lady_Godiva pisze:
Przyznam, że nie jestem pewna, czy chciałaś przekazać, że czy z religią czy bez, człowiek i tak naturalnie grawituje ku odczuciu zwanemu lękiem i że to jest człowieczeństwu niejako przyrodzone? I czy z religią, czy bez, będzie próbował to odczucie oswoić i zracjonalizować?
Nie wiem, jakoś zgubiłam trop, jeśli błędnie zrozumiałam, naprostuj
Cóż, jeśli chodzi o lęki, to ja uważam, że naturalnie [bez systemów religijnych i ich nakręcania właśnie w kierunku poczucia winy, idei piekła, etc., etc.] bylibyśmy jednak bardziej jak inne zwierzęta, czyli owszem: strach istnieje w wachlarzu możliwych do przeżycia uczuć, ale jest on tylko uzasadniony konkretną sytuacją, czyli np. zbliża się do nas niedźwiedź, który chce nas rozszarpać. A jak niedźwiedź się oddala na bezpieczną odległość, strach przestaje obowiązywać. A już napewno tzw. wyimaginowane lęki "na zapas" nie wpływają na wybory i codzienną egzystencję zdrowych zwierząt.
A emocja strachu [jako mobilizacji organizmu do szczególnej koncentracji i przygotowania do ewentualnej walki albo ucieczki] tak spotworniała u ludzi, że potrafią się zamartwiać czymś, co niejako nie istnieje. Tj. istnieje, ale tylko w ich głowach.
Niedźwiedź, jaki jest, każdy widzi. Człowiek przynajmniej wiedział, czego się można spodziewać po niedźwiedziu, jak również tego, czego konkretnie się bał. A brak wiedzy i rozumienia rzeczywistości, która nie jest namacalna, wywoływała lęki, które trzeba było czymś zapełnić i tym samym oswoić. Idea winy (tabu), poczucia strachu, wyobrażeń na temat innych rzeczywistości jest bardzo stara i rozwijała sie niezależnie w różnych kulturach. Nie tyle bylibyśmy bez tego, jak zwierzęta, co wymyśliliśmy to sobie, bo czymś się od zwierząt różnimy.
Tak, chciałam przekazać, że czy z religią czy bez, człowiek i tak naturalnie grawituje ku odczuciu zwanemu lękiem i że to jest człowieczeństwu niejako przyrodzone.
Miałam okazję poznać ludzi, którzy byli związani z KK ślubami, potem odeszli z tej organizacji, ale nadal byli głęboko wierzący. Ich wiara ewoluowała, przestała się opierać na mechanizmie kija i marchewki, a rozmowa i samo przebywanie w towarzystwie tych osób było dla mnie wielką przyjemnością. Mieli w sobie spokój, prostotę, głębię.
Ks. prof. Michał Heller jest przykładem, że można nawet połączyć wiarę z poszukiwaniem prawdy drogą naukową.
Po drugiej stronie, ateistycznej, są ludzie, którzy szli drogą racjonalną, która od pewnego momentu zaczęła ich prowadzić w kierunku transcendencji.
Niezależnie od drogi i miejsca, z którego wyruszamy, jakieś jednostki wyjdą ponad zwykłą świadomość, a reszta, z religią, lub bez religii - nie.
Umiem przywołać stan nieuwarunkowania, spokoju, błogości, lekkiej euforii. Potrafię też zrobić szpagat i pierogi. No ale co z tego? Czy to jest ta duchowość?