Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Miejsce na Twoje spostrzeżenia, relacje o tym, co udało Ci się zastosować i jaki wpływ na Twoje życie wywarł Transerfing

Moderatorzy: admin, marcelus, filip

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » sob lip 22, 2017 5:18 pm

Dylla pisze:
lady_Godiva pisze: Lecz mam wciąż nieprzeparte wrażenie, że jednak nasze czasy to czasy szczególnie spotworniałego misz-maszu w obszarze realnego przejawiania się tych dwóch podstawowych, rzeknijmy może tak: jakości energetycznych, zwanych popularnie kobiecością i męskością.

Z drugiej strony nie mogę też nie przyznać, że choć [zaznaczając, że oczywiście odnoszę się teraz do naszej, hmm, warstwy świata, czyli tzw. bogatego świata zachodu] wszystko robi wrażenie ostro popitolonego, to przecież właśnie teraz nikt nas [kobiet] już tak brutalnie nie ciśnie pod, że tak to ujmę, patriarchalnym buciorem....

Przemyślenie mojego kolegi, który oficjalnie mówi, że jest męskim szowinistą i rasistą: Gdybym miał kolorowego sąsiada, to z dwojga złego wolałbym, żeby mnie okradł i pobił, niż gdyby miało się okazać, że jest inteligentny, kulturalny i własną pracą doszedł do wysokiej pozycji społecznej.
O kobietach pewnie myśli to samo.....


O kurczę.

Ja to się zawsze łudzę [jak spotykam kogoś w tym wymienionym przez Ciebie typie], że ten ktoś jednak, hmm...żartuje....

Naiwnie nie chce mi się wierzyć, że z taką zupełną powagą i świadomością można sobie wybrać taki światopogląd.....

Dylla pisze: Jakiś czas temu czytałam o eksperymencie przeprowadzonym na studentach ekonomii i zarządzania. Dostali opis sytuacji pewnego przedsiębiorstwa pogrążonego kryzysem finansowym. Prezes, choć powinien zwolnić część pracowników, nie zrobił tego. Wpadł za to na inny, innowatorski, ale ryzykowny pomysł na szukanie oszczędności. Ponadto zwolnił kluczowego pracownika, bo miał z nim zatargi prywatne, które zaczęły się przenosić na relacje zawodowe (docinki, podważanie jego decyzji).
Zadaniem studentów było ocenić decyzje prezesa, a grupy badane dostawały teksty z zadaniem, które różniły się tylko jednym słowem. Było nim imię prezesa, które wskazywało na jego płeć. Studenci, niezależnie od płci, ocenili znacznie gorzej prezesa, jeśli był kobietą.
Prezes mężczyzna. Nie zwolnił pracowników, bo czuł się za nich odpowiedziałaby. W trudnej sytuacji potrafił myśleć kreatywnie i odważnie. Miał rację, że zwolnił kluczowego pracownika, po podważanie jego decyzji prowadzi do utraty autorytetu, który był mu potrzebny zwłaszcza w kryzysowej sytuacji.
Prezes kobieta. Była zbyt miękka i emocjonalna, żeby podjąć tak trudną decyzję, jak zwolnienie pracowników. Wprowadzając ryzykowne rozwiązania wykazała się brakiem rozsądku. Trzeba też umieć oddzielać prywatnie od zawodowego, a nie zwalniać kluczowego pracownika z pobudek prywatnych. Nie umie zarządzać konfliktem.
A tak.

Nie raz natknęłam się na opisy podobnych eksperymentów psychologicznych....



Nie skomentuję, ale powiem tak.


Staram się z pełną premedytacją nie pamiętać o tej, hmmm, niewykorzenialnej w człowieczych [i nieważne czy damskich, czy męskich....] głowach skłonności, do, jakby to najzgrabniej ująć...relatywizmu okołopłciowego :wink:

Może też koleje losu mego nie narażają mnie, póki co, bezpośrednio [a w każdym razie w sferze zawodowej...bo osobista....to już inna, niekoniecznie lukrowana bajka....], na bycie poddaną tego rodzaju traktowaniu,

ale na samą myśl, że ktoś miałby wydawać ocenę o moich kompetencjach na podstawie rodzaju , hmm, hormonalnego systemu, w jaki jestem wyposażona oraz rodzaju genitalnego oprzyrządowania, jakim obdarzyła mnie natura, to.....

budzi się we mnie dzikie, groźne i wściekłe, hmm, zwierzę....



Dylla pisze: Kobieca logika, babskie gadanie, babska emocjonalność, irracjonalność, słaba kobieta. Jeśli wszystko to, co kobiece jest oceniane gorzej, to nic dziwnego, że kobiety chcą mieć jaja, bo kobiecość nie jest traktowana poważnie.

Mężczyźni niby już nie chodzą na wojny, na polowania, nie muszą klękać przed suwerenem, bo hierarchia nam zanika. Ale to też tylko pozornie. Robią to dalej, ale w sposób zawoalowany. Oficjalnie mogą, a nawet mają być bardziej wrażliwi, społeczni, ale jak tak się dzieje to są męską cipą z kobiecą logiką.

Jak studentka może zainteresować sobą inteligentnego, racjonalnego i logicznego doktoranta matematyki lub fizyki? Ano tak, że ma ładnie wyglądać, eksponować ubraniem i mową ciała walory, odgarniać włosy, uśmiechać się. Za inteligentną będzie uznana wtedy, jeśli będzie w stanie docenić intelekt i wiedzę mężczyzny, a nawet tyle o ile zrozumieć, co on jej tłumaczy. Jeśli podziela jego poglądy i choć trochę zainteresowania, to jest również mądra i ogarnięta.
Mamy koedukację i inny niż kiedyś podział pracy zawodowej i domowej, przez co na pierwszy rzut oka wydaje się, że zmiany są ogromne. Ale one wcale nie są aż tak duże, jakby się wydawało. Inaczej niż kiedyś wchodzimy w role, może środki wyrazu też są bardziej subtelne, a przez to trudniejsze do odczytania.

A skoro jesteśmy przy starych przebojach to: "Od tysiącleci nic się nie zmienia, te same żądze, te same pragnienia..."



Wiesz co Dylla, tak naprawdę , to ja też uważam, że my [kobiety] i tak, i tak mamy, hmmm, przesrane....

Owszem, napisałam, jakoby nie dusił nas już ów "patriarchalny bucior", lecz ja na głębinach wiem, że to pewna, hmmm...ogólnoludzka ściema ;)

Taki pozór, co by baby przestały jęczeć myśląc, że w istocie zyskały totalną wolność od stereotypów.

Też to czuję, że nic się wcale pod pewnymi względami nie zmieniło.


Lecz chyba próbuję to olewać......

Na tyle, na ile się da :wink:



A co do tego, że kobieta jest uznana za inteligentną, gdy umie się "poznać" na tzw. inteligentnym facecie i jeszcze zgadzać się z wszelkimi racjami przez niego produkowanymi. [No już nie mówiąc o tym , że niezłą dupą też musi zarazem być ].


Absolutnie się z tym zgadzam.

Mam dokładnie takie same przemyślenia, oparte na moich osobistych doświadczeniach.


Rzeknę tak.


Życie codzienne z mężczyzną to jedno z najtrudniejszych doświadczeń dla inteligentnej kobiety. [Nie biorę teraz pod uwagę związków i relacji, gdzie facet jest miękki i lubi, by go brać pod tzw. pantofel. Mnie, przykładowo, takie przytulne kotki nie kręcą ].

Uważam, że nie ma szans, na wypracowanie faktycznie sprawiedliwych dla obu stron kompromisów.

Te męskie atawizmy, by kobietę jakoś tam w końcu zdominować, są tak głęboko zakorzenione, że....

...nie do wykorzenienia.

Już nie będę dalej tego rozwijać, bo szczerze mówiąc nie chce mi się już zbyt głęboko analizować tego etapu mojego życia, gdy próbowałam zgrabnie i sprawiedliwie poukładać te wszystkie elementy damsko-męskiej układanki.


I już jestem bardzo, ale to bardzo bliska [a jakbyście znali mnie z realu, oraz moją dziewczynkowatą "correctness", to byście doznali teraz ciężkiego szoku, czytając ów statement, z którym za chwilę się z Wami podzielę] stwierdzenia, że jeśli facet,

to tylko do seksu.


[No dobra. Do restauracji też można wyjść razem. I w scrabble pograć, czy coś. Ale mieszkać? BRRRRRRR!!!!!!!!!!!!! W ŻYCIU!!!!!!!!!!!!]

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » sob lip 22, 2017 5:55 pm

lady_Godiva pisze:Nie podam teraz dokładnych źródeł, ale było tez wiele badań, które wskazywały, że jednak istnieją pewne uniwersalne jakości "idealne" dla wszystkich, bez względu na obszar geograficzny, w jakim się urodzili czy kulturę, w jakiej wzrastali. Jedną z takich uniwersalnych jakości jest chociażby SYMETRIA.
lady_Godiva pisze:Największe natężenie "kościotrupów", to było chyba jakoś tak w pierwszej dekadzie nowego millenium [czyli lata 2000-2010], teraz to mi się widzi, że jednak coraz mocniej wraca upodobanie, nawet tzw. świata mody, który szczególnie sobie owe "kościotrupy" ukochał, do takich, powiedzmy, bardziej kobiecych kształtów.

No ale znów. Te kanony urody to taka sinusoida. Jak się świat przesyci [czy też nażre ] pewną estetyką, to potem SIUP! Znów trzeba uderzyć na drugi biegun. I tak w kółko. [I właściwie we wszystkich dziedzinach działalności człowieka].

Już historia wszak pamięta opiewanie rahitycznych, odrealnionych i szczupłych do niemożliwości panienek o wysokich czołach i nieobecnym spojrzeniu [czyli Średniowiecze, w każdym razie w okolicach XIII i XIV wieku, bodajże].
Prometeusz pisze:W zasadzie te formy idealne to tylko estetyka + po części przypadkowe, a po części uwarunkowane schematy utrwalone w danej społeczności. Wszystko to ulega zmianom
lady_Godiva pisze:Hmm, czy ja wiem?
Zadajesz wątpliwość moim słowom, po czym piszesz dokładnie o tym samym tylko w formie konkretnych przykładów.
lady_Godiva pisze:No ale właśnie to już było po interwencji Węża

Wcześniej nawet nie skojarzyli, że można.


Bo to ponoć było tak :


https://2.bp.blogspot.com/-UkCGpePa0mQ/ ... f_eden.jpg
A no tak, bo wcześniej tylko trzymali się za ręce i patrzyli sobie w oczy, głęboko wzdychając. :grin:

Ja słyszałem taką wersje, że jak Adam był sam w raju, to Bóg mu w którymś momencie zaproponował: "Siedzisz tu sam, nudzisz się, to dam Ci istotą idealną, spełniającą twoje potrzeby, usłużną, spokojną, zgadzającą się z tobą, taką która bardzo Ci się spodoba i pod każdym kątem Ciebie usatysfakcjonuje, lecz nie ma nic za darmo... w zamian będziesz musiał oddać mi rękę i nogę, bym mógł ją z czego zrobić", Adam opdparł: "- ale ja nie chcę tracić ręki i nogi, hmmm. Na co mogę liczyć za żebro?...." i tak o to powstała kobieta. :razz:

lady_Godiva pisze:[większość określa tzw. "rozwojem osobistym", dla mnie jest to docieranie do mojego "metafizycznego centrum"; zwał jak zwał, nie o paradygmat myślenia tu chodzi]
No mi się wydaje, że nazwać to możemy różnie, ale chodzi tu właśnie o posiadanie dobrego paradygmatu myślenia. ;)
lady_Godiva pisze: http://sadmoment.com/ignorance-is-bliss ... ery-comic/

[No wiem, że ten czwarty, dolny kadr, to trochę jak to słynne męskie pudełko nicości, no ale...cóż....Ja mam jednak światłowody /choć się pochwalę, że już udało mi się wykopać, na razie dość płytką, ale taką, powiedzmy "piwniczkę", gdzie niekiedy udaje mi się skryć i chwilę odpocząć, gdy sieć światłowodowa nadmiernie się przegrzeje ]
My to zdaje się nazywamy u siebie RESETEM. Przydatna umiejętność. :D
Ostatnio zmieniony sob lip 29, 2017 10:05 pm przez Prometeusz, łącznie zmieniany 1 raz.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » sob lip 22, 2017 6:12 pm

Prometeusz pisze:
lady_Godiva pisze:Nie podam teraz dokładnych źródeł, ale było tez wiele badań, które wskazywały, że jednak istnieją pewne uniwersalne jakości "idealne" dla wszystkich, bez względu na obszar geograficzny, w jakim się urodzili czy kulturę, w jakiej wzrastali. Jedną z takich uniwersalnych jakości jest chociażby SYMETRIA.
lady_Godiva pisze:Największe natężenie "kościotrupów", to było chyba jakoś tak w pierwszej dekadzie nowego millenium [czyli lata 2000-2010], teraz to mi się widzi, że jednak coraz mocniej wraca upodobanie, nawet tzw. świata mody, który szczególnie sobie owe "kościotrupy" ukochał, do takich, powiedzmy, bardziej kobiecych kształtów.

No ale znów. Te kanony urody to taka sinusoida. Jak się świat przesyci [czy też nażre ] pewną estetyką, to potem SIUP! Znów trzeba uderzyć na drugi biegun. I tak w kółko. [I właściwie we wszystkich dziedzinach działalności człowieka].

Już historia wszak pamięta opiewanie rahitycznych, odrealnionych i szczupłych do niemożliwości panienek o wysokich czołach i nieobecnym spojrzeniu [czyli Średniowiecze, w każdym razie w okolicach XIII i XIV wieku, bodajże].
Prometeusz pisze:W zasadzie te formy idealne to tylko estetyka + po części przypadkowe, a po części uwarunkowane schematy utrwalone w danej społeczności. Wszystko to ulega zmianom
lady_Godiva pisze:Hmm, czy ja wiem?
Zadajesz wątpliwość moim słowom, po czym piszesz dokładnie o tym samym tylko w formie konkretnych przykładów.


Bzdura.

Podkreśliłam Twoje "schematy utrwalone w DANEJ SPOŁECZNOŚCI". A ja powiedziałam o kanonach UNIWERSALNYCH DLA WSZYSTKICH SPOŁECZNOŚCI [jak symetria]



A o "kościotrupach", to było odnośnie AKTUALNYCH KANONÓW , a nie w kontekście ZMIAN , o których Ty pisałeś.

O sinusoidzie napisałam w ramach rozwinięcia wypowiedzi.












Prometeusz pisze: Chyba do tej pory nie wykombinowałem jak mam z takim czymś dyskutować. :) Sprzeciwiając się sprzeciwiam się własnym twierdzeniom, potwierdzając, ale nie wyjaśniając też sobie przeczę, wyjaśniając wychodzę na nerda, który sili się na tłumaczenie czegoś co po chwili namysłu jest przecież oczywiste. Naprawdę chciałbym nauczyć się prowadzić takie dyskusje z pożytkiem dla obu stron, nie zawyżając ważności żadnego elementu dyskusji, ale mogąc jednocześnie trzymać się czegoś kontretnego. Chciałbym się nauczyć takiego "gaworzenia". :)


To był mocny przykład AD PERSONAM. Może nie argumentu, ale wybiegu.

Ucz się rozmaitych estetyk. Gaworzenie też się niekiedy przydaje.
Ostatnio zmieniony sob lip 22, 2017 6:16 pm przez lady_Godiva, łącznie zmieniany 1 raz.

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » sob lip 22, 2017 6:15 pm

A ta...eeee.....


no...ta...

racjonalna ignorancja

[jakie trudne pojęcie!]


grozić może każdemu.


Choćby się miał za top mastera.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » sob lip 22, 2017 6:38 pm

lady_Godiva pisze:Bzdura.
Czyżby?

Uniwersalnymi kanonami piękna zajmuje się właśnie estetyka o której przecież napisałem. Nie wymieniałem tu poszczególnych rzeczy takich jak symetria, bo to są jedne z najbardziej oczywistych uniwersalnych kanonów w ramach estetyki co już zauważyli Starożytni Grecy oceniając piękno ciała ludzkiego proporcjonalnością jego części. Powiedzmy, że każda osoba jako-tako wykształcona na poziomie liceum powinna o tym już wiedzieć.

Dlatego te zdanie to dopiero bzdura:
lady_Godiva pisze:Podkreśliłam Twoje "schematy utrwalone w DANEJ SPOŁECZNOŚCI". A ja powiedziałam o kanonach UNIWERSALNYCH DLA WSZYSTKICH SPOŁECZNOŚCI [jak symetria]
Gdyż to estetyka odnosiła się do symetrii, a nie owe schematy. Czytajmy siebie ze zrozumieniem. :)

A co do
Prometeusz pisze:po części przypadkowe, a po części uwarunkowane schematy utrwalone w danej społeczności.
To ty właśnie na to podałaś przykłady:
lady_Godiva pisze:Największe natężenie "kościotrupów", to było chyba jakoś tak w pierwszej dekadzie nowego millenium [czyli lata 2000-2010], teraz to mi się widzi, że jednak coraz mocniej wraca upodobanie, nawet tzw. świata mody, który szczególnie sobie owe "kościotrupy" ukochał, do takich, powiedzmy, bardziej kobiecych kształtów.

No ale znów. Te kanony urody to taka sinusoida. Jak się świat przesyci [czy też nażre ;) ] pewną estetyką, to potem SIUP! Znów trzeba uderzyć na drugi biegun. I tak w kółko. [I właściwie we wszystkich dziedzinach działalności człowieka].

Już historia wszak pamięta opiewanie rahitycznych, odrealnionych i szczupłych do niemożliwości panienek o wysokich czołach i nieobecnym spojrzeniu [czyli Średniowiecze, w każdym razie w okolicach XIII i XIV wieku, bodajże].

Pomijam tu spór o to kiedy co i jak było modne. Liczy się sam fakt, że są tu w odrębnych miejscach i czasie różnice, a schematy się zmieniają (lub nie zmieniają, w zależności jak bardzo konserwatywne czy postępowe jest społeczeństwo).

Obecnie mamy taki trochę miszmasz tych wszystkich kanonów i jednym się podobają bardziej dziewczęce okrąglejsze kształty inni ideałów dopatrują się w wieszakach stąd też całe to zamieszanie z pro-ana. Jesteśmy objęci efektem globalizacji.
Ostatnio zmieniony sob lip 29, 2017 10:05 pm przez Prometeusz, łącznie zmieniany 1 raz.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » sob lip 22, 2017 6:50 pm

Grzeczność nakazuje mi jeszcze odpowiedzieć.


Ustaliliśmy już, że ścisły racjonalizm i wypowiadanie się w ramach ścisłego paradygmatu logicznego to nie moja bajka.


Nie jestem tu po to, by spełniać kanony dziedziny, którą Ty dla siebie przyjąłeś za najważniejszą.

Jeśli nie podoba Ci się sposób, w jaki formułuję swoje odpowiedzi, po prostu na nie nie odpowiadaj.

I tak.

Zdecydowanie uważam, że sformułowanie "gaworzenie" nie jest sformułowaniem neutralnym, a w tym konkretnym przykładzie, w którym go użyłeś, ma podkreślić pewną, powiedzmy, bylejakość sposobu, w jaki formułuję myśli.


Jeśli chcesz znaleźć sobie partnera do rezonowania na poziomie logicznego dyskursu, to [ choć to oczywiste chyba] nie szukaj rezonansu ze mną.

Ja uważam, że myśli, które formułuję mogą być stabilnym i konkretnym przyczynkiem do owocnych rozmów, ale jeśli Ty uważasz inaczej, po prostu nie wchodźmy sobie w drogę.

Jak rzekłam. Ścisły dysurs logiczny nie jest moją dziedziną a zarazem nie uważam, że prawo głosu mają tylko Ci, którzy w ramach owego logicznego dyskursu się wypowiadają.

I przykro mi, ale dalej nie uważam, bym dopuściła się naprawdę poważnych błędów, które wymagałyby aż takiej ingerencji.

Jak rzekłam.

Nie wchodźmy sobie zatem w drogę.

Dziękuję za służenie mi za zwierciadło. Trochę faktycznie się czegoś jeszcze o sobie dowiedziałam.

Aczkolwiek....

nie dostrzegam na razie nic nowego.....

Jak skoryguję zaobserwowane błędy swojego sposobu rozumowania, może zgłoszę się jeszcze na nauki do Ciebie, co by czerpać z tej przepastnej, niewątpliwie, studni.

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » sob lip 22, 2017 7:28 pm

Prometeusz pisze: Naprawdę chciałbym nauczyć się prowadzić takie dyskusje z pożytkiem dla obu stron, nie zawyżając ważności żadnego elementu dyskusji, ale mogąc jednocześnie trzymać się czegoś kontretnego. Chciałbym się nauczyć takiego "gaworzenia". :)

Jak myślisz @Dylla jest to dla mnie możliwe?
Człowiek emocjonalny, ekspresyjny, może na potrzebę chwili odegrać rolę spokojnego. W drugą stronę jest o wiele trudniej, bo to wychodzi bardzo nienaturalnie. Łatwiej jest powstrzymać się, żeby czegoś nie robić, niż robić coś na siłę, a zwłaszcza wtedy, jeśli się nie ma pudełka z taką zawartością.
Widzę tu pewną analogię do stylu prowadzenia rozmowy.

Spróbuj może tego myślenia syntetycznego. Najpierw całość wypowiedzi, żeby bardzo ogólnie wyłapać przekaz, emocje, intencje. Jeśli masz już jakieś założenie, to o ile będzie ono w miarę poprawne, zwracasz uwagę na szczegóły. Wtedy będziesz widział, że jakiś szczegół to tylko ozdobnik, emocja, albo błąd logiczny, który i tak pozwala zrozumieć przekaz.
Taka forma komunikacji wymaga dłuższego dialogu, bo trzeba się trochę dotrzeć w wymianie zdań, żeby ustalić jakiekolwiek wspólne stanowisko, czy uzyskać wzajemne zrozumienie.

A może masz ochotę na zajęcia praktyczne? :wink:
Spróbuj określić, ale bez analizowania i przypominania sobie konkretnych wypowiedzi, jaki jest mój stosunek do podgatunku człowieka (mężczyzny). :razz:

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » sob lip 22, 2017 7:35 pm

Zdecydowanie uważam, że sformułowanie "gaworzenie" nie jest sformułowaniem neutralnym, a w tym konkretnym przykładzie, w którym go użyłeś, ma podkreślić pewną, powiedzmy, bylejakość sposobu, w jaki formułuję myśli.
Napisałem, że chciałbym nauczyć się gaworzenia, czyli umieć poradzić sobie w dialogach w których nie ma klarowności w myśleniu i formułowaniu myśli, gdzie rozmówcy nie trzymają się logicznych związków między ideami, a raczej poruszają się po luźnych asocjacyjnych sieciach poznawczych. Wybacz nie sądziłem, że weźmiesz tą wypowiedź w negatywny sposób do siebie.

bye. :kiss:
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » sob lip 22, 2017 7:57 pm

Dylla pisze:
Prometeusz pisze: Naprawdę chciałbym nauczyć się prowadzić takie dyskusje z pożytkiem dla obu stron, nie zawyżając ważności żadnego elementu dyskusji, ale mogąc jednocześnie trzymać się czegoś kontretnego. Chciałbym się nauczyć takiego "gaworzenia". :)

Jak myślisz @Dylla jest to dla mnie możliwe?
Człowiek emocjonalny, ekspresyjny, może na potrzebę chwili odegrać rolę spokojnego. W drugą stronę jest o wiele trudniej, bo to wychodzi bardzo nienaturalnie. Łatwiej jest powstrzymać się, żeby czegoś nie robić, niż robić coś na siłę, a zwłaszcza wtedy, jeśli się nie ma pudełka z taką zawartością.
Widzę tu pewną analogię do stylu prowadzenia rozmowy.

Spróbuj może tego myślenia syntetycznego. Najpierw całość wypowiedzi, żeby bardzo ogólnie wyłapać przekaz, emocje, intencje. Jeśli masz już jakieś założenie, to o ile będzie ono w miarę poprawne, zwracasz uwagę na szczegóły. Wtedy będziesz widział, że jakiś szczegół to tylko ozdobnik, emocja, albo błąd logiczny, który i tak pozwala zrozumieć przekaz.
Taka forma komunikacji wymaga dłuższego dialogu, bo trzeba się trochę dotrzeć w wymianie zdań, żeby ustalić jakiekolwiek wspólne stanowisko, czy uzyskać wzajemne zrozumienie.

A może masz ochotę na zajęcia praktyczne? :wink:
Spróbuj określić, ale bez analizowania i przypominania sobie konkretnych wypowiedzi, jaki jest mój stosunek do podgatunku człowieka (mężczyzny). :razz:

Odpowiadałem, rozpisałem się i mi się okno zamknęło. :ninja:

Dziękuję Ci za Twoją wypowiedź.
jaki jest mój stosunek do podgatunku człowieka (mężczyzny). :razz:
Luźny. :D
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » sob lip 22, 2017 8:05 pm

Prometeusz pisze:
jaki jest mój stosunek do podgatunku człowieka (mężczyzny). :razz:
Luźny. :D
Mój stosunek do wszystkiego jest, ogólnie mówiąc, luźny. :razz:
A może by tak ze dwa zdania, albo kilka kluczowych fraz, słów?

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » sob lip 22, 2017 8:22 pm

Dylla pisze:
Prometeusz pisze:
jaki jest mój stosunek do podgatunku człowieka (mężczyzny). :razz:
Luźny. :D
Mój stosunek do wszystkiego jest, ogólnie mówiąc, luźny. :razz:
A może by tak ze dwa zdania, albo kilka kluczowych fraz, słów?

Może też taki pozytywistyczny i utylitarny. hmm jak to ująć... Nie mieszasz się w wojenkę płci, nie tworzysz uprzedzeń (choć czasem lubisz bawić się intelektualnie anegdotami) bardziej starasz się czerpać to co dobre z różnorodności.

Po za tym ciężko cokolwiek o czymkolwiek powiedzieć nie robiąc analizy i nie wracając do wypowiedzi. Ogólnie odbieram to jako przyjazny stosunek tak otwarcie pokazywany, ale jest jeszcze coś tam w środku co jest nieodkryte i może czeka na odkrycie? :wink:
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » sob lip 22, 2017 9:29 pm

Prometeusz pisze:Po za tym ciężko cokolwiek o czymkolwiek powiedzieć nie robiąc analizy i nie wracając do wypowiedzi.
Ale właśnie o to chodzi, żeby nie robić analizy, bo w tych rozmowach gaworzących nie masz na to czasu. Analiza się przydaje do czegoś innego i zdaje egzamin tylko wtedy, jeśli kogoś znasz dłużej i lepiej.
Prometeusz pisze: Może też taki pozytywistyczny i utylitarny. hmm jak to ująć... Nie mieszasz się w wojenkę płci, nie tworzysz uprzedzeń (choć czasem lubisz bawić się intelektualnie anegdotami) bardziej starasz się czerpać to co dobre z różnorodności.
Ogólnie odbieram to jako przyjazny stosunek tak otwarcie pokazywany, ale jest jeszcze coś tam w środku co jest nieodkryte i może czeka na odkrycie?
Tyle wystarczy, żeby nie bać się powiedzieć czegoś, co jest niepoprawne politycznie (brak uprzedzeń). Podejście utylitarne - nawet, jeśli coś mnie poirytuje, to i tak Ci wszystko ujdzie płazem, jeśli na rozmowie skorzystam. Zatem można się ściąć, a i tak mi przejdzie. Gdybyś rozpoznał, że cel nie jest utylitarny, tylko potrzebuję miłych emocji, to ważniejsza byłaby forma, a nie treść.
I to jest taki podstawowy schemat. Rozpoznałeś coś w zarysie i jedziesz z rozmową tak długo, dopóki nie zauważysz większej zmiany. Może być nią foch, ostrzejsza odzywka, albo nagłe obśmianie tematu, które ma pokazać dystans. Ty też możesz zostać pouczony ostrym słowem, albo obśmiany, potraktowany, jako mały Prometeuszek. Zarówno pierwsze objawy ciężkich emocji wyrażanych wprost, jak i te mechanizmy obronne to znak, że trzeba dokonać płynnego przejścia w inne rejony. Niby oczywista oczywistość, co nie? Myślenie rozproszone pomaga po emocjach poznać, gdzie leży bardziej przyjazny kierunek. Do drażliwego tematu można powrócić w bardziej sprzyjających okolicznościach (emocje), które same w sobie bywają ważniejsze od tematu.
Kolejna ważna rzecz to unikać ekstremum. To, że chodzi o sytuacje nieprzyjemnie rozumie się samo przez się. Jednak ludzie znacznie gorzej znoszą zbyt wiele sympatii, akceptacji, komplementów, a nawet uwagi. Nie uświadamiając sobie tego, zaczną myśleć o Tobie źle.

W grupach sytuacja się komplikuje. W większej grupie męskiej jest szef i to od niego najwięcej zależy. Można go pomylić z jego bulteriem (udaje, że to on ma władzę, groźny) albo ratlerkiem (obśmiewa, złośliwy). Dynamika rozmowy zależy od reakcji szefa. Ale to chyba wiesz lepiej ode mnie.
Grup kobiecych tłumaczyć się teraz nie podejmuję, ale gdyby Cię to interesowało, to mogę wrócić do tematu.

Najlepiej obserwować takie rozmowy z boku. Dyskusje internetowe też się do tego nadają.

Teraz to, co w środku i jeszcze nie odkryte. Jeśli będziesz miał nieszczęście dotrzeć tam u kogoś, to poznasz po tym, że dostaniesz w łeb bejsbolem, ale nie będziesz wiedział za co. Dotyczy to zarówno kobiet, jak i mężczyzn.
Jako że mam luźny stosunek do wszystkiego :P , to Ci przybliżę moją tajemnicę. Jestem trochę rozdarta pomiędzy solidarnością jajników, a słabością do czegoś, co widzę u mężczyzn. Nie u wszystkich oczywiście, bo chodzi o pewne cechy i zachowania, które mogłabym określić "niedoskonałe dokładnie tam, gdzie być powinno". Wzrusza mnie to, ujmuje, czuję, że mi rośnie serce, a czasem nawet podziwiam. I jeszcze żaden podczłowiek, choćby najbardziej inteligentny, nigdy się tego nie domyślił, że on jest adresatem/obiektem, a przynajmniej mam taką nadzieję.


Trochę mnie poniosło, więc będzie podsumowanie.

Obserwowanie dynamiki rozmów pod kątem emocji i intencji.
Zauważanie nagłych zmian i zwrotów akcji.
Unikanie ekstremum, sytuacji nietypowych (granie tylko w popularne i bezpieczne gry)
Trzymanie się z dala od tajemnic ludzi. I żadnych tam słów, określeń, które sugerowałby, że kogoś rozgryzłeś, jesteś w stanie przewidzieć zachowanie, przeanalizowałeś i umieściłeś w szufladce typ charakteru, zachowania.
Uświadomienie sobie, że jesteśmy gatunkiem porąbanym, przewrażliwionym, mamy więc ciągłe niedomówienia, obrażamy się na siebie, myślimy, że z innymi nie da się dogadać, lepiej nie ufać - ogólnie to z innymi zawsze jest coś nie tak.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » sob lip 22, 2017 9:49 pm

Super wartościowa wypowiedź! :giveheart: aż sobie ją gdzieś zapiszę.
Ostatnio zmieniony ndz lip 30, 2017 2:10 am przez Prometeusz, łącznie zmieniany 1 raz.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » sob lip 22, 2017 9:58 pm

O, przyszło mi jeszcze do głowy porównanie do nauki trudnego i egzotycznego języka. Na początku wszystko brzmi tak samo, a słowa jakby się zlewały. Po jakimś czasie, jak się trochę osłuchasz, to zaczynasz zauważać, że to są jednak oddzielne słowa, niektóre z nich się powtarzają i to zaczyna brzmieć bardziej przyjaźnie.
Tak samo jest z przestawieniem się na inne myślenie i postrzeganie, niż analityczne. Na początku nie wiadomo o co chodzi, a potem się intuicyjnie wyłapuje pewne niuanse.

Tłumaczenie na przykładach jest kobiece, prawda? Mężczyzna jest myślicielem doskonałym, więc jego wyjaśnienie osiągnęłoby wyższy poziom - abstrakcyjny. :razz:

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » sob lip 22, 2017 10:34 pm

Dylla pisze:O, przyszło mi jeszcze do głowy porównanie do nauki trudnego i egzotycznego języka. Na początku wszystko brzmi tak samo, a słowa jakby się zlewały. Po jakimś czasie, jak się trochę osłuchasz, to zaczynasz zauważać, że to są jednak oddzielne słowa, niektóre z nich się powtarzają i to zaczyna brzmieć bardziej przyjaźnie.
Tak samo jest z przestawieniem się na inne myślenie i postrzeganie, niż analityczne. Na początku nie wiadomo o co chodzi, a potem się intuicyjnie wyłapuje pewne niuanse.

Tłumaczenie na przykładach jest kobiece, prawda? Mężczyzna jest myślicielem doskonałym, więc jego wyjaśnienie osiągnęłoby wyższy poziom - abstrakcyjny. :razz:
Tylko wiesz co droga @Dyllo, wydaje mi się, że tutaj nie mam problemu proceduralnego, tylko raczej motywacyjny. Coś jak z osobą, która powinna przejść na dietę. :D
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » sob lip 22, 2017 10:54 pm

Prometeusz pisze: Tylko wiesz co droga @Dyllo, wydaje mi się, że tutaj nie mam problemu proceduralnego, tylko raczej motywacyjny. Coś jak z osobą, która powinna przejść na dietę. :D
W innym wątku wspominałeś coś o zmianie, a ja skomentowałam, że szkoda, bo jesteś z edycji kolekcjonerskiej. Nie zareagowałeś, to i ja nie ciągnęłam tematu, bo to przecież nie moja sprawa. Teraz zadałeś pytanie, czy jest to możliwe, żebyś się nauczył, to się wypowiedziałam.
Jeśli ma to dla Ciebie jakieś znaczenie, to informuję, że ja Cię wolę w wersji oryginalnej. A jeśli nie ma, to i tak już wiesz. :wink:

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Prometeusz » sob lip 22, 2017 11:46 pm

Dylla pisze:
Prometeusz pisze: Tylko wiesz co droga @Dyllo, wydaje mi się, że tutaj nie mam problemu proceduralnego, tylko raczej motywacyjny. Coś jak z osobą, która powinna przejść na dietę. :D
W innym wątku wspominałeś coś o zmianie, a ja skomentowałam, że szkoda, bo jesteś z edycji kolekcjonerskiej. Nie zareagowałeś, to i ja nie ciągnęłam tematu, bo to przecież nie moja sprawa. Teraz zadałeś pytanie, czy jest to możliwe, żebyś się nauczył, to się wypowiedziałam.
Jeśli ma to dla Ciebie jakieś znaczenie, to informuję, że ja Cię wolę w wersji oryginalnej. A jeśli nie ma, to i tak już wiesz. :wink:
Być może za niedługo będziesz mogła liczyć na więcej mnie. :wink:

A co do zmiany. Nie bardzo chce mi się zmieniać, ale nie pogardziłbym ewolucją. ;-)
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

lady_Godiva
Posty: 409
Rejestracja: pn lip 17, 2017 9:01 am
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: lady_Godiva » ndz lip 23, 2017 9:34 am

Dyllo,


jeszcze mam słówko do Ciebie,

strasznie mnie zaciekawiłaś [na ile kobieta może zaciekawić heteroseksualną kobietę :wink: ],

bo w istocie jesteś jedynym przykładem [z jakim przyszło mi się zetknąć, póki co] kobiety, która reprezentuje tak mocno logiczny i racjonalny typ umysłowości; aż wlożyłabym Ciebie w gablotkę i poddała obserwacji :wink:

[i znów: nie chcę wchodzić w jakieś drobiazgowe rozróżnienia w kontekście definicji i granic takich pojęć jak umysł, charakter, etc., bo przecież sprawa jest jasna, że każdy z nas jest, jak można by to najprościej ująć, przepastną studnią i nie wątpię, że na tyle, na ile mieścisz w sobie te tzw. "męskie" cechy, tak zapewne wiele w Tobie kobiecości];

Właściwie pytanie, które do Ciebie mam, nadawałoby się na kolejny wątek, aczkolwiek na razie daruję sobie zakładanie tegoż i po prostu Cię tu zapytam.


Zacznę od tego, że osoba, która "sprzedała" mi transerfing, to osoba o tzw. [że już trzymamy się tradycyjnych, potocznych podziałów] ścisłym i racjonalnym umyśle.

Tutaj, u Was, również zaobserwowałam, że osoby, które reprezentują taki mocno racjonalny i poruszający się w ramach tradycyjnego dyskursu logicznego, typ umysłowości, bardzo - jakbym to ujęła - żarliwie i konsekwentnie starają się praktykować [zaznaczam: tak to widzę ja, z zewnątrz] zasady TR.

Teraz tak.

Oczywiście znane jest mi słynne: All models all wrong but some are useful [George E. P. Box, dodaję dla porządku choć wszyscy to chyba tutaj wiedzą, a jak nie wiedzą to sobie mogą w googlach sprawdzić]

i przypuszczam, że tacy, hmm, mocni racjonaliści lubią po prostu czerpać z rozmaitych nurtów w ramach kreatywnych eksperymentów na swojej tzw. ścieżce rozwoju osobistego [czy jakiego tam, zależnie jaka definicja komu pasuje],

no ale mimo wszystko jakoś mnie to zadziwia...

Wiem, że to co napisał Zeland, tę całą jego, niekiedy mocno ezoteryzującą narrację, można by przełożyć na język zupełnie racjonalnych narzędzi, ponadto narzędzi znanych, jakby nie było, również z innych systemów, no ale właśnie....

Dlaczego nie "odstraszyła" Cię, Dyllo, taka "bajkowa" niekiedy narracja Zelanda, skoro to samo można znaleźć gdzie indziej i to sformułowane bardziej, hmmm, "trzeźwym" i racjonalnym językiem?

[ Bo przyznam, że nawet ja, jak już dałam się poznać - osoba wyorbitowana z tzw. racjonalnego podejścia do rzeczywistości, musiałam włożyć z początku coś na kształt "kredytu zaufania" wobec zelandowskiej narracji]

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » ndz lip 23, 2017 9:55 am

Prometeusz pisze:
A co do zmiany. Nie bardzo chce mi się zmieniać, ale nie pogardziłbym ewolucją. ;-)
Tylko czy aby kierunek, o którym tu rozmawialiśmy, może Ci to dać? Ja w tym widziałam chęć nauczenia się praktycznej i ułatwiającej życie umiejętności. Pitolenie nie jest Twoim żywiołem, więc i przyjemność z tego żadna. Coś, co jest związane z komunikacją, miałoby być katalizatorem tych zmian ewolucyjnych?

Dylla
Posty: 861
Rejestracja: wt maja 04, 2010 8:09 pm
Re: Poczucie rezonansu w relacjach z innymi

Post autor: Dylla » ndz lip 23, 2017 10:34 am

lady_Godiva pisze: bo w istocie jesteś jedynym przykładem [z jakim przyszło mi się zetknąć, póki co] kobiety, która reprezentuje tak mocno logiczny i racjonalny typ umysłowości; aż wlożyłabym Ciebie w gablotkę i poddała obserwacji
Nie jestem mocno logiczna i racjonalna. Ja tylko tak mówię/piszę, a nawet i to nie zawsze. Znam też inne kobiety, które mają podobny styl wypowiedzi i nie mają zmiennych nastrojów. Nie jestem wyjątkowa. :wink:

lady_Godiva pisze:[i znów: nie chcę wchodzić w jakieś drobiazgowe rozróżnienia w kontekście definicji i granic takich pojęć jak umysł, charakter, etc., bo przecież sprawa jest jasna, że każdy z nas jest, jak można by to najprościej ująć, przepastną studnią i nie wątpię, że na tyle, na ile mieścisz w sobie te tzw. "męskie" cechy, tak zapewne wiele w Tobie kobiecości]
Nie wchodźmy, tym bardziej, że ja nie potrafię ogarnąć tego podziału na charakter męski i kobiecy. Niby są jakieś badania, opracowania na ten temat, ale obserwując rzeczywistość często mam wątpliwości, co jest czyją cechą. Wg. mnie mężczyźni są emocjonalni i mało logiczni. Mężczyzna logiczny i racjonalny to typ występujący rzadziej, niż się wydaje samym mężczyznom. O wiele częściej można spotkać humorzastego i z kobiecą logiką.

lady_Godiva pisze: Dlaczego nie "odstraszyła" Cię, Dyllo, taka "bajkowa" niekiedy narracja Zelanda, skoro to samo można znaleźć gdzie indziej i to sformułowane bardziej, hmmm, "trzeźwym" i racjonalnym językiem?
Neurobiolog wie, że wszystko jest chemią i elektryką, a jednak nie przeszkadza mu to w odczuwaniu i przeżywaniu życia tak, jakby nie wiedział.
Dla mnie u Zelanda bajkowa jest tylko narracja, a nie sama treść. Mnie te różne formy i style nie przeszkadzają. I nigdzie nie znalazłam tego samego, ale sformułowanego racjonalnym językiem.


ODPOWIEDZ