Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Miejsce na Twoje spostrzeżenia, relacje o tym, co udało Ci się zastosować i jaki wpływ na Twoje życie wywarł Transerfing

Moderatorzy: admin, marcelus, filip

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » pn lip 17, 2017 9:27 am

Dzień dobry wszystkim Transerferom;



Nie pisałam tu jeszcze, więc w ramach wstępu powiem, że magia transerfingu dopadła mnie nim jeszcze zostałam Transerferem ;)

O metodzie Zelanda dowiedziałam się w bardzo, rzeknijmy, niesamowitych okolicznościach, a zarazem w bardzo zwrotnym momencie mojego życia, więc mogłabym wręcz rzec, że transerfing odnalazł mnie.

Prostota narracji książek z serii o Transerfingu ujęła mnie od początku i nie tylko wniosła do mojego życia tę magię, ale też pozwoliła dostrzec, że w całym swoim życiu, bywałam [od czasu do czasu ;) ] całkiem niezłym transerferem.

Moje duchowe [jak również i te bardziej przyziemne] poszukiwania nie ograniczają się jedynie do samej metody Zelanda, bo ja jestem typem dociekliwo-weryfikującym i ogólnie sporo buszuję w tematach około-duchowych, to tu, to tam.


To teraz dlaczego tutaj napisałam.


Ogólnie mam jasne poczucie stabilnego ewoluowania [o ile ewolucja może być stabilna ;) ] w te strony, wobec których, posługując się dyskursem Zelanda, "moja Dusza zaciera z radości ręce" i ogólnie raczej sprecyzowałam swoje cele [choć nie mówię, że mi tak łatwo, bo teraz doświadczam, rzekłabym , "milczenia mojego Wszechświata"] ale niestety, jest pewna ciemna, nieprzyjemna strona [ nie wiem czy powinnam rzec aż tak ogólnie, ale rzeknę] mojego życia, z którą borykanie się mocno czasem odbiera siły.

Chodzi mi o poczucie takiego autentycznego rezonansu w relacjach z innymi.

Ogólnie nie mam problemu w komunikacji z innymi, nauczyłam się już nawet [co mi trochę zajęło ;) ] godzić siebie [czyli być sobą i nie ściemniać nikomu :) ] a zarazem komunikować się i być z innymi ludźmi tak, by im też było dobrze i czuli się szanowani.....

Ale to wszystko głównie "fasady", za którymi nie ma nic głębszego. Tzn. nie chcę powiedzieć, że ludzie są powierzchowni [nawet jeśli niektórzy są :razz: ] , ale wiecie jak to jest....pogadać sobie można z każdym i nawet pośmiać.....ale chciałoby się tak, by "trafił swój na swego".


Takie osoby w moim życiu oczywiście były [dlatego wiem, że to nie mrzonki, że można się z kimś tak "dogadać na głębinach" :) ], choć, po prawdzie, nigdy nie było ich wiele. [Ale tak to już pewnie jest, co? Że tych "najbliższych" sercu to nie ma nigdy dużo...].

Nie o ilość oczywiście tu chodzi.

Już nie będę się rozwodziła nad konkretami kreślącymi moją aktualną sytuację życiową, ale przyznam się Wam, że czasem brak takiego REZONANSU na róznych poziomach z drugą istotą jest tak dojmujący, że idzie.....zwariować.

Nie jestem pewna, czy pisząc tu, oczekuję jakiejś porady, czy pocieszania.... Bo co w sumie można rzec? Poczekaj? Przeczekaj? Nie wątp? Tak to jest czasem, że Wszechświat milczy?


Może po prostu zdało mi się, że tu [na tym forum], jest taka kupka podobnych do mnie "dziwaków" [ ;) ] to i mi się raźniej zrobi? [W kupie raźniej podobno]


Co by nie było,

pomyślności w transerfowaniu dla wszystkich;

burachmura
Posty: 6
Rejestracja: pt sty 06, 2017 8:36 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: burachmura » pn lip 17, 2017 8:48 pm

hmm... niektórzy nie potrzebują głębokich kontaktów z innymi. Ja jestem taką osobą, Jestem introwertykiem, lecz dopóki nie wypracowałam sobie pozycji grałam ekstrawertyka. Teraz gdy już nie muszę, zauważyłam, że niektóre osoby czują się zawiedzione tym, że kiedyś byłam otwarta a teraz nie bardzo i upatrują problemów konfliktów czy skrywanych uraz, co nie jest prawdą. Po prostu żeby wspiąć się po szczeblach kariery udawałam ekstrawertyka bo niestety jeszcze panuje pogląd, że trzeba być towarzyskim, otwartym i odkrywczym oraz pałającym entuzjazmem żeby nadawać się do czegokolwiek. Taka amerykańska kalka. Ludzie wycofani mimo wysokich kompetencji nie są brani pod uwagę, jeśli chodzi o obsadzanie stanowisk. Wracając do tematu, jestem tak odbierana że kiedyś mówiąc Twoimi słowami, "rezonowałam", ale jakoś przestałam. I nie chodzi o brak szczerości, bo nikogo wprost nie oszukiwałam, tylko sprawiałam wrażenie posiadania innych cech charakteru niż mam. Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych mogło to być krzywdzące i mogli się poczuć oszukani, mimo że nie to było moim zamiarem. Biorę od ludzi to, co mi odpowiada, np. z panią X rozmawiam o paznokciach, z panem Y o zdjęciach, z panią Z o komputerach. Nie podaję siebie na tacy każdemu w całości, i odnoszę wrażenie że niektórzy są zawiedzeni. Jednakże uważam, że wielu jest (procentowo) introwertyków, którzy nie pragną kontaktów, jednak muszą się maskować z różnych powodów. Może nie są to osoby z fasadą i pustką w środku, tylko nie odczuwają potrzeby dzielenia się swoją duszą? Ech, trochę mnie poniosło, nie wierzę że to piszę.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » pn lip 17, 2017 11:03 pm

Kłaniam się nisko. :giverose:

Co do rezonansu, to niezłego kopa dały mi rozmowy z Dyllą. Nie raz zapadała cisza słów, a w mojej głowie, aż huczało. Przyjemny stan podwyższonego nastroju. :cool:

Myślę, że zdolność docierania do tych naszych głębszych pokładów emocjonalności da się nauczyć i wyćwiczyć. Ba, to działa w ten sposób, że jak sami tak odpowiednio się komunikujemy to ludzie to od nas przejmują i stosują na nas. I na odwrót są osoby, które tą zdolność w nas blokują i my sami możemy też ją komuś przyblokować. Nie łatwa sprawa... ale dla chcącego... ;)
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » wt lip 18, 2017 7:03 am

Dzień dobry :)

Miło mi, że tak szybko do mnie wpadliście, Bura Chmuro i Ty, Kocie, co [wnioskując po ilości postów] jest już czymś w rodzaju zwierzęcia totemicznego niniejszego forum [na marginesie: długo jeszcze musisz polerować te pazury, Czarny Kocie? Przez wieczność i jeden dzień dłużej, jak mniemam? No ale to zawsze lepsze, to polerowanie pazurów, aniżeli rodzaj poświęcenia, z jakim musiał się zmierzyć Prometeusz ;) ]

Dziękuję za podzielenie się swoim punktem widzenia. Sporo tu zostało kwestii poruszonych w kontekście właśnie międzyludzkich relacji, a ja postaram się w miarę precyzyjnie odnieść do właśnie tych najważniejszych, w mniemaniu moim, zagadnień.

Bura Chmuro:

Ja też jestem rasowym introwertykiem [choć takim, hmm.....niewstydliwym, że tak powiem ;) Typ, co bez problemu wejdzie w każdy tłum ludzi, krzyknie głośne "hej" i zrobi każde szaleństwo, jeśli istnieje taka potrzeba ;)].

I chyba nieprecyzyjnie określiłam [jak teraz widzę], czym jest dla mnie ów "rezonans" w relacjach międzyludzkich.

Bo jak już nadmieniałam, naprawdę umiem "ogrywać" inne istoty zgrabnymi small-talkami [choć ich też, tak jak Ty, Bura Chmuro, nie lubię i uważam je generalnie za stratę czasu ;) Ale fakt, czasem w imię, powiedzmy, choćby owej "zawodowej kariery" trzeba niestety nieco pożonglować takimi "small-talkami" ], ale tu chodzi o taki stan......

....no taki zupełnie, jak stan zakochania. :) [No, a może ja po prostu chciałabym trafić na istotę, w której mogłabym się bez reszty, autentycznie znów zakochać? ;) ]

Tu chodzi o taki specyficzny "flow", "nadawanie na tych samych falach", takie specyficzne KLIK!, gdzie czujesz, że dopasowały się do siebie dwa pobliskie puzzle.

Właśnie to mi doskwiera. Bo ogólnie nieźle wypracowałam pewien, jakbym to ujęła, instynkt dostrajania się do zróżnicowanych dyskursów rozmaitych istot ludzkich i mogę zagadać do każdego [a nawet zauważyłam, że ludzie w kontakcie ze mną mają ochotę opowiadać jakieś swoje głębokie sekrety ;) ], czy to do bezdomnego, czy jakiegoś subtelnego, wycofanego i eleganckiego pana profesora. [Podaję dwa skrajne archetypy, lecz chyba wiadomo, co mam na myśli :) ] .

Teraz może nieco pocytuję i spróbuję, w miarę możliwości, jak najprecyzyjniej wyklarować swój punkt widzenia:

burachmura pisze:hmm... niektórzy nie potrzebują głębokich kontaktów z innymi. .
Hmm......Jeśli w ogóle nie potrzebują, to ja raczej nazwałabym ich istotami aspołecznymi, aniżeli introwertykami. Powiem wręcz, że w moim odczuciu to właśnie WYŁĄCZNIE introwertycy mają instynkt poszukiwania takich NAJGŁĘBSZYCH relacji z innymi.

Bo o ile ludzie aspołeczni nie potrzebują ich w ogóle i wręcz czują się przebodźcowani, gdy ktoś chce z nimi wchodzić w jakieś mocniejsze relacje, to ekstrawertycy z kolei może i muszą mieć wokół siebie wiecznie chętnych do kontaktu innych ludzi, ale z racji pewnej, hmm, specyficznej ekspresji energetycznej emocji i typu odbierania rzeczywistości, przedkładają takie jakby [tutaj ukuwam termin na potrzeby niniejszego tematu], rzekłabym, "horyzontalne" przeżywanie bycia z innymi [czyli "dużo", "zmiennie", w "poziomie", który mógłby symbolizować właśnie takie podejście ekspansywne, coś jak podróżnik, który chce odbyć wycieczkę dookoła świata, by zobaczyć jak najwięcej materialnych przejawów świata], nad "wertykalne" bycie z innymi, co w mojej definicji byłoby takim właśnie "utonięciem" w jednej istocie, która w jakiś niewytłumaczalny, ale niewątpliwy sposób, mocno z tobą rezonuje.......Czyli to słynne "bycie z kimś", w którym czujesz, że nawet gdy milczysz, to druga istota jest ci raz, że magicznie bliska, to jeszcze pomaga tobie samemu poznawać w tobie samym najlepsze i zupełnie nowe strony, o jakich do tej pory nie wiedziałeś....

To trochę [ten stan "wertykalnego" poznawania innej istoty] jak poznawanie samego siebie...

Tyle, że w drugiej istocie ;)

No ok, wiem, że tak naprawdę każda istota jest nam zwierciadłem, ale tu chodzi.....eh. No już nie umiem być chyba bardziej dziś klarowna. ;)

Co my tu jeszcze mamy...:



burachmura pisze:Ja jestem taką osobą, Jestem introwertykiem, lecz dopóki nie wypracowałam sobie pozycji grałam ekstrawertyka. Teraz gdy już nie muszę, zauważyłam, że niektóre osoby czują się zawiedzione tym, że kiedyś byłam otwarta a teraz nie bardzo i upatrują problemów konfliktów czy skrywanych uraz, co nie jest prawdą.


:) Oj znam to i ja. Choć mam w sobie taki tryb, że tak to ujmę "uroczy" i nie raz "kupowałam" sobie innych w ramach tego trybu, to niestety większość istot już nie była w stanie zrozumieć, dlaczego w końcu popadam w tryb, hmmm, taki właśnie "wyłączony", typowo "introwertyczny" [i też pojawiały się wobec mnie domniemania, że chowam jakieś urazy, etc.]

burachmura pisze: Po prostu żeby wspiąć się po szczeblach kariery udawałam ekstrawertyka bo niestety jeszcze panuje pogląd, że trzeba być towarzyskim, otwartym i odkrywczym oraz pałającym entuzjazmem żeby nadawać się do czegokolwiek. Taka amerykańska kalka.
Eh, Bura Chmuro, chyba każdy z nas, prawdziwych introwertyków, musiał się w swoim życiu sporo naudawać........

Zgadzam się. Te amerykańskie kalki bywają...wkurzające ;)

Bardzo trafnie zauważył to jeszcze w latach, bodajże 60tych, Victor E.Frankl [ten psychiatra od logoterapii i przepięknej książki "Człowiek w poszukiwaniu sensu", gdzie opisuje swoją historię, gdy był więźniem obozów koncentracyjnych], że amerykański nurt takiej "potocznej" psychologii robi krzywdę człowiekowi w tym sensie, że promuje stan szczęśliwości, jako jedyny NORMALNY stan, upatrując we wszelkich innych przejawach emocjonalności [czyli w smutku, złości, poczuciu krzywdy, etc.] jakiejś patologii, którą za wszelką cenę trzeba szybko prostować......i broń boże nie pokazywać, że jest się, czasem, po prostu...nieszczęśliwym.



burachmura pisze: Ludzie wycofani mimo wysokich kompetencji nie są brani pod uwagę, jeśli chodzi o obsadzanie stanowisk. Wracając do tematu, jestem tak odbierana że kiedyś mówiąc Twoimi słowami, "rezonowałam", ale jakoś przestałam. I nie chodzi o brak szczerości, bo nikogo wprost nie oszukiwałam, tylko sprawiałam wrażenie posiadania innych cech charakteru niż mam. Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych mogło to być krzywdzące i mogli się poczuć oszukani, mimo że nie to było moim zamiarem. Biorę od ludzi to, co mi odpowiada, np. z panią X rozmawiam o paznokciach, z panem Y o zdjęciach, z panią Z o komputerach. Nie podaję siebie na tacy każdemu w całości, i odnoszę wrażenie że niektórzy są zawiedzeni. Jednakże uważam, że wielu jest (procentowo) introwertyków, którzy nie pragną kontaktów, jednak muszą się maskować z różnych powodów. Może nie są to osoby z fasadą i pustką w środku, tylko nie odczuwają potrzeby dzielenia się swoją duszą? Ech, trochę mnie poniosło, nie wierzę że to piszę.

Jak rzekłam wyżej. Chodziło mi o taki AUTENTYCZNY, niewymuszany rezonans. A to, o czym mówisz, Bura Chmuro, to właśnie takie "ogrywanie" innych w ramach pewnej, rzeknijmy , "zawodowej konieczności".

No i to przecież jasne, że nie da się wymusić na nikim dzielenia się swoją duszą. No pewnie ;) I nie ma takiej potrzeby, zresztą.

Tu chodzi wyłącznie o to słynne [i prawdziwe. Potwierdzam, to nie mrzonki ;)] "trafił swój na swego" :)


Co do ostatniego zdania.

Cieszę się, że stałam się katalizatorem Twych szczerych zwierzeń, Bura Chmuro ;) [Ale ja już tak mam z ludźmi. Przeważnie :razz: ]




Oj, muszę na razie zmykać.




Do Twojego postu, drogi Czarny Kocie, odniosę się jeszcze w dniu dzisiejszym.


Pomyślnych wiatrów!

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » wt lip 18, 2017 12:32 pm

Prometeusz pisze:Co do rezonansu, to niezłego kopa dały mi rozmowy z Dyllą. Nie raz zapadała cisza słów, a w mojej głowie, aż huczało. Przyjemny stan podwyższonego nastroju. :cool:
My nie rozmawiamy zbyt często. W większych dawkach pewnie byłabym dla Ciebie męczącą i gadatliwą babą. :wink:
lady_Godiva pisze: Hmm......Jeśli w ogóle nie potrzebują, to ja raczej nazwałabym ich istotami aspołecznymi, aniżeli introwertykami. Powiem wręcz, że w moim odczuciu to właśnie WYŁĄCZNIE introwertycy mają instynkt poszukiwania takich NAJGŁĘBSZYCH relacji z innymi.
Co to znaczy mieć z kimś głęboką, najgłębszą relację? Chętnie poznałabym Twoją definicję. :)
Prometeusz pisze: Myślę, że zdolność docierania do tych naszych głębszych pokładów emocjonalności da się nauczyć i wyćwiczyć. Ba, to działa w ten sposób, że jak sami tak odpowiednio się komunikujemy to ludzie to od nas przejmują i stosują na nas. I na odwrót są osoby, które tą zdolność w nas blokują i my sami możemy też ją komuś przyblokować. Nie łatwa sprawa... ale dla chcącego... ;)
Dla mnie to jest proces bardziej twórczy, niż odkrywczy. W miejscu docelowym znajdujemy nie to, co tam cały czas było, tylko to, co po drodze nazbieraliśmy i przynieśliśmy ze sobą. Jesteśmy systemem, który poznaje sam siebie i już tylko poprzez samą obserwację dokonujemy zmian. I stąd się wziął mój dystans do trenerów i innych rozwojowców.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » wt lip 18, 2017 4:23 pm

Chyba, ze trzy razy nam się tak zdarzyło. ;-) Poniekąd zapalnikiem były poruszone tematy.
Dylla pisze:Co to znaczy mieć z kimś głęboką, najgłębszą relację? Chętnie poznałabym Twoją definicję. :)
Dobre pytanie. Też jestem ciekaw. :)
Dylla pisze:Dla mnie to jest proces bardziej twórczy, niż odkrywczy. W miejscu docelowym znajdujemy nie to, co tam cały czas było, tylko to, co po drodze nazbieraliśmy i przynieśliśmy ze sobą. Jesteśmy systemem, który poznaje sam siebie i już tylko poprzez samą obserwację dokonujemy zmian. I stąd się wziął mój dystans do trenerów i innych rozwojowców.
Ok. Powiedz mi proszę, gdzie upatrujesz emocjonalnego poruszenia, aktywacji uczuć wynikającej z kontaktu z drugą osobą i jakie widzisz w tym znaczenie? :)
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » wt lip 18, 2017 5:22 pm

Prometeusz pisze:Ok. Powiedz mi proszę, gdzie upatrujesz emocjonalnego poruszenia, aktywacji uczuć wynikającej z kontaktu z drugą osobą i jakie widzisz w tym znaczenie? :)
Później odpowiem na pytanie właściwe, ale najpierw przeczytaj to, najlepiej na siedząco.
http://www.psychologia.net.pl/artykul.php?level=467

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » wt lip 18, 2017 6:32 pm

Dobry wieczór,

co zatem tu jeszcze mamy...

a, mamy jeszcze jednego słynnego bywalca tego forum, panią Dyllę [czyżby od "Idylli"? Dzień dobry, Dyllo] , zaraz spróbuję coś jeszcze wyklarować i odnieść się do niektórych kwestii:

Najpierw pan Kot:
Prometeusz pisze: Myślę, że zdolność docierania do tych naszych głębszych pokładów emocjonalności da się nauczyć i wyćwiczyć.
No oczywiście, ze się da! Lecz znów: nie chodzi mi o sam fakt "rozmawiania z ludźmi na głębszych poziomach", tylko o to niewerbalizowalne poczucie, że "z kimś można konie kraść" i że ktoś jest "z twojej bajki". No zupełnie jak w przypadku zakochania! Ja wiem, że jest silny, racjonalny nurt, rozkładający na czynniki pierwsze każdą, najmniejszą hormonalną emanację energetyczną i każdy najmniejszy impuls neuronalny, które wydarzają się w organizmie człowieka, gdy ten doświadcza stanu, no właśnie, zakochania, no ale......no to jak u Zelanda, z tym poczuciem, że "Dusza śpiewa". Nikt Ci tego nie powie, sam tego nie wypowiesz, ale po prostu....WIESZ.

I taki stan właśnie głębokiego "bycia" z kimś odniosłabym nie tylko do sytuacji właśnie zakochania [ale takiego NAPRAWDĘ NAPRAWDĘ ;) Nie takiego, że ktoś jest fajny, seksualnie ciekawy i jeszcze pogadać sobie z nim fajnie można.....nie, nie.....tu musi być ta ISKRA....], ale też relacji takich prawdziwych, autentycznych przyjaźni, które wcale nie muszą mieć aż takiego ścisłego związku z jakąś totalną kompatybilnością na poziomie np. intelektualnym.

Prometeusz pisze:Ba, to działa w ten sposób, że jak sami tak odpowiednio się komunikujemy to ludzie to od nas przejmują i stosują na nas. I na odwrót są osoby, które tą zdolność w nas blokują i my sami możemy też ją komuś przyblokować. Nie łatwa sprawa... ale dla chcącego... ;)
Wszystko się zgadza.

Lecz, jak wyżej....


Ludziska drogie, Transerferzy mili! Nigdy nie byliście ZAKOCHANI ? ? ?


:wink:

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » wt lip 18, 2017 6:40 pm

Dylla pisze: Co to znaczy mieć z kimś głęboką, najgłębszą relację? Chętnie poznałabym Twoją definicję. :)

Wyżej odpisywałam Kotu Prometeuszowi i właśnie tak rozumiem tę "najgłębszą relację" z drugą istotą.

Pięknej, eleganckiej uwerbalizowanej definicji Ci, Dyllo, nie wysmażę, bo w moim odczuciu pewne stany, które w nas, ludziach, się wydarzają, nijak sprowadzić do logicznych równań.......Ja jestem z obozu tych szaleńców, co więcej w nich "czucia" aniżeli "rozumu".

Ja w zyciu miałam w sumie silne ciągoty ku mocnemu racjonalizmowi, ale koleje losu nakierowały mnie na bardziej, rzeknijmy, intuicyjny odbiór świata.

I jeśli już można by pokusić się o definicje owych "najgłębszych relacji", to o ile naprawdę niejedna tęga głowa usiłowała ukuć najbardziej precyzyjną relacji takowych definicję....to w moim odczuciu najbliżej wypowiedzenia [jeśli już pragniemy słów, jako środka do "wypowiadania" uczuć], czym jest "najgłębsza relacja", byli poeci.

Oczywiście nie wszyscy :wink:


Tylko niektórzy byli dostatecznie blisko. :wink:




Cóż, chyba żadnego więcej pytania do mnie nie przegapiłam,


pomyślnych wiatrów życzę Wam zatem!

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » wt lip 18, 2017 6:52 pm

lady_Godiva pisze:
Pięknej, eleganckiej uwerbalizowanej definicji Ci, Dyllo, nie wysmażę, bo w moim odczuciu pewne stany, które w nas, ludziach, się wydarzają, nijak sprowadzić do logicznych równań.......Ja jestem z obozu tych szaleńców, co więcej w nich "czucia" aniżeli "rozumu".
Wystarczy, że definicja jest Twoja. Innych oczekiwań nie miałam. :)
A spytałam, bo co jakiś czas słyszę stwierdzenie, że ciężko jest o głęboką i autentyczną relację z drugim człowiekiem, więc temat mnie zaciekawił.

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » wt lip 18, 2017 9:36 pm

Prometeusz pisze: Ok. Powiedz mi proszę, gdzie upatrujesz emocjonalnego poruszenia, aktywacji uczuć wynikającej z kontaktu z drugą osobą i jakie widzisz w tym znaczenie? :)
Dobra, wracam do tematu, ale wcześniej nawiążę do innego wątku, który zaśmiecaliśmy. Tam było o powiedzeniu Einsteina (problemy rozwiązują sie na innym poziomie, niż powstały) i o porównaniu transerfingu do historyjek, które mają pomóc w przejsciu na inny poziom myslenia. No to chyba właśnie coś takiego się wydarzyło:
"Nie raz zapadała cisza słów, a w mojej głowie, aż huczało. Przyjemny stan podwyższonego nastroju." Zacytowałam klasyka, bo u mnie było podobnie.
Potem miałam zejście, również przyjemne, które słowami dobrze opisał Grzegorz Turnau.
https://www.youtube.com/watch?v=jRA_50BbUcg
Na dłuższą metę nie byłoby to mozliwe, bo bodziec słabnie, a że granica pomiedzy ekstazą a udręką jest cienka, to i wzmacnianie go byłoby kiepskim pomysłem.

Odpowiednie komunikowanie się* może spowodować podobne zjawisko. Coś się odblokuje, uleci, jakby kamień spadł. I tu pojawia się ten nieprzewidywalny czynnik ludzki. Nie da się przewidzieć, co, kiedy i z kim się wydarzy. Tak samo, jak ciężko byłoby porezonować sobie na zawołanie. A są jeszcze problemy komunikacyjne, różne zaburzenia emocjonalne, albo taki, a nie inny układ nerwowy, który determinuje reakcje. Pewne rzeczy pojawiają się jakby same, kiedy chcą i na jak długo chcą. Może dlatego są tak cenne i niezwykłe.


Załóżmy jednak, że idzie nam dobrze. Ale w tej sytuacji też należy się liczyć z tym, że nowe miejsce trzeba jakoś zagospodarować i to jest właśnie proces twórczy, czyli dostosowujemy się do nowej sytuacji najlepiej, jak potrafimy w sposób wcześniej nam znany. Zjawisko to opisuje psychologia. Zmiana jednej osoby, choćby wcześniej pożądana, zaburza cały system. Częstym problemem jest to, że on/on (po zmianie) już mnie nie potrzebuje, a nawet źle o mnie myśli. I rezonowanie diabli wzięli.

Teraz te różne terapie i rozwoje. Człowiek ma problem i chce go rozwiązać, albo czuje pustkę, którą chce zapełnić. Terapeuta daje kobiecie z przykładu rozwiązanie (instrukcja obsługi kobiety), które staje się jej nową rzeczywistością. Pytania otwarte, zamknięte, zadania na warsztatach, to też są działanie twórcze. Umysł dostaje zadanie, więc je wykona najlepiej jak potrafi. Opowiedz o najgorszych momentach w życiu i krzywdach, o marzeniach, o tym, co cię blokuje, itp. Umysł, który chce wypaść dobrze potrafi się bardzo starać i stworzy coś, na co bez sugestii sam mógłby nigdy nie wpaść.
Dzięki powszechnie dostępnej wiedzy ludzie przychodzą z własnymi diagnozami. A bo ojciec był za bardzo uległy wobec matki, albo za bardzo szorstki, więc nie mam dobrych wzorców i moje relacje się nie układają.

Nie wiem, czy dobrze wyjaśniłam, dlaczego odkrywamy to, co ze sobą przynieśliśmy, a nie to, co tam było.

*Miałam skłonności do chłopaków z umysłem scisłym, najlepiej jakiś matematyk, fizyk, introwertycznych, z cholernie wysokim IQ i małą inteligencją emocjonalną. Jeśli ludzie cały czas w coś grają, to mnie odpowiadały gry, których reguł nie znałam i musiałam się ich uczyć w trakcie grania. Na początku, tak po kobiecemu, próbowałam ratować nieszczęśnika, bo taki biedny, przyblokowany emocjonalnie i nie odczuwa tylu wspaniałych rzeczy. Potem zorientowałam się, że na tej samej zasadzie osobie wierzącej i religijnej, moje życie może wydawać się puste i pozbawione sensu. Ludzie są różni. To, co dla innego jest sferą życia ważną, dającą dużo emocji, intensywności, dla kogos innego może być egzaltacją, albo nawet zwykłym pieprzeniem bez sensu, które tylko komplikuje zycie.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » śr lip 19, 2017 12:48 am

Ludziska drogie, Transerferzy mili! Nigdy nie byliście ZAKOCHANI ? ? ?
Obrazek

Ja podchodzę odrębnie do zakochania, które się wydarza, i odrębnie do relacji w tym tych głębokich, które się tworzy. Są to dla mnie 2 różne kwestie. :)
xD
Na dłuższą metę nie byłoby to mozliwe, bo bodziec słabnie, a że granica pomiedzy ekstazą a udręką jest cienka, to i wzmacnianie go byłoby kiepskim pomysłem.
Jasne. Można to odnieść w zasadzie do każdego stanu. Choć chyba zapomniałaś o tym, że mężczyźni pod czaszką nie mają sieci światłowodów, a pudełka, a ich ulubionym pudełkiem jest właśnie... :-P
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » śr lip 19, 2017 6:12 am

Prometeusz pisze:
Ludziska drogie, Transerferzy mili! Nigdy nie byliście ZAKOCHANI ? ? ?
Obrazek



O kurka,

uwielbiam takie odpowiedzi, zwłaszcza na pytania retoryczne! :lol:

[no serio jestem; nie widzimy się tu wszyscy, nie możemy czytać bezpośrednich emocji z naszych twarzyczek, więc pozostaje Wam wierzyć mi na słowo, zwłaszcza, że jestem tu nowa i jeszcze ze mnie NIEWIADOMOCO, że nie jestem teraz ironiczna, czy jakaś ;) Strasznie mnie to uchachało :lol: ]




Prometeusz pisze:
Ja podchodzę odrębnie do zakochania, które się wydarza, i odrębnie do relacji w tym tych głębokich, które się tworzy. Są to dla mnie 2 różne kwestie. :)


O, a mnie życie jednak wyrobiło pogląd, że jednak w przypadku innych relacji z innymi ludźmi, które miałbyby dawać poczucie owego metafizycznego KLIK! też potrzeba owego stanu "wydarzenia się". Już nie mówiąc, że przecież o ile stan zakochania magicznie się "wydarza", to czy potem szybciutko nie trzeba brać się właśnie za tworzenie? Choć to może złe określenie "trzeba się brać", bo jak się człowiek zakocha, to mu się po prostu CHCE brać. Za tworzenie. :wink:

To trochę jak w tej buddyjskiej metaforze [choć nie tylko buddyzm ją sobie przywłaszczył chyba ;) ] o ziarenkach roślin, które niesione wiatrem spadają w końcu na rozmaite gleby. I nic nie pomoże, choćby zaklęty w nich największy potencjał życiowej płodności , jeśli przyjdzie im spaść na nieurodzajną skałę. Nie wzrosną.

Żyzna gleba : oto uniwersalny klucz każdego wzrastania.

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » śr lip 19, 2017 6:15 am

Prometeusz pisze:
Jasne. Można to odnieść w zasadzie do każdego stanu. Choć chyba zapomniałaś o tym, że mężczyźni pod czaszką nie mają sieci światłowodów, a pudełka, a ich ulubionym pudełkiem jest właśnie... :-P
[/quote]


Przepraszam, że tak się wcinam pomiędzy, jakby na to nie patrzeć, dwóch wytrawnych kumotrów niniejszego forum , ale ja tylko chciałam wyrazić swoje spostrzeżenie, że akurat Dylla ma bardzo męski umysł/mózg. W jak najlepszym tego słowa znaczeniu. [Serio teraz jestem. Zawsze irytowało mnie na dłuższą metę towarzystwo kobiet, właśnie ze względu na tę przyrodzoną, hmmm, naszej płci /przeważnie :???: ;) / skłonność do "błyskania" owej "sieci światlowodów" w niekontrolowany i dający niekiedy po gałach, sposób, i nie tylko na partnerów, lecz nawet na kolegów szukałam sobie zawsze towarzystwa męskiego..../choć faceci też mają swoje odpały i nieprzewidywalne wybuchy narowów, nawet w ramach tych pudełek....no ale cóż czynić. Trzeba wybrać z dwojga złego, co nie? :lol: ] Podsumowując: zdaje się, że z Tobą, Dyllo, mogłabym nawet z miłą chęcią poprzebywać, gdyby nasze drogi skrzyżowały się w tzw. realu. :wink: [ Komplementuję szczerze i bezinteresownie! :oops1: Nie śmiać się ze mnie, czy coś......... :shock: :lol: ]

To jeszcze ja tylko słówko odnośnie tych pudełek:

Czarny Kocie,

to ja tylko Cię jeszcze uświadomię, że istnieje specjalny rodzaj kobiet, które w umysłach/mózgach swych, miast sieci światłowodów, mają sieć podswietlanych pudełek.



:smile:







/a, jeszcze słówko do Dylli - dzięki za Twoje "zaśmiecanie" forum; dałaś mi wczoraj smaczną pożywkę do rozmaitych dywagacji w ramach tematu i okolic. Dzięki :smile: /




Dobrego Wam życzę.

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » śr lip 19, 2017 9:03 am

Prometeusz pisze:
Jasne. Można to odnieść w zasadzie do każdego stanu. Choć chyba zapomniałaś o tym, że mężczyźni pod czaszką nie mają sieci światłowodów, a pudełka, a ich ulubionym pudełkiem jest właśnie... :-P
Wiem, że dla Ciebie to jest jasne, ale rozmawiam nie tylko z Tobą.
Nie zapomniałam. Też mam, oprócz tych światłowodów, takie pudełko, gdzie mnie automatycznie przerzuca, jak zaczynają za bardzo pracować.
lady_Godiva pisze: to ja tylko Cię jeszcze uświadomię, że istnieje specjalny rodzaj kobiet, które w umysłach/mózgach swych, miast sieci światłowodów, mają sieć podswietlanych pudełek.
To akurat uważam za bardzo męskie. Oni siedzą w jednym pudełku, wszystko jedno w którym, a to podświetlenie układa się w różne napisy. Np. takie: "jestem zły na innego samca", "na świecie, jest pełno idiotów", "świat się na mnie nie poznał i mnie nie docenił", "jestem poirytowany, ale nie wiem na co", "coś spieprzyłem", "nie wiem, co zrobić".
I lepiej nie pytać, co się stało, bo i tak padnie odpowiedź, że nic.

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » śr lip 19, 2017 9:48 am

Dylla pisze:
lady_Godiva pisze: to ja tylko Cię jeszcze uświadomię, że istnieje specjalny rodzaj kobiet, które w umysłach/mózgach swych, miast sieci światłowodów, mają sieć podswietlanych pudełek.
To akurat uważam za bardzo męskie. Oni siedzą w jednym pudełku, wszystko jedno w którym, a to podświetlenie układa się w różne napisy. Np. takie: "jestem zły na innego samca", "na świecie, jest pełno idiotów", "świat się na mnie nie poznał i mnie nie docenił", "jestem poirytowany, ale nie wiem na co", "coś spieprzyłem", "nie wiem, co zrobić".
I lepiej nie pytać, co się stało, bo i tak padnie odpowiedź, że nic.


Ależ TAK, TAK , TAK i jeszcze raz TAK!!!!


Nasz punkt widzenia w istocie się nie różni, Dyllo, ale ja teraz widzę, że muszę szczegółowo objaśnić moją metaforę i zdefiniować poszczególne składniki równania [a zatem czym jest w metaforze owej Światło, Pudełko, sieć Światłowodowa, oraz wszelakie relacje zachodzące w ramach tychże]!

Byłam nie do końca precyzyjna, a sarkam na inne baby , że takie " rozmyte" :wink:


Wpadnę później, to objaśnię co miałam na myśli i co to dla mnie 1. Klasyczna baba, 2. Klasyczny facet, 3.Baba nieklasyczna-hybryda;



Zmykam na razie, bo rzeczywistość skrzeczy,



dobrego!

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » śr lip 19, 2017 3:32 pm

lady_Godiva pisze:Już nie mówiąc, że przecież o ile stan zakochania magicznie się "wydarza", to czy potem szybciutko nie trzeba brać się właśnie za tworzenie?
O tym właśnie mówi moje rozróżnienie. Zakochujemy się wyniku reakcji i nie mamy za bardzo na to wpływu, to jeśli chodzi o relację to jest to już wynik pewnych działań, zachowań na które mamy wpływ, dlatego mówię o tworzeniu, a przy samym zakochaniu o wydarzaniu się. Tutaj trzeba dostrzec, że są dwa znaczenia słowa "wydarzać się". Jedno, że coś przebiega bez czynnej ingerencji, a drugie, gdy coś ma charakter losowy, niezaplanowany.
lady_Godiva pisze:To trochę jak w tej buddyjskiej metaforze [choć nie tylko buddyzm ją sobie przywłaszczył chyba ;) ] o ziarenkach roślin, które niesione wiatrem spadają w końcu na rozmaite gleby. I nic nie pomoże, choćby zaklęty w nich największy potencjał życiowej płodności , jeśli przyjdzie im spaść na nieurodzajną skałę. Nie wzrosną.

Żyzna gleba : oto uniwersalny klucz każdego wzrastania.
Zgadza się. Choć w przypadku rolnictwa ciężko mi mówić o wydarzaniu się. ;) To znaczy wszystko zawdzięczamy matce naturze, ziarno samo tylko wie kiedy puści pędy, jednak staram się zwrócić uwagę na inny aspekt sprawy.
lady_Godiva pisze:To jeszcze ja tylko słówko odnośnie tych pudełek:

Czarny Kocie,

to ja tylko Cię jeszcze uświadomię, że istnieje specjalny rodzaj kobiet, które w umysłach/mózgach swych, miast sieci światłowodów, mają sieć podswietlanych pudełek.
Humorystycznie nawiązywałem do tego filmu https://www.youtube.com/watch?v=aZBhyPiyeOs znasz go? :D
Dylla pisze:Nie zapomniałam. Też mam, oprócz tych światłowodów, takie pudełko, gdzie mnie automatycznie przerzuca, jak zaczynają za bardzo pracować.
Nie raz chwaliłem Twoją pamięć. Chodziło mi raczej o przywołanie tego faktu. W przypadku mężczyzn to pudełko jednak jest ustawione w opcji domyślnej, gdy nie ma potrzeby otwierać innych pudełek. :P
lady_Godiva pisze:Wpadnę później, to objaśnię co miałam na myśli i co to dla mnie 1. Klasyczna baba, 2. Klasyczny facet, 3.Baba nieklasyczna-hybryda;
Zapraszam do tematu: viewtopic.php?f=5&t=45230
Ostatnio zmieniony sob lip 29, 2017 9:34 pm przez Prometeusz, łącznie zmieniany 1 raz.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » śr lip 19, 2017 4:06 pm

Prometeusz pisze: Jako rdzenny mieszkaniec planety mars, mogę stwierdzić, że świetnie opanowała nasz język i niejednego tubylca w naszym dialekcie potrafiłaby przegadać. To jednak dla mnie nawet gdy dużo mówi "po naszemu" to dalej ma to charakter kobiecy. Powiedziałbym nawet więcej "wyjątkowo kobiecy". Przepraszam od razu - bo mogło to zabrzmieć jak obelga. :razz: Myślę @Lady, że to nie męskość Cię kręci, a inteligencja. ;)
Gadanie po waszemu to tylko emulacja, jak sam to kiedyś zauważyłeś. A co do charakteru, to masz rację. :razz:

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » śr lip 19, 2017 5:44 pm

Jestem z obiecanym rozwinięciem metafory o pulsujących świetlnie pudełkach

[choć mam już dziś ochotę rzec "Pomyślę o tym jutro", no ale lady Godiva to w końcu nie Scarlett O'Hara, więc się biorę za co brać się mam]:

czyli, przywołując punkty stanowiące reprezentacje poszczególnych typów płciowo-mózgowych które wymieniłam wcześniej, mamy:

1. Klasyczną babę, 2. Klasycznego faceta, 3.Babę nieklasyczną-hybrydę;

[no wiem, wiem, ktoś zakrzyknie: "a gdzie w takim razie pkt 4: Facet nieklasyczny- hybryda.....no jest taki typ, jest......ale ja się nie porywam dziś /ani w najbliższej przyszłości/ na wymalowywanie co to za kreatura.....bom właśnie z niebywałą ulgą zbiegła z takiej właśnie bliskiej relacji z facetem nieklasycznym-hybrydą i w najwyższej szczerości wyznam Wam, że już nic a nic nie pamiętam, nie chcę pamiętać i sobie nie przypomnę, nawet na torturach. :crazy: ]


Myśli mi się dziś nieco nieklarownie, w stylu tych błyskających feerii światłowodowych [a mówiąc prościej, myśli mi się jak klasycznej babie /okropna jestem, nie? Miznoginizm w wykonaniu kobiety jest jakiś taki..... :? Cóż, no taka już ze mnie żmija, co plwa do własnego gniazda 8-) ], bo mi dziś wiatry średnio sprzyjały, no ale poczucie obowiązku zwycięża, więc rozwińmy.


Mamy zatem elementy takie jak:

system światłowodów ,

światło,

pudełka;

Kolejno,

1.u klasycznej baby, światło [które, na potrzeby mojej metafory, jest reprezentacją aktualnego stanu emocjonalnego] kolebie się i wiruje w przestrzeni całej światłowodowej sieci na podobieństwo rozszalałego chomika, co na oślep miota się i gna w niemożliwym do sprecyzowania / przez właściciela klatki/przestrzeni światłowodowej/ celu i kierunku, czując jedynie, że trzeba gnać.

2.Klasyczny facet miast siateczki ma pudełeczka i w mojej metaforze, jak facet zagrzebuje się w określonym pudełeczku, to bynajmniej go nie podświetla. Ewentualnie skrycie przyświeca sam sobie zapałką, lecz chodzi nie tyle o podświetlanie, co o posiedzenie sobie nieruchomo w pudełeczku. Tak, by nikt inny nie był w stanie tego zaobserwować.

3.W przypadku tej nieklasycznej baby-hybrydy, to ja bym widziała to tak, że baba taka ma także pudełeczka, choć znacznie lepiej wentylowane i połączone, między sobą, wygodnymi korytarzykami, a światło oddziałuje u takiej baby nieklasycznej tak, że gdy ona siedzi spokojnie w jednym z pudełeczek to równocześnie próbuje oświetlić to pudełeczko nie tylko dla siebie, ale też tak, by inni wyraźnie widzieli.


Oj, chyba będę musiała jeszcze do tego wrócić, bo już czuję, że uwaga mi się właśnie totalnie narowi i próbuje odgalopować w jakieś nieokreślone kierunki ...Pokornie więc przyznaję:
myśli mi się teraz coraz bardziej jak klasycznej babie. :oops1: :crazy:


Dobra, rzucę jeszcze okiem, czy coś tam ważnego w Waszych postach się do mnie nie pojawiło.

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » śr lip 19, 2017 6:03 pm

Prometeusz pisze: czasem mam takie wrażenie:

Obrazek

:ninja:


Hmm.

Szczerze mówiąc, to im dłużej żyję i transerfuję, tym częściej mam właśnie takie owo, jak powyższe, wrażenie. :crazy:

Nie tylko w odniesieniu do rolnictwa, gleby czy wzrastania. :?


:lol:







Prometeusz pisze: Jako rdzenny mieszkaniec planety mars, mogę stwierdzić, że świetnie opanowała nasz język i niejednego tubylca w naszym dialekcie potrafiłaby przegadać. To jednak dla mnie nawet gdy dużo mówi "po naszemu" to dalej ma to charakter kobiecy. Powiedziałbym nawet więcej "wyjątkowo kobiecy".

Charakter, to może i pani Dylla ma kobiecy [i dobrze! ;) ], lecz ja mówiłam o umyśle, nie o charakterze. Czy Ty, Kocie, utożsamiasz umysł z charakterem?


Prometeusz pisze: Przepraszam od razu - bo mogło to zabrzmieć jak obelga. :razz: Myślę @Lady, że to nie męskość Cię kręci, a inteligencja. ;)
Inteligencja? Hmm.....

Zaraz.

To wtedy musiałyby mnie też kręcić inteligentne kobiety. :?

A tak nie jest. :coll1:

Zaraz, zaraz......z jakimi facetami lubiła przebywać lady Godiva......

Łeee. Znów się nie zgadza.

Moja pierwsza BIG LOVE to był facet, hmm...niekoniecznie szczególnie inteligentny [ "Przepraszam, panie R.! Ale przysięgam, kochałam pana szczerze!" :roll: ]'

potem....hmmm....

no był jeden hiper-mózgowiec.....

..no ale potem znów...niekoniecznie.......

..ale za to był taki jeden, co umiał mnie genialnie rozśmieszać.....


Kurka, gdzie tu punkt wspólny? :mad:




[Wiem! WIEM, WIEM , WIEM!!

Znalazłam punkt wspólny dla wszystkich tych mężczyzn!


Otóż:

to byli ci, którzy nie byli w stanie dostatecznie szybko uciekać przed lady Godivą! :crazy: ]
Ostatnio zmieniony śr lip 19, 2017 7:13 pm przez lady_Godiva, łącznie zmieniany 1 raz.


ODPOWIEDZ