Osiąganie celów w związku
: wt cze 21, 2016 7:21 am
Od jakiegoś czasu zastanawiam się na ile życie w związku ma wpływ na realizację celu każdego z partnerów z osobna...
Zdaję sobie sprawę z uwarunkowań kobiecego i męskiego (bo takie związki mam na myśli) podejścia do egzystencji. Zdaję sobie sprawę z dwubiegunowości w związku - tutaj mam na uwadze naturalne działanie sił równoważących poprzez mojego partnera. Zdaję sobie sprawę z ukazywania mi moich ‘dobrych’ i ‘słabych’ stron – tutaj mam na myśli naturalne działanie zwierciadła poprzez mojego partnera. W porządku, to wszystko i jeszcze kilka innych oczywiście występuje. I na pewno ma znaczenie, jednak to, nazwałbym codzienną działalnością operacyjną , z której można, a wręcz należy korzystać
Ale - jeśli spojrzeć na życie w związku i osiąganie celów przez pryzmat transerfingu, okazać się może, że określenie celu przez każdego partnera indywidualnie powoduje, że żadne z nich może go nigdy nie osiągnąć.
Czy dobrze kombinuję? Czy określanie celów w momencie, kiedy idzie się przez życie w związku definitywnie powinno być wspólne? A jeśli tak, to czy powinno dotyczyć absolutnie wszystkiego? Na ile definitywnie, na ile absolutnie...?
Jako praktyk, po sprawdzeniu jednego tematu, powiem, że w przypadku kiedy cel jest wspólny, to jest osiągany naprawdę błyskawicznie.
Tylko powstaje jednak (przynajmniej w moim umyśle) pytanie tego rodzaju – jak, mając partnera, który nie 'uprawia' transerfingu, określać cele? Jak zrobić, aby u partnera nie pojawił się cel (nawet nieświadomie), o którym transerfer nie wie, a który to cel może ‘pacyfikować’ te, które są ustalone wspólnie.
Jakiś prosty hipotetyczny przykład – para podejmuje decyzję, że chce mieszkać w kraju, gdzie średnia temperatura nie spada poniżej zera. Jednocześnie ‘nietranserfingowy’ partner, jako rodzic, nie widzi życia bez bliskości z dziećmi. Dziecko nie cierpi upałów. Czy w takim kontekście cel jest wogóle do zrealizowania? Czy energia nie leci ‘w gwizdek’? Czy trzeba byłoby w to włączyć jeszcze dziecko? Czy...itd, itd
Spostrzeżenia naprawdę mile widziane.
Zdaję sobie sprawę z uwarunkowań kobiecego i męskiego (bo takie związki mam na myśli) podejścia do egzystencji. Zdaję sobie sprawę z dwubiegunowości w związku - tutaj mam na uwadze naturalne działanie sił równoważących poprzez mojego partnera. Zdaję sobie sprawę z ukazywania mi moich ‘dobrych’ i ‘słabych’ stron – tutaj mam na myśli naturalne działanie zwierciadła poprzez mojego partnera. W porządku, to wszystko i jeszcze kilka innych oczywiście występuje. I na pewno ma znaczenie, jednak to, nazwałbym codzienną działalnością operacyjną , z której można, a wręcz należy korzystać
Ale - jeśli spojrzeć na życie w związku i osiąganie celów przez pryzmat transerfingu, okazać się może, że określenie celu przez każdego partnera indywidualnie powoduje, że żadne z nich może go nigdy nie osiągnąć.
Czy dobrze kombinuję? Czy określanie celów w momencie, kiedy idzie się przez życie w związku definitywnie powinno być wspólne? A jeśli tak, to czy powinno dotyczyć absolutnie wszystkiego? Na ile definitywnie, na ile absolutnie...?
Jako praktyk, po sprawdzeniu jednego tematu, powiem, że w przypadku kiedy cel jest wspólny, to jest osiągany naprawdę błyskawicznie.
Tylko powstaje jednak (przynajmniej w moim umyśle) pytanie tego rodzaju – jak, mając partnera, który nie 'uprawia' transerfingu, określać cele? Jak zrobić, aby u partnera nie pojawił się cel (nawet nieświadomie), o którym transerfer nie wie, a który to cel może ‘pacyfikować’ te, które są ustalone wspólnie.
Jakiś prosty hipotetyczny przykład – para podejmuje decyzję, że chce mieszkać w kraju, gdzie średnia temperatura nie spada poniżej zera. Jednocześnie ‘nietranserfingowy’ partner, jako rodzic, nie widzi życia bez bliskości z dziećmi. Dziecko nie cierpi upałów. Czy w takim kontekście cel jest wogóle do zrealizowania? Czy energia nie leci ‘w gwizdek’? Czy trzeba byłoby w to włączyć jeszcze dziecko? Czy...itd, itd
Spostrzeżenia naprawdę mile widziane.