marcel pisze:Dla mnie jest to opowieść anegdotyczna, nieweryfikowalna, ale musiałby wypowiedzieć się autor tej opowieści.
Niemniej takie zjawiska jak ta o Gandalfie czy twoje pająki i smrody próbuje tłumaczyć Kirby Surpris w "efekcie synchroniczności".
Pierwszy podjął się tego Jung.
Interesuje mnie czy Gandalf przywędrował z alternatywnego wariantu o nazwie Śródziemie (takiego z hobbitami i ze wszystkim), czy jednak z SDCC lub podobnego eventu, ponieważ sobowtóry umiem przyciągać
Kiedyś robiłam takie rzeczy dla poprawy humoru.
marcel pisze:Bycie w takich stanach jakie Ty opisujesz są jak wchodzenie w określony tunel rzeczywistości i w zależności jaki wybierzesz są do tego odpowiednie dekoracje, zdarzenia, sytuacje. Tych tuneli może być nieskończona liczba, pozornie o coraz wyższym "poziomie świadomości". Dajmy na to że wybierzemy sobie jakiś w którym czujemy się "sprawcami zdarzeń" - i to ma satysfakcjonować?
Zastanawiam się czym jest wyjście poza te wszystkie stany, idee, tunele rzeczywistości czy to też tylko "stan" do przerobienia jak jeden z wielu?
Czasem miewam takie wkurzające sny o konstrukcji rosyjskiej matrioszki. Budzę się w nich i jestem już święcie przekonana, że to już rzeczywistość, ale to tylko kolejny sen. Potem znowu się budzę, ale to znowu okazuje się tylko kolejny sen. I tak kilka razy.
Nie wiem Marcel. Spędziłam ładnych parę nocy w życiu rozważając, dla własnej rozrywki, czy jeżeli to życie to taka sen w kształcie takiej matrioszki, to co będzie po przebudzeniu. Jak poznam, że się obudziłam? Czy po przebudzeniu czeka mnie jakaś dodatkowa tożsamość, o której, jak to w snach bywa, nie pamiętam? Dodatkowe zmysły, za pomocą których będę w stanie stwierdzić prawdziwość nowej rzeczywistości? Czy może po przebudzeniu trafię do kolejnej rzeczywistości, która będzie działać jak lustro?
Jak znajdziesz odpowiedź, to daj znać. Ja jedynie wpadłam na kilka pokręconych pomysłów na dwie powieści sci-fi i jeden horror. Z szukaniem odpowiedzi dałam sobie spokój. Potrafię rozpoznać ścianę, gdy na nią natrafiam.
Prometeusz pisze:Podobają mi się takie historię B-) , jak będziesz miała więcej możesz mi jeszcze opowiedzieć.
Z tego właśnie powodu nie medytuję zbyt intensywnie, bo nie chcę, aby mnie synchroniczności atakowały. Lubię sielankę - "idyllę"
Przyciągałam sobie ludzi z różnych seriali, które w danym momencie oglądałam. Zależnie od tego, którą postać akurat najbardziej lubiłam, taka się pojawiała. Tam, gdzie akurat byłam. Albo ktoś znajomy nagle opowiadał mi historyjkę o tym, jak to w supermarkecie zagadał, np. Leroy Jethro Gibbs, który nie wiedział, jaki ryż ma kupić i prosił o radę
Częściej miewam ataki synchroniczności związane z moimi celami, albo z tym, co ma się wydarzyć na danej linii. Takie drogowskazy. Wiele z nich jest czytelne tylko dla mnie. Osoba z zewnątrz nie dostrzegłaby powiązania. Ale polegam na nich, bo się sprawdzają. Do nich już przywykłam.
Dziwna sytuacja z czerwca. Marudziłam bardzo długo, że chcę drugiego kota. Jak mój obecny rozrabiał, to gadałam do niego (w żartach), że zobaczysz, pewnego dnia przyjdzie tu taki inny kot, który będzie milutki i kochany, a tobie wtedy będzie głupio. Przy czym podkreślam, to były żarty, bo mój obecny kot ma naprawdę trudny charakter i ciężko mi było przewidzieć, jak by zareagował na drugiego kota, ale podejrzewałam, że nie zachwytem. Więc nie podjęłam decyzji o żadnej adopcji, bo wziąć kota a potem go oddać, bo się nie dogadał z obecnym – skrajna nieodpowiedzialność. Pewnego dnia, jeden z domowników o pierwszej w nocy usłyszał miałczenie na klatce schodowej. Po otworzeniu drzwi kot wparował do mieszkania. Przyjazny, oswojony, od razu zaczął się łasić. Obszedł mieszkanie, obczaił, gdzie stoi kuweta, gdzie michy z żarciem i podbił serca domowników. Wszystkich, poza kotem, który nastroszył się na intruza, zprychał go kilka razy i zwiał za kanapę. Więc niestety nowy kot musiał wrócić na korytarz. Wystawiłam mu michę z karmą na noc i poduszkę do spania i stwierdziłam, że rano wpakuję gościa do transportera i obejdę wszystkie mieszkania w bloku w poszukiwaniu właściciela. Podejrzewałam, że komuś zwiał przez przypadek i tyle. Ale rano po kocie nie było śladu. Ani w bloku, ani w okolicy.
I sytuacja ciekawa, bo trochę na odwrót - to ja stałam się obiektem przyciągania (pewnie nieświadomego). Kilka miesięcy temu zaczęłam bez przerwy wpadać na gościa, któremu się spodobałam (bez wzajemności). W miejscach, w których sama do ostatniej chwili nie wiedziałam, że się znajdę. Ku jego radości.