, czy oby na pewno mam na to ochotę, czy chcę to zjeść, czy to jest głód. W tym momencie przeważnie okazuje się, że szłam tam z automatu, bo jedynie wydawało mi się, że tego chce. Zapewne wahadło "np. słodyczy" pchało mnie do kuchni, mimo że mój organizm wcale tego nie potrzebował.
Druga sprawa (bo też nie bardzo wiem, czy jesteś osobą szczupłą z lekką obsesją na punkcie swojej wagi, czy też masz jakąś nadwagę) możesz zacząć robić sobie marsze - codziennie po godzinie. Przyspieszysz swój metabolizm, zmniejszysz apetyt i odwrócisz swoją uwagę od jedzenia.
Jako transerferka możesz mieć w głowie końcowy slajd, gdzie masz wymarzoną sylwetkę i zdrowie ciało. Do tego, jak radził Zeland, warto prowadzić wizualizację procesu, gdzie stopniowo oglądasz jak Twoje ciało się zmienia w pożądanym kierunku
A jeśli cały czas myślisz o jedzeniu to polecam jakieś absorbujące, fajne zajęcie, które tak Cie wciągnie, że o jedzeniu nawet zapomnisz.
Przede wszystkim, z tego co piszesz to jedzenie jest Twoim wrogiem. Cały czas o nim myślisz, ale się go boisz, bo liczysz cały czas kalorie. Jedzenie nie powinno być terrorystą, nie powinno Cię stresować. I nie powinnaś sobie wmawiać, że to co jesz jest dla Ciebie dobre, bo i tak sobie nie uwierzysz. "Nie należy tłumić emocji, należy zmienić stosunek". Wmawiając sobie, będziesz się tylko na siebie złościć, szczególnie jeśli nie przyjdą pożądane rezultaty.
Zamiast cały czas liczyć kalorie, na Twoim miejscu zaczęłabym słuchać swojego organizmy na co na prawdę masz ochotę i czy na pewno jesteś głodna. Sama też często się łapie na tym, że idę do kuchni coś przegryźć i nagle robię sobie takie "Stop". Pytam siebie, czy oby na pewno mam na to ochotę, czy chcę to zjeść, czy to jest głód. W tym momencie przeważnie okazuje się, że szłam tam z automatu, bo jedynie wydawało mi się, że tego chce. Zapewne wahadło "np. słodyczy" pchało mnie do kuchni, mimo że mój organizm wcale tego nie potrzebował.
Druga sprawa (bo też nie bardzo wiem, czy jesteś osobą szczupłą z lekką obsesją na punkcie swojej wagi, czy też masz jakąś nadwagę) możesz zacząć robić sobie marsze - codziennie po godzinie. Przyspieszysz swój metabolizm, zmniejszysz apetyt i odwrócisz swoją uwagę od jedzenia.
Jako transerferka możesz mieć w głowie końcowy slajd, gdzie masz wymarzoną sylwetkę i zdrowie ciało. Do tego, jak radził Zeland, warto prowadzić wizualizację procesu, gdzie stopniowo oglądasz jak Twoje ciało się zmienia w pożądanym kierunku
A jeśli cały czas myślisz o jedzeniu to polecam jakieś absorbujące, fajne zajęcie, które tak Cie wciągnie, że o jedzeniu nawet zapomnisz.
Re: wizerunek swojego ciała
Hmm..mój przypadek jest dość skomplikowany.
Kocham jedzenie, kocham jeść, nie wyobrażam sobie, żebym mogła sobie odmówić czegoś, na co mam ochotę.
Jem naprawdę dużo, ale w miarę zdrowo-dużo warzyw, owoców, pełne ziarno..
Nie liczę kcal, nie mam nadwagi, ale mega szczupła też nie jestem. Ogólnie rzecz biorąc - jestem zadowolona ze swojego wyglądu, z wyjątkiem jednej części ciała.
Zastanawiałam się, czy gdyby zastosować "tumiwisizm" wobec niej (tej części), dałoby to pozytywne efekty..
Literatura duchowa radzi porzucić wszelakie diety, zaakceptować siebie tu i teraz.. i ja absolutnie się z tym zgadzam.
WIelokrotnie czytałam historie ludzi, którzy po walkach samych ze sobą, ze swym ciałem, w końcu machnęli na to wszystko ręką, dali sobie z tym spokój, a w efekcie po np. pół roku waga wskazała im upragnioną wagę,która >stosując diety< była dla nich nieosiągalna.
Paradoksalnie - umiem rozpoznać u siebie głód emocjonalny, jednak nie potrafię wtedy powiedzieć sobie STOP, bo w żaden inny sposób (oprócz jedzenia) nie potrafię zapełnić na dzień dzisiejszy tej pustki w sercu...
Kocham jedzenie, kocham jeść, nie wyobrażam sobie, żebym mogła sobie odmówić czegoś, na co mam ochotę.
Jem naprawdę dużo, ale w miarę zdrowo-dużo warzyw, owoców, pełne ziarno..
Nie liczę kcal, nie mam nadwagi, ale mega szczupła też nie jestem. Ogólnie rzecz biorąc - jestem zadowolona ze swojego wyglądu, z wyjątkiem jednej części ciała.
Zastanawiałam się, czy gdyby zastosować "tumiwisizm" wobec niej (tej części), dałoby to pozytywne efekty..
Literatura duchowa radzi porzucić wszelakie diety, zaakceptować siebie tu i teraz.. i ja absolutnie się z tym zgadzam.
WIelokrotnie czytałam historie ludzi, którzy po walkach samych ze sobą, ze swym ciałem, w końcu machnęli na to wszystko ręką, dali sobie z tym spokój, a w efekcie po np. pół roku waga wskazała im upragnioną wagę,która >stosując diety< była dla nich nieosiągalna.
Paradoksalnie - umiem rozpoznać u siebie głód emocjonalny, jednak nie potrafię wtedy powiedzieć sobie STOP, bo w żaden inny sposób (oprócz jedzenia) nie potrafię zapełnić na dzień dzisiejszy tej pustki w sercu...
Re: wizerunek swojego ciała
Hmm..mój przypadek jest dość skomplikowany.
Kocham jedzenie, kocham jeść, nie wyobrażam sobie, żebym mogła sobie odmówić czegoś, na co mam ochotę.
Jem naprawdę dużo, ale w miarę zdrowo-dużo warzyw, owoców, pełne ziarno..
Nie liczę kcal, nie mam nadwagi, ale mega szczupła też nie jestem. Ogólnie rzecz biorąc - jestem zadowolona ze swojego wyglądu, z wyjątkiem jednej części ciała.
Zastanawiałam się, czy gdyby zastosować "tumiwisizm" wobec niej (tej części), dałoby to pozytywne efekty..
Literatura duchowa radzi porzucić wszelakie diety, zaakceptować siebie tu i teraz.. i ja absolutnie się z tym zgadzam.
WIelokrotnie czytałam historie ludzi, którzy po walkach samych ze sobą, ze swym ciałem, w końcu machnęli na to wszystko ręką, dali sobie z tym spokój, a w efekcie po np. pół roku waga wskazała im upragnioną wagę,która >stosując diety< była dla nich nieosiągalna.
Paradoksalnie - umiem rozpoznać u siebie głód emocjonalny, jednak nie potrafię wtedy powiedzieć sobie STOP, bo w żaden inny sposób (oprócz jedzenia) nie potrafię zapełnić na dzień dzisiejszy tej pustki w sercu...
Kocham jedzenie, kocham jeść, nie wyobrażam sobie, żebym mogła sobie odmówić czegoś, na co mam ochotę.
Jem naprawdę dużo, ale w miarę zdrowo-dużo warzyw, owoców, pełne ziarno..
Nie liczę kcal, nie mam nadwagi, ale mega szczupła też nie jestem. Ogólnie rzecz biorąc - jestem zadowolona ze swojego wyglądu, z wyjątkiem jednej części ciała.
Zastanawiałam się, czy gdyby zastosować "tumiwisizm" wobec niej (tej części), dałoby to pozytywne efekty..
Literatura duchowa radzi porzucić wszelakie diety, zaakceptować siebie tu i teraz.. i ja absolutnie się z tym zgadzam.
WIelokrotnie czytałam historie ludzi, którzy po walkach samych ze sobą, ze swym ciałem, w końcu machnęli na to wszystko ręką, dali sobie z tym spokój, a w efekcie po np. pół roku waga wskazała im upragnioną wagę,która >stosując diety< była dla nich nieosiągalna.
Paradoksalnie - umiem rozpoznać u siebie głód emocjonalny, jednak nie potrafię wtedy powiedzieć sobie STOP, bo w żaden inny sposób (oprócz jedzenia) nie potrafię zapełnić na dzień dzisiejszy tej pustki w sercu...
Re: wizerunek swojego ciała
Tylko widzisz, ci ludzie machnęli na to ręką, czyli tak naprawdę porzucili diety, bo pogodzili się z tym, że będą grubi. Zawsze. Zaakceptowali to i przestali traktować jedzenia jak wroga. Twój "tumiwisizm" w rzeczywistości będzie udawany, bo zastosujesz go tylko po to, by Twoja nieakceptowana, przez Ciebie, część ciała się zmieniła. W rzeczywistości będziesz cały czas się oglądała, za siebie. Wyglądała na sukces i z niecierpliwością czekała aż nadejdzie. Wytworzyłoby to nadmierny potencjał.Carlota pisze: Ogólnie rzecz biorąc - jestem zadowolona ze swojego wyglądu, z wyjątkiem jednej części ciała.
Zastanawiałam się, czy gdyby zastosować "tumiwisizm" wobec niej (tej części), dałoby to pozytywne efekty..
Literatura duchowa radzi porzucić wszelakie diety, zaakceptować siebie tu i teraz.. i ja absolutnie się z tym zgadzam.
WIelokrotnie czytałam historie ludzi, którzy po walkach samych ze sobą, ze swym ciałem, w końcu machnęli na to wszystko ręką, dali sobie z tym spokój, a w efekcie po np. pół roku waga wskazała im upragnioną wagę,która >stosując diety< była dla nich nieosiągalna.
Paradoksalnie - umiem rozpoznać u siebie głód emocjonalny, jednak nie potrafię wtedy powiedzieć sobie STOP, bo w żaden inny sposób (oprócz jedzenia) nie potrafię zapełnić na dzień dzisiejszy tej pustki w sercu...
A jeśli twierdzisz, że w inny sposób nie potrafisz zastąpić tej pustki, to Twój świat oczywiście się z Tobą zgadza.
Jeśli lubisz jeść i naprawdę nie potrafisz sobie tego odmówić, to w czym problem? Jedz do woli! Uczyń z posiłków medytację.
- Prometeusz
- Posty: 1848
- Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: wizerunek swojego ciała
Ostatnio zmieniony wt kwie 01, 2014 1:06 am przez Prometeusz, łącznie zmieniany 1 raz.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.
Re: wizerunek swojego ciała
Teraz to widzę. To przecież nic innego, jak moje przekonania.. dziękuję.najna pisze:Tylko widzisz, ci ludzie machnęli na to ręką, czyli tak naprawdę porzucili diety, bo pogodzili się z tym, że będą grubi. Zawsze. Zaakceptowali to i przestali traktować jedzenia jak wroga. Twój "tumiwisizm" w rzeczywistości będzie udawany, bo zastosujesz go tylko po to, by Twoja nieakceptowana, przez Ciebie, część ciała się zmieniła. W rzeczywistości będziesz cały czas się oglądała, za siebie. Wyglądała na sukces i z niecierpliwością czekała aż nadejdzie. Wytworzyłoby to nadmierny potencjał.Carlota pisze: Ogólnie rzecz biorąc - jestem zadowolona ze swojego wyglądu, z wyjątkiem jednej części ciała.
Zastanawiałam się, czy gdyby zastosować "tumiwisizm" wobec niej (tej części), dałoby to pozytywne efekty..
Literatura duchowa radzi porzucić wszelakie diety, zaakceptować siebie tu i teraz.. i ja absolutnie się z tym zgadzam.
WIelokrotnie czytałam historie ludzi, którzy po walkach samych ze sobą, ze swym ciałem, w końcu machnęli na to wszystko ręką, dali sobie z tym spokój, a w efekcie po np. pół roku waga wskazała im upragnioną wagę,która >stosując diety< była dla nich nieosiągalna.
Paradoksalnie - umiem rozpoznać u siebie głód emocjonalny, jednak nie potrafię wtedy powiedzieć sobie STOP, bo w żaden inny sposób (oprócz jedzenia) nie potrafię zapełnić na dzień dzisiejszy tej pustki w sercu...
A jeśli twierdzisz, że w inny sposób nie potrafisz zastąpić tej pustki, to Twój świat oczywiście się z Tobą zgadza.
Jeśli lubisz jeść i naprawdę nie potrafisz sobie tego odmówić, to w czym problem? Jedz do woli! Uczyń z posiłków medytację.
- Transformator2012
- Posty: 621
- Rejestracja: sob lip 21, 2012 4:47 pm
Re: wizerunek swojego ciała
Namaste Carlota!
Skoro przeczytałaś 7 tomów Transerfingu Rzeczywistości - odpowiedzi na Twoje pytania poznałaś, wystarczy że je dopuścisz do siebie i "wcielisz w życie".
Ja tylko "przypomnę" Ci fragment z 4 tomu:
Jeżeli będziesz „spożywać pokarm" z miłością i troską, mówiąc coś w stylu: „Jedz, jedz, mój miły, na zdrowie!" - to osiągany efekt może być absolutnie nieprawdopodobny i niespodziewany. Całkiem możliwe, że znikną pewne choroby. Organizm najpierw się zdziwi, a potem ucieszy i rozkwitnie jak czule i troskliwie pielęgnowany kwiat. Najważniejsze, by obsługiwać siebie ze szczerym przejęciem, miłością i słowami typu: „Jeśli sam siebie nie nakarmisz - nikt cię nie nakarmi".
Pamiętaj, odpowiedzi już znasz - poszukaj a znajdziesz!
Skoro przeczytałaś 7 tomów Transerfingu Rzeczywistości - odpowiedzi na Twoje pytania poznałaś, wystarczy że je dopuścisz do siebie i "wcielisz w życie".
Ja tylko "przypomnę" Ci fragment z 4 tomu:
Jeżeli będziesz „spożywać pokarm" z miłością i troską, mówiąc coś w stylu: „Jedz, jedz, mój miły, na zdrowie!" - to osiągany efekt może być absolutnie nieprawdopodobny i niespodziewany. Całkiem możliwe, że znikną pewne choroby. Organizm najpierw się zdziwi, a potem ucieszy i rozkwitnie jak czule i troskliwie pielęgnowany kwiat. Najważniejsze, by obsługiwać siebie ze szczerym przejęciem, miłością i słowami typu: „Jeśli sam siebie nie nakarmisz - nikt cię nie nakarmi".
Pamiętaj, odpowiedzi już znasz - poszukaj a znajdziesz!
WOLNOŚĆ WE WSZYSTKIM, TERAZ!
Re: wizerunek swojego ciała
Dziękuję Ci za ten cytat
Przypomniały mi się kolejne:
"Jeżeli ja się sobie podobam, to pojawia się u mnie coraz więcej podstaw do tego."
"Ludzki umysł nieskutecznie próbuje oddziaływać na odbicie w lustrze, podczas gdy trzeba zmienić sam obraz.
Obrazem jest kierunek i charakter myśli człowieka. Problem w tym, że ludzie najpierw patrzą w lustro i dopiero potem wyrażają swój stosunek do niego, do tego co ujrzeli. Tym samym celowo lub mimo woli wyrażają zamiar, co jeszcze bardziej umacnia stan faktywny."
Przypomniały mi się kolejne:
"Jeżeli ja się sobie podobam, to pojawia się u mnie coraz więcej podstaw do tego."
"Ludzki umysł nieskutecznie próbuje oddziaływać na odbicie w lustrze, podczas gdy trzeba zmienić sam obraz.
Obrazem jest kierunek i charakter myśli człowieka. Problem w tym, że ludzie najpierw patrzą w lustro i dopiero potem wyrażają swój stosunek do niego, do tego co ujrzeli. Tym samym celowo lub mimo woli wyrażają zamiar, co jeszcze bardziej umacnia stan faktywny."
- Prometeusz
- Posty: 1848
- Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: wizerunek swojego ciała
Dziękuję Carlota za rozmowę, zainspirowałaś mnie.
Życzę powodzenia z metodą Wujka. Trzymaj się mocno.
Do usłyszenia.
Prometeusz.
Życzę powodzenia z metodą Wujka. Trzymaj się mocno.
Do usłyszenia.
Prometeusz.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.
Re: wizerunek swojego ciała
Myślę, że najpierw zacząć lubić siebie, tak jak wyglądasz, z pucołowatymi policzkami i oponkami Spójrz na siebie i powiedz: ale ze mnie laska, jaka ja jestem fajnaCarlota pisze:co powinnam robić, aby przestawić się mentalnie na schudnięcie? Nie myśleć o tym, żartować ze swoich "policzków", nie przejmować się, wmawiać sobie, że wszystko co jem, jest zdrowe i dla mnie dobre?
Jeśli ciągle myślisz o jedzeniu, to spróbuj znaleźć sobie jakieś zajęcie, które zaprzątnie ci myśli. Coś cię pochłonie i nie zauważysz, że nic nie jadłaś. A jedzenie wcale nie jest ważne. Ludzie mało jedzą i żyją.
Ja mniej jem jak karmię swoją duszę, gdy oglądam film czy idę na spektakl do teatru. Tam się nie je.
Pozdrawiam
Re: wizerunek swojego ciała
Jeżeli postanowisz postrzegać pozornie negatywną zmianę w scenariuszu jak pozytywną, to wszystko takim właśnie się okaże. …
Każde zdarzenie witasz jako pozytywne i tym samym zawsze trafiasz na korzystne odgałęzienie ...
Każde zdarzenie witasz jako pozytywne i tym samym zawsze trafiasz na korzystne odgałęzienie ...