Wizualizacja procesu, sprzeczne rezultaty
: sob sie 24, 2013 12:28 pm
Witam,
Zacznę od tego że miałem potwierdzenie słuszności TR wiele razy. Faktycznie istne cuda się wydarzają. Wszystko zaczęło mi się układać do teraz kiedy nie mogę czegoś zrozumieć. Opis mojego problemu:
Zacznę od tego że od jakiegoś czasu wizualizuję slajd w którym jestem znanym trenerem osobistym i to jest mój główny cel który sprawia że czuję się świetnie ale nie potrafiłem pogodzić się z tym że osiągnę go szybko w Polsce.
Dlatego mając problemy w szkole wyższej i nie mogąc znaleźć normalnej pracy w naszym kraju, rzuciłem studia i wyjechałem z dziewczyną do UK, wszystkie etapy wizualizacji procesu się spełniały (najpierw szybko odezwał się znajomy z UK który chciał mnie wprowadzić w życie za granicą, następnie moja dziewczyna się zgodziła na wyjazd, później znalazły się pieniądze na podróż, kolejnym etapem było znalezienie idealnie takiego mieszkania jakie dokładnie sobie wyobrażałem z określonym typem człowieka który nam je wynajmuje). Po przybyciu na miejsce mój znajomy pomagał nam załatwiać wszystkie sprawy związane z mieszkaniem, rejestracją itp. Wszystko szło na tyle gładko że on sam z żoną był zdumiony że tak nam wszystko gładko wychodzi i tylu znajomym co załatwiał tutaj start to nikomu tak to ładnie się nie układało (pomyśleliśmy z dziewczyną że koordynacja zamiaru działa jak Pan Bóg przykazał ). Zadowoleni zaczęliśmy szukać pracy. I teraz się zaczyna mój problem którego nie umiem sobie wyjaśnić nawet będąc zdystansowanym.
Otóż następnym ogniwem łańcucha transferowego było znalezienie przeze mnie prostej pracy, niezbyt ciężkiej, w świetnym towarzystwie. Chodź często jak wizualizowałem sobie ten etap czułem minimalny dyskomfort duchowy, tak jakbym nie był do końca do tego przekonany. Tak się złożyło że znajomy powiedział że pojedzie z nami do pośredniaka bo niby jest praca w fabryce kurczaków. Jakoś poczułem momentalnie że moja dusza stwierdza że nic z tego nie wyjdzie poza tym była na nie. Oczywiście co się okazało pośredniak akurat był zamknięty o tej godzinie i wróciliśmy do domu. W poniedziałek znowu tam poszliśmy i ledwie znowu zdążyliśmy bo był straszny korek na mieście, ale dostaliśmy tę pracę po zdanym teście i następnie po długim wyczerpującym szkoleniu mieliśmy już iść do pracy. Wszystko świetnie ale okazało się że praca była bardzo ciężka (moja dziewczyna jednego dnia zasłabła) i 12H, 5dni w tygodniu w takich warunkach w jakich pracowaliśmy było nie do zniesienia dlatego rzuciliśmy tę robotę. Myślałem że jak będziemy płynąć z nurtem wariantów to wszystko się uda, szczególnie że wszystkie etapy wizualizacji procesu się dotychczasowo bezbłędnie spełniały. Szukając dalej pracy i wysyłając CV w internecie, będąc w dobrym nastroju dostałem telefon. Okazało się że jakaś Pani zaprasza mnie na rozmowę kwalifikacyjną która odbędzie się za 3godziny zaledwie 15min od mojego miejsca zamieszkania (pieszo). Ucieszyłem się i na miejscu przywitała mnie bardzo miła Angielka, która w bardzo przyjaznych warunkach omówiła czym się zajmuje ich firma, prawie bezstresowo w zaledwie 10min zostałem poczęstowany herbatą, po czym zostałem oprowadzony po firmie. Po pierwsze wszystko to co mówiła idealnie zgadzało się z tym co widziałem w moich myślach na temat tej prostej pracy! Aż mi się gorąco na duchu zrobiło, jak wymieniała coraz to kolejne aspekty owej pracy która idealnie wkomponowywała się w moją wizję. Sama praca była taka jaką dokładnie chciałem, kilku sympatycznych ludzi pracujących ze mną, dobre zarobki, system przerw, blisko mojego domu i w ogóle było to wszystko to co sobie wybrałem. Tak mi się dobrze zrobiło na duchu że nawet zacząłem rzucać żarty po angielsku! Dusza krzyczała: "Tak to jest to!". Po podziękowaniu mi za rozmowę, miła Pani powiedziała że się do mnie odezwie na dniach. Wychodziłem z tamtąd naprawdę szczęśliwy. Czekając na pierwszy dzień w pracy, mijały dni a ze strony firmy tylko chłodne milczenie. Po tygodniu czekania które już w tym momencie stało się powoli straszne sam postanowiłem zapytać kiedy mogę się stawić w pracy. Dostałem odpowiedź: Niestety nie miał Pan odpowiedniej zdolności mówienia w języku angielskim bla bla bla... Nie powiem że się podłamałem. Ale znowu powstałem z bagna złych myśli i z uśmiechem zacząłem szukać dalej pracy. Ale będąc już po 2 rozmowach kwalifikacyjnych nie mogę się zaczepić żadnej... Od tygodnia stosuję również amalgat rzeczywistości, wszystko widzę w dobrych i komfortowych dla mnie barwach, wiedząc że mój świat się o mnie zatroszczy. Może dlatego nie dostaję się do prac w których byłoby niekomfortowo?
Jak myślicie drodzy transerferzy, na czym polega mój błąd? Myślałem że może ta praca choć i tak miała być tymczasowa nie była elementem moich drzwi. Muszę przyznać że nie wiązała by się z moim celem, ale aby osiągnąć mój cel muszę mieć najpierw pieniądze zapewniające minimum egzystencji aby przetrwać. A może powód mojej porażki jest zupełnie inny? Nie wiem teraz co robić... Tak czy inaczej wizualizuje docelowy slajd, ale nie wiem co teraz powinienem sobie wyobrażać podczas wizualizacji procesu?
Z góry dziękuję za pomoc!
Pozdrawiam
Zacznę od tego że miałem potwierdzenie słuszności TR wiele razy. Faktycznie istne cuda się wydarzają. Wszystko zaczęło mi się układać do teraz kiedy nie mogę czegoś zrozumieć. Opis mojego problemu:
Zacznę od tego że od jakiegoś czasu wizualizuję slajd w którym jestem znanym trenerem osobistym i to jest mój główny cel który sprawia że czuję się świetnie ale nie potrafiłem pogodzić się z tym że osiągnę go szybko w Polsce.
Dlatego mając problemy w szkole wyższej i nie mogąc znaleźć normalnej pracy w naszym kraju, rzuciłem studia i wyjechałem z dziewczyną do UK, wszystkie etapy wizualizacji procesu się spełniały (najpierw szybko odezwał się znajomy z UK który chciał mnie wprowadzić w życie za granicą, następnie moja dziewczyna się zgodziła na wyjazd, później znalazły się pieniądze na podróż, kolejnym etapem było znalezienie idealnie takiego mieszkania jakie dokładnie sobie wyobrażałem z określonym typem człowieka który nam je wynajmuje). Po przybyciu na miejsce mój znajomy pomagał nam załatwiać wszystkie sprawy związane z mieszkaniem, rejestracją itp. Wszystko szło na tyle gładko że on sam z żoną był zdumiony że tak nam wszystko gładko wychodzi i tylu znajomym co załatwiał tutaj start to nikomu tak to ładnie się nie układało (pomyśleliśmy z dziewczyną że koordynacja zamiaru działa jak Pan Bóg przykazał ). Zadowoleni zaczęliśmy szukać pracy. I teraz się zaczyna mój problem którego nie umiem sobie wyjaśnić nawet będąc zdystansowanym.
Otóż następnym ogniwem łańcucha transferowego było znalezienie przeze mnie prostej pracy, niezbyt ciężkiej, w świetnym towarzystwie. Chodź często jak wizualizowałem sobie ten etap czułem minimalny dyskomfort duchowy, tak jakbym nie był do końca do tego przekonany. Tak się złożyło że znajomy powiedział że pojedzie z nami do pośredniaka bo niby jest praca w fabryce kurczaków. Jakoś poczułem momentalnie że moja dusza stwierdza że nic z tego nie wyjdzie poza tym była na nie. Oczywiście co się okazało pośredniak akurat był zamknięty o tej godzinie i wróciliśmy do domu. W poniedziałek znowu tam poszliśmy i ledwie znowu zdążyliśmy bo był straszny korek na mieście, ale dostaliśmy tę pracę po zdanym teście i następnie po długim wyczerpującym szkoleniu mieliśmy już iść do pracy. Wszystko świetnie ale okazało się że praca była bardzo ciężka (moja dziewczyna jednego dnia zasłabła) i 12H, 5dni w tygodniu w takich warunkach w jakich pracowaliśmy było nie do zniesienia dlatego rzuciliśmy tę robotę. Myślałem że jak będziemy płynąć z nurtem wariantów to wszystko się uda, szczególnie że wszystkie etapy wizualizacji procesu się dotychczasowo bezbłędnie spełniały. Szukając dalej pracy i wysyłając CV w internecie, będąc w dobrym nastroju dostałem telefon. Okazało się że jakaś Pani zaprasza mnie na rozmowę kwalifikacyjną która odbędzie się za 3godziny zaledwie 15min od mojego miejsca zamieszkania (pieszo). Ucieszyłem się i na miejscu przywitała mnie bardzo miła Angielka, która w bardzo przyjaznych warunkach omówiła czym się zajmuje ich firma, prawie bezstresowo w zaledwie 10min zostałem poczęstowany herbatą, po czym zostałem oprowadzony po firmie. Po pierwsze wszystko to co mówiła idealnie zgadzało się z tym co widziałem w moich myślach na temat tej prostej pracy! Aż mi się gorąco na duchu zrobiło, jak wymieniała coraz to kolejne aspekty owej pracy która idealnie wkomponowywała się w moją wizję. Sama praca była taka jaką dokładnie chciałem, kilku sympatycznych ludzi pracujących ze mną, dobre zarobki, system przerw, blisko mojego domu i w ogóle było to wszystko to co sobie wybrałem. Tak mi się dobrze zrobiło na duchu że nawet zacząłem rzucać żarty po angielsku! Dusza krzyczała: "Tak to jest to!". Po podziękowaniu mi za rozmowę, miła Pani powiedziała że się do mnie odezwie na dniach. Wychodziłem z tamtąd naprawdę szczęśliwy. Czekając na pierwszy dzień w pracy, mijały dni a ze strony firmy tylko chłodne milczenie. Po tygodniu czekania które już w tym momencie stało się powoli straszne sam postanowiłem zapytać kiedy mogę się stawić w pracy. Dostałem odpowiedź: Niestety nie miał Pan odpowiedniej zdolności mówienia w języku angielskim bla bla bla... Nie powiem że się podłamałem. Ale znowu powstałem z bagna złych myśli i z uśmiechem zacząłem szukać dalej pracy. Ale będąc już po 2 rozmowach kwalifikacyjnych nie mogę się zaczepić żadnej... Od tygodnia stosuję również amalgat rzeczywistości, wszystko widzę w dobrych i komfortowych dla mnie barwach, wiedząc że mój świat się o mnie zatroszczy. Może dlatego nie dostaję się do prac w których byłoby niekomfortowo?
Jak myślicie drodzy transerferzy, na czym polega mój błąd? Myślałem że może ta praca choć i tak miała być tymczasowa nie była elementem moich drzwi. Muszę przyznać że nie wiązała by się z moim celem, ale aby osiągnąć mój cel muszę mieć najpierw pieniądze zapewniające minimum egzystencji aby przetrwać. A może powód mojej porażki jest zupełnie inny? Nie wiem teraz co robić... Tak czy inaczej wizualizuje docelowy slajd, ale nie wiem co teraz powinienem sobie wyobrażać podczas wizualizacji procesu?
Z góry dziękuję za pomoc!
Pozdrawiam