Prometeuszu, i znowu masz rację i ja znów się pogubiłem. Tym razem to mnie taka rzecz nurtuje – jeżeli spodziewając się czegoś złego i to się w końcu wydarza oczywiście, bo nastąpiła jedność duszy i umysłu. A ważność? Był nadmierny potencjał? Zapewne.W drugą stronę (In plus), jest jedność duszy z umysłem, pragnienie zerowe, a ważność? Ma być zerowa, aby się dokonało prawda?
Uhu hu hu, jednak chyba nie dokładnie czytałem tom II.
Załóżmy, że coś mamy. Rzecz, stan posiadania, Mamy też cel, aby mieć jeszcze coś więcej. Teraz jednak cieszymy się tym co mamy, że jest dla nas w pełni wystarczające, jednocześnie celując wyżej, ale bez spinki
. Tak od niechcenia, dla samej tylko przyjemności gdybania. Cieszy nas to co tutaj jest realnie i taka wirtualna zabawa, co by było (ale nie marzenia).
Jestem teraz na początku III tomu. I z tą energią, coś mi się zaczyna przejaśniać. Niedawno miałem pod opieką takiego "biszkopta" labradora (wkleiłbym zdjęcie, ale coś mi tu nie funguje, podpowiecie jak?).
No i wtedy, jakoś tej energii wystarczało. Aby wcześniej wstać i zrobić szybki spacer przed pracą, a zaraz po powrocie już trochę dłuższy i przed północą jeszcze raz. Bez opcji, że w weekend sobie odeśpię. I jakoś energii nie brakowało, ale co ciekawe to też jakby transferowanie świadome, zostało z boku.
Teraz, po powrocie z pracy do domu, to tylko orbitowanie w okolicach kanapy. I lektura TR III, a po kilku stronach „zjazd”.
Nie wiem, czy Wam to łatwiej przychodziło? Bo, niby przecież oczywiste te zasady, a jednocześnie trudne, wymagające skupienia. Dla mnie to nie jest lektura taka prosta, łatwa, co ot tak przelatuje. No i dobrze, bo to chyba znaczy, że inspiruje, zostawia, zasiewa.
Tylko, że okupione czasem takim blackoutem, że chyba nikt z zewnątrz by tego nie zrozumiał.
I nie jest to spowodowane fizjologią, odżywianiem, zdrowiem, ani też wyczerpującą pracą, czy stresem codzienności.
Jak pisał
Pit, takie deficyty zasilania, mogą (czy są?) zapowiadać zmianę linii?
A co na to wahadła? Pewnie czuwają, co by za łatwo nie było.
Bo gdy masz w sobie ten spokój, że już to masz i to tylko kwestia czasu, to wtedy bęc, nie wiadomo skąd, tak z otwartej od tyłu w glacę. Kolejny raz to wkleję, bo prawdziwe jak cholera - z TR t. II –
„Przekonasz się, że wahadła tak po prostu nie odstąpią od Ciebie.
Gdy tylko pojawią się w Tobie zalążki zdecydowania, by posiadać, zaaranżują sytuację, w której spróbują dać Ci do zrozumienia, że Twoje możliwości są ograniczone.
Gdy tylko poczujesz się zdolny dokonywać wyboru i określać scenariusz gry, wahadła spróbują zdezorganizować Twoje plany.
Gdy tylko poczujesz spokój i pewność, one spróbują Cię zaczepić.
Nie ulegaj prowokacji i nie dawaj wyprowadzić się z równowagi.
Utrzymuj swoją ważność na minimalnym poziomie i działaj w sposób świadomy.
Wymaga się od Ciebie nie starań i nie wytrwałości, tylko świadomego zamiaru utrzymywania ważności na poziomie zerowym”.
Kiedy wytyczasz cel, bardziej ambitny, to wahadła właśnie wtedy zaczynają cię sprawdzać. Psują twój aktualny komfort, zakłócają spokój, poczucie bezpieczeństwa.
Jak sobie poradzisz, na ile jest ważne (czy nie?) dla ciebie to co teraz masz, pozwolisz się sprowokować?
Wiecie, autorefleksja; miałem tak już.
I gdy podchodziłem na luzie, „a co mi tam”, przecież mnie nie zjedzą, to wszystko ot tak, jakby ktoś mi stopy podnosił.
A gdy spinka, że za wszelką cenę, cokolwiek by, musi być tak, na pewno, bo ja chcę, etc! No to wtedy d…a.
Działanie przez niedziałanie.
Gdy tak myślę, to transerfing był u mnie, nawet wtedy, gdy o nim nie wiedziałem.
Ufff,
cdn