Re: Ciekawe filmy
: czw paź 02, 2014 12:27 pm
W świecie zwierząt, w okresie godowym, samiec próbuje przypodobać się samicy, ale ta wybiera innego. Albo jeśli w danym gatunku dochodzi do walk, to on szacuje, że rywal jest wyższy, ma większe rogi, więc się wycofuje. Tam też następuje ta cała reakcja (impuls elektryczny, produkcja chemii), ale potem wszystko rozchodzi się po kościach. Zwierzęta nie wymyślają komedii romantycznych, nie tworzą teorii o facetach świniach, nierozumiologii kobiet, nie zgłębiają tajemnic miłości . A człowiek tworzy – myśli, idee, sensy, wiersze, prawa socjologiczne, psychologiczne, no i tą całą popkulturę z jej symbolami. Może natura jest zainteresowana, żeby te wzory na trawie były coraz bardziej skomplikowane, złożone, natomiast sama ich treść, to, jak je postrzegamy, jak je rozumiemy, to już jest bez znaczenia – takie wahadła, które tym wszystkim bujają i całość napędzają, żeby się działo i żeby nam się chciało. Może waśnie na takiej samej zasadzie mamy te inne ciągoty i potrzeby, te, o których pisałam wcześniej.Prometeusz pisze:Jeśli nawiązujemy do Transewangelii, to ona mówi, że wahadła to nie są świadome, intencjonalne byty, a ja ich działanie rozumiem tak, że integrują-grupują w sobie te pragnienia istot żywych, pilnują by miały one swoją strukture.
No tak, straciliśmy, podobnie jak ciągle tracimy, ale jesteśmy wewnątrz tego, mamy poczucie kontynuacji naszego ja i ciągle się uważamy za tych samych nas. W tych książkach o których wspomniałam, jakiś pragnący nabyć supermoce, albo otrzymujący je przypadkowo, też uważa się ciągle za siebie, ale otoczenie widzi, że to już nie jest Zdzichu, ale coś, co wygląda podobnie jak on. Albo nawet i nie wygląda. Więc reszta ma problem - albo tacy Zdzichowie staną na szczycie łańcucha pokarmowego (nawet jeśli nie jedzą ludzi), albo my też się zezdzichujemy. Ale właśnie w tym stanie świadomości, dociera do nas, że jak zrobimy ten krok, to już nie będziemy my. Nawet bez takiego wyboru, człowiek trzyma się kultury, religii, rytuałów, bo one dają tożsamość, a to co nowe, to nas zniszczy i zabierze wartości.Prometeusz pisze:W świecie rzeczywistym ewolucja ponoć przyspiesza. Może i zatracimy obecną tożsamość, której trzyma się ego. Lecz przecież tożsamość jaskiniowców też już straciliśmy. Książki muszą być dramatyczne ze zwrotami akcji, żebyśmy chcieli je czytać.
No to znowu zapytam, czy aby na pewno można tego chcieć albo nie chcieć, czyli o możliwość świadomego wyboru. Oczywiście jest to pytanie retoryczne.Prometeusz pisze:Mi osobiście jest dobrze tak jak jest, ale dualizmu nie chcę się do końca pozbywać. Nie mam jakiś super umiejętności by surfować po swoich stanach psychicznych, ale stwierdziłem, że ta otwartość i prawda zawsze ze mną są w jakimkolwiek stanie bym nie był, a jeśli organizm tego chce to znaczy, że jest to dobre. Właśnie problemy nie są w stanach umysłu tylko tym, że uważamy, że jedne są lepsze od innych i się miotamy bo zawsze chcemy to czego akurat nie ma.
A umiejętności ma każdy, bo to jest coś, co nam się ciągle dzieje w głowie. Tylko przy każdym gwałtowniejszym ruchu trzeszczy nam w stawach, a czasem nawet jakby boli. W TR jest takie pojęcie, jak „reakcja ostrygi”. Coś się dzieje i od razu skanujemy siebie, porównujemy do naszych wierzeń, wyobrażeń, sprawdzamy, czy to nie zagraża naszej mądrości, tożsamości, wygodzie. Nawet jeśli to nowe nęci, bo daje poczucie bycia kimś bardziej oświetlonym czy jakimś tam, to też stoimy w rozkroku, chcąc być Zdzichem, który jednocześnie zachował starą tożsamość. Bo ten każdy ruch, to właśnie taka mała zmiana „ja”.
Mnie też jest dobrze z dualizmem (bez niego pewnie też byłoby mi dobrze). Nie trzeba też go wcale nie mieć, żeby sobie posurfować. To jest trochę jak w tej sztuce (pamiętasz słuchowisko?) – wystarczy trochę dystansu, samoobserwacji, żeby gestami i słowami, a niekiedy ugryzieniem się w język, przekierować bieg zdarzeń ku spokojniejszym wodom, lub innym. Można nauczyć się tego zatrzymywania na chwilę, zauważania, jak właśnie dokonuje się ten wybór, który u zwierząt jest prosty (np. walcz, uciekaj, udawaj martwego), a u nas przejawia się bardziej skomplikowanymi wzorami w trawie. Czasem tylko wystarczy uspokoić ciało, wyrównać oddech, czy przekserować uwagę (jak się okazało, po szamańsku). To dalej jest dualizm, ale taki bez fanatyzmu, powiedzmy, że to jest coś w rodzaju „inni to ja rozpisana na role”, choć tak jak w książce, lub filmie, dalej utożsamiam się najbardziej z jednym bohaterem.
Widziałeś prezentację o prawdzie u tego Marka? Tam były takie białe linie, a im częściej je przecinamy (ta nasza częstotliwość), tym bliżej prawdy jesteśmy.
Można byłoby na tym samym wykresie pokazać, że im szybciej i płynniej przechodzimy przez te różna zdarzenia, bodźce, nie miotamy się w pogoni za lepszym, to wtedy właśnie mamy więcej tego poczucia o którym wspomniałeś ("prawda zawsze ze mną są w jakimkolwiek stanie bym nie był").
Mam okazję obserwować taką osobę w swoim otoczeniu i jestem zaskoczona, że aż tak mogło się wszystko zmienić – jakby samo. I nie chodzi tylko o zmiany w głowie, ale też, może i przede wszystkim, te przejawiające się na zewnątrz. Czy to miałeś na myśli pytając o potem?Prometeusz pisze:Ja zwolniłem uchwyt i uważam, że wszystko co jest teraz jest najlepsze jakie może być na daną chwilę. Zgadnij co się potem stało