Wzajemność w miłości

Zespół redakcyjny Transerfingu chętnie udzieli informacji na pytania dotyczące zagadnień związanych z Transerfingiem

Moderatorzy: admin, filip

pietrex2
Posty: 1
Rejestracja: śr sty 25, 2017 9:02 am
Wzajemność w miłości

Post autor: pietrex2 » śr sty 25, 2017 10:00 am

Witam,
Rok temu natrafiłem na pozycję Zelanda i w ten sposób stałem się po części świadomym, praktykującym transerferem. Po części, bo jednak "wahadła" potrafią podstępnie uśpić czujność i znaleźć haczyk, na którym będziemy beznamiętnie dyndać, aż wystarczy energii.
Przez ten okres zrozumiałem "jak działa życie" i nauczyłem się z dość dobrą skutecznością wprowadzać obrazy mentalne w swoją strefę rzeczywistości.
Pojawiła się jednak pewna przeszkoda i postanowiłem zasięgnąć Waszej opinii.
Jestem z natury człowiekiem nieufnym, jednak uczuciowym. W pewnym momencie, kiedy zwolniłem uchwyt i sprecyzowałem swoje oczekiwania i związane z nimi slajdy, poznałem pewną kobietę. Nie wiązałem z tą relacją żadnych nadziei, gdyż wydawało mi się, że to jednak nie jest ta wybranka.
Wzbraniałem się przed jakimkolwiek zaangażowaniem, choć moja dusza tańczyła i śpiewała na jej widok. W ten sposób, nie wiedzieć kiedy pojawiło się duże uczucie i przywiązanie.
Niestety, dzieli nas pewna odległość, wspólnie mieszkanie jest na tą chwilę wykluczone, każde z nas ma swoje priorytety a wspólne spotkania ograniczają się do 2 w tygodniu.
Ta znajomość już trochę trwa, wiem że jej zależy, jednak póki co ma na głowie ważniejsze sprawy i nie koniecznie wydaje się być zakochana.
Stąd pojawiają się rozbieżności w wielu kwestiach, bo patrzymy na tą relację z innej perspektywy (to znaczy - ja oczekuję więcej, a jej pasuje obecny tryb spotkań i cała ta sytuacja, choć nie wyklucza zmian w przeciągu najbliższych miesięcy).
Co zrobić w takiej sytuacji z punktu widzenia Transerfingu?
Zwróciłem uwagę, że w momencie, gdy zaczęło mi bardziej zależeć (zawyżyłem ważnosć), ona zaczęła się wycofywać. Gdy ja czekałem na telefon, tam był brak jakiejkolwiek wiadomości. Kiedy ja się "przejmowałem", ona o tym w ogólne nie myślała.
Kiedy ja chcę się wycofać, wtedy ona nie chce kończyć tej relacji...
Wiem, że może Wam się to wydawać błahe i dziecinne, ale jednak na miłość nie ma lekarstwa a ja chciałbym zrobić wszystko, żeby to wypaliło bo wydaje mi się, że to jest TA osoba, na którą czekałem.
Zeland mało wspomina o miłości w swoich książkach. Jedyne co udało mi się wydobyć, to stwierdzenie, że w tym konkretnym wypadku nie należy kreować obrazu jako takiego (bo notabene nie mamy wpływu na rzeczywistość drugiej osoby), a jedynie zmienić swój stosunek - zastosować zasadę frailingu.
W teorii wszystko wygląda pięknie - wiemy, że zwierciadło zwraca nam nasze odbicie i dany stosunek, więc kiedy stosujemy martwy uchwyt (niejako wczepiamy się w to zwierciadło), uzyskujemy odwrotny od zamierzonego skutek.
Frailing według tego toku rozumowania (czyt. zrezygnuj z zamiaru otrzymania, zamień w zamiar dawania, a otrzymasz to z czego zrezygnowałeś) polega więc na dawaniu tego co sami chcielibyśmy otrzymać...
Rozumiem więc, że skoro zależy mi na tym, żeby osoba często do mnie pisała, sam powinieniem robić ten pierwszy krok. Kiedy brakuje mi tej miłości, sam powinieniem ją dawać.
Przecież zwierciadło jak bumerang odbije też miłość!
Tylko doświadczenie pokazuje, że im bardziej się staramy i wchodzimy komuś na głowę (ładnie to ujmując ;)), tym ta osoba bardziej od nas ucieka.
A kiedy jesteśmy obojętni to właśnie wtedy uzyskujemy aprobatę i deklarowane uczucie...
Jak wyjaśnić tą sprzeczność w tym co proponuje Zeland, a co pokazuje życie?
W książkach jest też zdanie, że trzeba dać komuś bezwarunkową miłość, bez oczekiwań i ograniczeń. Wtedy taka osoba, na pewno się temu nie oprze. Tylko to nie jest takie proste zgadzać się na wszystko, robić dobrą minę do złej gry i udawać, że wszystko nam pasuje, jeśli prawda jest inna.
Jak się zdystansować do tego wszystkiego i przyjąć życie takim jakie jest?
Wciąż zastanawiam się jak poluzować ten uchwyt i nie wywierać zbędnej presji, która zaczyna nas od siebie oddalać.
A może skoro nie ma wzajemności to nie warto czekać i lepiej byłoby przekierować swoją uwagę na nowe bardziej adekwatne zamówienie, z precyzowaną "wzajemną miłością"?
Mam nadzieję, że mój post jest w miarę zrozumiały i czytelny.
Jeszcze raz Wszystkich Witam i dziękuję za ewentualne zainteresowanie i odpowiedzi,
Pozdrawiam ;)

Awatar użytkownika
zamek
Posty: 697
Rejestracja: śr maja 01, 2013 9:06 pm
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:
Re: Wzajemność w miłości

Post autor: zamek » śr mar 15, 2017 11:14 pm

Witaj

Chyba już się coś zadziało w jakąkolwiek stronę. :-o
W swojej wypowiedzi sam sobie dałeś odpowiedzi.
pietrex2 pisze: Nie wiązałem z tą relacją żadnych nadziei, gdyż wydawało mi się, że to jednak nie jest ta wybranka.
To tzw. pierwsze wrażenie. U mnie działa zawsze i nigdy mnie nie oszukało.
pietrex2 pisze:bo wydaje mi się, że to jest TA osoba, na którą czekałem.
Nie masz pewności, gdybanie, oczekiwania.
pietrex2 pisze:W książkach jest też zdanie, że trzeba dać komuś bezwarunkową miłość, bez oczekiwań i ograniczeń. Wtedy taka osoba, na pewno się temu nie oprze. Tylko to nie jest takie proste zgadzać się na wszystko, robić dobrą minę do złej gry i udawać, że wszystko nam pasuje, jeśli prawda jest inna.
Miłość to nie rezygnacja z własnej osoby. Możesz się zmienić, ale nie musisz.
Czy ty nie zalałeś jej swoją miłością? To nie frailing. :(
pietrex2 pisze:A może skoro nie ma wzajemności to nie warto czekać i lepiej byłoby przekierować swoją uwagę na nowe bardziej adekwatne zamówienie, z precyzowaną "wzajemną miłością"?
Lepiej.

Pozdrawiam :-)
Dostaję to co najlepsze :)

https://bajka107.blogspot.com

katarina
Posty: 2
Rejestracja: ndz maja 14, 2017 4:47 pm
Re: Wzajemność w miłości

Post autor: katarina » czw sie 03, 2017 8:25 pm

Witam forumowiczów,

często zaglądam na forum i czytam wypowiedzi różnych osób,aż postanowiłam sama napisać. Transerfingiem interesuję się prawie rok czasu i moje życie stało się bardziej poukładane,spokojniejsze i bardziej przejrzyste (choć nie ukrywam, że sporo pracy przede mną jeszcze), ale mam w jednej kwestii nadal zagwozdkę. Dokładnie tak jak pietrex2 - chodzi o relacje damsko-męskie.
Rok temu poznałam faceta, przy którym moja dusza skakała z radości, czułam, że mogłam góry przenosić, wspólne zainteresowania, poglądy itp, itd. Wiedziałam,że to początek fajnej znajomości i wiedziałam, że to ten jedyny i nagle dostałam telefon z informacją, że koniec imprezy dla mojej duszy :sad: (w tym czasie właśnie w ręce wpadły mi książki Zelanda - z czego bardzo się cieszę, bo mój świat przeorganizował się o 180 stopni). Czemu tak się stało, skoro czułam jedność dusz? (obecnie nadal czuję pustkę po tej znajomości i wiem, że ona już raczej nie wróci).Szukałam wszędzie jakiegoś wytłumaczenia, dlaczego, z jakiego powodu, w końcu odpuściłam szukania, dałam ponieść moje życie nurtowi wg transerfingu. Po jakimś czasie kolega, z którym znałam się wcześniej, zaprosił mnie na randkę i tak nasza znajomość się rozwija, lecz nie mam tej radości w sercu, nie czuję tego święta duszy. Jest miło, ciekawie, ale brak takiej pewności, że to ten (co w przypadku poprzedniego nie miałam takich wątpliwości). Jednak kiedy pytam duszę czy czuje się komfortowo, raz milczy, raz potwierdza, ale bardzo słabo. Nie wiem czy to przez nastrajanie się dusz, czy po prostu próbuje się przekonać do znajomości oddalając decyzję w czasie. Na początku intuicyjnie czułam,że nic z tego nie będzie, jednak przebywając w jego obecności i poznając go bliżej, dziś nie jestem tego pewna.....

mam nadzieję, że w miarę wyjaśniłam moją sytuację, staram się jakoś obiektywnie podejść sama do tego wszystkiego, ale potrzebuję małego wsparcia :wink: czasami mam wrażenie, że się gubię w zawiłościach międzyludzkich.

tomek242
Posty: 1
Rejestracja: śr lis 15, 2017 5:19 am
Re: Wzajemność w miłości

Post autor: tomek242 » śr lis 15, 2017 5:24 am

ja w to nie wierzę
___________________
http://www.escortsoflondon.com

katarina
Posty: 2
Rejestracja: ndz maja 14, 2017 4:47 pm
Re: Wzajemność w miłości

Post autor: katarina » ndz gru 03, 2017 9:33 pm

choć nie dostałam odpowiedzi na forum, sama wyszukałam potrzebne informacje( a może to one mnie znalazły :) )
Czy jest takie coś teraz...hmmm....może zacznę od tego, że kiedy definitywnie pożegnałam się duchowo z facetem, który "niby" miał być tym właściwym, poczułam wolność pełną piersią. Postawiłam, jak już pisałam w poprzednim poście, na czas w nowej znajomości i to był strzał w dziesiątkę :wink: cały czas zwracałam uwagę na komfort duchowy i chyba wybrałam właściwe. Piszę CHYBA, bo nie mogę poręczyć za drugą osobę ;) ale widzę, jak "transferingowe wahadła" próbują zaczepiać mnie to z jednej, to z drugiej strony, jeśli chodzi o relacje międzyludzkie (Czasami trudno nie oddawać im energii). Mogę śmiało napisać, że "intuicja", która na początku odradzała mi zawarcie nowej znajomości, to były niewyjaśnione ograniczenia, które były gdzieś zakorzenione we mnie. Przebrnęłam przez nie, zrozumiałam i pogodziłam się z nimi, co umożliwiło mi otwarcie się na świat. Dziś jestem w szczęśliwym związku :D ale nadal pracuje nad sobą i widzę zmiany nie tylko we mnie, ale i w moim otoczeniu, więc tak, to działa :wink:


ODPOWIEDZ