Jak to dobrze, że nie ja jedna odkryłam tę Amerykę:)

Tu możesz napisać kilka słów o sobie, opowiedzieć, jak się zetknąłeś z książką Zelanda i jakie wywarła na Tobie wrażenie

Moderatorzy: admin, marcelus, filip

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Jak to dobrze, że nie ja jedna odkryłam tę Amerykę:)

Post autor: Prometeusz » pt lip 29, 2016 3:02 pm

Ja stosuje "slight egde " uważam, że ta filozofia i metody w niej są zawarte, a także rzeczy dookoła są wspaniałym "wypełnieniem" TR. Nie będę tutaj się rozpisywał, najlepiej samemu zajrzeć do książki i innych materiałów - tam przykładów jest multum. Cele trzeba posiadać (przynajmniej takie życiowe, kilkuletnie), ale skupianie się na celach jest mało skuteczne. Skupiać należy się na procesie. Przy planowaniu jest podobnie, czyli układasz sobie w głowie co i jak, ale kluczowymi punktami są jedynie: wyruszyć, wytrwać, systematycznie sie kalibrować, czyli być elastycznym.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Gabryel
Posty: 29
Rejestracja: wt cze 14, 2016 6:49 pm
Re: Jak to dobrze, że nie ja jedna odkryłam tę Amerykę:)

Post autor: Gabryel » śr sie 24, 2016 9:16 am

Dziękuję Ci Prometeuszu. Właśnie to jest to czego się tylko domyślałem, a było gdzieś z tyłu głowy - więc skoro tylko ode mnie to nie do końca pewne. I znów się potwierdza; to co najprostsze i skuteczne, jest tak blisko i oczywiste. Gdy jesteś skupiony (oddzielając ważność?) na czynności, to nie myślisz o celu.
Ten cytat z Raphaela o łuczniku.
Wszystko co sprawia przyjemność, chce się powtarzać. I to nie myśląc o celu, tylko właśnie o działaniu. I tak sobie myślę; dlaczemu tyle frajdy daje mi kucharzenie? Szybciej, prościej byłoby zamówić, wyjść za róg coś zjeść. Skoro cel to zaspokojenie głodu.
Tak, to prawda, chodzi o Działanie. Już chociażby to, że dzięki TR i Wam, tak bez samooszukiwania zdaję sobie sprawę ze swoich słabszych stron.
Te obszary z którymi trzeba popracować. Wytrwałość, cierpliwość.
Acz czasami się gubię gdy: TR t. II. „Nie starania i nie wytrwałość, a świadomy zamiar utrzymywania ważności na poziomie zerowym”

„Wielu z nas od dziecka wmawiano, że sukces można osiągnąć tylko wytrwałą pracą. Że trzeba uparcie iść do swojego celu, pokonując przeszkody. Jeden z największych błędów polega na twierdzeniu, że o szczęście trzeba walczyć ,przejawiać upór ,wytrwałość, przezwyciężać mnóstwo przeszkód i walczyć o swoje miejsce pod słońcem. To bardzo szkodliwy fałszywy stereotyp”.


Najmniejszy problem u mnie to jak sądzę elastyczność. W tym przypadku najłatwiej działać (a może właśnie nie działać, przez lenistwo?). Dostosować się, odnaleźć w nowej sytuacji. Modyfikować plany. Czasem doprowadzą do tego co dopiero bliżej widząc uznamy za nasz cel. Albo właśnie, aby do niego doprowadzić, nie tak na wprost. I nie „pomagać” kombinując w jaki sposób to się zrealizuje.
Faktycznie co ma na celu to, że będę trenował trzy razy w tygodniu? Jakiś efekt namacalny? Na pewno nie udział w zawodach, wymierne wymiary (!), rekordy? Przecież samo działanie już jest frajdą, a efekt skutkiem dodanym (żeby nie napisać ubocznym).

Cholera, jakoś nie umiem się zebrać do medytacji. Lata temu, udawało mi się (o właśnie” udawało”) osiągnąć taki głęboki stan relaksacji – wyłączenia odczuwania.

Właśnie piszecie o tej subtelnej różnicy, między pewnością, że „tak będzie”, a zadufaniem.
To chyba tak jak między poczuciem własnej wartości (miłością własną, jak to fajnie opisuje w modelowaniu przyszłości), a pychą.

Wiecie, pisałem o ciasteczkach, smakołykach, to w kontekście poczęstunku dla życzeniodawców. Chociaż, nie ukrywam, że smaki nadal są, na szczęście bez konsekwencji.
cdn. Bo nie chcę spulchniać jednego posta.

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Super! :)

Post autor: Prometeusz » czw sie 25, 2016 10:04 am

Tak w wielu kwestiach można się pogubić. To taki dobry impuls by odważyć się myśleć po swojemu. Nie bój się tego. Ostatecznie wiedza książkowa, powinna się przetransformować w Twoją wiedzę i będzie to unikalna konstrukcja, zoptymalizowana najlepiej pod Ciebie. Czasami nie ma tu absolutnych twierdzeń, bo różne rzeczy u różnych ludzi się mogą sprawdzać. Wybierasz to co dobrze Ci wchodzi i działa, a reszta sama za tym podąża. :)

Wszystko stanie się prostsze i jaśniejsze z czasem. ;)

Fajnie, że aktualizujesz temat, jest okazja na nowe refleksje. :-)
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Gabryel
Posty: 29
Rejestracja: wt cze 14, 2016 6:49 pm
Re: Jak to dobrze, że nie ja jedna odkryłam tę Amerykę:)

Post autor: Gabryel » czw wrz 01, 2016 1:49 pm

Prometeuszu, i znowu masz rację i ja znów się pogubiłem. Tym razem to mnie taka rzecz nurtuje – jeżeli spodziewając się czegoś złego i to się w końcu wydarza oczywiście, bo nastąpiła jedność duszy i umysłu. A ważność? Był nadmierny potencjał? Zapewne.W drugą stronę (In plus), jest jedność duszy z umysłem, pragnienie zerowe, a ważność? Ma być zerowa, aby się dokonało prawda?
Uhu hu hu, jednak chyba nie dokładnie czytałem tom II.

Załóżmy, że coś mamy. Rzecz, stan posiadania, Mamy też cel, aby mieć jeszcze coś więcej. Teraz jednak cieszymy się tym co mamy, że jest dla nas w pełni wystarczające, jednocześnie celując wyżej, ale bez spinki :wink: . Tak od niechcenia, dla samej tylko przyjemności gdybania. Cieszy nas to co tutaj jest realnie i taka wirtualna zabawa, co by było (ale nie marzenia).

Jestem teraz na początku III tomu. I z tą energią, coś mi się zaczyna przejaśniać. Niedawno miałem pod opieką takiego "biszkopta" labradora (wkleiłbym zdjęcie, ale coś mi tu nie funguje, podpowiecie jak?).
No i wtedy, jakoś tej energii wystarczało. Aby wcześniej wstać i zrobić szybki spacer przed pracą, a zaraz po powrocie już trochę dłuższy i przed północą jeszcze raz. Bez opcji, że w weekend sobie odeśpię. I jakoś energii nie brakowało, ale co ciekawe to też jakby transferowanie świadome, zostało z boku.
Teraz, po powrocie z pracy do domu, to tylko orbitowanie w okolicach kanapy. I lektura TR III, a po kilku stronach „zjazd”.
Nie wiem, czy Wam to łatwiej przychodziło? Bo, niby przecież oczywiste te zasady, a jednocześnie trudne, wymagające skupienia. Dla mnie to nie jest lektura taka prosta, łatwa, co ot tak przelatuje. No i dobrze, bo to chyba znaczy, że inspiruje, zostawia, zasiewa.
Tylko, że okupione czasem takim blackoutem, że chyba nikt z zewnątrz by tego nie zrozumiał.
I nie jest to spowodowane fizjologią, odżywianiem, zdrowiem, ani też wyczerpującą pracą, czy stresem codzienności.

Jak pisał Pit, takie deficyty zasilania, mogą (czy są?) zapowiadać zmianę linii?
A co na to wahadła? Pewnie czuwają, co by za łatwo nie było.
Bo gdy masz w sobie ten spokój, że już to masz i to tylko kwestia czasu, to wtedy bęc, nie wiadomo skąd, tak z otwartej od tyłu w glacę. Kolejny raz to wkleję, bo prawdziwe jak cholera - z TR t. II –

„Przekonasz się, że wahadła tak po prostu nie odstąpią od Ciebie.
Gdy tylko pojawią się w Tobie zalążki zdecydowania, by posiadać, zaaranżują sytuację, w której spróbują dać Ci do zrozumienia, że Twoje możliwości są ograniczone.
Gdy tylko poczujesz się zdolny dokonywać wyboru i określać scenariusz gry, wahadła spróbują zdezorganizować Twoje plany.
Gdy tylko poczujesz spokój i pewność, one spróbują Cię zaczepić.
Nie ulegaj prowokacji i nie dawaj wyprowadzić się z równowagi.
Utrzymuj swoją ważność na minimalnym poziomie i działaj w sposób świadomy.
Wymaga się od Ciebie nie starań i nie wytrwałości, tylko świadomego zamiaru utrzymywania ważności na poziomie zerowym”.


Kiedy wytyczasz cel, bardziej ambitny, to wahadła właśnie wtedy zaczynają cię sprawdzać. Psują twój aktualny komfort, zakłócają spokój, poczucie bezpieczeństwa.
Jak sobie poradzisz, na ile jest ważne (czy nie?) dla ciebie to co teraz masz, pozwolisz się sprowokować?
Wiecie, autorefleksja; miałem tak już.
I gdy podchodziłem na luzie, „a co mi tam”, przecież mnie nie zjedzą, to wszystko ot tak, jakby ktoś mi stopy podnosił.
A gdy spinka, że za wszelką cenę, cokolwiek by, musi być tak, na pewno, bo ja chcę, etc! No to wtedy d…a.
Działanie przez niedziałanie.
Gdy tak myślę, to transerfing był u mnie, nawet wtedy, gdy o nim nie wiedziałem.

Ufff,
cdn

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Jak to dobrze, że nie ja jedna odkryłam tę Amerykę:)

Post autor: Prometeusz » pt wrz 02, 2016 1:17 pm

Transerfing był z nami obecny już od urodzenia. My po prostu nie kierowaliśmy uwagi na niego. :) Nauka przez szukanie analogi to tego co już znamy i uświadomienie sobie, że w zasadzie jesteśmy już w pewien sposób zapoznani z tymi mechanizmami to jeden z elementów uczenia się. Rób tak dalej. :)

Z Nauką TR jest jak z nauką języka obcego i wszystkiego innego. Mnie też potrafi dopaść znużenie. :( Chodzi tylko o to by nauczyć się sobie z tym radzić, a nie podchodzić do tego jak do tragedii. Umysł to małpa, którą trzeba wytrenować. Nie rezygnuj ze spacerów i innych aktywności. Już lepiej wciśnij gdzieś pomiędzy po parę kartek TR. To nie ma być poświęcanie się. Małe kroczki. :)

Pozdrawiam
Promyk
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Gabryel
Posty: 29
Rejestracja: wt cze 14, 2016 6:49 pm
Re: Jak to dobrze, że nie ja jedna odkryłam tę Amerykę:)

Post autor: Gabryel » śr wrz 14, 2016 8:49 am

Prom, faktycznie, to nauka. Gdzie ja dopiero jestem z moim trzymiesięcznym stażem, a gdzie niektórzy z Was po kilku latach. Do tego jeszcze dochodzi zwierciadło, ta inercja.
Trudno, więc oczekiwać spektakularnych efektów.
Też tak mieliście, że początki wejścia w TR to bardziej na minus? To chyba logiczne, bo gdyby jakoś cuda od razu się działy to pewnie by już powstał oficjalny kult TR, zarejestrowany, nauczany, itd.
By to zrozumieć i doświadczyć, trzeba cierpliwości, uważności. Tak se tumacze ;)
Inspirujące są wpisy od Ciebie Protymoteuszu, Zamka, Pita, no i Kasicy.
Ino, dlaczemu jestem dopiero w pierwszej połowie t. III ?

Awatar użytkownika
Skyelar
Posty: 58
Rejestracja: śr kwie 01, 2015 6:12 pm
Re: Jak to dobrze, że nie ja jedna odkryłam tę Amerykę:)

Post autor: Skyelar » czw wrz 15, 2016 7:32 pm

Ja początki miałam na plus. Jednego dnia przeczytałam chyba dwa albo trzy pierwsze tomy, wprowadziłam w życie najważniejsze zasady pod wieczór, przed snem, następnego dnia rano o nich pamiętałam. Do południa nawałnica cudów. Więc wystarczyło kilka godzin. Za to następnego dnia szybki spadek w dół, bo ważność. Ekscytacja tą niesamowitością ścięła mnie z nóg (siły równoważące). Wiedziałam bardzo dobrze, że to nadmierny potencjał, ba, wiedziałam, że go tworzę, ale wiedza to nie umiejętności. Więc najlepiej ucz się przez praktykę, nawet w pierwszym tomie masz masę rzeczy, które możesz już stosować na co dzień :) Doświadczenia, nawet te małe, są bezcenne :)

Może gdyby TR był napisany w tonie "jesteś cudowny! jesteś wyjątkowy! jesteś zwycienzcom!!!!111oneoneone cudowne życie czeka na ciebie tuż a rogiem! życie jest piękne, wspaniałe, obfitość, sritość, hajs, porsze, modelki w bikini, co tylko chcesz!!!!1111" z domieszką jakiejś new-ageowskiej duchowości i kwantowymi technikami, to byłby kultowy. Ale TR ma ton bardzo neutralny. Gdy czytałam po raz pierwszy, to zauważyłam, że gdy tylko pojawiała się we mnie jakaś ekscytacja, to VZ od razu ją zbijał - zupełnie jakby zawczasu wyczuł przyszłą reakcję czytelnika. To raz. Dwa, że wielu ludzi szuka ideologii, która im powie, lub chociaż zasugeruje, kim są, kim mają być, jak mają żyć. TR się w tej kwestii na odbiorcę bardzo konsekwentnie wypina. Końcowy przekaz jest mniej więcej taki: teraz jesteś wolny, idź swoją drogą - jaką tylko zechcesz. Żadnej odpowiedzi na odwieczne pytanie "jak żyć, panie premierze?", tylko przerażająca, bezkresna wolność.
90%.

Anya
Posty: 42
Rejestracja: pn wrz 19, 2016 5:35 pm
Re: Jak to dobrze, że nie ja jedna odkryłam tę Amerykę:)

Post autor: Anya » pn wrz 19, 2016 5:54 pm

Witajcie, nieśmiało ale też w to wchodzę :) Super wpisy :-D Czuję się jak wśród pokrewnych dusz - Forrest Gump to moje drugie imię :) nie rozumiałam dlaczego wychodzi mi lepiej jak mniej się staram - bo potem dopadały mnie wyrzuty sumienia, że kurcze tak łatwo to być nie może. Inni harują, a ja co... bałam się w gruncie rzeczy, że dostanę bęcki za swoje lenistwo. No bo jak to, np. w liceum uczyłam się ok ale bez szaleństw, a maturę zdałam na same 5 (5 x bdb) - był tylko jeszcze taki drugi w całej szkole, ale on kuł całe 4 lata. A ja? A to mi się pytanie przyśniło, a to kumpel opowiedział coś o czym potem napisałam (o wystawie na której nie byłam - Boże wybacz, no ale widocznie mój styl ujął egzaminatorów czy co), a to zrobiłam ściągę, ale tylko jedną bo zasnęłam (i sie wyspałam) - a tu okazało się, że trafiłam ściągą w temat i pisałam chyba jedyna, no i znowu 5. Jednak coś mi tu nie grało, za łatwo kurna szło. Na studiach już było różnie, ale w sumie też za lekko. Aż tu potem postanowiłam, że dość tego ślizgania się (nie wiedziałam wtedy, że to nazywa się serfowanie) i że może wreszcie raz w życiu zrobię coś "porządnie", czyli narobię się w cholerę. Zrobiłam doktorat, kurde z wyróżnieniem, ale ... naprawdę się narobiłam i stoczyłam niemiłosierne wojny z różnymi układami, betonami i sobą. Potem chyba zaliczyłam jakąś kilkuletnią depresję (teraz rozumiem, że się "wyrównywało"). Teraz już wiem, że wolę ścieżkę a'la Forrest Gump - choć na wojne ani na krewetki się nie wybiorę. Jestem na etapie uradowania własnej duszy i znalezienia własnego celu. Yuuupii pozdrawiam forumowiczów serferów

Gabryel
Posty: 29
Rejestracja: wt cze 14, 2016 6:49 pm
Re: Jak to dobrze, że nie ja jedna odkryłam tę Amerykę:)

Post autor: Gabryel » pn wrz 19, 2016 9:20 pm

Cześć, fajnie widzieć "nowe twarze" :) Sam jestem dopiero w przedszkolu, więc witać mi chyba nie wypada (a swoją drogą gdzie gospodarz?) ale pamiętam jakie to uczucie się tu ujawnić. I gdy zostałem tak miło powitany przez starszaków.
O właśnie, teraz mi się odpomina, że ja też na studiach jakoś surfowałem. I do tego jeszcze z niekoniecznie zasłużonymi gratisami. :eek: Na rozmowę do obecnej pracy poszedłem na zupełnym luzie, o swoich kompetencjach konfabulowałem, nie wiedząc tak do końca co miałbym robić. No i jakoś (hmm, :-? ) nadal tu pracuję na całkiem fajnym stanowisku.
Natomiast tam, gdzie działo się coś istotnego, czemu może nawet nie tyle ja, co okoliczności, bliscy, nadawali nadznaczenie, to d...a. Gdy na wdechu, z taką spiną, bo tak chcę, musi tak być, cokolwiek by to będzie po mojemu, dam radę, itp.
Swoją drogą to dziękuję Ci Anya za ten post, bo dał mi okazję do takiej retrospekcji TR w życiu. Z resztą nie tak dawno pisałem już o tym i Prometeusz mi odpowiedział.
A teraz a propos wpisu Skylar
Napisałaś właśnie to, co ja odebrałem czytając TR. Czyli nie ma tu ezoterycznego bełkotu, nadęcia i tego motywacyjnego bebłania. Żadnego mistycyzmu, ideologii, a wręcz przeciwnie. Nie znajdę teraz tego miejsca, ale jest takie zdanie, że gdy już TR stanie się dla nas oczywisty, czymś naturalnym, wówczas nie ma potrzeby jeszcze go zgłębiać.
Rób co chcesz, wybieraj, zostaw, ale gdy już się coś wie o TR, to „już nie będzie jak dawniej”.
Tak to jest u mnie i zapewne u Was również, gdy nikt Ci nic nie każe. Nie musisz się zmieniać.
Jedno co mnie z początku jakby nieufnie nastawiało i z dystansem, to terminologia.
No, ale cóż, taki mamy język, więc tłumacz (ukłony p. Macieju) nie miał zbyt dużego wyboru. Tak, aby całość się kleiła, stąd: wahadła, siły, nadzorca, etc.
Z resztą Prometeusz w którymś poście już o tym już wspominał, co by ostrożnie z tą semantyką.

oldebest
g.a. :talk:

Anya
Posty: 42
Rejestracja: pn wrz 19, 2016 5:35 pm
Re: Jak to dobrze, że nie ja jedna odkryłam tę Amerykę:)

Post autor: Anya » wt wrz 20, 2016 4:37 am

WOW, Dziękuję Gabryel - ciepło na duszy, bo prawdę powiedziawszy to właśnie Twój wpis jako "nowego" wciągnął mnie tu :wink: Taka tam koincydencja :-o Zatem podwójne dzięki, że to Ty odpisałeś :grin: Miłego dnia Wszystkim, a teraz kawka i do działania (byle bez napinki) ;-)

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Jak to dobrze, że nie ja jedna odkryłam tę Amerykę:)

Post autor: Prometeusz » śr wrz 21, 2016 12:21 am

Witaj Anya na forum. Dzięki, że podzieliłaś się z nami swoją historią. :) a znasz drugą, nie filmową część przygód Foresta Gumpa? :-)
Skyelar pisze:Więc najlepiej ucz się przez praktykę, nawet w pierwszym tomie masz masę rzeczy, które możesz już stosować na co dzień Doświadczenia, nawet te małe, są bezcenne
Pozostaje mi tylko potwierdzić. :cool:


A co do głębszego wymiaru... Ostatnio oglądałem w niezależnej-tv rozmowę z Krzysztofem Pieczyńskim , polskim aktorze, który jako jeden nielicznych jest głosicielem nieskażonej doktryną duchowości.

Powiedział to, co dla nas Transerferów staje się oczywiste:

Praca nad WŁASNYM celem, jest najlepszą formą rozwoju w tym i duchowego. Reszta rzeczy ma niebezpieczeństwo, że może nas zwieść, ale idąc do swojego celu mamy pewność wzrastania.


Czy jakoś tak. Polecam ten wywiad na yt. :)
Ostatnio zmieniony śr wrz 21, 2016 7:46 pm przez Prometeusz, łącznie zmieniany 1 raz.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Anya
Posty: 42
Rejestracja: pn wrz 19, 2016 5:35 pm
Re: Jak to dobrze, że nie ja jedna odkryłam tę Amerykę:)

Post autor: Anya » śr wrz 21, 2016 10:51 am

Dzięki Prometeuszu za powitanie :smile: MIło :smile: Oczywiście, że nie czytałam Forresta Gumpa II, a nawet nie wiedziałam, że jest 2 część :oops: :oops1: . Nie czytałam też I części, tylko oglądałam film, ale za to nie jeden raz :wink: . Może kiedyś sięgnę po książki, nigdy o tym wcześniej nie pomyślałam. Zatem dzięki, za sugestię. Na razie sobie kupiłam tego Vitaliya (modelowanie przyszłości) i eta chwatit.

A co do Krzysztofa Pieczyńskiego, to tak, robi wrażenie, wydaje się że ma to o czym mówi nieźle przemyślane. Zresztą w jakimś wywiadzie przyznał, że aktorstwo to mniejsza część jego aktywności, a zajmuje się teraz głównie duchowością. Tylko jego przesłanie i ogromną wiedzę (np. o Słowianach) przesłania mi jego walka z Kościołem Katolickim. Mam wrażenie, że szczerze nienawidzi tej instytucji i wiesza na nich przysłowiowe psy kiedy tylko może; w każdym razie zaciemnia mi to jego przesłanie (chodzi o silne negatywne emocje). Walka z wahadłem? :fiminist: : TR chyba raczej nie zaleca szamotaniny, nawet w sprawie honorowej? Nawet gdy nas robią w bambuko, a nawet sic! palą na stosie :-o Panu Krzysztofowi życzę dużo uśmiechu i luzu, natomiast podziwiam wiedzę, szacunek. :clapping:

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Jak to dobrze, że nie ja jedna odkryłam tę Amerykę:)

Post autor: Prometeusz » śr wrz 21, 2016 8:06 pm

Anya pisze:nie czytałam Forresta Gumpa II, a nawet nie wiedziałam, że jest 2 część :oops: :oops1: (..) Zatem dzięki, za sugestię.
Zapytałem się bo napisałaś, że jesteś takim FG a potem o pierwszym beztroskim okresie w swoim życiu i drugim w którym pojawiło się więcej problemów, który wymagał więcej starań - a właśnie tak rozkłada się historia Gumpa w pierwszej i drugiej części. Tak więc podobieństw może być więcej niż myślisz. :wink:
Anya pisze:A co do Krzysztofa Pieczyńskiego, to tak, robi wrażenie, wydaje się że ma to o czym mówi nieźle przemyślane. Zresztą w jakimś wywiadzie przyznał, że aktorstwo to mniejsza część jego aktywności, a zajmuje się teraz głównie duchowością. Tylko jego przesłanie i ogromną wiedzę (np. o Słowianach) przesłania mi jego walka z Kościołem Katolickim. Mam wrażenie, że szczerze nienawidzi tej instytucji i wiesza na nich przysłowiowe psy kiedy tylko może; w każdym razie zaciemnia mi to jego przesłanie (chodzi o silne negatywne emocje). Walka z wahadłem? :fiminist: : TR chyba raczej nie zaleca szamotaniny, nawet w sprawie honorowej? Nawet gdy nas robią w bambuko, a nawet sic! palą na stosie :-o Panu Krzysztofowi życzę dużo uśmiechu i luzu, natomiast podziwiam wiedzę, szacunek. :clapping:
No ok. :-)

O duchowości i rozwoju słowach jego , skupiłem się ja. Podziwiać go, czy podzielać poglądy jego, można lub nie. Koniecznym nie jest to. :mad: Obrazek
Ostatnio zmieniony czw wrz 22, 2016 10:46 am przez Prometeusz, łącznie zmieniany 2 razy.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Anya
Posty: 42
Rejestracja: pn wrz 19, 2016 5:35 pm
Re: Jak to dobrze, że nie ja jedna odkryłam tę Amerykę:)

Post autor: Anya » śr wrz 21, 2016 8:40 pm

Zabrzmiałeś jak Yoda - rację Ty masz :smile:

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Jak to dobrze, że nie ja jedna odkryłam tę Amerykę:)

Post autor: Prometeusz » czw wrz 22, 2016 10:55 am

Obrazek

Nie mogłem się powstrzymać. :D
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Anya
Posty: 42
Rejestracja: pn wrz 19, 2016 5:35 pm
Re: Jak to dobrze, że nie ja jedna odkryłam tę Amerykę:)

Post autor: Anya » czw wrz 22, 2016 2:17 pm

Prometeusz, ale masz refleks :grin: Rozwaliłeś mnie (i super, dzięki!) :grin: Nie wiem czy można się śmiać do rozpuku w TR (czy to nie nadmierny potencjał ???) :eek: Ale, po prostu rozwaliłeś mnie :dance: Uwielbiam się śmiać, chichrać i zwijać się ze śmiechu. Najbardziej lubię to robić z siebie (szybko rozbija co nie trzeba - patrz wyżej), ale często jakieś sytuacje też mnie potrafią rozłożyć na łopatki ze śmiechu. :grin:

Tak sobie myślę, że patrzenie na życie "z przymróżeniem oka" jest bliskie idei TR. Chyba trudniej mają osoby Bardzo Ważne i Poważne, bez dystansu. Choć głowy nie dam. Mnie na pewno brakuje elementu powagi (nawet czasem by mi się przydał, np. pracuję z jakąś "poważną" delegacją z zagranicy, a tu mi się zachciewa śmiać z czegoś, no i nie mogę się powstrzymać :/ ). Osobami, które podobają mi się pod względem takiego dystansu do siebie jest np. ... o cholera zapomniałam nazwiska Mistrza, bo go dawno nie oglądałam :) o już mam linka [https://www.youtube.com/watch?v=_uLgYvtwgbY], Sir Ken Robinson "Jak szkoła zabija kreatywność". Super treści, super (british) humor. Oglądnięcie jego wystąpienia na TEDzie (link) - zmienia świadomość, sprawdźcie sami. Jak puszczam tą / tę (? oops) prezentację słuchaczom, to niektórzy mają wrażenie, że ona niebezpiecznie ich gdzieś przenosi, że wychylają się poza krawędź swojej percepcji i doznają "lęku wysokości". (moim zdaniem to co mówi Robinson przenosi ich poza matrix). Łapią odrobinę dystansu i nagle czują się jak na roller coasterze. Niektórzy się boją i wprost mówią, że to "niebezpieczne"... Ciekawa jestem Waszej opinii :)

Awatar użytkownika
Prometeusz
Posty: 1848
Rejestracja: pt kwie 20, 2012 9:21 am
Re: Jak to dobrze, że nie ja jedna odkryłam tę Amerykę:)

Post autor: Prometeusz » pt wrz 23, 2016 10:07 am

Anya pisze:Prometeusz, ale masz refleks :grin:
No ma się ten refleks szachisty :D
Sir Ken Robinson
Znam. Rzeczywiście ma wyjątkową umiejętność mówienia o poważnych sprawach z lekkością i żartem. Umie stosować tzw. mind tools (jak to określa Dennett) czyli wpływać na ludzką wyobraźnię, aby pomóc w zrozumieniu tematu. Na podstawie jego przemówień robione są w sposób udany animacje edukacyjne.
Anya pisze:Ciekawa jestem Waszej opinii

Robinson z grubsza omówił kwestie szkoły. Tylko wydaje mi się, że to nie jest tak, że ludzie są tego nieświadomi. Oni znają prawdę, tylko ją wypierają. To jest ich sposób na radzenie sobie z codziennością, a nie ma innego dużego wahadła, które skutecznie zmieniłoby te chore zasady. Pedagodzy co najmniej od 100 lat wiedzą, że tak to nie powinno wyglądać i są poboczne projekty jak np. szkoła demokratyczna, które odnoszą duże sukcesy, ale do mainstreamu nie mają szans się przebić.
Taki jest kres wszelkiego gejdżu: wola gejdżowania.

Gabryel
Posty: 29
Rejestracja: wt cze 14, 2016 6:49 pm
Re: Jak to dobrze, że nie ja jedna odkryłam tę Amerykę:)

Post autor: Gabryel » pt wrz 23, 2016 12:51 pm

Akurat wywołaliście temat który znam dość blisko. Jest taka szkoła w okolicy Krakowa, gdzie stosowany jest system Gardnera. www.spkonary.pl
Nie jest to poboczne, ale mainstream też nie. Z powodzeniem funkcjonuje już od kilku lat i wiem naocznie, że działa.

Anya
Posty: 42
Rejestracja: pn wrz 19, 2016 5:35 pm
Re: Jak to dobrze, że nie ja jedna odkryłam tę Amerykę:)

Post autor: Anya » pt wrz 23, 2016 5:21 pm

Dzięki Gabryel za adres strony tej szkoły, zerknę sobie co tam robią, a więcej na ten temat napisałam w wątku Nadzorca (Podst. pojęcia TR).

Zacytowałam też Prometeusza, który cytował Zelanda (jeszcze jeszcze :clapping: fajnie, jak akcentuje się pewne sprawy i jak pojawia się cytat - fragment, to można się nad nim pochylić i go sobie dobrze przemyśleć + Wasze komentarze, bezcenne ;) Doceniam też inne źródła, które podajesz Prom, dzięks :giverose: (praktykuję wdzięczność :wink: ) Muszę się przyznać, że nie przeczytałam jeszcze wszystkich tomów TR (utknęłam w połowie III, czyli nawet 1/3 nie odrobiłam), więc wszelkie cytaty cenię szczególnie :)

Gabryel
Posty: 29
Rejestracja: wt cze 14, 2016 6:49 pm
Re: Jak to dobrze, że nie ja jedna odkryłam tę Amerykę:)

Post autor: Gabryel » pt wrz 23, 2016 9:53 pm

A propos cytatów, to pewnie już widziałaś wątek w Nowościach i ciekawostkach TR/Inspirujące cytaty. Ja sobie kilka wydrukowałem i wiszą w miejscu, gdzie zawsze rano patrzę. Nie, nie na lustrze, tylko drzwiczkach szafki w kuchni...
I a propos secundo koincydencji to ja również jestem na etapie t. III w połowie, ale tutaj akurat jakoś szybciej do mnie trafia.
Co do źródeł od Prometeusza, to pewnie odwiedziłaś już jego blog? Ja tam zaglądam, gdy potrzebuję doświetlenia :cool:
Anya, obejrzałem ten wykład na TED i faktycznie, pan Robinson może namieszać, zwłaszcza gdy robi to z taką elegancką nonszalancją i tym właśnie brithumor.
Do tego ten dystans do siebie.
O właśnie, to znów a propos dystansu i ego. Wydaje mi się, że tu akurat nie mam większych problemów, bo to mi przychodzi z łatwością. Czasami, aż za bardzo :wink:
Też mam książkę Vitaliy'a i jestem gdzieś w 2/3, acz wrażenie, że to tylko taki elementarz, trochę zbyt powierzchowne. Nie na darmo i nie dla kasy ;) Zeland napisał tyle tomów TR.
Co do Nadzorcy, to pewnie tak jak jak jest to na stronie głównej:
Zagadka Nadzorcy
„Każdy człowiek może uzyskać swobodę wyboru wszystkiego, co zechce. Jak uzyskać tę swobodę?” Człowiek nie wie o tym, że może się nie starać, a zwyczajnie otrzymywać to, czego pragnie. Brzmi to absolutnie nieprawdopodobnie, niemniej rzeczywiście tak jest. Odpowiedź na tę zagadkę poznasz dopiero wtedy, gdy przeczytasz cały cykl Transerfing rzeczywistości do końca. Nie próbuj od razu zajrzeć do ostatniego rozdziału, ponieważ odpowiedź będzie niezrozumiała.


itbbnt
g.


ODPOWIEDZ