Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Miejsce na Twoje spostrzeżenia, relacje o tym, co udało Ci się zastosować i jaki wpływ na Twoje życie wywarł Transerfing

Moderatorzy: admin, marcelus, filip

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » ndz lip 23, 2017 12:29 pm

Dylla pisze:
Prometeusz pisze:
A co do zmiany. Nie bardzo chce mi się zmieniać, ale nie pogardziłbym ewolucją. ;-)
Tylko czy aby kierunek, o którym tu rozmawialiśmy, może Ci to dać? Ja w tym widziałam chęć nauczenia się praktycznej i ułatwiającej życie umiejętności. Pitolenie nie jest Twoim żywiołem, więc i przyjemność z tego żadna. Coś, co jest związane z komunikacją, miałoby być katalizatorem tych zmian ewolucyjnych?
Pamiętasz jak Ci mówiłem, że piszę nie raz dwie odpowiedzi? Tak robię też tu na forum. Ja mam podobnie jak Ty, męczy mnie monochromatyczne patrzenie na sprawę cech męskości-kobiecości. Z Tym, że ja zajrzałem do tych badań neurologicznych - tylko dalej to nic nie zmienia, bo są to sprawy zbyt subtelne i złożone, by je tak brutalnie w dyskusji traktować. Przez większość czasu omawiając tu ten temat to po prostu sobie dowcipkujemy. Choć jak stawiasz mnie w sytuacji w której mam się określić to czuję skrępowanie.

W temacie zmiany też widzę wiele możliwości i niemożliwości.A co jest celem? Myślę, że po prostu chcę sobie wyrobić refleks. Ludzie sobie stworzyli powiedzonko "refleks szachisty", co ma oznaczać powolność w podejmowaniu decyzji i działań. Tylko, że w rzeczywistości, najlepsi szachiści grający szybkie partie mają refleks najlepiej wyćwiczony na drugim miejscu zaraz po kierowcach formuły 1. Moja zmiana też ma iść w tą stronę bym się stał sprawniejszym szachistą komunikacyjnym. Zasady i reguły pozostają te same, tutaj zmienia się jedynie tempo i stopień pobudzenia. I wiem, że to jest realistyczne bo znam takich flegmatycznych szachistów co robią rzeźnie wygrywając 20 partii bullet (1 minutorą, a nieraz dają sobie 30sek. vs 1min.) pod rząd. :D
Ostatnio zmieniony sob lip 29, 2017 10:07 pm przez Prometeusz, łącznie zmieniany 1 raz.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » ndz lip 23, 2017 3:27 pm

Dylla pisze:
lady_Godiva pisze: bo w istocie jesteś jedynym przykładem [z jakim przyszło mi się zetknąć, póki co] kobiety, która reprezentuje tak mocno logiczny i racjonalny typ umysłowości; aż wlożyłabym Ciebie w gablotkę i poddała obserwacji
Nie jestem mocno logiczna i racjonalna. Ja tylko tak mówię/piszę, a nawet i to nie zawsze. Znam też inne kobiety, które mają podobny styl wypowiedzi i nie mają zmiennych nastrojów. Nie jestem wyjątkowa. :wink:

A widzisz. Dla mnie jesteś. [Nie odbieraj tego jako pusty komplement. Ja to stwierdzam jako pewien fakt, wyłoniony na podstawie obserwacji kobiet, z którymi całe życie mam styczność. Tu nie chodzi o miłe słówka, naprawdę]. Ale tu można by po prostu rzec, opierając się na transerfingowym dyskursie, że Ty spotykasz takie kobiety, bo sama reprezentujesz taki właśnie typ, zatem lustereczko odbija...co już w Tobie jest.

Ja tymczasem całe życie irytuję się takim stylem "maszyny losującej", który [co stereotypowo przyjmowałam...] w moich oczach prezentują kobiety i w efekcie mam odruch ucieczki w sytuacji jakichś dłuższych kontaktów z kobietami, które polegają, w moim odczuciu, na takim bezowocnym pitoleniu i odgrywaniu wciąż tych samych "szlagierów", niczym w grającej szafie....

Jak jednak dało się zauważyć, sama reprezentuję typ mocno emocjonalny, czy też [gdyby chcieć rozwinąć] emocjonalno-intuicyjno-sensualny [no wiem, potworek werbalny mi wychodzi, ale nie umiem inaczej się wypowiadać, jak na bazie takiego spontanicznego słowotwórstwa, które inni mogą wziąć za "silenie się na oryginalność" ], więc - o ironio! - wciąż i wciąż uciekam przed babami, a tak naprawdę przed tym, czego sama w sobie nie potrafię ujarzmić. I znów: zwierciadło bezbłędnie odbija to....co jest do odbicia :smile:

To ja tylko jeszcze dodam, że jeśli faktycznie piastujesz na głębinach "swojości" takie typowo kobiece fumy, chimery i huragany, to ja tym bardziej mam się ochotę zadziwić, że udaje Ci się to w sposób tak udatny poskromić.






Dylla pisze:
lady_Godiva pisze:[i znów: nie chcę wchodzić w jakieś drobiazgowe rozróżnienia w kontekście definicji i granic takich pojęć jak umysł, charakter, etc., bo przecież sprawa jest jasna, że każdy z nas jest, jak można by to najprościej ująć, przepastną studnią i nie wątpię, że na tyle, na ile mieścisz w sobie te tzw. "męskie" cechy, tak zapewne wiele w Tobie kobiecości]
Nie wchodźmy, tym bardziej, że ja nie potrafię ogarnąć tego podziału na charakter męski i kobiecy. Niby są jakieś badania, opracowania na ten temat, ale obserwując rzeczywistość często mam wątpliwości, co jest czyją cechą. Wg. mnie mężczyźni są emocjonalni i mało logiczni. Mężczyzna logiczny i racjonalny to typ występujący rzadziej, niż się wydaje samym mężczyznom. O wiele częściej można spotkać humorzastego i z kobiecą logiką.


Czyli wychodziłoby, po prostu, że w ogóle ludzie, bez względu na płeć, są częściej emocjonalni i mało logiczni, aniżeli racjonalni.

I teraz zaczynam podejrzewać, że może faktycznie dałam się wrobić jak jakiś totalny jeleń w ten stereotyp, że faceci ze swej natury są bardziej od kobiet logiczni...

Eh, z tych kobieco-męskich rozróżnień faktycznie niewiele czasem owocnych wniosków wychodzi.

Może i prawda, że tego się nie da ogarnąć ;)

Więc lepiej po prostu żyć.

I transerfingować.

:smile:





Dylla pisze:
lady_Godiva pisze: Dlaczego nie "odstraszyła" Cię, Dyllo, taka "bajkowa" niekiedy narracja Zelanda, skoro to samo można znaleźć gdzie indziej i to sformułowane bardziej, hmmm, "trzeźwym" i racjonalnym językiem?
Neurobiolog wie, że wszystko jest chemią i elektryką, a jednak nie przeszkadza mu to w odczuwaniu i przeżywaniu życia tak, jakby nie wiedział.
Dla mnie u Zelanda bajkowa jest tylko narracja, a nie sama treść. Mnie te różne formy i style nie przeszkadzają. I nigdzie nie znalazłam tego samego, ale sformułowanego racjonalnym językiem.

Z moich poszukiwań wynika, że bardzo zbliżone idee [jak u Zelanda] można np. odnaleźć w takich mocno , rzeknijmy, racjonalnych odłamach buddyzmu, buddyzmu zen i niektórych szkołach hinduizmu. Nie chcę teraz wyjść na głupka, pozostając na poziomach tak dużej ogólnosci jak teraz, ale jak kiedyś znajdę nieco spokojnego czasu, to spróbuję odnieść się bardziej konkretnie do tych zaobserwowanych przeze mnie paraleli między założeniami transerfingu a wymienionych przeze mnie nurtów filozofii wschodnich. No i tam jest zdecydowanie mniej bajkowo ;) [Oczywiście odcinając się od wszelkich tych "ludowych" odłamów wymienionych filozofii/religii Wschodu, bo tam już, jak wiadomo, mnóstwo jest jakichś odjechanych metafor i wszelakich bajkowych monstrów i bożków, przed którymi się trzeba kłaniać i zaklinać mantrami ;) ]

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » ndz lip 23, 2017 3:59 pm

Dylla pisze:
lady_Godiva pisze: Dlaczego nie "odstraszyła" Cię, Dyllo, taka "bajkowa" niekiedy narracja Zelanda, skoro to samo można znaleźć gdzie indziej i to sformułowane bardziej, hmmm, "trzeźwym" i racjonalnym językiem?
Neurobiolog wie, że wszystko jest chemią i elektryką, a jednak nie przeszkadza mu to w odczuwaniu i przeżywaniu życia tak, jakby nie wiedział.
Dla mnie u Zelanda bajkowa jest tylko narracja, a nie sama treść. Mnie te różne formy i style nie przeszkadzają. I nigdzie nie znalazłam tego samego, ale sformułowanego racjonalnym językiem.
Fajne wytłumaczenie z tym neurologiem. Wiele osób nie rozumie, że można mieć wiedzę i opierać się na konkretach - jednocześnie przeżywać swoje życie w emocjach takich jakich się podoba. Jak ktoś wypowiada się racjonalnie i konkretnie to przeważnie dostaje etykietkę "racjonalisty" który nie potrafi dostrzegać i przeżywać świata w romantyczny (uczuciowy) sposób, a tak przecież nie musi być.

U Zelanda natomiast bajkowa jest narracja, ale nie tylko - musiał lub chciał przepchać trochę poglądów, które nie mają żadnego podparcia czy też praktycznego zastosowania, aby sprzedać TR ezoterykom. Jeśli jednak skupimy się na tym co ma jakieś zastosowanie, to rzeczywiście duża część treści jest do przełknięcia przez rozsądną osobę.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » ndz lip 23, 2017 4:05 pm

Dziś rano w drodze do sklepu usłyszałam, jak dziewczyna poprosiła wolno idącego chłopaka, żeby ruszył cipę, bo się spóźnią na autobus. :D
Prometeusz pisze:
Pamiętasz jak Ci mówiłem, że piszę nie raz dwie odpowiedzi? Tak robię też tu na forum. Ja mam podobnie jak Ty, męczy mnie monochromatyczne patrzenie na sprawę cech męskości-kobiecości. Z Tym, że ja zajrzałem do tych badań neurologicznych - tylko dalej to nic nie zmienia, bo są to sprawy zbyt subtelne i złożone, by je tak brutalnie w dyskusji traktować. Przez większość czasu omawiając tu ten temat to po prostu sobie dowcipkujemy. Choć jak stawiasz mnie w sytuacji w której mam się określić to czuję skrępowanie.
Pierwsza myśl płynie z tych najsilniejszych połączeń neuronowych, jako wybrana w wielu, ale niektóre z pozostałych też się pojawiają jako luźne skojarzenia i odczucia. Lubię świadomie przyblokować pierwszą myśl, żeby ta reszta mogła się wyraźniej przebić. A jaki się wtedy robi chaos w głowie.
Ćwiczenia na większą świadomość też mają taki skutek uboczny, że pewne niekonwencjonalne myśli i pomysły pojawiają się niejako same. Trochę tak po transerfingowemu - nie myśl jak i zwolnij uścisk.
Mamy w głowach nieskończoną liczbę wariantów, a ogromnej większości z nich nawet sobie nie jesteśmy w stanie wyobrazić, a to też jest niezły odlot.

Największe jazdy są wtedy, gdy w trakcie rozmowy ludzie zmienią zdanie, emocje, a wraz z nimi przeszłość w swojej pamięci, ale nie zdają sobie z tego sprawy.

Monochromatyczne myślenie się zmienia, gdy zobaczysz, że jest to model, jak każdy inny. Transerfing też można postrzegać dosłownie, jako ezoteryczne historyjki, potem go sobie tłumaczyć na różne inne sposoby, a na końcu dojść do abstrakcji. Niby to samo, ale tak naprawdę to już coś innego. Zupełnie inny rodzaj i poziom rozumienia.

Prometeusz pisze:Pamiętasz człowieka pod nickiem @Subiektywny na tym forum co Ci pokazywałem? Był on tam jedną z najpopularniejszych osób, najwięcej lików miał, a ludzie go traktowali jak nie-wiadomo-kogo. Ty natomiast powiedziałaś, że jako kobieta jakbyś miała kogoś zmanipulować, to nie potrafiłabyś zmanipulować tych innych mężczyzn bo nie wiedziałabyś jak z nimi rozmawiać, jak wejść na ich falę, natomiast najłatwiej by Ci poszło z tym Subiektywnym, bo on jest najbardziej oczywisty w tym co robi(ma się za eksperta od dyplomacji i negocjacji). .
Nie pamiętam co i jak pisał Subiektywny, ale naszą rozmowę o tym, jak również co wtedy myślałam i do jakich wniosków doszłam, już tak. A to oznacza, że go nie analizowałam, tylko myślałam syntetycznie.
Prometeusz pisze:Ja bym mógł wziąć Twoją metodę i nie musiałbym być w niej jakiś wyjątkowo dobry, nie musiałbym kształcić wielkiego mentalizmu, aby sporą liczbę kobiet móc sobie właśnie ustawić i okręcić, tak jak Ty tego Subiektywnego. Dlaczego? Bo one uważają, że są świetne w tym co robią "w ogrywaniu innych ludzi", a tak naprawdę stosują bardzo oczywiste schematy i łatwo je przejrzeć. Mężczyźni sobie z tego żarty robią, ale rzeczywiście ma się czasem nawet wrażenie jakoby rozmawiając z jedną to tak jakby rozmawiało się z nimi wszystkimi i tu mężczyźni może są też przewidywalni, ale jakąś większą różnorodność w ich schematach widzę, jeden jest śmieszek, drugi stoik itd. a u kobiet dominuje jeden model takiej "sindy" i tym bardziej jest to widoczne im bardziej jakaś kobieta udziela się społecznie i należy do jakiejś społecznej grupy. U mojej siostry na oazach to wręcz bym powiedział, że 90% to cyborgi. .
Mnie się wydaje, że ludzie biali bardzo różnią się od siebie wyglądem, a ci innych ras, są do siebie bardzo podobni. Oni natomiast myślą, że jest odwrotnie. :razz:

Zarzuty pod adresem kobiet mnie wtedy bardzo zaskoczyły, bo my prawie to samo zarzucamy wam. Rozmowy kobiet i mężczyzn mające na celu wyśmiać płeć przeciwną są prawie kalkami. Widzę w tym element terapeutyczny i to nie tylko na linii kobieta - mężczyzna. Ludzie ogólnie lubią wyśmiewać i oceniać innych. Hejt internetowy pokazuje, ile w nas złości i frustracji. Relacje międzyludzkie to ciągłe udawanie, granie, bo nikt nie chce wyjść na głupka, kogoś śmiesznego. A oberwać można za wszystko - wygląd, ubranie, "głupi" śmiech, gafę, manierę słowną. To inni są zawsze idiotami i nie mają racji. Jakoś ciężko nam wyjść z tego myślenia.

Co to jest "sindy"? :D


Do tematu wrócę, jak się trochę uporam z męskimi pracami domowymi (sprzątanie, zmywanie).

Ciebie @Lady też widziałam. :)

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » ndz lip 23, 2017 4:15 pm

Dylla pisze:
Co to jest "sindy"? :D

No wiem,wiem, że to nie do mnie pytanie, ale odpowiem , bo nie mogę się powstrzymać :crazy:


" Sindy" to taka "dziunia", której się wydaje, że jest wyjątkowa a jest taka jak wszystkie.


[Np. ja mogę od biedy uchodzić za taką, hmm, Sindy, jak komuś bardzo zależy na konkretnym przykładzie , co by pasował do przyjętego światopoglądu. Też np. używam pojęć w sposób nieklasyczny i niepoprawny, a jednak śmiem ich używać :crazy: ]








:?

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » ndz lip 23, 2017 5:00 pm

Dylla pisze:Dziś rano w drodze do sklepu usłyszałam, jak dziewczyna poprosiła wolno idącego chłopaka, żeby ruszył cipę, bo się spóźnią na autobus. :D
To nie była analiza intelektu :razz: To był pejoratywny epitet. Kobiece cechy (niezdecydowanie, brak stanowczości) u mężczyzn przez społeczeństwo są odbierane bardzo negatywnie... męskie cechy u kobiet, za to pozytywnie. Kiedyś już z resztą o tym rozmawialiśmy.
Dylla pisze:Pierwsza myśl płynie z tych najsilniejszych połączeń neuronowych, jako wybrana w wielu, ale niektóre z pozostałych też się pojawiają jako luźne skojarzenia i odczucia.
Jeśli u siebie miałbym to opisać. To pierwsza myśl metaforycznie to encyklopedyczna definicja :geek: po jakimś czasie patrzę na to co napisałem i przypominam sobie, że nie piszę eseju tylko rozmawiam z człowiekowatymi, więc esej idzie myk do notatnika, a ja staram się przeszukać połączenia neurologiczne w poszukiwaniu luźnych skojarzeń i staram się zawrzeć jakieś odczucia. ;-)
Dylla pisze:Lubię świadomie przyblokować pierwszą myśl, żeby ta reszta mogła się wyraźniej przebić. A jaki się wtedy robi chaos w głowie.
Lecz to chyba dobry chaos? :) U mnie w umyśle, można to nazwać chaosem, ale nawet bardziej precyzyjnie pasuje tu "nieustalony stan kwantowy".
Dylla pisze:Trochę tak po transerfingowemu - nie myśl jak i zwolnij uścisk.
A po "Einsteinowemu" - wejdź na wyższy poziom myślenia w stosunku do tego na którym powstał problem. ;)
Dylla pisze:Mamy w głowach nieskończoną liczbę wariantów, a ogromnej większości z nich nawet sobie nie jesteśmy w stanie wyobrazić, a to też jest niezły odlot
Według wiedzy, którą już mamy, my nie percypujemy świata tylko go halucynujemy. Normalnie na na jawie nie możemy halucynować dowolnie bo halucynacja musi ostatecznie wiązać się z informacją dochodzącą od zmysłów. Lecz w pewnych sytuacjach to połączenie i wymóg znikają - wtedy rzeczywiście zaczyna się odlot. :-D
Dylla pisze:Największe jazdy są wtedy, gdy w trakcie rozmowy ludzie zmienią zdanie, emocje, a wraz z nimi przeszłość w swojej pamięci, ale nie zdają sobie z tego sprawy.
Dla mnie elementami "przebudzenia" jest właśnie dostrzeżenie tego (także u siebie) i uświadomienie sobie, że tak się dzieje (czyli ta wiedza staje się fragmentem naszego postrzegania).
Dylla pisze:Monochromatyczne myślenie się zmienia, gdy zobaczysz, że jest to model, jak każdy inny. Transerfing też można postrzegać dosłownie, jako ezoteryczne historyjki, potem go sobie tłumaczyć na różne inne sposoby, a na końcu dojść do abstrakcji. Niby to samo, ale tak naprawdę to już coś innego. Zupełnie inny rodzaj i poziom rozumienia.
Tak dokładnie. I panuje tu taka różnorodność, że nie sposób tego zakomunikować. To się po prostu składa na świadomość (tudzież jej poziom) indywidualną.
Dylla pisze:Nie pamiętam co i jak pisał Subiektywny, ale naszą rozmowę o tym, jak również co wtedy myślałam i do jakich wniosków doszłam, już tak. A to oznacza, że go nie analizowałam, tylko myślałam syntetycznie.
Rozumiem, że Ty to tak odbierasz i nazywasz. Ja się zastanawiam na pewną kwestią, czy może sytuacja jest taka, że analizy i syntezy w myśleniu nie da się tak właściwie rozerwać. Tylko jest tak, że jak osoba (raczej jej mózg) szybko analizuje, a wolno syntezuje to w pamięci takiej osoby zostaje wrażenie myślenia syntetycznego. A może być też na odwrót, jak ktoś szybko syntezuje jego mózg robi to lepiej, to on z kolei większą uwagę przykłada do analizowania sytuacji. Taka rozkmina mi przyszła na myśl. :)
Dylla pisze:Mnie się wydaje, że ludzie biali bardzo różnią się od siebie wyglądem, a ci innych ras, są do siebie bardzo podobni. Oni natomiast myślą, że jest odwrotnie.
No tak, ja oglądałem taką sondę wśród azjatów, że mówiono im jak europejczycy ich odbierają, a pytano się ich czy oni odbierają tak europejczyków. I wyszło właśnie tak. :)

W przypadku kobiet, to zgadzam się, że różnią się od siebie. Natomiast chodzi mi o rozpoznawalność tego wzorca i mężczyzn (tzn jakiejś większej grupy mężczyzn) nie jestem wstanie jakoś tak wsadzić pod wspólny mianownik. Wiadomo na upartego można tak spojrzeć na tego kota, że się ten mianownik znajdzie. Dla mnie istotniejsze jest tu jednak "wrażenie".
Dylla pisze:Co to jest "sindy"?
Odmiana Barbie :ninja:
Dylla pisze:Do tematu wrócę, jak się trochę uporam z męskimi pracami domowymi (sprzątanie, zmywanie).
No ja szukam jakiejś kobiety by mi gwoździa wbiła. :D
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » ndz lip 23, 2017 5:41 pm

Część II. I nie ostatnia.
Prometeusz pisze: W temacie zmiany też widzę wiele możliwości i niemożliwości.A co jest celem? Myślę, że po prostu chcę sobie wyrobić refleks. Ludzie sobie stworzyli powiedzonko "refleks szachisty", co ma oznaczać powolność w podejmowaniu decyzji i działań. Tylko, że w rzeczywistości, najlepsi szachiści grający szybkie partie mają refleks najlepiej wyćwiczony na drugim miejscu zaraz po kierowcach formuły 1. Moja zmiana też ma iść w tą stronę bym się stał sprawniejszym szachistą komunikacyjnym. Zasady i reguły pozostają te same, tutaj zmienia się jedynie tempo i stopień pobudzenia. I wiem, że to jest realistyczne bo znam takich flegmatycznych szachistów co robią rzeźnie wygrywając 20 partii bullet (1 minutorą, a nieraz dają sobie 30sek. vs 1min.) pod rząd. :D
Porównanie gry w szachy do pitolenia/gaworzenia.
W szachach tworzysz sobie w głowie algorytm, który na bieżąco korygujesz. Jeśli przeciwnik jest początkujący, to nawet nie ma takiej potrzeby, bo jego ruchy będą nieomalże przypadkowe, a Ty i bez strategii sobie z nim szybko poradzisz.
A teraz wyobraź sobie, że przeciwnik sam sobie ustalił, że królową można grać tak, jak skoczkiem, albo pionkiem, jak królową. Odsłaniasz króla, nie masz gdzie nim uciec w bok. Przeciwnik mówi szach mat, bo jego pionek stoi gdzieś daleko w linii prostej naprzeciwko Twojego króla. Ty mówisz, że tak nie można. A on na to: A kto tak powiedział mądralo, Ty? Żadne racjonalne argumenty nie pomagają. Albo uznasz przegraną, albo się pokłócicie.
Właśnie w takie szachy grają dobrzy gadacze. Ci najlepsi potrafią tak zagrać, żeby obie strony uznały taki sam, albo podobny wynik. W pozostałych przypadkach ludzie się rozchodzą do domów, ale każdy ze swoją wersją. Widać to najwyraźniej, gdy się pozna wersje jednej i drugiej strony konfliktu. Zupełnie, jakby to były dwie różne historie.




@Lady, powtarzając sobie, że jesteś emocjonalna, możesz się wkręcić w emocjonalność jeszcze bardziej. Człowiek się dostosowuje do wyobrażenia na swój temat i stereotypów. :)

I jeszcze, tak miedzy nami kobietami :wink: , pozwolę sobie na udzielenie Ci rady. Nigdy, przenigdy nie bądź jedną z tych głupich bab, które wbijają mężczyźnie nóż w plecy. Przecież cała przyjemność polega na tym, żeby widzieć jego minę. :crazy1: :bomb:

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » ndz lip 23, 2017 5:49 pm

Dylla pisze:Nigdy, przenigdy nie bądź jedną z tych głupich bab, które wbijają mężczyźnie nóż w plecy. Przecież cała przyjemność polega na tym, żeby widzieć jego minę. :crazy1: :bomb:
WoooooW to było mrroooczne, złłeee i okrutne. Like it :D :-D
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » ndz lip 23, 2017 5:56 pm

Prometeusz pisze:
Dylla pisze:Nigdy, przenigdy nie bądź jedną z tych głupich bab, które wbijają mężczyźnie nóż w plecy. Przecież cała przyjemność polega na tym, żeby widzieć jego minę. :crazy1: :bomb:
WoooooW to było mrroooczne, złłeee i okrutne. Like it :D :-D
Specjalnie dla Ciebie wersja reżyserska:
Ona podchodzi do niego i wyciąga rękę na zgodę. Kamera pokazuje uścisk dłoni. Ostanie, co on słyszy, to: Przecież ci mówiłam, że jestem leworęczna.

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » ndz lip 23, 2017 6:31 pm

Dylla pisze:


I jeszcze, tak miedzy nami kobietami :wink: , pozwolę sobie na udzielenie Ci rady. Nigdy, przenigdy nie bądź jedną z tych głupich bab, które wbijają mężczyźnie nóż w plecy. Przecież cała przyjemność polega na tym, żeby widzieć jego minę. :crazy1: :bomb:


Ty Szelmo :wink:

Przepiękne :crazy:

Zapamiętam.


I zastosuję :bomb: :kiss1:

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » ndz lip 23, 2017 7:34 pm

Prometeusz pisze:Już mówię na czym ta zmiana polega. Otóż kobiety chcąc chyba dorównać na forach do poziomu dyskusji też zaczynają (tak jak to obserwowałem u mężczyzn) szafować językiem specjalistycznym - fizyków, chemików, filozofów, lingwistów, historyków, ect. Jednak nie pełni to żadnej funkcji światopoglądowo twórczej, jest tylko używane by sobie dalej pogaworzyć tylko z przekonaniem, że jest to na wyższym poziomie. I tutaj też w sumie zaobserwowałem zmianę w drugą stronę. Kobiety uczestnicząc w takich dyskusjach i pozując na profesorki (btw. nawet jak są tymi profesorkami to mogą pitolić głupoty, choć ja szanuję kadrę akademicką kobiet, bo więcej tam jest jednak tych myślących) przypisują sobie jednocześnie prawo do bycia nielogicznymi - co w ogóle przeczy charakterowi takich rozmów (choć one się tym nie przejmują). Zmiana niestety niekorzystna następuje też w drugą stronę, gdyż wiele mężczyzn też zaczyna sobie rezerwować w takich rozmowach prawo do bycia nielogicznymi, co jest w ogóle już jakimś kuriozum, mimo to, tak też bywa.
Uciekanie w emocjonalną i pozbawioną logiki kobietę, czy wykłócanie się na śmierć i życie przez mężczyzn, to jedno i to samo. Ratowanie ważnosci, asekurowanie się, próba wybrniecia z sytuacji. Każda strategia jest dobra, dopóki działa.

Prometeusz pisze:Wróćmy jednak do tego komunikowania się. Pojawia się taka Sindy gaworząca po profesorsku, która pozjadała rozumy myśląc, że jest wyjątkowa, a tak naprawdę będąc uśmiechniętym lekko sztucznie od ucha do ucha klonem i teraz... mogę zastosować Twoją metodę. Dostrajać się do fali, która ona z siebie emanuje, nie wchodzić w skrajności, robić zwroty w odpowiednich momentach, aż dziewczyna się wygada i będzie zadowolona mając mylne przeczucie, że przeprowadziła właśnie bardzo owocną konwersację. Zyskała +10 do zajefajności. I tak jak pisałaś, mogę irytować, mogę rozśmieszać i różne inne rzeczy robić, ona wszystko zapomni lub wybaczy, lub coś tam jeszcze póki będzie upatrywała z tego korzyść. (a często ma ją bo widzę jak kobiety kradną moje teksty, ok, nie tylko kobiety ). Ale jaką korzyść z tego będę miał ja? To było pytanie retoryczne jakby co, bo znam długofalowe korzyści społeczne z takiego postępowania, krąg znajomości i takie tam. Tylko mi chodzi o doraźną korzyść. Nie ma żadnej. Tutaj przydaje się transerfing bo pokazuje, że można sterować percepcją i doszukiwać się zawsze jakiś plusów. I zdaję sobie sprawę, że jest to kwestia tylko obecnego mojego zaprogramowania i programów, których jeszcze nie mam. Ale jako obecny ja - motywacji nie mam, tej doraźnej, ale podświadomej. I trochę Ci zazdroszczę, że możesz sobie rozmawiać z sąsiadem szowinistą i rasistą i coś z tego wziąć dla siebie, ot choćby anegdotę, bo ja zwyczajnie po pierwszym kontakcie nie mam motywacji by ciągnąć taką znajomość.
Jest takie powiedzenie, że mężczyzna długo zostaje pod wrażeniem, jakie zrobił na kobiecie. A ja myślę, że to też nie ma płci, Jak zapamiętamy siebie (jak się poczujemy, na kogo wyjdziemy), tak będziemy mysleć o naszym rozmówcy. Przecież nawet jeśli to ktoś Ciebie potraktuje źle, to też się będziesz źle kojarzył, bo głupio wyszło.

Ja i sąsiad lubimy toczyć słowne boje. Obydwoje mamy refleks i cięte języki. Możemy w tych dyskusjach nie przejmować się poprawnością polityczną i innymi zasadami, bo żadne z nas się nie obrazi. Dla nas to jest taka rozrywka umysłowa.
On nie jest męską Sindy, więc to nie to samo. Lubię go też dlatego, że nie poszedł w ten kult cargo i nie nadaje modnym kodem społecznym.

Do tego jeszcze dochodzi racjonalne myślenie, to neurologiczne. Wiesz, że to takie wirtualne, ale ta świadomość, wbrew pozorom, daje głębsze doznania. Nie boisz się otwierać na całe spektrum doświadczeń. Nic nie jest święte, wzniosłe, a tzw. krzywdy i przykrości (łącznie z "nożem w serce") to tylko doznanie, jak każde inne. Masz świadomość, że zagrożenie naprawdę nie istnieje i płyniesz. A innych i tak nie obchodzi, co myslisz i czujesz, o ile to nie jest zwizane z nimi. A jak sobie coś pomyslą, albo źle zareagują, to co z tego? Jak się nie spinasz, nie boisz ataku, to rozmowa też wychodzi bardziej płynnie i jest mniej konfliktów.
Nawet jeśli jedziesz sobie bez kasku i bez trzymanki, to wiesz, że tak naprawdę nie stanie się nic.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » ndz lip 23, 2017 8:07 pm

Dzięki za wersje reżyserską, rozumiem, że to było takie doprawienie szczyptą perfidii. ;)
Dylla pisze:
Porównanie gry w szachy do pitolenia/gaworzenia.

W szachach tworzysz sobie w głowie algorytm, który na bieżąco korygujesz. Jeśli przeciwnik jest początkujący, to nawet nie ma takiej potrzeby, bo jego ruchy będą nieomalże przypadkowe, a Ty i bez strategii sobie z nim szybko poradzisz.
A teraz wyobraź sobie, że przeciwnik sam sobie ustalił, że królową można grać tak, jak skoczkiem, albo pionkiem, jak królową. Odsłaniasz króla, nie masz gdzie nim uciec w bok. Przeciwnik mówi szach mat, bo jego pionek stoi gdzieś daleko w linii prostej naprzeciwko Twojego króla. Ty mówisz, że tak nie można. A on na to: A kto tak powiedział mądralo, Ty? Żadne racjonalne argumenty nie pomagają. Albo uznasz przegraną, albo się pokłócicie.
Właśnie w takie szachy grają dobrzy gadacze. Ci najlepsi potrafią tak zagrać, żeby obie strony uznały taki sam, albo podobny wynik. W pozostałych przypadkach ludzie się rozchodzą do domów, ale każdy ze swoją wersją. Widać to najwyraźniej, gdy się pozna wersje jednej i drugiej strony konfliktu. Zupełnie, jakby to były dwie różne historie.
Twoja analogia odnosi się do prostej prawdy.

Obrazek

Poniekąd też "rozgrywania" na tej zasadzie uczy nas TR, by zachowywać się nieadekwatnie do reguł wahadła. Tylko tutaj chyba stajemy się tym gołębiem. :P

Sęk w tym, że Twoja analogia jest ograniczona do samego argumentowania, a gry gaworzenia i pitolenia rozgrywają się na szerszym polu w którym takie zagrywki jak opisałaś są uwzględnione. Nie wiem na jakim poziomie masz kontakt z szachami, na najwyższym poziomie często jest tak jak piszesz, że jest jakiś tam algorytm i mocno okopana gra strategiczna - to dotyczy długich partii klasycznych. Jednak szachy mają dużo więcej odcieni psychologicznych i emocjonalnych niż by Ci się wydawało i porównanie partii szczególnie tych szybkich do konwersacji można w bardzo bogaty sposób odnieść.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » ndz lip 23, 2017 8:35 pm

Moja analogia odnosiła się do tego, jak prowadzisz dyskusję, albo przynajmniej, jak chciałbyś ją prowadzić, żeby była dla Ciebie satysfakcjonująca. Próbowałam to jakoś porównać do gry w szachy. I stąd uwaga, że te szachy mają się wg. mnie nijak do gaworzenia. Ale potem mi się przypomniało, że wcześniej Cię zainspirowała wiedza na temat tresury psów i te szachy właśnie. I wtedy było to faktycznie w kontekście odcieni psychologicznych i emocjonalnych.

Nie bardzo sobie potrafię wyobrazić tę metodę, ale jeśli w Twoim przypadku okazałaby się skuteczna (po warunkach), to byś mnie ograł, bo nie kumam zasad. Fajnie by było. :D

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » ndz lip 23, 2017 8:36 pm

Dylla pisze:Uciekanie w emocjonalną i pozbawioną logiki kobietę, czy wykłócanie się na śmierć i życie przez mężczyzn, to jedno i to samo. Ratowanie ważności, asekurowanie się, próba wybrnięcia z sytuacji. Każda strategia jest dobra, dopóki działa.
To jest oczywiste. :smile: Choć nie dla osoby, która to akurat robi, gdyż wtedy to nie jest fakt który dostrzega i może do niej dotrzeć, a psychologia która działa jak mechanizm w szwajcarskim zegarku. :bomb:

Dopiero jak emocje opadną człowiek zaczyna albo refleksje - jeśli jest bardziej rozwinięty, albo przechodzi w stan wyparcia i racjonalizacji. Choć szczerze powiedziawszy z refleksją u kobiety spotkałem się tylko u Ciebie. :wink: Raz udało mi się ciebie wkręcić, choć nie pamiętam czy świadomie, czy wynikało to z mojego nieświadomego talentu. Później jak rozmawialiśmy zapytałaś się - "P. powiedz mi czy wtedy zachowałam się jak taka typowa baba?" (jakoś tak :-P )
Dylla pisze: mężczyzna długo zostaje pod wrażeniem, jakie zrobił na kobiecie.
Fajna gra słów. Postaram się zapamiętać.
Dylla pisze:A ja myślę, że to też nie ma płci, Jak zapamiętamy siebie (jak się poczujemy, na kogo wyjdziemy), tak będziemy mysleć o naszym rozmówcy. Przecież nawet jeśli to ktoś Ciebie potraktuje źle, to też się będziesz źle kojarzył, bo głupio wyszło.
To też niestety taka gorzka prawda. Choć myślę, że tak jak wyżej, niektórzy mają w sobie pokorę i akceptacje by przyznać się i za to odpowiedzieć. Wtedy sytuacja się oczyszcza. A jeśli zrobić to umiejętnie za nim konflikt osiągnie swoje apogeum to można jeszcze sprawę odwrócić na drugą stronę. Ja tak przynajmniej miałem raz z jednym mężczyzną.
Dylla pisze:Ja i sąsiad lubimy toczyć słowne boje. Obydwoje mamy refleks i cięte języki. Możemy w tych dyskusjach nie przejmować się poprawnością polityczną i innymi zasadami, bo żadne z nas się nie obrazi. Dla nas to jest taka rozrywka umysłowa. On nie jest męską Sindy, więc to nie to samo. Lubię go też dlatego, że nie poszedł w ten kult cargo i nie nadaje modnym kodem społecznym.
Czyli macie wspólną grę, z której oboje czerpiecie satysfakcje. W dodatku on wykazał się czymś więcej niż "ogranym schematem" co czyni go ciekawym rozmówcą. Również miałem do czynienia z takimi dyskutantami. To jest taka trochę odrębna kategoria.
Dylla pisze:Do tego jeszcze dochodzi racjonalne myślenie, to neurologiczne. Wiesz, że to takie wirtualne, ale ta świadomość, wbrew pozorom, daje głębsze doznania. Nie boisz się otwierać na całe spektrum doświadczeń. Nic nie jest święte, wzniosłe, a tzw. krzywdy i przykrości (łącznie z "nożem w serce") to tylko doznanie, jak każde inne. Masz świadomość, że zagrożenie naprawdę nie istnieje i płyniesz. A innych i tak nie obchodzi, co myslisz i czujesz, o ile to nie jest zwizane z nimi. A jak sobie coś pomyslą, albo źle zareagują, to co z tego? Jak się nie spinasz, nie boisz ataku, to rozmowa też wychodzi bardziej płynnie i jest mniej konfliktów.
Nawet jeśli jedziesz sobie bez kasku i bez trzymanki, to wiesz, że tak naprawdę nie stanie się nic.
To teraz już wiesz co mam na myśli mówiąc refleks - sprawniejsze myślenie pozwala pogłębić doznanie, można testować większe spektrum doświadczeń. I tutaj nie ma znaczenia, czy chodzi o kłótnie, czy o stworzenie synergii bo ostatecznie wszystko to doznanie jak każde inne. :cool:
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » ndz lip 23, 2017 8:58 pm

Dylla pisze:Moja analogia odnosiła się do tego, jak prowadzisz dyskusję,
Wtedy ten opis jest ok. Zdaje sobie z tego sprawę. Robię to już któryś raz z kolei i tak jak wcześniej to było odruchem, tak teraz - przynajmniej w fazie przejściowej - rozkoszuje się ponownym rozegraniem tego schematu.

Choć to może straszne, ale nie czuję się winny. :coll1:
Dylla pisze:albo przynajmniej, jak chciałbyś ją prowadzić, żeby była dla Ciebie satysfakcjonująca.
Ja mam satysfakcję. :) Nie o tym jednak piszę Tobie. Do tego jeszcze daleko, a pcha mnie też chęć spróbowania czegoś nowego. :)

Ujmując to metaforycznie, to do tej pory grałem w warcaby czy też bierki. W szach komunikacyjnych dopiero rozpoczynam przygodę. Choć niekoniecznie interesują mnie wyłącznie grzeczne gry. Lubię mieć możliwość wyboru i nie z każdym muszę się układać. Wszystko zależy ode mnie.
Dylla pisze:Próbowałam to jakoś porównać do gry w szachy. I stąd uwaga, że te szachy mają się wg. mnie nijak do gaworzenia. Ale potem mi się przypomniało, że wcześniej Cię zainspirowała wiedza na temat tresury psów i te szachy właśnie. I wtedy było to faktycznie w kontekście odcieni psychologicznych i emocjonalnych.
Zaraz wyjdzie jeszcze, że chcę kogoś tresować... :D (chociaż numer z 50 twarzy greya, czemu nie? 8-) :ninja: :gamer: :crazy1: ).

Chodziło mi z tymi odcieniami, że w szachach wykonuje się ruchy i realizuje strategie, które odbiegają od logiki (matematycznej że się tak wyrażę), albo ją ukrywają, by zamiast tego uwzględnić element ludzki. To można prawdziwie zrozumieć jedynie z doświadczenia grając... Jak się z kimś komunikujemy to jest takie uczucie wchodzenia sobie nawzajem do głowy. W szachach ten element jest obecny i jest wręcz nasilony.
Dylla pisze:Nie bardzo sobie potrafię wyobrazić tę metodę, ale jeśli w Twoim przypadku okazałaby się skuteczna (po warunkach), to byś mnie ograł, bo nie kumam zasad. Fajnie by było. :D
Nie można nazwać tego do końca metodą... określenie kompetencja bardziej tu pasuje. Ty tą kompetencję porównałaś do nauki egzotycznego języka, ja ją porównuje do szachów (co ma wskazywać bardziej na grę). Według mnie kumasz zasady i sama masz tą kompetencje do tego stopnia, że z Twojego punktu widzenia chyba zawsze będę tym początkującym robiącym przypadkowe ruchy. ;-)
Ostatnio zmieniony ndz lip 23, 2017 9:37 pm przez Prometeusz, łącznie zmieniany 1 raz.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » ndz lip 23, 2017 9:33 pm

Prometeusz pisze: To teraz już wiesz co mam na myśli mówiąc refleks - sprawniejsze myślenie pozwala pogłębić doznanie, można testować większe spektrum doświadczeń. I tutaj nie ma znaczenia, czy chodzi o kłótnie, czy o stworzenie synergii bo ostatecznie wszystko to doznanie jak każde inne.
Wiem. A to, co opisałam, to obniżenie ważności i pogodzenie się z porażką.

Prometeusz pisze: Ty masz tą kompetencję i kumasz zasady - z Twojego punktu widzenia chyba zawsze będę tym początkującym robiącym przypadkowe ruchy.
Kobiety (podobno) lepiej odczytują emocje. A potem... Nie, nie płyną z Tobą na tej samej fali. Więc co robią?
Skup się i pomyśl. Analitycznie, syntetycznie, możesz się nawet połączyć z kosmiczną energią. :P


A co do refleksyjności i uświadamiania sobie pewnych spraw to tę umiejętność posiada więcej ludzi, niż by się wydawało. Gorzej jest z chęcią przyznawania się do tego drugiej stronie konfliktu lub dyskusji.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » ndz lip 23, 2017 10:03 pm

Wiem. A to, co opisałam, to obniżenie ważności i pogodzenie się z porażką.
Ważności u mnie nie ma i pogodziłem się z porażką. :)
Dylla pisze:Kobiety (podobno) lepiej odczytują emocje. A potem... Nie, nie płyną z Tobą na tej samej fali. Więc co robią?
:fiminist:

:grin:
Dylla pisze:Skup się i pomyśl. Analitycznie, syntetycznie, możesz się nawet połączyć z kosmiczną energią. :P
Mam gdzieś tam pudełko z artykułami na ten temat, które Ci zresztą pokazywałem. Lecz już dziś nie chce mi się go otwierać i wolę posiedzieć w swoim ulubionym... :D :-) [ ]
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » pn lip 24, 2017 8:14 am

Prometeusz pisze:
Choć szczerze powiedziawszy z refleksją u kobiety spotkałem się tylko u Ciebie. :wink:

[Powyższy cytat odnosił się do Dylli. No ale Dylli to w istocie łebska babka ;) ]

Wreszcie się wyjaśniło, czemu tu tak pusto, na tym forum. W końcu ile można słuchać, że jest się gołębiem, a twój odbiór świata i jego rozumienie opiera się li tylko na racjonalnej ignorancji. [Zeby juz nie rzec, zgodnie z analogią, że na obsraniu stołu, oraz przeswiadczeniu o wygranej] .Zresztą, ba! Gołąb nie tylko ma złudzenia, że rozumie strategie. On nawet nie wie, że nawet w obszarze uczuć i emocji jego odbiór świata jest ograniczony! Wszak pogłębianie odczuwania świata wiedzie wyłącznie drogą pogłębiania myślenia. I to tylko myślenia w jedynym słusznym, klasycznym szablonie myśliciela krytycznego.



Prometeusz pisze:
Dylla pisze: mężczyzna długo zostaje pod wrażeniem, jakie zrobił na kobiecie.
Fajna gra słów. Postaram się zapamiętać.
To powiedzenie zna chyba każda kobieta. ..

W końcu nie dziwota to...Czyż bowiem kobiety nie są ekspertami od wbijania szpilek?
Prometeusz pisze:
Dylla pisze:A ja myślę, że to też nie ma płci, Jak zapamiętamy siebie (jak się poczujemy, na kogo wyjdziemy), tak będziemy mysleć o naszym rozmówcy. Przecież nawet jeśli to ktoś Ciebie potraktuje źle, to też się będziesz źle kojarzył, bo głupio wyszło.
To też niestety taka gorzka prawda. Choć myślę, że tak jak wyżej, niektórzy mają w sobie pokorę i akceptacje by przyznać się i za to odpowiedzieć. Wtedy sytuacja się oczyszcza. A jeśli zrobić to umiejętnie za nim konflikt osiągnie swoje apogeum to można jeszcze sprawę odwrócić na drugą stronę. Ja tak przynajmniej miałem raz z jednym mężczyzną.


Raz!
To już coś.
Na początek dobre i to.

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » pn lip 24, 2017 8:20 am

Prometeusz pisze:
Dylla pisze:Moja analogia odnosiła się do tego, jak prowadzisz dyskusję,
Wtedy ten opis jest ok. Zdaje sobie z tego sprawę. Robię to już któryś raz z kolei i tak jak wcześniej to było odruchem, tak teraz - przynajmniej w fazie przejściowej - rozkoszuje się ponownym rozegraniem tego schematu.

Choć to może straszne, ale nie czuję się winny
Ojej,

jaki uroczy, zepsuty kocurek.





No ale dobra.

Walka z wiatrakami to nie moja bajka.

Król może być tylko jeden, nawet jeśli jest nagi.



A, zapomniałabym.

Bye, pulchny. ..eeeee. ...puchaty kotku

:kiss1:

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » pn lip 24, 2017 11:12 am

lady_Godiva pisze:
Król może być tylko jeden, nawet jeśli jest nagi.
I to jest powód, dlaczego to, co babskie jest obśmiewane. Napisałaś zdanie, które wyjaśnia, dlaczego mężczyźni tak naprawdę chcą o nas myśleć to, co myślą. :)


ODPOWIEDZ