Łatwiejszy wariant a rozwój
Łatwiejszy wariant a rozwój
Hej,
zastanawia mnie cały czas jedna rzecz. Zeland pisze (na bazie "śmierci programisty") że jeśli jest wybór to trzeba wybrać wariant łatwiejszy i ten który spala mniej energii. Tylko czy aby zawsze to jest prawda? A co z rozwojem i szansami od losu z wyższej półki - czy to tylko złudzenie że ten wybor będzie ok bo potem okaże się inaczej?
Jeśli mam wybór ścieżek i jedna z nich wygląda na ambitną ale oznacza większe poświęcenie a jedna na mniej ambitną i nie wymaga takiego poświęcenia to zawsze mamm wybierać ten wariant "lżejszy"? Owszem jest to płynięcie z nurtem ale czy nie doprowadzi to do stagnacji, braku rozwoju, sięgania po to tylko co niezbędne....Jakoś nadal nie mogę poczuć tego przesłania płynięcia z nurtem
zastanawia mnie cały czas jedna rzecz. Zeland pisze (na bazie "śmierci programisty") że jeśli jest wybór to trzeba wybrać wariant łatwiejszy i ten który spala mniej energii. Tylko czy aby zawsze to jest prawda? A co z rozwojem i szansami od losu z wyższej półki - czy to tylko złudzenie że ten wybor będzie ok bo potem okaże się inaczej?
Jeśli mam wybór ścieżek i jedna z nich wygląda na ambitną ale oznacza większe poświęcenie a jedna na mniej ambitną i nie wymaga takiego poświęcenia to zawsze mamm wybierać ten wariant "lżejszy"? Owszem jest to płynięcie z nurtem ale czy nie doprowadzi to do stagnacji, braku rozwoju, sięgania po to tylko co niezbędne....Jakoś nadal nie mogę poczuć tego przesłania płynięcia z nurtem
Re: Łatwiejszy wariant a rozwój
Zeland ma rację, najlepszy wybór wymaga najmniejszej energii, wszystko płynie jak wiatr i woda - feng shui.Sylvie10 pisze:czy to tylko złudzenie
To tzw. rozwój duchowy jest złudzeniem. Wmawia się ludziom, że mają się rozwijać duchowo, jakby byli niedorozwinięci. My już jesteśmy istotami duchowymi, nie ma co rozwijać.
My mamy nauczyć się gospodarować swoją energią, emocjami.
Nie znam nikogo kto byłby rozwinięty duchowo albo oświecony.
Jeśli chcesz żyć długo i w zdrowiu i pomyślności to przestań się rozwijać duchowo, a patrz kto ci kradnie energię, kto tobą manipuluje, co ci każą robić, czy to jest dobre dla ciebie.
Wystarczy przejrzeć życiorysy współczesnych guru to okaże się, że kolesie zostawili swoje rodziny bo poczuli, że muszą nauczać innych, mówić innym co mają robić, a wykorzystują do tego słowa dawnych mistrzów i myślicieli. Z kilku forów uciekłam jak ludzie zaczęli polecać Moojiego. To bełkot pseudoduchowy. Jak kto się na to nabiera to niech się szybko obudzi.
Ostatnio robiłam czystkę wśród linków do ciekawych stron. M.In. skasowałam wszystkie o niby rozwoju duchowym. Są strony których założyciele chorują, chorowali i umarli, a nie była do tego pora. Nie podam nazw, ale pewnie wiecie o które chodzi. Teraz prowadzą je inni, albo nikt. O guru nlp nie wspomnę, umarł w zeszłym roku na raka. Nie można bezkarnie manipulować innymi.
Ludzie łykają slogany, a tak naprawdę stoją w miejscu. Tylko tego nie widzą. Jak czytam motto: nie oczekuję za wiele, żeby się nie rozczarować (???) to co mam myśleć o takiej osobie? Ona myśli źle o sobie, na nic dobrego nie zasługuje, karmi się resztkami ze stołu i jest z tego zadowolona.
Kolejne motto: bądź wola twoja - czyli czyja, kogo? a dlaczego nie moja, moje życie moja wola. To ja wybieram ścieżkę, którą podążam przez życie. Mam się godzić jeśli na coś zachoruję i nic nie robić bo taka wola boska. Albo: myśl dobrze, a co to znaczy? Skąd taka ocena. Żeby myśleć dobrze to trzeba wcześniej myśleć źle, żeby mieć porównanie. Karmi się ludzi sloganami, z których nic nie wynika.
Popatrz na ludzi, którzy osiągnęli sukces, chociażby tych obok ciebie. Sukces osiągają ci, którzy dobrze o sobie myślą i mają dużo energii. W moim otoczeniu umarli ci, którzy powtarzali: moja wina, nie jestem godzien, Boże dlaczego mnie karzesz, co ja takiego zrobiłem ...
Te wszystkie przekazy miszczów są kuriozalne i kradną naszą energię. Śmieszy mnie zwłaszcza jak polecają jakieś książki, kursy, urządzenia, (w zaświatach czytają nasze książki?), a na istotne pytania nie odpowiadają, wieszczą zło ...
Odkąd postanowiłam się obudzić i przestałam medytować (wcześniej mi nie wychodziło i miałam poczucie winy) mam więcej energii, bo nie ucieka w kosmos do nieznanych bytów, miszczów, gadów. Przejęłam kontrolę nad swoim życiem i mam o sobie bardzo dobre zdanie.
Transerfing moim zdaniem wyklucza rozwój jakiegoś ducha.
- Prometeusz
- Posty: 1848
- Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Łatwiejszy wariant a rozwój
Jak ja ostrzegałem przed bełkotem to wyszedłem na szkodliwe wahadło Ale cieszy mnie to, że co raz więcej osób na forum się budzi. Niestety wiele osób i nawet tych "zaawansowanych" co robią kursy za granicą z TR dalej widzi w nim bramę do rozwoju duchowego.
Wydaje mi się jednak, że pytanie dotyczyło trochę czegoś innego.
Wydaje mi się jednak, że pytanie dotyczyło trochę czegoś innego.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.
- purple_elephant
- Posty: 237
- Rejestracja: wt lis 05, 2013 8:13 am
Re: Łatwiejszy wariant a rozwój
Ja to chyba mam jakegos "czipa" wszczepionego (w przenosni oczywiscie) , bo jak sie w polu widzenia jakies guru ze swoimi madrosciami pojawiaja to ja sie natychmiast wycofuje. Od urodzenia tak mam, na szczescie. Czuje sie najsczesliwsza bedac guru sama dla siebie.
Re: Łatwiejszy wariant a rozwój
Hmmm a co jeśli rozwój to zdobywanie nowych doświadczeń, wiedzy teoretycznej, radzenie sobie z trudnościami itd? Jeśli wybieram wariant trudniejszy to będę mieć ku temu okazje, jak łatwiejszy to już nie. Czy mimo wszystko wybierać łatwiejszy? Wg Zelanda pokonywanie trudności nie wzbogaca człowieka w żaden spoób?
Re: Łatwiejszy wariant a rozwój
Trudność to są przeszkody, które się pojawiają, a nie nowe wyzwanie, nowy cel, np rozwój zawodowy, zmiana miejsca zamieszkania, nowe studia, itp. Jeśli wszystko jest przeciw nam, np. stoisz w korku i się spóźniasz, potem nie możesz się dodzwonić, ktoś zgubił twoje dokumenty, które złożyłaś, a następnie poszedł na urlop, to właśnie napotykasz trudności. Jeśli przy tym samym zadaniu napotykasz pomocnych ludzi, potrzebne informacje, to idziesz łatwą ścieżką, bez oporu, no i swoją.Sylvie10 pisze:Hmmm a co jeśli rozwój to zdobywanie nowych doświadczeń, wiedzy teoretycznej, radzenie sobie z trudnościami itd? Jeśli wybieram wariant trudniejszy to będę mieć ku temu okazje, jak łatwiejszy to już nie. Czy mimo wszystko wybierać łatwiejszy? Wg Zelanda pokonywanie trudności nie wzbogaca człowieka w żaden spoób?
Nieważne jaki wybrałaś cel, czy jest on uważany za ambitny, czy za banalny, bo zarówno w tym pierwszym przypadku, jak i drugim, trudności mogą się pojawić, albo i nie.
- Calineczka
- Posty: 72
- Rejestracja: śr gru 17, 2014 12:46 am
Re: Łatwiejszy wariant a rozwój
Sylvie
Ciebie ten bardziej ambitny wariant wyraźnie kręci. Więc weź go
Ja mam kiepskie doświadczenie z wybieraniem trudniejszych rzeczy. Odkąd to zobaczyłam, idę na łatwiznę. Jeśli jednak trafi się coś, co mnie poruszy, to choć będzie trudne, z pewnością się skuszę. Najwyżej dostanę po dupie i świat się przecież nie zawali.
Tylko czy trudniejsza droga prowadzi do celu Twojego czy wahadłowego? To kluczowe pytanie.
Ciebie ten bardziej ambitny wariant wyraźnie kręci. Więc weź go
Ja mam kiepskie doświadczenie z wybieraniem trudniejszych rzeczy. Odkąd to zobaczyłam, idę na łatwiznę. Jeśli jednak trafi się coś, co mnie poruszy, to choć będzie trudne, z pewnością się skuszę. Najwyżej dostanę po dupie i świat się przecież nie zawali.
Tylko czy trudniejsza droga prowadzi do celu Twojego czy wahadłowego? To kluczowe pytanie.
Re: Łatwiejszy wariant a rozwój
Oj dobrze zauważyłaś, mnie kręcą takie ambitne cele, ale niestety życie pokazuje że sobie nie do końca z nimi radzę.
Najpierw mój mega super hiper umysł mówi weź wybierz to co trudniejsze, bo zdąbędziesz doświadczenie, trzeba w życiu wysoko mierzyć i takie tam inne bujdy na resorach...
A potem płacz i zgrzytanie zębów bo większość nie idzie jak po maśle jakby mogło się wydawać, trudności się piętrzą i rośnie moja frustracja. Mam też problem z odróżnieniem dykomfortu duchowego od nie swoich drzwi. Nie lubię zmian a jednak umysł pcha mnie do nich - potem mam duży dyskomfort i nie wiem czy powodem jest sama zmiana czy to nie moje drzwi i nie mój cel. Czasami poddaję się szybko i wycofuję się a w głowie nadal pytanie - czy dobrze zrobiłam bo może to dysmkfort duchowy i za chwilę byłoby już ok a ja uciekłam
Jestem mistrzynią w rozkminianiu takich sytuacji Jakby gdzieś były zawody w czymś takim, pierwsze miejsce murowane
Najpierw mój mega super hiper umysł mówi weź wybierz to co trudniejsze, bo zdąbędziesz doświadczenie, trzeba w życiu wysoko mierzyć i takie tam inne bujdy na resorach...
A potem płacz i zgrzytanie zębów bo większość nie idzie jak po maśle jakby mogło się wydawać, trudności się piętrzą i rośnie moja frustracja. Mam też problem z odróżnieniem dykomfortu duchowego od nie swoich drzwi. Nie lubię zmian a jednak umysł pcha mnie do nich - potem mam duży dyskomfort i nie wiem czy powodem jest sama zmiana czy to nie moje drzwi i nie mój cel. Czasami poddaję się szybko i wycofuję się a w głowie nadal pytanie - czy dobrze zrobiłam bo może to dysmkfort duchowy i za chwilę byłoby już ok a ja uciekłam
Jestem mistrzynią w rozkminianiu takich sytuacji Jakby gdzieś były zawody w czymś takim, pierwsze miejsce murowane
- Calineczka
- Posty: 72
- Rejestracja: śr gru 17, 2014 12:46 am
Re: Łatwiejszy wariant a rozwój
Auć. Po przeczytaniu tego, mam ochotę dać Twojemu umysłowi klapsa. On jest pomocnikiem, chłopcem na posyłki a rządzi się jak jakiś satrapa. Skłania Cie do trudnych wariantów, żeby mieć jeszcze więcej władzy. Mój umysł podpowiada, coby go wysłać na bezterminowe wakacje. I dopiero wtedy będziesz się mogła zabawić
- purple_elephant
- Posty: 237
- Rejestracja: wt lis 05, 2013 8:13 am
Re: Łatwiejszy wariant a rozwój
Latwe , trudne - umowmy sie ze to tylko pojecia umowne. Bywa ze wybierajac wariant latwiejszy ma sie duzo wieksze szanse rozwoju i wiecej mozliwosci niz w wariancie trudniejszym (wg nas). Cos co przychodzi latwo i bez wysilku jest wskazowka ze to nasze drzwi.
- Prometeusz
- Posty: 1848
- Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Łatwiejszy wariant a rozwój
Co myślicie o mechanizmie: jeśli w coś włożymy więcej pracy, poradzimy sobie sami z czymś trudnym to potem to bardziej cenimy i jesteśmy z tego bardziej zadowoleni?
Trudność to też coś co jest trudne. Zbyt duże wymaganie w stosunku do umiejętności.Trudność to są przeszkody, które się pojawiają, a nie nowe wyzwanie, nowy cel, np rozwój zawodowy, zmiana miejsca zamieszkania, nowe studia, itp.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.
Re: Łatwiejszy wariant a rozwój
No tak, bo gdybym chciała teraz zostać np. chirurgiem....Prometeusz pisze:Co myślicie o mechanizmie: jeśli w coś włożymy więcej pracy, poradzimy sobie sami z czymś trudnym to potem to bardziej cenimy i jesteśmy z tego bardziej zadowoleni?
Trudność to też coś co jest trudne. Zbyt duże wymaganie w stosunku do umiejętności.Trudność to są przeszkody, które się pojawiają, a nie nowe wyzwanie, nowy cel, np rozwój zawodowy, zmiana miejsca zamieszkania, nowe studia, itp.
Ale użyłam tego słowa w kontekście transerfingowym, czyli że trudności to zawyżanie ważności oraz konsekwencje tego zawyżania, płyniecie pod prąd. Ty piszesz o czymś, co jest na odległej linii życia. Osiągnięcie czegoś tak odległego też jest trudne, ale założycielka tego wątku pisała o trudnościach w psychice (podejmowanie działania, wychodzenie ze strefy komfortu), które mają nas rzekomo rozwijać, jeśli czujemy, że nam łatwo nie jest i musimy się natrudzić. Bo przecież jeśli ktoś decyduje się na studia, zdobywanie zupełnie nowych umiejętności zawodowych, to nie znaczy, że wybiera trud - dla kogoś to może być bardzo przyjemne, a przez to i łatwe.
Zauważyłam, że niechętnie patrzy się na sukcesy ludzi, którym coś przychodzi łatwo. Nie chodzi tylko o spadki po cioci i wygrane w loterii, choć to też – nie zna życia, nie wie, co to ciężka praca, cwaniak jeden. Lepiej się już patrzy na kogoś, kto „no tak, ma wypasiony dom i drogi samochód, ale ile on się napracował – przez lata zasuwał na budowie w Anglii i nawet sobie kręgosłup zjechał”. Czyli sprawiedliwości społecznej stało się za dość.
Albo jak ktoś jest bardzo zdolny i wszystko przychodzi mu łatwo – np. mało się uczy, ale ma wiedzę i dobre oceny. Już lepiej, żeby był mniej zdolny, ale za to pracowity i zakuwający, wtedy byłby podziwiany za wysiłek i wyrzeczenia.
Taka mentalność nie tylko sprawia, że wszędzie widzimy trudności, ale też je "lubimy" w pewnym sensie, jak również poświęcenie i cały ten etos.
Ja bym miała więcej satysfakcji z tego, że udało mi się coś osiągnąć łatwiej, sposobem, trochę fartem. No chyba, że praca nad czymś, sama w sobie byłaby radochą i celem – np. przydomowy ogród, nad którym pracuje się w każdym sezonie, zmienia, udoskonala, bo takie zajęcie to jest hobby samo w sobie. Gdybym się nad czymś napracowała, np. kilka lat, a potem by odkryto nowy sposób, pozwalający to osiągnąć przez np. kilka miesięcy, to uznałbym to za psikusa losu, bo nagle się okazuje, że narobiłam się jak głupia, a teraz inni mają to bez dużego wysiłku – czyli wolałabym być na miejscu tych innych.
To byłam ja - mistrzyni krótkich wypowiedzi.
- Prometeusz
- Posty: 1848
- Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Łatwiejszy wariant a rozwój
"Idylla" zobowiązuje
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.
- purple_elephant
- Posty: 237
- Rejestracja: wt lis 05, 2013 8:13 am
Re: Łatwiejszy wariant a rozwój
Dylla lepiej tego nie moglas ujac .
Re: Łatwiejszy wariant a rozwój
purple_elephant pisze:Latwe , trudne - umowmy sie ze to tylko pojecia umowne. Bywa ze wybierajac wariant latwiejszy ma sie duzo wieksze szanse rozwoju i wiecej mozliwosci niz w wariancie trudniejszym (wg nas). Cos co przychodzi latwo i bez wysilku jest wskazowka ze to nasze drzwi.
Szczęściara z ciebie Ja wiele razy dawałam się nabrać.purple_elephant pisze:Ja to chyba mam jakegos "czipa" wszczepionego (w przenosni oczywiscie) , bo jak sie w polu widzenia jakies guru ze swoimi madrosciami pojawiaja to ja sie natychmiast wycofuje. Od urodzenia tak mam, na szczescie. Czuje sie najsczesliwsza bedac guru sama dla siebie.
Może ty masochistką jesteś. Tylko po co tracić tyle energii na coś co nie daje efektów i jest męczące.Sylvie10 pisze:A potem płacz i zgrzytanie zębów bo większość nie idzie jak po maśle jakby mogło się wydawać, trudności się piętrzą i rośnie moja frustracja.
Dokładnie tak jest i o tym pisze Zeland w 12 książkach.purple_elephant pisze: Cos co przychodzi latwo i bez wysilku jest wskazowka ze to nasze drzwi.
Ja też tak mam. Mam wtedy więcej czasu na plotki z psiapsiółkami.Dylla pisze: Ja bym miała więcej satysfakcji z tego, że udało mi się coś osiągnąć łatwiej, sposobem, trochę fartem.
- Prometeusz
- Posty: 1848
- Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Łatwiejszy wariant a rozwój
Coś co jest łatwe i nie wymaga wysiłku = apatia.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.
Re: Łatwiejszy wariant a rozwój
To może jest jakieś naukowe wyjaśnienie dla takiego zjawiska:
Dosyć często spotykam się z taką sytuacją, że ludzie są sfrustrowani tkwieniem na poziomie nuda/apatia. Mają wystarczające umiejętności i środki, lub mogliby je relatywnie szybko i łatwo zdobyć, żeby to zmienić. Jednak na samą myśl, gdy już pada konkretny pomysł, przechodzą w niepokój/lęk i zaczynają grać w "no tak, ale..." - no jasne, że to wiem, umiem, ale ja tam nikogo nie znam, trzeba byłoby to powiedzieć przed obcymi ludźmi. Z tego samego powodu gdzieś nie pojadę/nie pójdę, pomimo że trafiła się świetna okazja. Nie zadzwonię, bo wiesz jaka to jest rozmowa przez telefon - żadna. Może kiedyś, za rok, za pięć lat. A właściwie, to mnie jest dobrze tak, jak jest. I nie mam nawet na myśli większych wyzwań, że już o rewolucyjnych nie wspomnę, tylko takie mniejsze.
Wiem, że przyzwyczajenia, że ta strefa komfortu, ale według załączonego rysunku, powinni czuć coś innego.
Dosyć często spotykam się z taką sytuacją, że ludzie są sfrustrowani tkwieniem na poziomie nuda/apatia. Mają wystarczające umiejętności i środki, lub mogliby je relatywnie szybko i łatwo zdobyć, żeby to zmienić. Jednak na samą myśl, gdy już pada konkretny pomysł, przechodzą w niepokój/lęk i zaczynają grać w "no tak, ale..." - no jasne, że to wiem, umiem, ale ja tam nikogo nie znam, trzeba byłoby to powiedzieć przed obcymi ludźmi. Z tego samego powodu gdzieś nie pojadę/nie pójdę, pomimo że trafiła się świetna okazja. Nie zadzwonię, bo wiesz jaka to jest rozmowa przez telefon - żadna. Może kiedyś, za rok, za pięć lat. A właściwie, to mnie jest dobrze tak, jak jest. I nie mam nawet na myśli większych wyzwań, że już o rewolucyjnych nie wspomnę, tylko takie mniejsze.
Wiem, że przyzwyczajenia, że ta strefa komfortu, ale według załączonego rysunku, powinni czuć coś innego.
- purple_elephant
- Posty: 237
- Rejestracja: wt lis 05, 2013 8:13 am
Re: Łatwiejszy wariant a rozwój
Tak sobie mysle ze na wstepie byloby trzeba ustalic co jest dla kogo latwe a co trudne. Ja mowie o swoich wyborach ze byly late. Ale dla kogos innego to samo moze byc trudne. Wszystko jest jak widac wzgledne. Na pewno nie popadam w apatie , jestem tego calkowitym przeciwienstwem.
Dylla to o czym piszesz, skad ja to znam ile sie takich jekow nasluchalam. Juz nie otaczam sie takimi ludzmi.
Dylla to o czym piszesz, skad ja to znam ile sie takich jekow nasluchalam. Juz nie otaczam sie takimi ludzmi.
- Prometeusz
- Posty: 1848
- Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Łatwiejszy wariant a rozwój
U takich ludzi możliwe, że jest duża entropia psychiczna i z nią walczą o swoje "ja", jak walczą o "ja" to nie mają energii na rozwój, a jak nie mają energii to muszą sobie racjonalizować czemu nic nie zmieniają. Skorzystanie z "okazji" to też wydatek energetyczny. Po za tym okazja musi mieć związek z jaźnią, inaczej jest rozpraszaczem.
Oczywiście mówię o sytuacji w których nie ma żadnej choroby, albo defektu biologicznego, tylko zaburzenie myślenia/zła internalizacja/niekorzystne warunki. Czasem łatwo nam oceniać ludzi, ale nigdy nie wiadomo co może być przyczyną.
Ja w sumie wstawiłem wykres aby dać do myślenia. Przeważnie te "łatwe warianty" są określane z poziomu wysokich umiejętności wtedy są "rozrywkami". Mogą dawać jakąś satysfakcje... ale jaźni nie rozwijają, jedynie podtrzymują porządek świadomości.
Oczywiście mówię o sytuacji w których nie ma żadnej choroby, albo defektu biologicznego, tylko zaburzenie myślenia/zła internalizacja/niekorzystne warunki. Czasem łatwo nam oceniać ludzi, ale nigdy nie wiadomo co może być przyczyną.
Ja w sumie wstawiłem wykres aby dać do myślenia. Przeważnie te "łatwe warianty" są określane z poziomu wysokich umiejętności wtedy są "rozrywkami". Mogą dawać jakąś satysfakcje... ale jaźni nie rozwijają, jedynie podtrzymują porządek świadomości.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.
Re: Łatwiejszy wariant a rozwój
Nie żebym się nimi otaczała, ale jak już od kogoś coś takiego słyszę, to czasem zastanawiam się, czy mogę powiedzieć coś, co jednak pchnęłoby tę osobę do działania. I nie wiem, czemu się w to czasem wkręcam.purple_elephant pisze: Dylla to o czym piszesz, skad ja to znam ile sie takich jekow nasluchalam. Juz nie otaczam sie takimi ludzmi.
Już rozumiem. Ale ja mam tak czasem podczas tych momentów, które wg. wykresu powinny być najbardziej nudne i apatyczne, ale wcale takie nie są. Coś jakby pozornie nic się nie dzieje, ale każda chwila może być taka... esencjonalna (?), no i raczej zmieniająca porządek świadomości, choć pewnie tylko moje subiektywne odczucie.Prometeusz pisze: Ja w sumie wstawiłem wykres aby dać do myślenia. Przeważnie te "łatwe warianty" są określane z poziomu wysokich umiejętności wtedy są "rozrywkami". Mogą dawać jakąś satysfakcje... ale jaźni nie rozwijają, jedynie podtrzymują porządek świadomości.