! Aspekty pominięte !
: wt maja 17, 2011 10:47 am
witam
chciałbym podzielić się swoimi refleksjami na temat transerfingu
dwa słowa wstępu: mam 40 lat i sporo doświadczeń z zakresu szeroko rozumianej sfery duchowości - medytacje, różnego rodzaju treningi i szkolenia, etc
byłem związany z różnymi systemami filozoficzno-religijnymi...obecnie nigdzie nie przynależę w pewnym momencie swojego życia poczułem, że jest w tych systemach za dużo dogmatyzmu i przekonania, że tylko ta konkretna ścieżka jest właściwa...ale mniejsza o to
od wielu lat interesuję się OOBE i świadomym snem, z tego obszaru nie mam zbyt wielu doświadczeń, przeczytałem jednak większość literatury na ten temat
(różnież z zakresu śmierci klinicznej), przy okazji polecam książki Bruca Moena, Roberta Monroe, Rosalind McKnight, Michaela Newtona
przejdę do meritum
po pierwsze - Vadim Zeland mówi, że otrzymał "przekaz" - tego nie kwestionuję - jednak jest to przekaz z konkretnego źródła, którego nie możemy w pełni zweryfikować, w swoim życiu zetknąłem się z wieloma przekazami, których treści bywały powalające i działały w praktyce...osobiście jednak uważam, że każdy emisariusz konkretnego przekazu może mieć w tym swój osobisty interes...przyciądać ludzi na wibracje takiego pola, które, przez ich obecność i zaangażowanie jest wzmacniane, ale niekoniecznie daje progres danemu człowiekowi, mam na myśli rozwój duchowy w skali globalnej istnienia naszej świadomości / duszy
Zeland podaje wiele cennych porad, otwiera oczy na zależności...jednak jest coś co wzbudziło moją wielką wątpliwość - a mianowicie, że transerfing jest bardzo "techniczny", niemal jak instrukcja obsługi sprzętu rtv
w każdej książce, które wymieniłem powyżej, znalazłem informacje, że tak naprawdę chodzi w życiu wyłącznie o Miłość, podkreślają to wszyscy, którzy doświadczyli śmierci klinicznej, sfery astralnej lub obszaru między wcieleniami...są to relacje wielu tysięcy ludzi, którzy mówili o tym samym...zakładam zatem, że jest niewielkie prawdopodobieństwo aby to było jakieś zbiorowe oszustwo
po takich doświadczeniach niemal wszyscy mówili, że w życiu liczy się tylko miłość oraz to co robimy dla innych...niektórzy doświadczali tak ogromnej miłości, że niamal zapierało im dech...tymczasem Zeland nie mówi prawie nic o miłości i jeszcze wspomina o tym, że każda dusza jest samolubna - co moim zdaniem jest sprzeczne z tym co opisują w/w autorzy
Zeland twierdzi, że transfering jest wiedzą, dzięki której możemy żyć tak jak chcemy, w pełni kierować swoim losem...być może tak jest...jednak moim zdaniem w transerfingu nie ma ani słowa o sile napędowej każdego istnienia - o miłości...po lekturze jego książek przyszła do mnie taka refleksja - zobaczyłem piękny samochód z mega wyposażeniem...jednak nie ma w nim silnika!
Zeland pisze, że każdy człowiek ma dostęp do wszelkiej wiedzy i prawdy, wystarczy pozwolić przemówić swojej duszy...po wielu latach swoich poszukiwań doszedłem do tego o czym wspominają w/w autorzy, że najważniejsza jest miłość, że z niej wyrasta wszystko co właściwe i jeśli jej nie ma, to nasza dusza / świadomość wciąż wędruje po wirtualnych światach, czy (jak to Zlenad nazywa) podłącza się pod różne wahadła
może Wy macie inne spostrzeżenia, ale ja w transerfingu nie znalazłem najważniejszego: Miłości...dlatego przyszła do mnie taka myśl, czy transerfing nie jest kolejnym wahadłem, którego emisaruszem jest Nadzorca
zauważyłem, że kiedy jestem wyciszony i pozwalam działać Miłości, wszystko układa się właściwie i zgodnie z nurtem mojego życia - czuję szczęście, spokój i że sprzyja mi los...nie potrzebuję żadnych technik...wszystko niejako samo się układa
pozdrawiam wszystkich poszukiwaczy swojej drogi
chciałbym podzielić się swoimi refleksjami na temat transerfingu
dwa słowa wstępu: mam 40 lat i sporo doświadczeń z zakresu szeroko rozumianej sfery duchowości - medytacje, różnego rodzaju treningi i szkolenia, etc
byłem związany z różnymi systemami filozoficzno-religijnymi...obecnie nigdzie nie przynależę w pewnym momencie swojego życia poczułem, że jest w tych systemach za dużo dogmatyzmu i przekonania, że tylko ta konkretna ścieżka jest właściwa...ale mniejsza o to
od wielu lat interesuję się OOBE i świadomym snem, z tego obszaru nie mam zbyt wielu doświadczeń, przeczytałem jednak większość literatury na ten temat
(różnież z zakresu śmierci klinicznej), przy okazji polecam książki Bruca Moena, Roberta Monroe, Rosalind McKnight, Michaela Newtona
przejdę do meritum
po pierwsze - Vadim Zeland mówi, że otrzymał "przekaz" - tego nie kwestionuję - jednak jest to przekaz z konkretnego źródła, którego nie możemy w pełni zweryfikować, w swoim życiu zetknąłem się z wieloma przekazami, których treści bywały powalające i działały w praktyce...osobiście jednak uważam, że każdy emisariusz konkretnego przekazu może mieć w tym swój osobisty interes...przyciądać ludzi na wibracje takiego pola, które, przez ich obecność i zaangażowanie jest wzmacniane, ale niekoniecznie daje progres danemu człowiekowi, mam na myśli rozwój duchowy w skali globalnej istnienia naszej świadomości / duszy
Zeland podaje wiele cennych porad, otwiera oczy na zależności...jednak jest coś co wzbudziło moją wielką wątpliwość - a mianowicie, że transerfing jest bardzo "techniczny", niemal jak instrukcja obsługi sprzętu rtv
w każdej książce, które wymieniłem powyżej, znalazłem informacje, że tak naprawdę chodzi w życiu wyłącznie o Miłość, podkreślają to wszyscy, którzy doświadczyli śmierci klinicznej, sfery astralnej lub obszaru między wcieleniami...są to relacje wielu tysięcy ludzi, którzy mówili o tym samym...zakładam zatem, że jest niewielkie prawdopodobieństwo aby to było jakieś zbiorowe oszustwo
po takich doświadczeniach niemal wszyscy mówili, że w życiu liczy się tylko miłość oraz to co robimy dla innych...niektórzy doświadczali tak ogromnej miłości, że niamal zapierało im dech...tymczasem Zeland nie mówi prawie nic o miłości i jeszcze wspomina o tym, że każda dusza jest samolubna - co moim zdaniem jest sprzeczne z tym co opisują w/w autorzy
Zeland twierdzi, że transfering jest wiedzą, dzięki której możemy żyć tak jak chcemy, w pełni kierować swoim losem...być może tak jest...jednak moim zdaniem w transerfingu nie ma ani słowa o sile napędowej każdego istnienia - o miłości...po lekturze jego książek przyszła do mnie taka refleksja - zobaczyłem piękny samochód z mega wyposażeniem...jednak nie ma w nim silnika!
Zeland pisze, że każdy człowiek ma dostęp do wszelkiej wiedzy i prawdy, wystarczy pozwolić przemówić swojej duszy...po wielu latach swoich poszukiwań doszedłem do tego o czym wspominają w/w autorzy, że najważniejsza jest miłość, że z niej wyrasta wszystko co właściwe i jeśli jej nie ma, to nasza dusza / świadomość wciąż wędruje po wirtualnych światach, czy (jak to Zlenad nazywa) podłącza się pod różne wahadła
może Wy macie inne spostrzeżenia, ale ja w transerfingu nie znalazłem najważniejszego: Miłości...dlatego przyszła do mnie taka myśl, czy transerfing nie jest kolejnym wahadłem, którego emisaruszem jest Nadzorca
zauważyłem, że kiedy jestem wyciszony i pozwalam działać Miłości, wszystko układa się właściwie i zgodnie z nurtem mojego życia - czuję szczęście, spokój i że sprzyja mi los...nie potrzebuję żadnych technik...wszystko niejako samo się układa
pozdrawiam wszystkich poszukiwaczy swojej drogi