Moim zdaniem Zeland jest kwintesencją transerfingu. Jest wolny i robi co chce. Nie każdy chce być celebrytą i chodzić w majtkach. Ma spokój, żeby kroczyć własną drogą.
Idzie swoją drogą, przy okazji pisze o tym książki. Są jeszcze dwie lub trzy, które nie są przetłumaczone na polski.
Nie musi nikomu nic udowadniać, dodawać sobie pewności siebie i ważności. Przecież walka o własną ważność pozbawia energii. Każdy kto choć dotknął transerfingu o tym wie.
A może jest kilku autorów transerfingu np. Wania, Dima, Żenia ...
Zadaniem Zelanda było przekazanie ludziom wiedzy, podał to nam na tacy. Kto chce to skorzysta. To taka jakby umowa.
W każdym czasie w przeszłości pojawiali się tacy ludzie, którzy wskazywali
za darmo drogę.
Nawet Kinslow w swojej książce pisał, żeby uczyć innych za darmo. On czuł energię. A co robią "nauczyciele"? Za grubą kasę "uzdrawiają kwantowo" albo "dwupunktowo" itd. choć autor w swojej książce nie pomógł chorej na raka żonie przyjaciela. Skoro ludzie są głupi to nic mi do tego, niech żyją złudzeniami, lata im upłyną na oczekiwaniu zamiast na życiu.
Moim zdaniem przestrzeganie zasad transerfingu ułatwia życie. Ale nie każdy chce przeżyć życie łatwo i przyjemnie. Wielu żyje stereotypami, że trzeba ciężko pracować i inne ble. Powstały nawet szkoły z "jedynie prawdziwymi nauczycielami". Tylko po co. Mamy książki. Tam wszystko jest. To w naszej głowie musi nastąpić zmiana i nikt tego za nas nie zrobi.
Ciekawi mnie jak ludzie robią, że "odeszli od transerfingu". Czyli co dają się haczyć wahadłom, nie pozwalają innym być innymi, zawyżają ważność, idą do nie swoich celów? Zupełnie tego nie rozumiem. Jak się człowiek na coś decyduje to wrasta w osobowość. Ja już nie umiem nie widzieć wahadeł. Nie czekam aż ktoś zmieni mój świat. Ja go zmieniam i żegnam się z ludźmi, z którymi nie rezonuję. Kiedyś obcy ludzie zaczepiali mnie na ulicy i opowiadali mi o swoich chorobach. To bardzo ciekawe i mnie to interesuje. Ale powiedziałam stop. I zniknęli. Naprawdę.
Już tyle napisałam, że jak ktoś będzie szukał odpowiedzi to ją znajdzie.
Cieszę się, że żyję w czasach, w których są takie książki. Co ciekawe mam inaczej niż niektórzy na forum. Gdy teraz chcę znaleźć coś w książce to moja ręka sięga po właściwy tom. Potem czytam albo spis treści, albo otwieram gdziekolwiek i trafiam na odpowiednie zdania. I są one dla mnie zrozumiałe. Bardziej niż przy czytaniu po raz pierwszy. Wszystko do siebie pasuje. Może dlatego, że jeszcze muszę się upewniać, czy dobrze coś rozumiem.