Re: Pogoda dla bogaczy
: pt gru 16, 2016 4:36 pm
a Ty?Dylla pisze:Normalnie. Nigdy nic nie smażyłeś na oleju do silników rakietowych?
a Ty?Dylla pisze:Normalnie. Nigdy nic nie smażyłeś na oleju do silników rakietowych?
Prometeusz pisze:a Ty?Dylla pisze:Normalnie. Nigdy nic nie smażyłeś na oleju do silników rakietowych?
Zgadzam się, że w tym szaleństwie jest metoda. Dla mnie skupić się na czymś jednym (jednej teorii, jednym sposobie postrzegania rzeczywistości), oznacza tyle, co widzieć różne aspekty rzeczywistości wyrwane z kontekstu, bez ogarniania całości.Widar pisze:Ludzie którym "wszystko się udaje" - i są zawsze w odpowiednim czasie i miejscu, są bardziej zrelaksowani, nie skupiają się na jednym zadaniu, przez to lepiej wychwytują dogodne dla siebie informacje, potrafią sami sobie zapewnić "fale szczęścia". Na to "płynięcie na fali" wpływa w dużej mierze nastawienie psychiczne i postępowanie, aktywność, życiowa otwartość.
Ludzie "pechowi" są zbyt skupieni na sobie, zalęknieni światem, nie wykorzystują większości szans jakie im stawia życie na drodze. (...)
Oczywiście jest to bardzo ogólnikowe, dodać tutaj należałoby nawyki, opłacalność w dziedzinie w której się specjalizujemy tzn ile ludzie są gotowi zapłacić za naszą wiedzę lub umiejętności, stopień satysfakcji z pracy i kompetencje społeczne w rozumieniu potocznym które ładnie zamykają klamrą w całość.
I mamy gotowy przepis na "pogodę dla bogaczy".
A techniki, które Zeland podaje służą do tego, żeby nauczyć się m.in. takiego odbierania i doświadczania rzeczywistości. Są tylko przykładem, jak to można zrobić (zanim nie stanie się to częścią nas), a nie rytuałem, który trzeba wykonywać dla samego wykonywania, bo tak jest napisane w książce. Łatwo zapomnieć, że to są tylko narzędzia, a nie jakiś oddzielne byty (Nadzorca, dusza) lub moce, które kreują rzeczywistość (slajdy, troszczące się światy).Anya pisze:Zeland pisze "troszcz się nie martwiąc"
Czy to jest kwestia tylko pamiętania? Czy każdy to postrzega jako narzędzia - dla sterowania percepcją/stanem umysłu?Dylla pisze:Łatwo zapomnieć, że to są tylko narzędzia, a nie jakiś oddzielne byty (Nadzorca, dusza) lub moce, które kreują rzeczywistość (slajdy, troszczące się światy).
W trakcie układania myśli zaczęłam rozumieć o co Ci chodzi z tymi metodami, oraz dlaczego tego nie mogłam zrozumieć.Prometeusz pisze:No to czekam na wersję demo. Może z tego powstać całkiem przyjemna koncepcja. Coś w stylu "resetu".
Gdy po raz pierwszy dowiedziałeś się o medytacji, zainteresowałeś się nią, postanowiłeś spróbować to:Prometeusz pisze:Czy to jest kwestia tylko pamiętania? Czy każdy to postrzega jako narzędzia - dla sterowania percepcją/stanem umysłu?Dylla pisze:Łatwo zapomnieć, że to są tylko narzędzia, a nie jakiś oddzielne byty (Nadzorca, dusza) lub moce, które kreują rzeczywistość (slajdy, troszczące się światy).
Nieźle to wszystko przedstawiłaś widzę w tym sens i w doświadczeniu swoim znalazłbym odpowiadające temu scenariusze. Choć z tego wypłynąć może też inny wniosek. Jednym pamiętanie nie potrzebne, bo i tak niewiele to zmieni, a drugim pamiętanie też nie jest potrzebne, bo ciężko i niewygodnie bym im było myśleć inaczej, jest to dla nich tak jakby oczywiste.Dylla pisze:W trakcie układania myśli zaczęłam rozumieć o co Ci chodzi z tymi metodami, oraz dlaczego tego nie mogłam zrozumieć.Prometeusz pisze:No to czekam na wersję demo. Może z tego powstać całkiem przyjemna koncepcja. Coś w stylu "resetu".
Gdy po raz pierwszy dowiedziałeś się o medytacji, zainteresowałeś się nią, postanowiłeś spróbować to:Prometeusz pisze:Czy to jest kwestia tylko pamiętania? Czy każdy to postrzega jako narzędzia - dla sterowania percepcją/stanem umysłu?Dylla pisze:Łatwo zapomnieć, że to są tylko narzędzia, a nie jakiś oddzielne byty (Nadzorca, dusza) lub moce, które kreują rzeczywistość (slajdy, troszczące się światy).
- zdobywałeś wiedzę, wgryzałeś się w nią, zaczynałeś jakoś tam rozumieć czym jest ta medytacja,
- miałeś do pomocy techniki (narzędzia) - są różne, nie wiem, z jakich korzystałeś.
Dzisiaj twierdzisz, że to jest kwestia tylko tego, żeby przez chwilę oddychać w kontrolowany sposób. I tak zredukowałeś narzędzia do jednego prostego. I zdajesz sobie sprawę z tego, że to wszystko, to tylko techniki/narzędzia.
Jeśli jednak ktoś podchodzi do medytacji, kontemplacji (czy co tam można jeszcze praktykować) ezoterycznie, religijnie, to będzie wierzył, że jakieś energie kosmiczne spływają, następuje połączenie z jakimś bóstwem, więc trzeba wykonywać techniki wg. receptury tego bóstwa itd. Tutaj nie ma o czym pamiętać, bo taki ktoś ma inne przekonania i nie wierzy, że to są tylko narzędzia, techniki, które z czasem mogą nie być potrzebne.
Ale jeśli ktos korzysta z tych metod, bo potrzebuje na początek trzymać się jakiegoś bardziej obrazowego, działającego na wyobraźnię i emocje sposobu (jak na początku przy medytacji i relaksacji), to pamiętanie jest przydatne. Choćby po to, żeby nie oddawać mocy technikom, a w odpowiedniej chwili działać bez nich - automatycznie.
Wyobraziłam sobie jeszcze reakcję dawnych ludzi, którzy dowiedzieli się, że istnieje coś takiego jak pismo. Może przyszli wędrowcy ze zwojami i zademonstrowali nową sztukę? Część tubylców pewnie nie uwierzyła, bo to musi być ściema. Potem, że może to jakaś niebezpieczna, diabelska sztuczka, albo dar od magów, bogów tylko dla wybranych? Pierwsi uczniowie pewnie byli mocno przejęci.
A dzisiaj czytamy bez refleksji o tym, że w ogóle czytamy. Umiejętność ta jest tak oczywista, że o tym nie myślimy.
Może to nie był najlepszy przykład, ale widzę analogię do transerfingu - takie przyswajanie czegoś, co jest zupełnie nowe i nie porównywalne (zamiar zewnętrzny) z niczym, co znaliśmy wcześniej.
Gdzieś czytałam, że mózg nie był przystosowany ewolucyjnie do takiej formy komunikacji jak pismo i podpiął to pod jakąś część odpowiedzialną za coś innego. Pismo, podobnie jak medytacja, zmienia nasze funkcjonowanie, postrzeganie/doświadczanie rzeczywistości.
Tak, rzeczywiście tak można to odebrać.Maco pisze:To już wygląda jak Secret - wystarczy pomyśleć...
Dylematy są zrozumiałe. Lecz podobnie tylko w bardziej kompaktowej formie jest właśnie ze świadomym snem. Najpierw człowiek się o tym naczyta, a potem ma jakieś oczekiwania i po technikach LD i po samym LD. Praktyka weryfikuje co i jak. Bez praktyki i bez doświadczenia się tego nie ogarnie. Tzn. jest coś takiego jak wstępne zrozumienie, to będzie i tak co innego niż przepracowanie tego w doświadczeniu, lub praktyczne połączenie idei z doświadczeniem.Maco pisze:To jest jeden z moich dylematów:
- jak bardzo "przebieranie nogami" jest potrzebne lub nie... w/g Dylli nie jest.
pozostałe dylematy:
- mam obawy i myśli o problemach ale na 100% niewiele się z nich spełnia...
- slajdy z oczekiwanymi rozwiązaniami też się nie realizują tak jak projektuję.
Tak. Ta wersja ma dokładnie oznaczenie TR 2.0 made by Maco. Każdy ma własną indywidualną wersje.Maco pisze:Całość skłania do refleksji, że może jest coś jak TR+ czyli jakaś wersja 2 TR z bardziej doprecyzowanymi zasadami ?
@Maco, ja bym nie mnożyła wersji transerfingu, tylko pozostała przy jednym, który może okazać się mniej lub bardziej skuteczny.Maco pisze:To już wygląda jak Secret - wystarczy pomyśleć...
(...)Całość skłania do refleksji, że może jest coś jak TR+ czyli jakaś wersja 2 TR z bardziej doprecyzowanymi zasadami ?
Przy czymś nowym poszukujemy też reprezentacji zjawiska, czegoś starego, co jest spośród wszystkich innych najbardziej podobne do nowego. A jeśli nowego nie ma do czego porównać, to co na początku zrozumiemy?Maco pisze:To mi się podoba i gdzieś intuicyjnie czuję, że tak właśnie jest - otaczamy nieufnością coś co za jakiś czas będzie tak powszednie jak dzisiaj czytanie pisma...
Może wypłynąć inny wniosek, nawet wcześniej pisałam, że każdemu w transerfingu może służyć inna metoda, inne narzędzie. A że teraz myślę o tych różnych teoriach i praktykach bardziej intensywnie, a jak wiesz myślenie mnie męczy, to mi wychodzi misz-masz koncepcyjny - to, co wcześniej sobie poukładałam mieszam z myślami bieżącymi i namolnymi.Prometeusz pisze: Nieźle to wszystko przedstawiłaś widzę w tym sens i w doświadczeniu swoim znalazłbym odpowiadające temu scenariusze. Choć z tego wypłynąć może też inny wniosek. Jednym pamiętanie nie potrzebne, bo i tak niewiele to zmieni, a drugim pamiętanie też nie jest potrzebne, bo ciężko i niewygodnie bym im było myśleć inaczej, jest to dla nich tak jakby oczywiste.
Te ukryte podstawowe teorie często swoje podstawy mają nie w nabytych, czy przypadkowo ukształtowanych ideach, a samej biologi. Czyli ktoś może być z góry predysponowany do posiadania określonych poglądów. W ogóle jest dużo zaskakujących odkryć na tym obszarze wiedzy.Anya pisze:Mnie zawsze fascynuje jednak to, jak wielce "prawdziwe" dla różnych osobników (włączając mnie samą oczywiście) są ich ukryte podstawowe teorie dotyczące świata, siebie, innych ludzi.
W zasadzie to już jest możliwe i czasem realizowane, choć sposoby te nie maja jeszcze wymiaru precyzyjnego i praktycznego (a przynajmniej łatwego).Anya pisze:niemal niemożliwym jest przekonwertować kogoś na przeciwny sposób myślenia (ateistę żeby uwierzył w Boga, racjonalistę, żeby oddał się odczuciom i emocjom bardziej niż rozumowi, wegetarianom, żeby zjedli mięso, mięsożercom, że nie umrą bez mięsa, pesymiście żeby był dobrej myśli, a optymiście, żeby zszedł na ziemię i przyjrzał się realnym zagrożeniom).
Odkrycia może i są zaskakujące, ale ludzie mniej, jakby jacyś byli, i już. Niech nawet będzie, że mam tę teorię o gonieniu własnego ogona, ale jak się próbujemy zmieniać, to bardziej wyglądamy, jakbyśmy założyli cudzą maskę i wychodzi tak:Prometeusz pisze:Te ukryte podstawowe teorie często swoje podstawy mają nie w nabytych, czy przypadkowo ukształtowanych ideach, a samej biologi. Czyli ktoś może być z góry predysponowany do posiadania określonych poglądów. W ogóle jest dużo zaskakujących odkryć na tym obszarze wiedzy.
Mówi się, że jedyne co w życiu pewne to śmierć i podatki. Lecz niektóre filozofie dostrzegły jeszcze jedną niezmienność. Niezmiennym jest to, że wszystko się zmienia. my też się zmieniamy, tylko te zmiany - prawdziwe, a nie udawane na potrzebę chwili zachodzą niezauważalnie. Czy Ty Dyllo jesteś tą samą osobą co byłaś w wieku przedszkolnym? W zasadzie to jest tak, że większość z nas wkłada dużo energii każdego dnia by pozostać takimi samymi. A im silniejszy obraz mamy tym zacieklej go bronimy.Dylla pisze:Odkrycia może i są zaskakujące, ale ludzie mniej, jakby jacyś byli, i już. Niech nawet będzie, że mam tę teorię o gonieniu własnego ogona, ale jak się próbujemy zmieniać, to bardziej wyglądamy, jakbyśmy założyli cudzą maskę i wychodzi tak: https://www.youtube.com/watch?v=cPLKooiicXAPrometeusz pisze:Te ukryte podstawowe teorie często swoje podstawy mają nie w nabytych, czy przypadkowo ukształtowanych ideach, a samej biologi. Czyli ktoś może być z góry predysponowany do posiadania określonych poglądów. W ogóle jest dużo zaskakujących odkryć na tym obszarze wiedzy.
Zmieniłam się, ale niewiele. Na podstawie anegdodek i innych wspomnień rodzinnych stwierdzam, że moja osobowość była już "przesądzona", a potem się tylko rozwijała do postaci dojrzalszej.Prometeusz pisze: Czy Ty Dyllo jesteś tą samą osobą co byłaś w wieku przedszkolnym?
Miałam okazję poznać kilka małżeństw Polek z muzułmaninem. Związki te były partnerskie, a każdy z tych panów sprawiał wrażenie, że jest feministkiem. Słyszałam jednak historie o Arabach, którzy po udaniu się na wakacje z żoną do swojego kraju, nagle stawali się tradycyjni i muzułmańscy, jakby coś ich odmieniło z dnia na dzień. To podobno działa tak, jak w eksperymentach z psychologii społecznej.Prometeusz pisze:Ostatnio ruszyła mnie historia zaczerpnięta z książki "człowiek w poszukiwaniu sensu" V. Frankla gdzie autor wspomina jednego człowieka, który był urzędnikiem w faszystowskiej maszynie, gdzie wyszukiwał ludzi mających jechać do obozów zagłady na śmierć. Był w tym bardzo skrupulatny, pedantyczny, nie zamierzał nikogo przeoczyć. Wydawałoby się człowiek niemoralny, chłodny do szpiku kości. Wiele lat po wojnie autor spotkał człowieka, który razem z tym urzędnikiem był zesłany na Sybir czy do jakiś innych kołchozów, a tam z kolei jak o nim opowiadał (o tym urzędniku) okazał się świetnym, empatycznych, niezastąpionym towarzyszem niedoli, który pomógł temu człowiekowi przetrwać najgorsze, nieludzkie chwile. Czyli wyłaniają się dwa skrajnie różne obrazy jednego człowieka.
Ale jak to zrobić? Zeznawaj szybciutko.Prometeusz pisze: Rozwój jest wtedy kiedy na lepsze zmienia się w nas coś fundamentalnego, otwiera się nam nowy sposób rozumowania, rzeczy wcześniej niedostępne stają się naszą powszedniością, co składa się na jakościową zmianę.