"Wyryte w kamieniu..."

Miejsce na Twoje spostrzeżenia, relacje o tym, co udało Ci się zastosować i jaki wpływ na Twoje życie wywarł Transerfing

Moderatorzy: admin, marcelus, filip

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
"Wyryte w kamieniu..."

Post autor: Prometeusz » pt maja 01, 2015 10:34 pm

Obrazek

Obejrzałem niedawno film na jednym z moich ulubionych kanałów o kulturystyce na YouTube. Usłyszałem bardzo ciekawe słowa do których analogię widzę do naszych tematów. Mowa była o diecie IIFYM w kulturystyce.

"IIFYM była bardzo popularna jakieś 2-3 lata temu. Wiele gwiazdek internetowych, antykulturystów zebrało naprawdę dużo fano-idotów, co uwierzyli właśnie, że jedząc gówno, da się zbudować mięśnie i spalić tłuszcz "naturalnie"... nie znając faktu, że ich idole byli i są na "soczku" i nie mają pojęcia jak się buduje masę mięśniową przestrzegając diety sportowej i kulturystycznej.

Powodem dlaczego opowiadali takie bajki, było jedynie, by zrobić zamieszanie w świecie kulturystycznym i dietetycznym, gdzie te zasady, jak budować mięśnie, jak się pali tłuszcz są wyryte powiedzmy no... w kamieniu. Tak, na płytach kamiennych. I dlatego jeśli zrobisz małe zamieszanie, że powiesz, że odkryłeś coś nowego, to na pewno znajdzie się duża nisza idiotów, co podąży za Tobą, ponieważ kulturystyka i dietetyka jest... ciężka. Dlatego jeśli powiesz, że możesz zrobić coś szybciej, coś łatwiej, znajdzie się dużo osób co uwierzy w te bajki, w szybkie rezultaty. Dlatego dieta cud jak IIFYM jest bardzo popularna.

Tak samo jak loteria obiecuje Ci szybko duże zarobki, albo... To też jest ostatnio popularne: osiągnięcie celów jak np. czytanie, albo kupowanie motywujących książek. Tak, po prostu szukamy czegoś na skróty ponieważ nikt z nas nie chce podążać ciężką harówą, oraz dedykować swój czas, w którym będzie bardzo dużo wyrzeczeń. Tak, skróty i ludzie idą w parze.

Nom, taka jest prawda.

Ok, to jest moja już ostatnia próba by nagrać ten cholerny przykład bez śmiania się.

IIFYM jest to bardzo piękna dieta w teorii i bardzo logiczna ponieważ "pod koniec dnia liczą się tylko makroskładniki i kalorie". Dlatego też jest bardzo popularna w świecie ludzi, którzy nie mają zielonego pojęcia o dietetyce i kulturystyce. Ja Paweł Grom obalę tą całą bajkę jednym przykładem.

Jeżeli makroskładniki i kalorie muszą się zgadzać, by zbudować masę mięśniową i spalić tłuszcz to można używać EKSKLUZYWNIE 3 produktów do tych celów np. ryż, stek i omega. Prawda? To jest logiczne. Ja w swoim przykładzie nie użyje presji takich ryżowych produktów. Ja w swoim przykładzie użyje innych produktów, trochę mniej znanych w świecie kulturystycznym, ponieważ MOGĘ. "Ponieważ pod koniec dnia liczą się makroskładniki i kalorie".

Więc jako źródło protein ja będę używać EKSKLUZYWNIE żelatyny. Ja wiem, że żelatyna nie jest kompletną proteiną. Ale pod koniec dnia jest używana, jest w kategorii jako proteina. Zaś jeżeli chodzi o źródło tłuszczu będę EKSKLUZYWNIE jadł kostkę smalcu, ponieważ MOGĘ i CHCĘ. Natomiast jeśli chodzi o źródło węglowodanów będę spożywać biały cukier, ponieważ MOGĘ i CHCĘ.

Pytanie do Ciebie - czy jedząc te EKSKLUZYWNE 3 produkty w swojej diecie przez okres roku, będę wyglądać jak mój idol IIFYMowiec? Zaraz zadasz mi jedno pytanie - Paweł dlaczego Ty chcesz jeść te 3 produkty? Ponieważ CHCĘ jeść te 3 produkty i CHCĘ wyglądać jak mój idol IIFYMowiec. No taka jest teoria, mają się liczyć makroskładniki i kalorie pod koniec dnia. Ja będę jadł te 3 produkty w swojej diecie, EKSKLUZYWNIE. I ja w swojej głowie myślę, że będę wyglądał jak mój idol IIFYMowiec. Tak...

Czy muszę dalej kontynuować tą komedię, Prezesie? Czy mogę powiedzieć szach i mat dla tego gówna znanego jako IIFYM?

SZACH I MAT!

Nie mów mi o IIFYMie jeśli jesteś naturalny. Bo jeśli jesteś naturalny to IIFYM nie jest dla Ciebie. Nie oszukuj siebie, że jeden "cheap meal" czy dwa w ciągu dnia jest ok. Ludzie którzy są na sterydach, mogą na takie frykasy sobie pozwolić. Ponieważ ich metabolizm, ich organizm inaczej funkcjonuje. Jeśli jesteś naturalny to jeśli chodzi o IIFYM... trzymaj się od tego z daleka.

(...)

Kcaloria nigdy nie będzie będzie równa Kcalorii. To jest jedna wielka miskoncepcja. Najprostszy przykład to węglowodany. Proste kontra złożone, obydwa mają tyle samo kalorii, aczkolwiek mają inne działanie na nasz organizm

(...)

teraz możesz się spytać dlaczego IIFYM jest akceptowany przez prokulturystów. Odpowiedź jest prosta. Dużo prokulturystów sprzedaje suplementy.

(...)

Weź pod uwagę jedną rzecz. Osoby, które nie idą za trendem są zazwyczaj mniej popularni i łatwiej im o negatywną krytykę od stada baranów co idą za antykulturystami, co obiecują im wymarzone sylwetki bez kropli potu lub wysiłku.

(...)

Ja myślę, że za parę lat ta koncepcja IIFYM nie będzie popularna bo ludzie się zorientują i obudzą. Zdadzą sobie sprawę, że dali się wyrolować i zaczną znowu szukać jakiegoś magicznego trendu. Ja swoją drogą nie znajduję niczego motywacyjnego u IIFYMowców co dzielą się fotkami i filmami jak jedzą sobie fastfood (albo jak ja to lubię nazywać - jedzenie dla bezdomnych). Co ja znajduję bardzo motywacyjnego to zdjęcia kulturystów, co zrobią fotkę np. 6ściu posiłkom co przygotowali sobie na ten dzień. W tym możesz zobaczyć motywacje, determinację, oraz wiedzę o dietetyce."


Mój krótki komentarz co do ww. diety
:

Rynek kulturystyczny rządzi się swoimi prawami. Każdy próbuje sprzedać jakąś odżywkę, jakiś trening, jakąś filozofię. Część z nich opiera się o podstawowe zasady (jest tylko inne opakowanie), o osobowość osoby, instytucji to promującej. Mogą to być też trochę inaczej ukierunkowane szkoły. Jednak tak już jest, że budowa i zasada działania naszego ciało u każdego taka sama (z pewnymi wyjątkami), pewne rzeczy są udowodnione i sprawdzone w praktyce. Negowanie tego jest po prostu niekorzystne. Kolejna część jest taka, że przekazuje "treści z kosmosu" tylko po to by przyciągnąć do siebie ludzi, którzy chcą "oszukać przeznaczenie", nie wiedząc, że oszukują tylko siebie.

Komentarz dotyczący tego, gdzie widzę analogię:

W Transerfingu nie budujemy mięśni i nie spalamy tłuszczu (chyba, że mamy taki zamiar), lecz on sam w mojej ocenie dotyczy prawd wyrytych już w kamieniu. I mówiąc analogicznie nie jest on "dietą cud". Podobnie jak z nauką wszystkiego innego chodzi o wyrobienie pewnych nawyków, zbudowanie pewnych sieci neuronowych i zwiększenie połączeń między neuronami oraz mieliny między nimi, czyli wytworzenie się pewnych umiejętności i percepcji.

Nawet jeśli przyjmiemy, a może nawet dlatego, że przyjmiemy istnienie synchroniczności to świat dalej dostosowuje się do tego co mały w głowie i w ciele, a to buduje się o stałe znane zasady. Nie można tutaj niczego oszukać (prócz siebie). Co innego mieć w głowie obraz osoby posiadającej wypasiony samochód, a co innego mieć mentalności osoby, która rzeczywiście go posiada. Tak, tu jest pies pogrzebany.

Tak samo nie można patrzeć na osoby, które urodziły się w bogactwie, lub za którymi stoją potężne wahadła (swoją drogą niekoniecznie chcielibyście być takimi osobami), które na fejsbuku pokazują tylko fotorelacje z życia marzeń. Bo one funkcjonują zupełnie na innych zasadach i w innych układach. Czyli są na takim "soczku (sterydach) od życia" (i często płacą za to wysoką cenę). U nich to się inaczej dzieje. U nas to jest siłownia, trening kompetencji osobowych, nauka przedsiębiorczości, rozwijanie zdolności specjalistycznych.

Używając synchroniczności możesz wygrać nawet w totka, ale nie mając odpowiednich cech w sobie to pieniądze nie zostaną zużyte na tworzenie życia marzeń, a na jakąś podstawkę pod telewizor, a potem wracasz do swojej szarej rzeczywistości... Potem zastanawiasz się gdzie się podział ten magiczny czar wielkich zelandowych słów.

A. W Transerfingu podane są heurystyki - ogólne wskazówki. Dlatego temu co znajdziesz w TR musisz nadać charakter konkretny i osobisty. Frailing to tylko inne określenie na "perswazje". Sam musisz dotrzeć do tego jak tą perswazje stosować (można posiłkować się bardziej szczegółowymi źródłami, lub dochodzić samemu metodą prób i błędów, natomiast zdobycie wiedzy praktycznej będzie nieodzowne).

B. Twoje działania i intencje muszą mieć realny wymiar. Realny to nie znaczy bez rozmachu i z ograniczeniami, bo są przykłady ludzi bez nóg biegających na olimpiadzie. :D To oznacza jedynie przejście pewnej drogi. Jak jesteś brzydka jak noc, to albo załatwiasz sobie operacje plastyczną, albo nie licz, że wyrwiesz faceta na sam tylko wygląd. Chcesz być bogaty - za cel obierz sobie pracę z prestiżem. itp.

Każde działanie, nawet jeśli to jest jedynie myślenie kierunkowe, to jest zużywanie energii psychicznej. Aby konkretny wariant się zrealizował i tak musisz włożyć odpowiednią ilość energii w to - wykonać pracę. To rekonfiguruje Twoje neurony, a one w konsekwencji przyczynią się do twojego sukcesu za pomocą synchroniczności... czy też normalnie. Tylko powtarzam, nie chodzi o wkładanie całej energii w jakieś wyobrażenie oparte na gwiazdce z nieba, bo ono się nie zrealizuje, chyba że w jakimś pokręconym scenariuszu nad którym nie masz kontroli. Wizualizacja to jedynie dodatek do działania, poszerza naszą sferę komfortu i nic więcej.

Mógłbym ciągnąć dłużej tą analogię, ale i tak powstał już długi tekst więc dużo osób nie dotrwa do końca lub szybko wyprze ze swojej świadomości ten post. Jeśli jednak przeczytałeś, dotrwałeś do końca i nie zamierzasz ignorować tej wiedzy to gratuluje jesteś na dobrej drodze by zacząć efektywnie wykorzystywać Transerfing 8-)

Dalej zobaczymy jak to się potoczy i ile wiedzy jeszcze się pojawi w tym temacie. Też macie na to wpływ. :smile:

Pozdrowienia dla Pawła Groma, z kanału kulturystyki100pro, którego wypowiedzią się posłużyłem. Tak jak on zwiększa świadomość i otwiera oczy ludziom w kwestii budowania sylwetki, tak mam nadzieję ten temat przysłuży się budowaniu lepsze życia czytelnikom forum.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

marcel
Posty: 487
Rejestracja: pn lip 01, 2013 5:01 pm
Re: "Wyryte w kamieniu..."

Post autor: marcel » sob maja 02, 2015 7:07 am

.
Ostatnio zmieniony wt lis 03, 2015 10:27 pm przez marcel, łącznie zmieniany 1 raz.
.

prawdziwa
Posty: 7
Rejestracja: sob lip 04, 2015 7:23 am
Re: "Wyryte w kamieniu..."

Post autor: prawdziwa » sob lip 04, 2015 8:23 am

Czytając, wytrwałam do końca - więc jestem na dobrej drodze - dziękuje

Awatar użytkownika
najna
Posty: 186
Rejestracja: pt gru 23, 2011 6:59 pm
Re: "Wyryte w kamieniu..."

Post autor: najna » pn lip 13, 2015 10:57 am

Długo mnie nie było, ale chętnie przyłączę się do dyskusji. :)
Tekst bardzo ciekawy, aczkolwiek
Chcesz być bogaty - za cel obierz sobie pracę z prestiżem. itp.
tutaj się całkowicie nie zgodzę. Powiedziałabym, że jak sie chce być bogatym, to trzeba robić to co się lubi, a prestiż przyjdzie sam. Ponieważ będziemy najlepsi w swojej dziedzinie, ponieważ będziemy mieli pasję, aby zarażać tym innych. Idąc przykładem kulturystyki - jeżeli facet w pocie czoła, mękach i rzygach schudnie 40 kg, zrobi to tylko po to by np. w końcu mieć jakąś fajną pannę, to ten facet, po osiągnięciu celu przytyje. znowu będzie gruby jak cholera. Może nawet zostanie trenerem, wypromuje się w necie, ale minie parę lat i facet przytyje. Ponieważ nie miał do tego pasji, smykałki zamiłowania. Stwierdził "OK, napociłem się jak świnia, to przynajmniej teraz na tym zarobie", ale nie zarobi, bo to nie jego bajka. Dlatego on z tego prestiżu nie będzie miał, bo to nie jego drzwi, nie jego bajka.
I na odwrót, praca z prestiżem nie może być celem, bo to mamienie wahadeł, nie nasze drzwi, wymogi społeczeństwa i systemy. Ja byłam w to tak wgryziona, że jako uczennica szkoły średniej dążyłam do pracy z prestiżem, dobrego auta, szacunku itp. I dostałam. I żałowałam pierwszego dnia, bo wcale nie czułam satysfakcji. Ok, pensja była super, benefity, miejsce pracy, kontakty..... ale rzygać mi się chciało od tych garniturków, presji, wymogów, szefów, ciśnienia! Więc do bogactwa bym nie doszła, nie moje drzwi, nie awansowałabym na tyle, by zarabiać te najwyższe pensje, do zamożności? OK, ale jakim kosztem?

Jeśli chodzi o same zasady żywienia, to trochę mnie to zastanawia. Od razu powiem, że nie jestem po żadnej stronie, bo o kulturystyce i dietetyce nie mam bladego pojęcia :)
Ale czy to nie jest tak, że jest to trochę w naszej głowie? Że nie ma tych ogólnych zasad? Są ludzie, którzy cały dzień wcinają otręby, lekkie pieczywo, płatki śniadaniowe i chudną, bo wydaje im się, że jedzą lekko i zdrowo. Inni wieżą, że tyje się od węglowodanów (też jestem raczej w tej grupie), żrą tłuste mięsa, owoce i warzywa i też chudną! A są tacy, co żrą wszystko i chociażby się popłakali, to nie przytyją.
Innym przykładem jest to, że jeszcze 10 lat temu uważano, że najlepszym sposobem na schudnięcie jest cardio!. Ba! jeszcze 5 lat temu widywało się zgraje biegaczy, którzy się pozdrawiali na każdym kroku (w sumie teraz też się widuje). I ci ludzie chudli, cisnęli swoje cardio i chudli. A dziś? Dziś cardio jest do kitu, bo buduje sylwetkę skinny fat i co z tego, że spalasz, skoro nogi masz umięśnione, a brzuszek jak po piwie i z galarety? Tylko trening siłowy! Żadnego cardio! Ludzie tak robią i też chudną. I pewnie, gdyby Ci od siłowego zaczeli biegać to by dostali skinny fat bo wierzą, że tak by było. A fani biegania pewnie by mieli super muskulaturę, ale pod warstwą tłuszczu miśkowaci) bo wierzą, że spalą tylko dobrym cardio.
Więc jakie są te ogólne zasady organizmu? Przecież sam transerfing mówi, że nie ma jednej jedynej prawdy.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: "Wyryte w kamieniu..."

Post autor: Prometeusz » pn lip 13, 2015 3:00 pm

najna pisze:tutaj się całkowicie nie zgodzę. Powiedziałabym, że jak sie chce być bogatym, to trzeba robić to co się lubi, a prestiż przyjdzie sam. Ponieważ będziemy najlepsi w swojej dziedzinie, ponieważ będziemy mieli pasję, aby zarażać tym innych. Idąc przykładem kulturystyki - jeżeli facet w pocie czoła, mękach i rzygach schudnie 40 kg, zrobi to tylko po to by np. w końcu mieć jakąś fajną pannę, to ten facet, po osiągnięciu celu przytyje. znowu będzie gruby jak cholera. Może nawet zostanie trenerem, wypromuje się w necie, ale minie parę lat i facet przytyje. Ponieważ nie miał do tego pasji, smykałki zamiłowania. Stwierdził "OK, napociłem się jak świnia, to przynajmniej teraz na tym zarobie", ale nie zarobi, bo to nie jego bajka. Dlatego on z tego prestiżu nie będzie miał, bo to nie jego drzwi, nie jego bajka.
I na odwrót, praca z prestiżem nie może być celem, bo to mamienie wahadeł, nie nasze drzwi, wymogi społeczeństwa i systemy. Ja byłam w to tak wgryziona, że jako uczennica szkoły średniej dążyłam do pracy z prestiżem, dobrego auta, szacunku itp. I dostałam. I żałowałam pierwszego dnia, bo wcale nie czułam satysfakcji. Ok, pensja była super, benefity, miejsce pracy, kontakty..... ale rzygać mi się chciało od tych garniturków, presji, wymogów, szefów, ciśnienia! Więc do bogactwa bym nie doszła, nie moje drzwi, nie awansowałabym na tyle, by zarabiać te najwyższe pensje, do zamożności? OK, ale jakim kosztem?
https://www.youtube.com/watch?v=vr93BrWPHcw :wink:

Najna coś nie coś zamieszczałem już o tym na forum - viewtopic.php?f=4&t=45239

Po części się zgadzam z tym co piszesz, lecz praktycznie podchodząc do sprawy "coś swojego" można znaleźć w prawie każdym zajęciu i każde zajęcie stawia przed nami wyzwania i obszar roboty po prostu do odwalenia. W zasadzie rzadko w rzeczywistości się zdarza, że stajemy się dobrzy w czymś tylko przez to, że coś lubimy, ale często się zdarza, że zaczynamy lubić to w czym stajemy się dobrzy. Transerfing R. - opacznie zrozumiany, trochę przykłada się do szerzenia mitu o pre-istniejących pasjach i powołaniach. Tak nie powinno się go interpretować IMHO.

W zasadzie jak ktoś od początku liczy na duże pieniądze to jest większe (i duże) prawdopodobieństwo, że się przejedzie. Trzeba mierzyć wysoko i w coś co przyniesie pieniądze, ale po drodze jest szereg warunków i wskazówek które trzeba uwzględnić. To zdanie może rzeczywiście było za dużym skrótem myślowym, ale założyłem, że w kontekście całego fragmentu:
Prometeusz pisze:B. Twoje działania i intencje muszą mieć realny wymiar. Realny to nie znaczy bez rozmachu i z ograniczeniami, bo są przykłady ludzi bez nóg biegających na olimpiadzie. :D To oznacza jedynie przejście pewnej drogi. Jak jesteś brzydka jak noc, to albo załatwiasz sobie operacje plastyczną, albo nie licz, że wyrwiesz faceta na sam tylko wygląd. Chcesz być bogaty - za cel obierz sobie pracę z prestiżem. itp.
Będzie jasne, że to tylko przykład podkreślający realny wymiar naszych działań.
najna pisze:Jeśli chodzi o same zasady żywienia, to trochę mnie to zastanawia. Od razu powiem, że nie jestem po żadnej stronie, bo o kulturystyce i dietetyce nie mam bladego pojęcia :)
Ale czy to nie jest tak, że jest to trochę w naszej głowie? Że nie ma tych ogólnych zasad? Są ludzie, którzy cały dzień wcinają otręby, lekkie pieczywo, płatki śniadaniowe i chudną, bo wydaje im się, że jedzą lekko i zdrowo. Inni wieżą, że tyje się od węglowodanów (też jestem raczej w tej grupie), żrą tłuste mięsa, owoce i warzywa i też chudną! A są tacy, co żrą wszystko i chociażby się popłakali, to nie przytyją.
Innym przykładem jest to, że jeszcze 10 lat temu uważano, że najlepszym sposobem na schudnięcie jest cardio!. Ba! jeszcze 5 lat temu widywało się zgraje biegaczy, którzy się pozdrawiali na każdym kroku (w sumie teraz też się widuje). I ci ludzie chudli, cisnęli swoje cardio i chudli. A dziś? Dziś cardio jest do kitu, bo buduje sylwetkę skinny fat i co z tego, że spalasz, skoro nogi masz umięśnione, a brzuszek jak po piwie i z galarety? Tylko trening siłowy! Żadnego cardio! Ludzie tak robią i też chudną. I pewnie, gdyby Ci od siłowego zaczeli biegać to by dostali skinny fat bo wierzą, że tak by było. A fani biegania pewnie by mieli super muskulaturę, ale pod warstwą tłuszczu miśkowaci) bo wierzą, że spalą tylko dobrym cardio.
Więc jakie są te ogólne zasady organizmu? Przecież sam transerfing mówi, że nie ma jednej jedynej prawdy.
Na wszystkie Twoje pytania pewnie znalazłyby się szczegółowe odpowiedzi, a ja jestem przekonany co do jednej - 'to nie siedzi w głowie'. Myślę, że aby się w ogóle zabierać do tych tematów, trzeba znać i rozumieć zasadę Wilsona "Co teoretyk wymyśli - praktyk udowodni". Bynajmniej nie mówi ona o sile myślenia, ale o tym, że cokolwiek sobie wmówisz to znajdziesz, a właściwie będziesz widzieć dookoła dowody na potwierdzenie danej tezy, tylko trzeba zaznaczyć, że w szerszym ujęciu będą to anegdoty! Np. są ludzie, którzy genetycznie są zaprogramowani by ich organizm nie gromadził zapasów w tkance tłuszczowej, oni nie będą tyć, a nawet jeśli to gdzie indziej od razu to spalą. Są też ludzie z tendencjami do tycia.

Tym bardziej swoje podejście trzeba opierać na obiektywnych faktach i znajomości tematu. Bo bez tego możemy sobie - no właśnie, pogadać, ale efektów nie będzie.

Wielu ludziom ezoteryka zrobiła kuku, bo zafiksowała ich na temacie nauki jako też rządzącej się spiskiem. Jakie są zasady zdrowego odżywiania? To dyskusja na inny temat, ale warto wiedzieć, że zasady nie są po to by nas krępować i nas podporządkowywać pod coś, tylko są po to aby wskazać właściwy kierunek w dopasowywaniu odżywiania pod siebie. Bo każdy ma inne zapotrzebowanie i inaczej reaguje na poszczególne produkty. Zaczynamy od diety unormowanej i poprzez wiedzę co i jak działa - metodą prób i błędów, opierając się na wynikach i własnym samopoczuciu dokonujemy zmian by stworzyć dietę dopasowaną do nas.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.


ODPOWIEDZ