Spotkanie po latach. Z Moim Aniołkiem .

Miejsce na Twoje spostrzeżenia, relacje o tym, co udało Ci się zastosować i jaki wpływ na Twoje życie wywarł Transerfing

Moderatorzy: admin, marcelus, filip

Awatar użytkownika
McDucha
Posty: 47
Rejestracja: pn wrz 17, 2012 9:18 pm
Spotkanie po latach. Z Moim Aniołkiem .

Post autor: McDucha » wt wrz 18, 2012 7:21 pm

Moja Dusza wyciągnęła ku mnie swe dziecięco-dziewczęce rączki .
-nareszcie...wyszeptała....
-NARESZCIE !!!!!!!- krzyknęła
i rzuciła się na mnie.
-..nareszcie – westchnęłam...
Wytuliła mnie, obcałowała, zmoczyła moją twarz i ubranie łzami radości, radości uwolnienia.

Tyle lat...tyle lat w tym kiciu, sobie wyobrażasz? -mówiła do mnie....

Ja też płakałam. Aż do obsmarkania.
Tyle lat , tyle lat...- myślałam....musiałam się Ciebie wstydzić , ukrywać....wypierać się....zapierać...
Moja Duszyczka narodziła się gwałtownie, gdy miałam 7 lat.
Szkoła stała naprzeciw mojego bloku, 50m do pokonania.
Sobie szłam niczego nie przeczuwając, to było niemal 40 lat temu, a dokładnie pamiętam ten moment...zbliżałam się do frontu budynku szkoły...i nagle stanęłam jak wryta....
Ja to ja, o kurcze??! - usłyszałam w głowie. Odkryłam wtedy swoją tożsamość, indywidualność i strasznie się ucieszyłam.
I wiecie co....od tamtej chwili pamiętam tylko okruchy.
Dziś wiem, że od tamtej chwili wzięły mnie w wynajem wahadła....tarmosiły mnie przez całe dojrzewanie, studia, pierwsze małżeństwo....i ostatnie kilkanaście lat.
Kazały zapomnieć o tożsamości, którą gwałtownie wtedy odkryłam. Kazały zapomnieć o Duszy.
Szukałam całe życie, ześlizgiwałam się ze szczytów ,które chciałam zdobywać dla swojej uwięzionej Duszyczki/ 2 stopnie reiki- dupa, refleksoterapia- dupa, afirmacje- dupa
wszystko inne – dupa.
Zaczęłam osuwać się na samo dno....aż do muśnięcia Śmierci w plecy w 2011 . 7 miesięcy histerycznej modlitwy, depresja sięgnęła zenitu, Próbowałam różnych sztuczek...kocham Cię , mówiłam do siebie....dupa
Wszystko czego się nie tknęłam ...dupa. Paliłam coraz więcej, dochodziłam do 3 paczek. zadyszkę miałam nawet po złożeniu rano tapczanu.
Obciążona rozpadem małżeństwa mojego obecnego męża, obciążona błędami z 10 lat zanim poznałam Barta, obciążona brakiem komunikacji z własną Duszą i zawalona toksynami z fajek....jak tu nie być na dnie???
O rzuceniu palenia, o terapii H2O2 to potem, choć te dwie rzeczy mnie ozdrowiły na tyle , bym mogła sięgać wyżej....i w końcu się nie ześlizgiwać....
Zaczęłam od „Sekret” Rhondy Byrne,
potem dziwnym trafem sięgam po „KOD UZDRAWIANIA| „
i najwyższa półka \ VIII tomów!/
„Transerfing rzeczywistości” Vadima Zelanda

Egzaltacja
przesadne demonstrowanie uczuć, niewspółmierne do ich siły, nieadekwatne do poziomu emocjonalnego sytuacji, oraz nadmierne lub pełne zaangażowania i zachwytu wyrażanie myśli .

30-parę lat wmawiano mi, że jestem egzaltowana.
Nie miałam kontrargumentów, rozumiałam tylko ,że egzaltacja to coś wyśmiewanego, niepożądanego u normalnego człowieka. Owszem....czułam się inna....inaczej widziałam świat.
Nie parłam ku niczemu, jak całe rzesze ludzi z różnych etapów mojego życia.
Nie miałam ambicji, nie kręcił mnie świat materialny, wpasowałam się w ten świat siłą przyciąganie , siłą przymusu, siłą wahadeł. Ale na boga, jaka egzaltacja???
W towarzystwie byłam dobrym rozmówcą, ale zawsze zbaczałam w meandry ,w których moi współrozmówcy nie umieli się znaleźć.
Dziś to tak nazwałam ja się składam z 80% Duszy 10% Rozumu i 10% Nadziei. MOja Dusza wciąz za Czymś tęskniła, wyrywała się, ONA coś ważnego pamietała, chciała gdzieś wrócić, nieraz to głośno mówiłam, że tęsknię, ale nie wiem za Czym....i się męczyłam...

Dopiero dziś dotarło do mnie, jak byłam postrzegana, niektórych zachwycałam, niektórzy odchodzili. Niektórzy wracali po latach.
Po drodze spotykałam Skarby, które dotaśtałam do Teraz, np. Bea, kobieta stojąca mocno na ziemi, ale i Poszukująca.
Kochamy swoje dusze i nazywamy się Siostrami Karmicznymi.
Dziś przypomniałam sobie , stojąc pod pręgierzem Prawdy o sobie parę opinii od najbliższych:
Rafał Łaszkiewicz, obecny dyr. naszego bufoniastego liceum w Bożej Wólce, wcześniej kolega z klasy humanistycznej i sąsiad z III pietra:
„Dobrze być oryginalnym, gorzej ...gdy stajemy się oryginałem”
albo opinia gogusia, właścicielki knajpy, którą regularnie odwiedzałam, myślałam ,że wyłącznie bawię towarzystwo kawałami, ale nie...zostało wychwycone to coś ze mnie....
Wiesz, my tu mówimy o tobie filozofka, heheh

i jeszcze pamiętam spotkanie z Ulą G.( jakieś 15 lat po maturze), w tejże w/w knajpie, godziny południowe, ona wypiła pół litra, ja kubek herbaty, ale jej opinia była najłagodniejsza, ciepła:
wiesz , Magda, tak patrze na ciebie i widzę , że Nic a Nic się nie zmieniłaś. TY zawsze widziałaś więcej, widziałaś głębiej, a my głupki widzieliśmy tylko kurtynę. Ty umiałaś ją podnieść i pójść gdzieś dalej....
No i tak się gibałam z tym piętnem oryginału, pseudofilozofii, kompletnie rozdzielona z Duszą, kompletnie nieszczęśliwa, wszelkie osiągnięcia, cieszyły na chwilę, na moment, tak naprawdę znałam swoje wciąż nowe nazwiska, ale nie znałam swojej Tożsamość.
Znalazłam hobby, /decoupage/ wcześniej rysowałam, potem robiłam swetry na drutach/, dałam kilkuset osobom radość z przedmiotów które stworzyłam/ sprzedawałam na allegro/ale....kurde wciąż byłam nieszczęśliwa.
Dziś wiem dlaczego.....byłam rozdzielona z własną Duszą.
Bo mi nie kazano. Bo mnie tyle razy obrażono. Myślałam, że ona ma umrzeć, bo i tak nie zaistnieje w tym świecie.
Bo to...egzaltacja....
Jestem w III tomie Vadima Zelanda, to on, ten skromny człek mi wytłumaczył podstawy.
To on zwrócił mi moją duszę, tzn, dał mi odwagę ją zawołać.
Wraz z Duszą zwrócił mi Anioła Stróża.
To wszystko stało się wczoraj.
Zobaczyłam....że w całej dramaturgii moich doświadczeń , naprawdę nigdy, przenigdy nie zostawił mnie samej...tyle cierpiałam, ale faktycznie, nigdy nie byłam sama, zmieniali się opiekunowie , ale byli....tacy na chwile i ci na zawsze.
A na samym końcu zobaczyłam 20 X 2011/ przejazd przez tory kolejowe/....nie tylko uratował mi życie / i Majce/ ale dał nowe, totalnie NOWE życie.
Vadim pisze rozdział; Anioł Stróż/II tom/
to się odbyło jakby poza mną...gdy zaczęłam czytać....zrobiłam dwa kroki do tyłu....to niemożliwe- pomyślałam....niemożliwe
ale i tak mozg puścił kalejdoskop wydarzeń....zobaczyłam , kiedy był, trwał przy mnie jak wierny pies, bezmyślnie trwał....zobaczyłam Jego zasługi....i jak nie ryknęłam płaczem/ płaczem ulgi/ bo znalazłam jednocześnie swoją Duszę i niespodziewanie Stróża.
To była niezwykle metafizyczna chwila. Znacie szloch ulgi? tak właśnie płakałam dziękując Mu za każde poszczególne uratowanie, obecność.
Nie wiem , jak sobie Go wyobrazić, dlatego zapytałam/ nie znacie moich opowiadanek o Elfince sprzed 6 lat.
Zaryzykowałam...
Jak masz na imię?
..Elfinka. Usłyszalam od razu :crazy:
no nie, daj spokój, masz mieć coś z faceta, a Elfinka to mój wymysł. Jutro pomyslimy nad twoim imieniem.
TY też wierzysz , że ktoś jest tuż obok?

Awatar użytkownika
McDucha
Posty: 47
Rejestracja: pn wrz 17, 2012 9:18 pm
Re: Spotkanie po latach. Z Moim Aniołkiem .

Post autor: McDucha » wt wrz 18, 2012 9:09 pm

:cool: :-P

Awatar użytkownika
MLescape
Posty: 66
Rejestracja: wt mar 15, 2011 12:51 pm
Re: Spotkanie po latach. Z Moim Aniołkiem .

Post autor: MLescape » wt wrz 25, 2012 10:29 am

Może pomyśl o napisaniu książki? Tak ładnie piszesz, że szkoda marnować ten talent?? :yes:


ODPOWIEDZ