Strona 1 z 1

Niespodziewane przeszkody

: śr kwie 01, 2015 6:54 pm
autor: Skyelar
Witam wszystkich :)

Niedawno określiłam swój cel. Cel był bardzo ogólny, nie do końca nadający się na slajdy, ale nigdy nie potrzebowałam slajdów, by zjednoczyć duszę i umysł, więc mniejsza o kwestie techniczne. Cel: szczęście. W każdej sferze życia, gdzie tylko nie pójdę. I jest we mnie do tej pory pełna gotowość, by moje życie się przekształciło w takie, w którym jestem szczęśliwa.

Świat zaczął się zmieniać w przeciągu 24 godzin. To trwało tydzień. Co więcej, do głowy nagle zaczęły przychodzić mi konkrety: tak, jak wcześniej nie miałam pojęcia co mi nie pasuje, a co nie, czego brakuje w obecnym wariancie, czego w ogóle chcę od życia - nagle to zrobiło się ultra jasne. Wydaje mi się, że nastawienie się na bardzo ogólną wibrację szczęścia ukierunkowało mnie na odpowiednią drogę. Dusza wylazła z futerału i zaczęła śpiewać.

To, co mi się nie podoba w obecnym życiu:
- znajomość z pewną osobą, która, jak odkryłam, mnie męczy (już kilka razy w przeciągu ostatnich lat nachodziły mnie myśli, że ta relacja jest do niczego)
- miejsce zamieszkania - tolerowałam je przez lata, godziłam się na nie i zupełnie nie zauważyłam, że mi tu źle
Tyle rys wykryłam w zwierciadle w kilka dni. Stwierdziłam, że zmieniamy. Cokolwiek będzie się miało stać ze wspomnianą znajomością i gdziekolwiek będę musiała się przeprowadzić, końcowy rezultat ma być taki, że jestem szczęśliwa. Nie określałam "co" ani "jak" w tych kwestiach ma się zmienić, żeby umysł się zbytnio nie zajarał i nie zepsuł zabawy. Nie zawyżyłam też ważności - było jedynie uczucie święta w sercu (w końcu zajarzyłam, o co Vadimowi z tym chodziło) - zresztą świat, jak napisałam, zmieniał się na lepsze na moich oczach, nie było elementu czekania.

Nagle - BUM. Choroba. Nie wdając się w szczegóły, infekcja zatok mnie pokonała na kilka dni, w trakcie których byłam w stanie aż leżeć i się nie ruszać. Do tego bezsenność. Gdy minęła infekcja, układ pokarmowy stwierdził, że nie będzie normalnie pracował, bo nie. Więc do tego jeszcze nie jestem w stanie jeść.

Śmieszniej:
- przez chorobę utknęłam w obecnym miejscu zamieszkania :grin:
- i to na dłużej, niż bym się spodziewała, bo przez chorobę nie podbiłam legitymacji w dziekanacie, czego w święta oczywiście nie zrobię, więc do czwartku w przyszłym tygodniu każda podróż dalej niż do spożywczego na osiedlu będzie mnie kosztować dwa razy więcej, niż powinna :lol:
- wspomniana osoba, z którą chciałam co najmniej rozluźnić relację, nagle do mnie pisze i się uroczo podlizuje :D jakby wyczuła, co knuję.

Czuję się trochę, jakby dotychczasowa rzeczywistość złapała mnie na rękę i powiedziała: hola hola, nie tak prędko, maleńka, dokąd tak pędzisz? Bawię się w "przyciąganie" od lat i mam na koncie trochę sukcesów, większych i mniejszych i zwykle idzie gładko. Na pewno nie zdarzyło mi się, żeby fizjologia mi zwariowała. Ma ktoś jakieś wytłumaczenie takiego obrotu spraw?

Re: Niespodziewane przeszkody

: śr kwie 01, 2015 9:18 pm
autor: zamek
Witaj :)

Krótko praktykuję TR, ale tak ogólnie sformułowany cel może zawierać pułapki. Ty myślisz o szczęściu, że wszystko będzie się dobrze układało, a dla świata twoje szczęście to leżenie w łóżku i nicnierobienie. :-?
Choroba zawsze każe nam się zatrzymać i pomyśleć. Zawsze jest po coś. Może uściślij trochę swój cel :D

Niektórzy ci powiedzą, że jak zmieniasz linie życia to pojawiają się przeszkody. U mnie tak nie było. 8-) Ja przeszkody traktuję jak schody do pokonania.
A może spróbuj innej techniki. :cool: Nie dla każdego jest transerfing.

Re: Niespodziewane przeszkody

: czw kwie 02, 2015 12:19 am
autor: Prometeusz
Po prostu świat zrobil Ci Prima Aprilis ;)

Zignoruj to. Zrób co konieczne i się nie przejmuj.

Ja też zerwałem niektóre kontakty, to jest niezbędne by ruszyć dalej i też się te osoby do mnie przymilały podkoniec. Potem zaczęły się odzywać stare kontakty, które miały na mnie pozytywny wpływ.

Synchroniczność nas czasem testuje, ale dzieje się to tylko po to by pogłębić naszą relacje z samym sobą swoim światem. :)

Re: Niespodziewane przeszkody

: czw kwie 02, 2015 4:23 pm
autor: Skyelar
Dziękuję za odpowiedzi :)
Może uściślij trochę swój cel
Nie. A raczej powinnam napisać "nigdy więcej". Spędziłam cztery lata przyciągając konkretne, dokładnie określone cele. I to nie jest tak, że ich nie osiągałam, bo osiągałam. Ale żaden nie dał mi szczęścia ani spełnienia. Potem mi się przypomniało to, co mówią o szaleństwie, że polega ono na robieniu ciągle tego samego i oczekiwaniu różnych rezultatów. Znam ludzi, którzy nastawiają się na cele i są zadowoleni. Ale znam też takich jak ja, co przyciągnęli sobie przez to więcej kłopotów niż to wszystko warte.
Zrób co konieczne i się nie przejmuj.
Na szczęście gorączka i zmęczenie wyłączyły mi części mózgu odpowiedzialne za przejmowanie się, więc nic sobie nie zepsułam :D Nie miałam nawet siły się zdenerwować. I jakoś dalej nie umiem. Dzisiaj zdrowotnych atrakcji ciąg dalszy: skóra wysuszona do granic możliwości - eee, minie; ząb mądrości się domaga randki z chirurgiem - umówiłam ich. Domownicy wyrzucili pewien potrzebny mi przedmiot - spokojnie zamówiłam nowy. Z tekstu pewnie wynika co innego, ale ja siedzę i się śmieję z tego. Za każdym razem, gdy sypie się kolejny element powtarzam sobie, że i tak będę szczęśliwa i na spokojnie biorę pierwsze lepsze rozwiązanie problemu.
Ja też zerwałem niektóre kontakty, to jest niezbędne by ruszyć dalej i też się te osoby do mnie przymilały podkoniec. Potem zaczęły się odzywać stare kontakty, które miały na mnie pozytywny wpływ.
Tak, to często się zdarza, u siebie też zauważyłam. Mój plan: pobawić się jak z wahadłem i zanim się skuma, że nie dostaje energii, katapultować się. A osoby z przeszłości faktycznie zaczęły mi ostatnio przemykać na peryferiach pola widzenia. Chociaż poza jedną, nie są mile widziane. Wynocha z nimi z powrotem do przeszłości, siedzą tam nie bez powodu :D
Synchroniczność nas czasem testuje, ale dzieje się to tylko po to by pogłębić naszą relacje z samym sobą swoim światem. :)
Dziękuję Ci za to zdanie. Gdy je przeczytałam przyszło mi coś do głowy. Że w sumie przecież bardzo łatwo jest przyciągnąć nowy samochód, imprezę, telefon. Często nawet nowa praca albo partner nie zmieniają wiele w życiu ludzi. Tak naprawdę to tylko dekoracje, które przeważnie nie mają wpływu na jakość całości. Coś jak wymiana jakiejś mało ważnej części w laptopie.

Więc być może faktycznie wymiana całości wymaga takich "testów". A może nie tyle testów, co wskazania na to, co zmianę do tej pory blokowało. W końcu fundamentalne zmiany wymagają fundamentalnych i konsekwentnych zmian w podejściu. "Ej, ale Ty tak na serio z tym szczęściem, czy tylko tak sobie głupio gadasz? Bo z tym dużo roboty będzie i wiesz, jak chcesz to spoko, nie ma problemu, wszystko wedle życzenia, ale chcemy tylko wiedzieć, czy na pewno. Bo wiesz, całe życie mówiłaś coś innego. Do tego widzimy że się przywiązałaś do tej koleżanki, ona do Ciebie jeszcze bardziej, no i nie możemy tu budować bez Twojego zezwolenia na wyburzenie." Dodam, że dopiero teraz zauważyłam, co mnie do tej pory przy niej trzymało.

Wczoraj wróciłam do swojego przyciągania szczęścia już ze świadomością niezakłóconą przez gorączkę i dzisiaj świat mnie wypuścił na chwilę z domu. Trafiłam od razu do stref tranzytowych (nie wiem, czy ktoś "był" - ja wpadam za każdym razem, gdy coś zmieniam) i pojawiło się kilka super znaków. I kolejne konkrety co zmienić i do czego dążyć - w formie dawno zapomnianych wspomnień i odczuć z dzieciństwa. Więc kłopoty pewnie się jeszcze nie skończyły, ale ewidentnie przejściowe.

Jeszcze raz dziękuję za odpowiedzi :D

Re: Niespodziewane przeszkody

: czw kwie 02, 2015 5:05 pm
autor: Prometeusz
Obrazek

:wink: