Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Miejsce na Twoje spostrzeżenia, relacje o tym, co udało Ci się zastosować i jaki wpływ na Twoje życie wywarł Transerfing

Moderatorzy: admin, marcelus, filip

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » czw lip 20, 2017 12:39 pm

Możemy razem z Dyllą dalej pobawić się w "trójkąt dramatyczny" :crazy:
Ostatnio zmieniony sob lip 29, 2017 9:47 pm przez Prometeusz, łącznie zmieniany 1 raz.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » czw lip 20, 2017 12:59 pm

Dylla pisze:@lady_Godiva, co jakiś czas piszesz, że się tu wbijasz albo wciskasz pomiędzy dwie osoby. Jesteś tu tak samo "w domu", jak każdy inny. Wchodź kiedy chcesz i rób co chcesz, choćby i bałagan, jeśli Cię i na to najdzie. :)
Idealny Transerfing. Podwyższenie ważności drugiej osoby i umieszczenie jej z powrotem w strefie komfortu. Obrazek
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » czw lip 20, 2017 1:10 pm

Prometeusz pisze:No jest jeszcze jedna opcja, możemy razem z Dyllą dalej pobawić się w "trójkąt dramatyczny" :crazy:
To było mocne. I celne. ;)
Prometeusz pisze: Idealny Transerfing. Podwyższenie ważności drugiej osoby i umieszczenie jej z powrotem w strefie komfortu.
Oj, żeby to było takie proste. Dopiero po fakcie okazuje się, co było dla kogoś strefą komfortu, a co nie.

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » czw lip 20, 2017 1:11 pm

A że ja niby robię wrażenie, że byłam wyorbitowana ze swojej strefy komfortu, a Dylla mi pomogła znów poczuć się lepiej?


hmm, serio tak to widać?


Cóż, nic nie da, jak powiem, że jeszcze nie zdążyłam się u Was poczuć niekomfortowo.....może to ten mój sposób bycia? Taka może zdezaktualizowana już nieco [by nie rzec, przeterminowana :crazy1: ] "corretness" i pewien dystans w relacjach z nowo poznanymi ludźmi, choćby tylko w ramach anonimowego, internetowego forum?



Nie czaję Was jeszcze na tyle, by oszacować, kto tu jest na ile serio.


Mi tu na razie z Wami dobrze.

I jak rzekłam już.

Wpadłam tu do Was również po to, by się samej sobie poprzyglądać.


I jeszcze bardziej zaakceptować :wink:

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » czw lip 20, 2017 1:17 pm

lady_Godiva pisze:A że ja niby robię wrażenie, że byłam wyorbitowana ze swojej strefy komfortu, a Dylla mi pomogła znów poczuć się lepiej?


hmm, serio tak to widać?


Cóż, nic nie da, jak powiem, że jeszcze nie zdążyłam się u Was poczuć niekomfortowo.....może to ten mój sposób bycia? Taka może zdezaktualizowana już nieco [by nie rzec, przeterminowana :crazy1: ] "corretness" i pewien dystans w relacjach z nowo poznanymi ludźmi, choćby tylko w ramach anonimowego, internetowego forum?



Nie czaję Was jeszcze na tyle, by oszacować, kto tu jest na ile serio.


Mi tu na razie z Wami dobrze.

I jak rzekłam już.

Wpadłam tu do Was również po to, by się samej sobie poprzyglądać.


I jeszcze bardziej zaakceptować :wink:
Różnie to bywa... https://www.youtube.com/watch?v=cDfVBWCNNbM ;)
Ostatnio zmieniony pt lip 28, 2017 10:05 am przez Prometeusz, łącznie zmieniany 1 raz.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » czw lip 20, 2017 5:38 pm

Jestem.

Słuchajcie, trochę sobie podumałam nad ostatnią naszą, dzisiejszą wymianą postów, szczególnie nad tym punktem, w którym jest mowa o ważności, jej nabijaniu, oraz przebywaniu, bądź nie, w strefie komfortu.

Jak pisałam, nawet przez pół minuty nie poczułam się tu u Was źle, ale strasznie mnie to zastanowiło, żeście - jak mi się teraz zdaje - na serio i na autentycznie zinterpretowali jakieś tam moje, ja wiem, reakcje, czy nastroje [a w każdym razie to, co odczytaliście z moich postów], jako niepewność? Hmmm.

Mam świadomość, że człowieka poznaje się dłużej niż dwa dni, nadto czego bym teraz nie napisała, to i tak nie mam wpływu na Wasz owego przekazu odbiór [lecz wierzcie mi na słowo, aż tak bardzo mnie to nie martwi, bo - choć nie bez pewnego, hmm, trudu ;) - nawet ja nauczyłam się kompletnie nie zaprzątać sobie głowy tym , jak odbierają mnie inni ] . Tzn. precyzyjniej byłoby w tym miejscu rzec, że relacje z innymi są dla mnie oczywiście ważne [bo mówiąc, ze nie przejmuję się, co pomyślą o mnie inni, nie chcę jednocześnie sygnalizować, jakobym lekceważyła zdanie innych osób, które jest przecież świetnym i bogatym przyczynkiem do - już wymienianego dziś kilkakrotnie - przyglądania się sobie, weryfikowania "swojości" i wnoszenia do swojego życia świeżych powiewów, czy też jakości, które mogą nadać pożądanego impetu na ścieżce stawania się coraz lepszą wersją siebie samego.

Jeszcze co do "nabijania ważności", to ostatnie lata mojego życia, to był naprawdę ostry trening w zakresie tegoż zagadnienia [nawet jeszcze przed moim spotkaniem z transerfingiem] i naprawdę, po "zderzeniu z pociągiem" [bo tak opisałabym koleje duchowo-emocjonalne swojego życia, z którymi przyszło mi się zmierzyć] nawet taki szaleniec i emocjonalny uczuciowiec jak ja, nauczył się dość nieźle balansować w przestrzeni wszelakich sytuacji, gdzie dawniej moje ego uległoby panice i dało się wpędzić w szaleńczą galopadę uczuć, emocji i domysłów....natomiast aktualnie coraz udatniej grawituję w kierunku tzw. umysłu początkującego [wiecie, buddyzm zen i wszelakie praktyki z tego obszaru; również joga. A joga, to w istocie, potężne narzędzie. Oczywiście pod warunkiem, że nie jest uprawiana wyłącznie jako forma gimnastyki ;) ].

A Wy tu przecież jesteście dla mnie cały czas uprzejmi i przyjaźni, więc nawet nie było choć cienia sytuacji, gdzie miałyby miejsce jakieś energetyczne natężenia, które miałyby prowadzić do jakichś "ważnosciowych" perturbacji.....

Ja sobie tylko pomyślałam, że może za dużo z Wami żartuję i podpuszczam i to może być niekiedy opatrznie zinterpretowane? Ja się przyzwyczaiłam tak "ogrywać" ludzi w realu i to nieźle działa [jedzą mi z ręki, niemalże ;) :crazy1: ] .....

Może [tu głównie o Kota chodzi, bo to jego właściwie głównie podpuszczałam] w jakimś momencie ktoś poczuł, że go jakoś tam, ja wiem, lekceważę? [Choć oczywiście mam świadomość, że jako transerferzy, też macie "obcykaną" ową niewzruszoność, na jakieś takie banalne mechanizmy, które prowokują ego do pewnych klasycznych reakcji "napiętrzeń emocjonalnych", no tak jak w przypadku "odruchu pawłowa". No wiem, wiem, że Wy też już na wyższym poziomie :wink: :crazy1: ]

Wracając jednak do tematu argumentów pozornych i sofizmatów.


Kocie,

wygląda na to, że w istocie, chodziło mi o paralogizm.

Proszę o wybaczenie w takim razie [to się teraz trochę tu wytłumaczę, że ja narzędzi logiki aż tak bardzo nie trenowałam, bo koleje mego życia mają więcej wspólnego z uprawianiem dziedzin kompletnie nielogicznych [ :crazy1: ] ].

Jako, że "moje narzędzia" odbioru i kreowania rzeczywistości mają więcej wspólnego z [wybaczcie, zabrzmi...dziwnie :crazy1: ] magią "z głupia frant" i intuicją, pokornie zwracam Kotu, co jego [ :ninja: ], czyli pozwalam być większym ekspertem w zakresie nauk logicznych [nie, nie jestem ironiczna, czy coś, mówię, bo znów jakoś opatrznie może zostanę zrozumiana], a ja wracam do swojej magicznej kuli. :coll1:


Ale.


Dalej uważam, że pan Kot dopuścił się paralogizmu.

Raczej nie uda mi się tego pięknie rozkroić i dokonać prawidłowej analizy logicznej [wedle wszelkich klasycznych prawideł] , rozkładając poszczególne elementy analizy w przejrzystych gablotkach, ale spróbuję wymienić poszczególne składniki treści, gdzie - w mniemaniu moim - ów paralogizm miał miejsce i wykazać, gdzie nastapiła taka"paralogizująca" relacja.


Otóż, po pierwsze:

wypowiedziałam taką opinię, że "Dylla ma umysł męski i jest jedną z niewielu kobiet, wobec których /prawdopodobnie/ w tzw. realu nie miałabym odruchu ucieczki" ;)

W między czasie sporo też pitoliłam o poszukiwaniu rezonansu/głębokich relacji [polegających na metafizycznym KLIK!/ z innymi.

Pojawił się też temat "stanu zakochania" jako sztandarowego przykładu "metafizycznego rezonowania".

Z tego wszystkiego pan Kot wywiódł wniosek, że mnie "kręci nie męskość a inteligencja".

No i tu własnie zachodzi paralogizm, bo wyrażając swoje uznanie dla inteligencji Dylli, nie łączyłam tego w żaden sposób z parametrami poszczególnych przejawów stanów emocjonalno-duchowych, które sprawiają, że jakiś mężczyzna mnie pociąga. Ba! Tu w ogóle nie zaistniało żadne połączenie kwestii takich jak: 1. inteligencja Dylli, 2. Przyczyny pojawiania się rezonansu w relacjach międzyludzkich 3. Elementy składające się na stan [mojego] grawitowania wobec określonego rodzaju mężczyzn.

Już nie mówiąc o ty, że wyrażenie uznania dla inteligencji Dylli nie było wszak jednocześnie przyznaniem, jakoby Dylla ze mną rezonowała. [Nawet jeśli by rezonowała :crazy1: ]


Potem był jeszcze ten żart o mężczyznach mojego życia, co ich łączyła mała umiejętność szybkiego przebierania nogami [co by zbiec przed lady Godivą] i wtedy pan Kot powiedział takie coś:
Prometeusz pisze:
Czyli Dylla ma umysł męski bo przed Toba nie uciekła, lub nie zdążyła uciec? :crazy:

i to jest też mocno szemrane logiczne [nawet jeśli to żart], bo po pierwsze: czy Dylla jest mężczyzną?

Nadto ja nie powiedziałam, że umysł męski to w każdym przypadku taki umysł, który charakteryzuje się wysokim stopniem inteligencji.

Mówiąc o "męskości" umysłu Dylli, wskazałam jedynie na jej umiejętność profesjonalnego szermowania narzędziami logiki w ramach tak właśnie pojmowanej inteligencji, a taki właśnie skill [konsekwentnie przeprowadzany logiczny dyskurs] uznałam za przejaw właśnie umysłu męskiego.

Nie przyznając, bynajmniej, w żadnym momencie, że "mężczyzna = posiadacz umysłu oprogramowanego świetnej jakości narzędziami logicznymi".

Ja wręcz przytoczyłam [i nie były to żarty!], że lady Godiva oddawała już swe serce mężczyznom niespecjalnie w powyższy, logiczny skill, wyposażonym.


Zatem nie da się tu połączyć w żaden sposób składników takich jak 1.Inteligencja 2.Męski umysł 3.Co kręci lady Godivę 4.Dlaczego Dylla nie uciekła;

a pan Kot to połączył.



A i tu jeszcze było takie trochę, znów w mniemaniu moim, odwracanie "kota ogonem":








Prometeusz pisze:
lady_Godiva pisze:Charakter, to może i pani Dylla ma kobiecy [i dobrze! ;) ], lecz ja mówiłam o umyśle, nie o charakterze. Czy Ty, Kocie, utożsamiasz umysł z charakterem?
To może ja się zapytam, czym jest umysł męski, co go charakteryzuje i jak on się objawia, jeśli nie objawia się po przez charakter (wypowiedzi)?

Tu jest co prawda sprawa dość złożona, bo wpierw należałoby podać definicję, czym jest:

1.umysł
2.charakter
[już nie wspomiawszy o tym , że trzeba by się zdecydować, czy żeglujemy w definicjach z obszaru nauk neurobiologii, psychiatrii i okolic, czy jednak nurkujemy w jakieś wschodnie filozofie, dajmy na to sankhję, jogę, etc.....


No i jeszcze ezoterykę mamy, tu też mogłaby być niezła jazda..... :crazy1:


Tu nie spodobała mi się taka, zdaniem moim, maniupulacja, jak sugerowanie "czymże miałby się objawiać umysł, jeśli nie poprzez charakter wypowiedzi [pan Kot podał to w nawiasie, ale zdaniem moim jest to jakieś tam logiczne naduzycie /już nie wspomniawszy, że to niegodne odpowiadać damie pytaniem na pytanie :razz: / ];



To ja może wysmażę taką metaforę.


Weźmy UMYSŁ

Weźmy dwa rodzaje gier:

1.Szachy 2. Totolotka, czy jakąkolwiek machinę polegającą na działaniu w obszarze zasady losowania


Szachy mogłyby w metaforze owej symbolizować taki archetypicznie rozumiany UMYSŁ MĘSKI.

Gra w typie TOTOLOTKA mogłaby ilustrować archetypicznie wyekstrahowany UMYSŁ KOBIECY.


Ale.


Mamy jeszcze WIDZA/GRACZA.

I teraz weźmy Dyllę [sorry Dylla, że tak Cię eksploatuję :wink: :crazy1: ]

Powiedzmy, że Dylla świetnie przyswoiła zasady gry w szachy a i przyszło jej to naturalnie. I nie nazwałabym tego emulacją.

I to jest jej umysł. Męski umysł.

Natomiast charakter, to byłby pewien, hmm, zewnętrzny styl gracza/widza.

Że, dajmy na to, Dylla znając te wszystkie chwyty szachowe, powodowana kobiecą nieprzewidywalnością, używa niekiedy zasad gry/swojego umysłu, w metodach z pozoru niekoniecznie najbardziej skutecznych [z punktu widzenia chęci jak najszybszego wygrania, bo powiedzmy, że takie "zogniskowanie na jak najszybszym osiągnięciu optimum", to taka typowo męska cecha...no właśnie. Charakteru], ale uzywajac ich prawidłowo, uzywa ich w celach innych, anizeli szybkie zdążanie do wygranej . I to właśnie byłby ów przejaw "kobiecego charakteru".


Ale widzę, że ten temat [umysł a charakter] naprawdę wymagał by solidnego rozszerzenia i chyba musiałabym sobie to jakoś solidnie i czytelnie rozpisać w jakichś, ja wiem, tabelkach [ :crazy1: ] , co by być bardziej klarowną. ......

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » czw lip 20, 2017 7:32 pm

To może nie zastanawiajmy się, czy jest ważność, czy jej nie ma, kto kogo nie analizuje, a kto analizuje i jakie wnioski wyciąga. Huk z tym!
Możemy sobie w rozmowie swobodnie (tran)serfować. Coś jakby taki luz o poranku. :-)

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » czw lip 20, 2017 9:22 pm

strasznie mnie to zastanowiło, żeście - jak mi się teraz zdaje - na serio i na autentycznie zinterpretowali jakieś tam moje, ja wiem, reakcje, czy nastroje [a w każdym razie to, co odczytaliście z moich postów], jako niepewność? Hmmm.
Sęk w tym, że nie zinterpretowaliśmy, tylko dalej jesteśmy otwarci na Ciebie. Mogłaś wyczuć jednak, że jesteśmy ostrożni - ale nie ma to bezpośrednio związku z Tobą, tylko jest czymś generalnym (szczególnie po smerfastycznych popisach pani M. na tym forum).

:wink:
Może [tu głównie o Kota chodzi, bo to jego właściwie głównie podpuszczałam] w jakimś momencie ktoś poczuł, że go jakoś tam, ja wiem, lekceważę? [Choć oczywiście mam świadomość, że jako transerferzy, też macie "obcykaną" ową niewzruszoność, na jakieś takie banalne mechanizmy, które prowokują ego do pewnych klasycznych reakcji "napiętrzeń emocjonalnych", no tak jak w przypadku "odruchu pawłowa". No wiem, wiem, że Wy też już na wyższym poziomie :wink: :crazy1: ]
Transerfing nie czyni z ludzi świętych lub oświeconych, a pewne rzeczy są wdrukowane w psychikę tak że trudno je zmienić - ale to właśnie czyni nas rozmaitymi i wyjątkowymi, różnimy się reakcjami i niedoskonałościami. :)
Jako, że "moje narzędzia" odbioru i kreowania rzeczywistości mają więcej wspólnego z [wybaczcie, zabrzmi...dziwnie :crazy1: ] magią "z głupia frant" i intuicją, pokornie zwracam Kotu, co jego [ :ninja: ], czyli pozwalam być większym ekspertem w zakresie nauk logicznych [nie, nie jestem ironiczna, czy coś, mówię, bo znów jakoś opatrznie może zostanę zrozumiana], a ja wracam do swojej magicznej kuli. :coll1:


Ale.
Ostatnio oglądałem nowy odcinek "Gry o Tron". I w jednej scenie zaraz po posiedzeniu Lordów, Sansa rozmawia ze swoim bratem Jonem Snow o tym jak ma rządzić północą. I wbił mi się do głowy takie słowa. Sansa prowadzi swój wywód po czym mówi "ale..." Jon jej przerywa i mówi "nasz ojciec mówił, że wszystko co jest powiedziane po 'ale' jest gówno warte" - tak jakoś mi ta scena utkwiła w pamięci. :D

Odwracać kota ogonem
Czyli: przedstawiać coś w odwrotny sposób. Kot to zwierzę niezależne, trudno odwracalne. Ale możemy patrzeć na niego, jak i na wszystko, z dwóch stron, niezależnych, zwykle przeciwnych.
Ostatnio zmieniony sob lip 29, 2017 9:51 pm przez Prometeusz, łącznie zmieniany 2 razy.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » czw lip 20, 2017 10:24 pm

Tu jest co prawda sprawa dość złożona, bo wpierw należałoby podać definicję, czym jest:

1.umysł
2.charakter
[już nie wspomiawszy o tym , że trzeba by się zdecydować, czy żeglujemy w definicjach z obszaru nauk neurobiologii, psychiatrii i okolic, czy jednak nurkujemy w jakieś wschodnie filozofie, dajmy na to sankhję, jogę, etc.....


No i jeszcze ezoterykę mamy, tu też mogłaby być niezła jazda..... :crazy1:
Wystarczy podać co się rozumie pod tym pojęciami w momentach gdy się nimi posługujemy.
To ja może wysmażę taką metaforę.


Weźmy UMYSŁ

Weźmy dwa rodzaje gier:

1.Szachy 2. Totolotka, czy jakąkolwiek machinę polegającą na działaniu w obszarze zasady losowania


Szachy mogłyby w metaforze owej symbolizować taki archetypicznie rozumiany UMYSŁ MĘSKI.

Gra w typie TOTOLOTKA mogłaby ilustrować archetypicznie wyekstrahowany UMYSŁ KOBIECY.


Ale.


Mamy jeszcze WIDZA/GRACZA.

I teraz weźmy Dyllę [sorry Dylla, że tak Cię eksploatuję :wink: :crazy1: ]

Powiedzmy, że Dylla świetnie przyswoiła zasady gry w szachy a i przyszło jej to naturalnie. I nie nazwałabym tego emulacją.

I to jest jej umysł. Męski umysł.

Natomiast charakter, to byłby pewien, hmm, zewnętrzny styl gracza/widza.

Że, dajmy na to, Dylla znając te wszystkie chwyty szachowe, powodowana kobiecą nieprzewidywalnością, używa niekiedy zasad gry/swojego umysłu, w metodach z pozoru niekoniecznie najbardziej skutecznych [z punktu widzenia chęci jak najszybszego wygrania, bo powiedzmy, że takie "zogniskowanie na jak najszybszym osiągnięciu optimum", to taka typowo męska cecha...no właśnie. Charakteru], ale uzywajac ich prawidłowo, uzywa ich w celach innych, anizeli szybkie zdążanie do wygranej . I to właśnie byłby ów przejaw "kobiecego charakteru".


Ale widzę, że ten temat [umysł a charakter] naprawdę wymagał by solidnego rozszerzenia i chyba musiałabym sobie to jakoś solidnie i czytelnie rozpisać w jakichś, ja wiem, tabelkach [ :crazy1: ] , co by być bardziej klarowną. ......
Tak się składa, że na szachach się co nie co znam. Ostatnio ukończyłem kurs dla opiekunów szkolnego koła szachowego. ;)

Odnosząc się do meritum. To co pozwala przyswoić sobie zasady gry w szachy to właśnie inteligencja, dostrzeganie i respektowanie związków przyczynowo-skutkowych oraz wysoka sprawność myślenia abstrakcyjnego, co ma swoje przełożenie i na matematykę i na logikę.
Ostatnio zmieniony ndz lip 30, 2017 1:59 am przez Prometeusz, łącznie zmieniany 4 razy.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » czw lip 20, 2017 10:50 pm

Dylla pisze:To może nie zastanawiajmy się, czy jest ważność, czy jej nie ma, kto kogo nie analizuje, a kto analizuje i jakie wnioski wyciąga. Huk z tym!
Możemy sobie w rozmowie swobodnie (tran)serfować. Coś jakby taki luz o poranku. :-)
Chętnie przejdę na swobodne transferowanie w rozmowie. :)
Ostatnio zmieniony sob lip 29, 2017 9:56 pm przez Prometeusz, łącznie zmieniany 1 raz.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » pt lip 21, 2017 1:34 am

Już, już miałam Kotu łapę uścisnąć, że tyle specjalnie z mojego powodu nasmarował,

a tu takie coś:

Prometeusz pisze: Równie dobrze mogłem sobie odpuścić. Bo i tak wiem, że kwiatów i podziękowań z tego nie będzie.




:shock:





Oj, Kocie,

i tu objawił się Twój, zapewne mocno pogrzebany na głębinach, mizoginizm :crazy1:


Boś założyl, że jak baba, to się pewnikiem zirytuje, że ją się tak bezlitośnie i drobiazgowo poucza.



No to musisz mi uwierzyć na słowo.

Jak typowa baba, bywam obrzydliwie humorzasta, kapryśna i nieprzewidywalna.

I jak typowa baba, uwielbiam, gdy mi się poświęca czas. :crazy1:

Dlatego:

DZIĘKUJĘ KOCIE :giverose:


[jakby Ci bardzo zależało na kwiatku, takim wiesz, true, real, to też mogę wysłać, np. pocztą. Mam takiego kaktusa z dużą głową, pasowalibyście do siebie :lol: ]


No ale z tymi podziękowaniami to ja serio jestem.

SERIO SERIO.


:)





Prometeusz pisze:
U mnie nie ma ważności. Lubię po prostu dyskutować.
Ja również.

Po to tu jestem.

I duskusji nie utożsamiam z przebywaniem w pobliżu osób, które przyklasną każdemu słowu z mych ust uronionemu.

Jakby to było celem [dla mnie] dyskusji /choć wtedy to i tak nie byłaby, po prawdzie, dyskusja :crazy1: ] to nie przylaziłabym na forum, a miast tego napawała się realnymi efektami tego, co się nazywa w realu "rozsiewaniem osobistego uroku", w czym nieźle się w swym czasie wytrenowałam ;)
Prometeusz pisze: Jeśli jednak tu zgromadzeni sobie życzą, chętnie przejdę na swobodne transferowanie w rozmowie, jestem za wprowadzeniem luzu. :)
A tu ktoś w ogóle cokolwiek w jakimkolwiek momencie napiął, by trzeba było to luzować?

Ja nie.

A Wy?


:crazy1:


To nie luzujmy tego, co i tak nieściśnięte, lecz dyskutujmy.




Prometeusz pisze: Równie dobrze mogłem sobie odpuścić. Bo i tak wiem, że kwiatów i podziękowań z tego nie będzie. :D Lecz wewnętrzna satysfakcja wzięła górę. Nie żałuję.

@Lady nie traktuj tego jak jakiś wrogi akt w Twoją stronę, dla mnie jesteś ok, taka jaka jesteś ;) Po prostu po A musiało nastąpić B. Tylko tyle. ;-)



O DŻISAS........ :ugeek:

Prometeuszu,

mnie naprawdę niełatwo wprowadzić w stan, gdzie interpretuję zachowania drugiej osoby jako wrogość.

Nadto, jako jogin z prawdziwego zdarzenia, praktykuję ahimsę, a to [praktykowanie] przynosi takie również efekty, że i świat oraz ludzie automatycznie stają się również w rezonansie ze mną, przyjaźni.

Dlatego jeszcze raz:

cieszę się za poświęcony czas. Wręcz nawet zadrżałam na samą myśl takiego wariantu wydarzeń, że pan Kot by sobie odpuścił!

Dopiero nudno by wtedy było!!


Prometeusz pisze: Lecz wewnętrzna satysfakcja wzięła górę. Nie żałuję.

Wewnętrzna satysfakcja to niezwykle istotny efekt uboczny naszego tutaj, hmmm, bycia.

A właściwie, czy nie główny cel naszego tutaj bycia?
Prometeusz pisze: @Lady nie traktuj tego jak jakiś wrogi akt w Twoją stronę, dla mnie jesteś ok, taka jaka jesteś ;) Po prostu po A musiało nastąpić B. Tylko tyle. ;-)

No już, już.

Jak rzekłam.

Jestem chimeryczna, ale duuuuużo się trzeba nastarać, bym kogoś za wroga uznała.



A co do alfabetu, to aż zacieram rączki, bo prócz tego B, jest jeszcze....no właśnie.

Cały alfabet :crazy:

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » pt lip 21, 2017 6:50 am

lady_Godiva pisze:To nie luzujmy tego, co i tak nieściśnięte, lecz dyskutujmy.
Po za tym nie wszystkie luzy są dobre. :grin: Np.... koncentracja, wymaga pewnego napięcia, jest inicjatorem flow. :wink:
Ostatnio zmieniony sob lip 29, 2017 9:57 pm przez Prometeusz, łącznie zmieniany 1 raz.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » pt lip 21, 2017 7:19 am

Odczuwam coś na kształt zaskoczenia, no ale już się przyzwyczaiłam, że [już będąc w temacie rezonansów międzyludzkich] czasem z kimś "anty-rezonujemy" i najlepiej ne wchodzić z niektórymi w jakiekolwiek relacje, co by nie brnąć w coraz większy ocean niezorumienia.


Widzę, że pan Prometeusz najwyraźniej strasznie się wzburzył [no ale znów, jak mówię: najwyraźniej. Bo to mój odbiór "swojości" Prometeusza] i to chyba tym "mizoginizmem", ale ja w istocie uważam, że gdzieś, w jakimś wyczuwalnym stoniu, Prometeusz chowa coś na kształt może nie tyle niechęci do kobiet, co pewnego ogólnego...ja wiem...braku zaufania w możliwość ewolucji istot żeńskich ku takim stanom, gdy owe taktyczne gierki w relacjach z płcią przeciwną nie są już podstawowym celem wszczynania takich relacji.

Nie wiem kto tu co wyczyniał, jakie multikonta tworzył, nie interesuje mnie analiza jakichś historycznych niuansów wyłaniania się postaci zfreakowanych na tym forum i ich odpalonych występów; zaglądałam tu do Was parokrotnie, nim się zarejestrowałam, ale nie zauważyłam niczego patologicznego.

Widzę jednakże, że zupełnie nieopatrznie przyszło mi wejść w rolę, hmm, zadymiacza.

I jeszcze pojawiła się myśl, jakobym , w sposób zawoalowany, demonstrowała chęć odwetu za moją [podobno] przegraną na, powiedzmy, merytorycznym gruncie.

Cóż. Nie wchodzę w relacje z ludźmi pod egidą kontekstu "wygrana-przegrana", lecz skoro takie sprawiłam wrażenie, jakąś zatem zadziorność w sobie, najwyraźniej, noszę.


W takim razie dziękuję za wszelkie sugestie, wezmę je sobie do serca [bo i pewnie dużo w tym prawdy, że moje podejście do niektórych pojęć może być zbyt, hmm, liberalne, by nie rzec, lekkomyślne ...];

Z koncentracją ogólnie nie mam problemu, lecz może, w istocie, tylko tak mi się wydaje. I znów, dziękuję za sugestie, by nie osiadać na laurach.

Napinać się dalej nie zamierzam, a i Wam , tu obecnym, nie zamierzam naburzać emocjonalnych ciśnień swą domniemaną [lecz może niedostrzegalną z mojego punktu widzenia?] lekkomyślnością.


Pomyślnych wiatrów zatem życzę.

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » pt lip 21, 2017 9:10 am

Prometeusz pisze: Nawet jest pewna teoria naukowa, że najbardziej rozwinięte osobniki ludzkie mają dużo pozytywnych cech zarówno meskich jaki i damskich, jak znajdę to wrzucę linka do wiki. :)
A czy tacy ludzie mają coś z osobowości psychopatycznej?


Pamiętasz, jak mnie kiedyś zwyzywałeś od kobiet? Wtedy na moment się zawiesiłam, bo "czego się można spodziewać po kobiecie" znałam wcześniej tylko w wersji "czego się można spodziewać po mężczyźnie". Resentymenty nie mają płci.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » pt lip 21, 2017 2:39 pm

Z koncentracją ogólnie nie mam problemu, lecz może, w istocie, tylko tak mi się wydaje. I znów, dziękuję za sugestie, by nie osiadać na laurach.

Napinać się dalej nie zamierzam, a i Wam , tu obecnym, nie zamierzam naburzać emocjonalnych ciśnień swą domniemaną [lecz może niedostrzegalną z mojego punktu widzenia?] lekkomyślnością.
Tyle, że ja niczego nie sugerowałem. Wyraziłem jedynie, że lubię stan koncentracji, a ten jest napięciem - uwagi.

"naburzyć" - jest w ogóle takie słowo? Ciekawy neologizm. :)

Chyba jednak bardziej przykładasz ważność do emocji niż uczestnicy dyskusji. W każdym razie ciśnień u siebie i u Dylli nie zauważyłem.
Cóż. Nie wchodzę w relacje z ludźmi pod egidą kontekstu "wygrana-przegrana", lecz skoro takie sprawiłam wrażenie, jakąś zatem zadziorność w sobie, najwyraźniej, noszę.

W takim razie dziękuję za wszelkie sugestie, wezmę je sobie do serca [bo i pewnie dużo w tym prawdy, że moje podejście do niektórych pojęć może być zbyt, hmm, liberalne, by nie rzec, lekkomyślne ...];
Co do relacji swoje oczekiwania mam, np. odpowiedzialności za słowa i zachowania. Zresztą sama napisałaś, że z tego powodu wolisz towarzystwo męskie (tutaj mamy coś co nas łączy, choć nie nazwałbym tego mizoginizmem, ani jakimiś ukrytymi niechęciami do kobiecych gier). Tak jak już wspomniałem ja tematy wycieczek osobistych mogę sobie odpuścić, bo kontakty na forach już dawno straciły w moich oczach ważność (o mój tonus emocjonalny nikt nie musi się martwić ;) ).
Odczuwam coś na kształt zaskoczenia, no ale już się przyzwyczaiłam, że [już będąc w temacie rezonansów międzyludzkich] czasem z kimś "anty-rezonujemy" i najlepiej ne wchodzić z niektórymi w jakiekolwiek relacje, co by nie brnąć w coraz większy ocean niezorumienia.
Gdy z kimś rezonujesz to zasypiasz, gdy z kimś anty-rezonujesz to masz szansę się obudzić. Ja się przekonałem, że to nie jest kwestia osób. Tutaj @BuraChmura dobrze napisała, trzeba pozwolić innym być innymi. Dla mnie to ok, jak ktoś chce się trzymać magicznej kuli, po prostu komicznym mi się zdaje jak ktoś z tej magicznej kuli stara się przewidywać sofizmaty, bo magiczna kula nie jest do tego odpowiednim narzędziem.

A co do rezonansów to nie jest wiedza tajemna - lubimy ludzi w których dostrzegamy podobieństwo do nas samych, którzy podchodzą do nas i do wszystkiego co się z nami wiąże bezkrytycznie, oraz potrafią i lubią grać w te same gry psychologiczne co my. Jest jeszcze kilka innych rzeczy, które sprzyjają rezonansom, ale te są najbardziej podstawowe.
Ostatnio zmieniony ndz lip 30, 2017 2:01 am przez Prometeusz, łącznie zmieniany 2 razy.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » pt lip 21, 2017 3:20 pm

Dylla pisze:
Prometeusz pisze: Nawet jest pewna teoria naukowa, że najbardziej rozwinięte osobniki ludzkie mają dużo pozytywnych cech zarówno meskich jaki i damskich, jak znajdę to wrzucę linka do wiki. :)
A czy tacy ludzie mają coś z osobowości psychopatycznej?
Nie wiem, nie pamiętam, aby było coś tam o osobowości psychopatycznej.
Ostatnio zmieniony sob lip 29, 2017 10:02 pm przez Prometeusz, łącznie zmieniany 1 raz.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » pt lip 21, 2017 3:25 pm

Dzień dobry,


kilka kwestii się ciekawych pojawiło, na które chętnie odpowiem, w niedalekiej przyszłości.

Na razie tylko chciałam odnieść się do tego:




Prometeusz pisze:
Gdy z kimś rezonujesz to zasypiasz, gdy z kimś anty-rezonujesz to masz szansę się obudzić. Ja się przekonałem, że to nie jest kwestia osób. Tutaj @BuraChmura dobrze napisała, trzeba pozwolić innym być innymi. Dla mnie to ok, jak ktoś chce się trzymać magicznej kuli, po prostu komicznym mi się zdaje jak ktoś z tej magicznej kuli stara się przewidywać sofizmaty, bo magiczna kula nie jest do tego odpowiednim narzędziem.

A co do rezonansów to nie jest wiedza tajemna - lubimy ludzi w których dostrzegamy podobieństwo do nas samych, którzy podchodzą do nas i do wszystkiego co się z nami wiąże bezkrytycznie, oraz potrafią i lubią grać w te same gry psychologiczne co my. Jest jeszcze kilka innych rzeczy, które sprzyjają rezonansom, ale te są najbardziej podstawowe.



Oczywiście. Zgadzam się z powyższym totalnie.

Lubimy [o ile nie chce się nam rozwijać i wolimy wygrzewać się w ciepełku....nijakości ;) ] , by nas ktoś głaskał z godnie z kierunkiem wzrostu włosa ;)


Tymczasem ludzie, którzy potrafią nam mówić rzeczy, które są dla nas niekoniecznie wygodne i przyjemne, to przecież najlepsi nasi nauczyciele! Tu nie mam najmniejszych wątpliwości! [Zresztą ja np. unikam pochlebców, bo mnie zwyczajnie....śmiertelnie nudzą. /Zresztą nie potrzeba mi cudzych pochlebstw, sama wiem i bez tego, że jestem fajna :razz: /]

Jest jednakże taki specjalny rodzaj relacji, jaki niekiedy się tworzy. [Posiłkuję się teraz wyłącznie własnymi doświadczeniami i obserwacjami, to i nieco przejaśnię, czemu zapragnęłam trochę się, hmm, wycofać ].

Otóż pojawiają się niekiedy w moim życiu osoby, w relacji z którymi ma miejsce, jakbym to teraz roboczo ujęła, swoista "nawalanka na powierzchni".

Ja z natury mam na powierzchni pewnego takiego "zadziora" w stylu bycia, ale centralnie moją intencją jest zawsze pozostawanie w porządku wobec każdej istoty i unikanie jakichkolwiek sytuacji, w których mogłabym krzywdzić kogoś słowem, emocją czy jakąkolwiek sugestią emanowaną w jakikolwiek możliwy do odbioru sposób.

Lecz życie mnie czegoś dziwnego nauczyło:

czasem napotykam taką istotę, z którą wytwarza się taka "powierzchniowo-nawalankowa" relacja, i co bym nie robiła, komunikacja grzęźnie i grzęźnie coraz głębiej ku jakimś nieprzyjemnym obszarom nonsensownej, absurdalnej brutalności werbalnej [bynajmniej nie chodzi tu o inwektywy ;) ] i im bardziej próbuję nakierować swoje postępowanie [rozumiane przede wszystkim jako chęć werbalnego porozumienia z taką osobą, oraz wspierane szczerą, wewnętrzną intencją osiągnięcia tegoż porozumienia] na osiągnięcie życzliwego porozumienia [i to nawet w imię zmilczenia tzw. własnego zdania i pozostawienia kogoś w mniemaniu, że to on ma rację ;P], tym - O ZGROZO!! - robi się coraz bardziej, ale to bardziej ............

NIEPRZYJEMNIE.....


Miałam w swym życiu jedną taką szczególnie, hmm, trudną, "nawalankową" relację, którą za wszelką cenę próbowałam wyklarować. Zdawało mi się, że czystość moich intencji musi w końcu zwyciężyć.

Już nie wchodząc w detale historii owej:
ostatecznie musiałam w końcu się wycofać.

Choć "wycofanie", to też nienajlepsze słowo.....hmmm......

Musiałam się z tej relacji, że tak powiem, brutalnie "wygryźć" , bo uczestnik tej relacji najwyraźniej pragnął, by nawalanka owa nigdy się nie skończyła.

Długo mi zajęło, nim się w tym zorientowałam. I już nie wspomnę, ile energii [psychicznej, duchowej...] mnie pozostawanie w owej relacji kosztowało........Brrrrr. Coś okropnego. Nikomu nie życzę.



To napewno jest oczywiście świetny komunikat [powstawanie w moim życiu takich "nawalankowych" relacji] o jakiejś warstwie mnie, której aktualnie nie potrafię klarownie zinterpretować, aczkolwiek zdążam swą ścieżką w swoim tempie i w tym momencie wiem, że najlepszym dla mnie wyjściem, jest, póki co, unikanie właśnie takich relacji, które wyżej opisałam.



Dziękuję zatem dziś za uwagę, jak rzekłam, wpadnę wkrótce, co by się odnieść do innych ciekawych, relacyjnych kwestii.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » pt lip 21, 2017 4:51 pm

ok. Dajmy sobie trochę czasu. :)

Możesz poprzeglądać forum pamiętam tematy w których pracowaliśmy nad podobnymi sprawami. np. viewtopic.php?f=5&t=45243 :-)
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » pt lip 21, 2017 7:12 pm

Wpadam dziś jeszcze na słówko [choć zgodnie z komunikatem z poprzedniego mojego postu, bardziej szczegółowo i konkretnie, będę interesujące mnie kwestie rozwijać w jakiejś tam, powiedzmy, nadchodzącej przyszłości],

bo zerknąwszy na pozostawiony przez pana Prometeusza link, wytropiłam we wskazanym wątku odniesienie do ezoteryki w wykonaniu Teal Swan :)

Na Teal Swan wpadłam jakiś czas temu zupełnym przypadkiem, buszując współczesnym zwyczajem, po internetowym śmieciowisku, i muszę przyznać, że ezoteryczny dyskurs w jej wykonaniu wniósł wiele przydatnych lifehacków /jak to się teraz mawia/ do mojego życia. I choć z reguły mocno wzdragałam się przed zanurzaniem w taki właśnie mocno ezoteryczny dyskurs, to po fakcie [zapoznania się z Teal Swan] stwierdzam, że warto poświęcić jej nieco czasu :) Zresztą czy to zasady transerfingu, czy treść filmów Teal Swan....
....właściwie to jedno i to samo. Różnica opiera się wyłącznie na indywidualnie kreowanych typach narracji. A każdy właściwie wybiera, co lepiej z nim i jego odbiorem świata, rezonuje.



Co ja tu jeszcze przy okazji chciałam.....


A.

Wiem.

Jeszcze chciałam na chwilę wrócić do tej sprawy z paralogizmami, bom ja natura gorąca i szybko lubię rozwiązywać wszelkie zapętlenia [które głównie sobie sama tworzę :lol: Co czynić! Uciekam przed babami, bo boję się ich nieracjonalności i komplikowania rzeczywistości, a tu się okazuje, że ja po prostu sama przed sobą uciekam :crazy: ]

Otóż o ile wciąż mi coś tam od strony logicznej mocno nie pachnie [to kombo ilnteligencji, męskości, umiejętności szybkiego uciekania przed Godivą i dlaczego niby ją to ma kręcić :crazy1: nawet jeśli to tylko ŻART BYŁ, bo jakiś taki Frankenstein /czy raczej potwór dr Frankensteina/, jak dla mnie, logiczny powstał....słowem: dzwoni lady Godivie, ale nie umie określić , w którym kościele :???: ],

to po ochłonięciu, mogę już nawet teraz szczerze przyznać: jeśli nie przyswoiłam umiejętności profesjonalnego posługiwania się narzędziami z danej dziedziny [a zatem, w tym konkretnym przypadku, logiki], to niezbyt to z mojej strony rozsądne czy eleganckie, szarżować na dziko z interpretacjami, które miałyby mieć rację bytu właśnie w przestrzeni owego logicznego dyskursu.

Zaszarżowałam, w istocie. Wracam więc do swojej szklanej kuli i sobie odpuszczam krajobrazy racjonalne, bo to niekoniecznie moja bajka. :agree:

Więc czort z tym Frankensteinem logicznym, niech sobie będzie [nawet jeśli powstał on wyłącznie w głowie lady Godivy :crazy: ]. Stwory Chaosu też mają prawo stąpać godnie w przestrzeni wariantów, muszę się z tym pogodzić :crazy1:

[Na swoją obronę dodam, że to tak naprawdę nie lady Godiva, a metafizyczny dzikus w niej zaszarżował ;) No ale już nie wchodźmy może za szybko w surrealistyczną narrację i neologizującą poetykę lady Godivy, bo tu jednak panuje silnie racjonalistyczny nurt /choć sam transerfing w podstawowym swym założeniu ma wszak przywiąznie do ścisłego racjonalizmu przełamywać, jak zrozumiałam/ i ktoś mnie tu w końcu zacznie podejrzewać o hodowanie skrytego bzika czy innych niepokojących patologii neuronalnych pod czaszką w typie schizofrenii, czy innych tożsamościowych zwielokrotnień. I już nie będziecie się chcieli więcej ze mną bawić :crazy1: ]

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » pt lip 21, 2017 7:51 pm

lady_Godiva pisze:Wpadam dziś jeszcze na słówko [choć zgodnie z komunikatem z poprzedniego mojego postu, bardziej szczegółowo i konkretnie, będę interesujące mnie kwestie rozwijać w jakiejś tam, powiedzmy, nadchodzącej przyszłości],

bo zerknąwszy na pozostawiony przez pana Prometeusza link, wytropiłam we wskazanym wątku odniesienie do ezoteryki w wykonaniu Teal Swan :)

Na Teal Swan wpadłam jakiś czas temu zupełnym przypadkiem, buszując współczesnym zwyczajem, po internetowym śmieciowisku, i muszę przyznać, że ezoteryczny dyskurs w jej wykonaniu wniósł wiele przydatnych lifehacków /jak to się teraz mawia/ do mojego życia. I choć z reguły mocno wzdragałam się przed zanurzaniem w taki właśnie mocno ezoteryczny dyskurs, to po fakcie [zapoznania się z Teal Swan] stwierdzam, że warto poświęcić jej nieco czasu :) Zresztą czy to zasady transerfingu, czy treść filmów Teal Swan....
....właściwie to jedno i to samo. Różnica opiera się wyłącznie na indywidualnie kreowanych typach narracji. A każdy właściwie wybiera, co lepiej z nim i jego odbiorem świata, rezonuje.
Ja się odcinam od ezoteryki jako takiej, to jest wahadło, które mi nie służy. Jednak otwarty jestem na wiedzę i jeśli jakiś model ma praktyczny sens, to zawsze z niego chętnie korzystam. Bo czemu nie? Przesłanie Teal Swan jest takie, że to w nas jest moc i że powinniśmy wziąć odpowiedzialność za nasze stany emocjonalne, zamiast poddawać się prostym mechanizmom obronnym naszej psychiki. Nasza warstwa świata stanie się czysta i przyjazna, jeśli w naszej głowie są prawidłowe, konstruktywne schematy myślenia i działania. Tutaj stosowanie tego modelu jest jak najbardziej racjonalne. Samo wyjaśnienie co jest podłożem dla tych mechanizmów czy neurony i hormony, czy energie i kwantowe mambo-dżambo to dla mnie opakowanie, które może sprawić, że coś kupimy lub nie.


lady_Godiva pisze:Co ja tu jeszcze przy okazji chciałam.....


A.

Wiem.
W kontekście Transerfingu powiedzielibyśmy, że zahaczyło Cię wahadło.

Mi się podoba jednak inne wyjaśnienie. :D Po prostu mieliśmy tu do czynienia z przykładem "kobiecej logiki"
https://www.youtube.com/watch?v=vr93BrWPHcw :bomb: :ninja:
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.


ODPOWIEDZ